czwartek, 30 grudnia 2010

Manhattan Brilliant Fusion Compact Powder & Rouge - 01 Glamour

Dostalam ten puderek w prezencie :D. Bardzo lubię takie paseczkowe różo-rozświetlaczo-puderki. Ten puder Manhattan jak z opisu wynika to puder i róż. Moim zdaniem to puder dla ciemnej karnacji i bronzer dla jasnej.

Puder sklada się z 3 matowych pasków: największego w cielistym kolorze, wąskiego brązowego i waskiego w odcieniu zgaszonej żółci. Najdziwniejszy jest dla mnie ten żóły, zwłaszcza, że jest matowy, nie wiem do końca do czego ma służyć. Puder jest miałki, dobrze się nakłada. Używam go mniej więcej mieszając wszystkie odcienie. Daje ładny biszkoptowy odcień :). Paseczek brązowy jest ciepłym kolorem, można się w nim doszukać jakiejś rudości, ale w połączeniu z naturalnym beżem wygląda ładnie. Jest dość łatwy w obsłusze i napewno można sobie nim zrobić mniejszą krzywdę niż zwykłym bronzerem. Na mojej dość jasnej karnacji pasek cielisty wypada ciemniej niż moja cera - dlatego używam go pod kości policzkowe, nie jako puder. Wytłoczone literki były na początku błyszczące, ale starły się po jednym użyciu.

Podsumowując, może bez jakiś ogromnych rewelacji, ale naprawdę bardzo przyjemny kosmetyk. Ogromny plus za to, że jest całkowicie MATOWY bez żadnych drobinek czy perły.







Pedzelek sztywny, wąski, nie wiem jakim cudem można by nim zaaplikować ten puderek :D. Oczywiście używam swojego pędzla do różu.

I zdjęcie na skórze:

wtorek, 28 grudnia 2010

Sensique Cosmic Girl - puder sypki rozświetlający 01

Kupiłam ten puder rok temu, w zimowej kolekcji limitowanej Cosmic Girl, firmy Sensique. Właściwie do tej pory od czasu do czasu w koszyczkach wyprzedazowych w Naturach zdarza mi się spotkać ten rozświetlacz.

Baza puderku  to śliczny jasny odcień, jasnego, mlecznego, lekko złotawego beżu (satynowo-perłowa) w której mamy mnóstwo drobinek: maleńkich złotych ale głównie srebrnych. Drobinki mają różną wielkość co daje fajny, mieniący efekt. Lubiałabym ten puder bardzo bardzo - ale przeszkadza mi to, że za dużo w nim tych największych drobin - brokatu - naprawdę grubego brokatu jak na kosmetyk do twarzy. Gdyby usunąć część tych największych drobin efekt byłby świetny.

Mimo to rozświetlacz jest całkiem fajny, ale w naprawdę oszczędnych dawkach (nakładam odrobinę tylko na kości policzkowe). Wiadomo jak to z drobinkami bywa, lubią się osypywać, migrować tu i tam. Pojemność jest jak dla mnie ogromna, zwłaszcza, że używam go w minimalnych ilościach. Zapach hmm nie przeszkadza mi ale do wyrafinowanych nie należy - pachnie poprostu kosmetykowo, może się kojarzyć z bazarkowymi kosmetykami.





Tutaj zdjęcia na skórze:




  

poniedziałek, 27 grudnia 2010

Avon Color Trend Kiss'n'go - Cafe au Lait

Kupiłam ten odcień, bo w katalogu wyglądał na ładny cielisty.. Można sobie wyobrazić jaka byłam zawiedziona gdy odcień okazał się złoto-miedziany. Sam kolor nie jest tragiczny, mi nie pasują poprostu takie odcienie. Używam jej czasem w lecie np. do zielonych cieni, takiego wakacyjnego looku ;). Kolor nie jest zupełnie kryjący, jest półprzezroczysty, wykończenie metaliczne. Jest to złoto z domieszką miedzi, może nawet odrobinę różu.

Jakość szminki jest mocno średnia. Pomadka jest twarda, wysusza usta. Nie jest to kremowa, nawilżająca konsystencja jaką lubię. Jeśli ktoś nie jest wymagający, albo zaczyna przygodę ze szminkami to na początek może ostatecznie być - ale nie polecam tych pomadek. Zapach hmm nie przeszkadza mi, ale też nie podoba mi się.

Nagie ,niepomalowane usta:

Zdjęcia na ustach:


Zdjęcie z lampą błyskową:

Zdjęcia na skórze i papierze:









sobota, 25 grudnia 2010

Królewskie (zielony wzorek)

To moje najnowsze zimowe pazurki :). W roli głównej piękna ciemna zieleń Catrice - Run Forest Run!

-ciemna zieleń Catrice Run Forest Run!
-jasniejszy lakier zielono-niebieski Constance Carroll Marine Ice
-wzorki stempelki Essence lakierem My Secret czarnym
-złoty brokatowy liner Wibo 18
-trochę złotych ozdóbek



czwartek, 23 grudnia 2010

E.L.F. Healthy Glow Bronzing Powder - Luminance

To jeden z moich ulubionych rozświetlaczy. Jest bardzo miałki, lubi pylić, ale bardzo łatwo nałożyć go na skórę. Jest zupełnie nie wydajny - mam w użyciu kilka rozświetlaczy, które używam na zmianę a zużycie jest bardzo duże. Myślę, że spokojnie uda mi się go zużyć. Wytłoczony napis na pudrze, starł się praktycznie po pierwszym użyciu.
Bardzo go lubię za ładne, satynowe wykończenie, idealne do dziennego makijażu. Efekt jest właśnie bardziej satynowy niż perłowy - co widać na porównaniu, które załączyłam poniżej: typowy rozświetlacz po lewej (użyłam akurat rozświetlacza z h&m) i po prawej Luminance. Wiem, że na niektórych dziewczynach daje beżowe rozświetlenie - na mojej chlodnej i raczej jasnej cerze jest złoto-beżowy (nie jakieś tandetne złoto!).

Opakowania nie lubię, nie specjalnie ładne i w moim egzemplarzu zacina się,

Kosmetyk świetny, polecam każdemu! Daje wyraźny ale elegancki efekt i jest zupełnie bezdrobinkowy.

Zdjęcie z internetu:

Moje zdjęcia: 



Porównanie z zwykłym perłowym rozświetlaczem:

Wibo Spicy Lip Gloss

Z tego co widzę niestety te błyszczyki nie mają żadnych oznaczeń kolorów :(.
Kupilam sobie odcień beżowo-złoty z domieszką miedzi. Swoją drogą z kolorem nie trafiłam, bo średnio pasują mi takie odcienie i rzadko maluję się w takich kolorach. Gdyby ktoś potrzebował - myślę, że łatwo odnajdzie ten odcień w szafie Wibo - zwykle widzę, że mają sporo tego właśnie kolorku.

Błyszczyk ma dość rzadką konsystencję - co akurat bardzo lubię :). Ma mnóstwo drobinek, nie jest to nachalny brokat, efekt całkiem mi się podoba. Na ustach wygląda dosyć podobnie do GlamShine L'Oreala (tych z serii drobinkowych). Oczywiście efekt jest dość mocno mieniący - napewno nie dla zwolenniczek kremowych, bezdrobinkowych błyszczydeł.

Podoba mi się to "diamentowe" wykończenie, ale nie podoba mi się MOCNE pieczenie chwilę po nałożeniu. Z pewnością nie jest to znajome mrowienie od błyszczyków powiększających usta, ani delikatne pieczenie co obiecuje producent. Nie lubię też zapachu tej serii - jak dla mnie zbyt mocny, jakiś sztuczno-melonowy.
Przez to nie często go używam - ale całkiem możliwe, że uda mi się go zużyć - błyszczyk ma zaledwie 3ml.

Zdjęcie tej serii błyszczyków z internetu: 

Moje zdjęcia:

Nagie usta:

Zdjęcia na ustach:


Zdjęcie z lampą błyskową:

Zdjęcia aplikatora (gąbeczka):
Zdjęcie na skórze i na papierze:




Catrice Soft Eye Shadow Mono Velvet Matt - Sweet Mauve (stara wersja)

Kupiłam ten cień skuszona kolorem, bo szukałam właśnie takiego odcienia, koniecznie w matowym wykończeniu. Kolor to Sweet Mauve i to własnie taki odcień z rodzaju fiołkowo-różowych ;). Właściwie ciężko określić czy ma w sobie więcej z brązu, fioletu czy różu. Odcień jest zgaszony, delikatny.
U mnie na oczach staje się bardziej różowo-bordowy niż fioletowy. Używam go najczęściej jako bazę pod inne fioletowe cienie, ale najbardziej lubię go w połączeniu z jasnymi, białymi cieniami (cień Catrice kładę wtedy w załamanie powieki).

Pigmentacja jest średnia, ale w przypadku tego odcienia nie przeszkadza mi to bardzo. Opakowanie też przypadło mi do gustu, niby zwykłe, ale lubię taki sposób otwierania na "klik" ;).

Zdjęcie z internetu: 

 Moje zdjęcia:



Zdjęcia na skórze:


I na papierze: