Przypominam, że kończy się termin zgłaszania do mojego rozdania:)! Zgłaszać się można jeszcze jutro do południa. Wieczorem ogłoszenie wyników:)
***
Przyszedł koniec miesiąca, więc pora na podsumowanie zużyć:). Poszło mi całkiem nieźle!
Essence Colour&Go Pool Party
Ładny turkusik z srebrnym shimmerem, bardzo przyjemny odcień który dobrze mi się nosiło.Trochę go jeszcze zostało, ale uznaję za zużyty bo przy końcu był już bardzo gęsty.
Avene 50+ filtr do twarzy
Sam filtr naprawdę dobry - świetna konsystencja, szybko się wchłaniał i nie bielił. Czasem piekł mnie trochę :/. Najgorsze jest jednak w nim opakowanie z bardzo krótką pompką. Praktycznie już po tygodniu-dwóch używania musialam odkrecać całą zakrętkę i wytrzepywać zawartość na rękę, potem po rozcięciu i tak zostało sporo kosmetyku.
Avon Solutions, krem na dzień i na noc
Próbeczki malutkie, kazda starczyła mi na jedno użycie. Dlatego nie mogę o nich dużo napisać: obydwa kremy miały przyjemną konsystencję, szybko się wchłaniały, zapach był lekki, ale nawilżenie mocno średnie.
Under Twenty peeling 3w1
Probeczki dostalam od Kropeczki:*. Bardzo fajny produkt, ja stosowałam jako peeling i sprawdzał się świetnie. Ma sporo malutkich drobinek ścierających, świetnie usuwa martwy naskórek, jednocześnie nie podrażniając skóry, odpowiadała mi też konsystencja.
Rossmann Wellness&Beauty sól do kąpieli Kakao&Jojoba
Ostatnio mam "straszną fazę" na kosmetyki do kąpieli, dlatego skusiłam się na tę sól w postaci drobniutkiego proszku. Sól nie barwi wody, ani specjalnie nie działa na skórę - ale nie liczyłam na to :). Ma za to cudowny zapach, poprostu genialny, w 100% trafił w mój gust! W całej łazience pięknie pachniało, napewno skuszę się jeszcze nie raz! Wystarczyła mi spokojnie na dwa razy.
Rossmann Wellness&Beauty perełki do kąpieli Passionsblume&Aprikose
Po zachwytach nad poprzednią solą, kupiłam jeszcze fajniej wyglądające perełki. Są to malutkie kolorowe kuleczki. Wsypałam połowę do wanny i nie widzialam żadnej różnicy, zapachu praktycznie nie bylo czuć. Dopiero po wsypaniu całego opakowania (sporo) zapach był już mocniejszy, ale nadal dość słaby, poza tym nie do końca mi sie podobał. Tych perełek nie kupię więcej.
Yves Rocher Pur Desir de Lilas żel pod prysznic
Żel z zestawu, przeciętny - zwyczajny żel. Dobrze się pieni, trochę gorzej spłukuje, dość wydajny, dobrze myje skórę. Ma piękny zapach jak cała linia - jak świeży, mokry bez.
Rossmann Babydream szampon
Szampon, który ostatnio używam, już Wam go prezentowałam:)
Barwa ziołowa szampon pokrzywowy
Niezbyt dobry szampon, malo wydajny, trochę plącze włosy. Za to bardzo tani;)
Nivea Wygładzający Olejek do ciała
Nie lubię go, nie polecam, z trudem zużyłam. Ma tylko ładny zapach. Daje złudne uczucie nawilżenia, a raczej natłuszczenia. W rzeczywistości zupelnie nie nawilża, a mam wrażenie, że wręcz przesusza skórę.
Rival de Loop Klarende Maske
Rozświetlająca maseczka do twarzy z Rossmanna. Zawiera dość sporo alkoholu, który jest wyczuwalny w zapachu. Szczypała mnie w buzię, więc trzymałam krótko. Twarz po użyciu była trochę gładsza i odświeżona, ale mam wrażenie, że maska dziala zbyt drastycznie dla skóry. Nie polecam wrażliwcom!
Inglot Integra potrojne cienie do powiek
Tutaj nalezą mi się brawa - to w końcu cienie do powiek! Jedne z moich pierwszych cieni wogóle, więc jak się domyślacie zużywałam je baaardzo dłuugo. Były naprawdę przyjemne, idealne do dziennego makijażu. Był to odcień waniliowy, jasny brąz i beż, w satynowym i perłowym wykończeniu, bardzo fajne:).
czwartek, 31 marca 2011
środa, 30 marca 2011
ASTOR Perfect Stay Lip Tint
Zapraszam na obiecaną recenzję:).
Bardzo dziękuję dziewczynom, które poleciły mój blog i oczywiście firmie Astor za możliwość testowania:)
Perfect Stay Lip Tint to nowość firmy Astor, która pojawi się w sklepach już 8 kwietnia!
Oto oficjalna strona Astor Lip Tint: http://www.astorliptint.pl
Co producent mówi o Lip Tint:
"Innowacyjna formuła flamastra do ust z balsamem nawilżającym sprawi, że Twoje usta będą niezwykle kuszące i pozostaną idealne przez wiele godzin. Flamastrem wygodnie i precyzyjnie nałożysz kolor na usta, a balsamem dodasz im nawilżenia i blasku. Z Perfect Stay Lip Tint zrobisz makijaż w kilka sekund i będziesz go pewna".
Bardzo ucieszyłam się, że dostalam do testowania akurat taki produkt jakim jest Lip Tint - znacie już trochę moje ogroooomne zamiłowanie do wszystkich kosmetyków do ust, a zwłaszcza szminek, poza tym uwielbiam kosmetyki, które pokrywają usta samym pigmentem :).
Astor Lip Tint to flamaster do ust, który ma dwie końcówki - z jednej strony poprostu koloryzujący flamaster a z drugiej balsam ochronny. Flamaster ma dość twardą końcówkę, jak typowy 'pisak do rysowania po papierze', bałam się,że będzie drapał - ale pomyliłam się, bo rozprowadza się ładnie i nie jest nieprzyjemny dla delikatnej skóry ust, ponadto ma ładny lekko owocowy zapach. Flamaster nadaje ustom jedynie kolor, także po użyciu usta są matowe. Bez użycia balsamu mógłby wysuszać usta, ale od tego w końcu mamy balsam:). Balsam jest jak dobra pomadka ochronna, ma bezbarwny kolor i nadaje subtelny połysk. Jedyne co mogę mu zarzucić to fakt, że łatwo go złamać, ja złamałam jeden, mimo że nie przyciskałam balsamu mocno. Także należy go używać naprawdę ostrożnie. Szkoda, że balsam nie jest w formie wykręcanej-wysuwanej.
Najlepiej użyć flamstra na dobrze przygotowane wcześniej usta, bo jeśli usta są suche może brzydko podkreślić suche skórki. Potem odczekujemy kilka sekund aby pigment wysechł - i malujemy balsamem:).
Kolor jest faktycznie bardzo trwały, co mi się podoba. Utrzymuje się wiele godzin na ustach, jest trwalszy niż zwykła pomadka. Barwnik też nie wżera się w usta - schodzi równomiernie i nie ma problemu z usunięciem koloru. Moim zdaniem świetnym rozwiązaniem jest właśnie kosmetyk do ust w formie trwałego pigmentu, bo tworzy na ustach cienką warstwę co ma sporo plusów - nie zostaje na zębach, nie brudzi tak jak szminka (np. szklanek i kubków gdy coś pijemy) i nie ma efektu "tapety" na ustach, tylko cienka warstwa mocnego koloru:).
Do testów dostałam 3 kolory, o których Wam już wspominałam wcześniej. Moj stary opis jest jednak nieco mylący, bo kolory prezentują się na ustach nieco inaczej niż po pierwszych testach na ręce.
Wszystkie kolory są dość mocne, przy tym nieco zgaszone. A dlaczego na skórze wypadają inaczej niż na ustach - już tłumaczę:
Flamastry działają jak farbka akwarelkowa - jest to mocny kolor ale nie pokrywający kolorów ciemniejszych. Tzn kreska zrobiona np. czerwonym flamastrem na białej kartce będzie intensywnie czerwona ale na czarnej nie będzie jej widać. A ,że nasze usta zwykle jednak mają ciemniejszą barwę niż skóra - odcienie Lip Tint wypadać będą ciemniej, bo nasz naturalny kolor ust będzie przebijał.
Do wyboru będą następujące kolorki (na oficjalnej stronie znajdziecie dokładne opisy):
100 Cotton Candy
103 Rosewood Blush
200 Grenadine
300 Nude Sweetness
301 Warm Sand
302 Noisette
Przypomnę jeszcze jak zawsze jak wyglądają moje niepomalowane usta:
I zaczynamy z pierwszym kolorkiem: 300 Nude Sweetness
Nazwa Nude Sweetness jest nieco myląca, bo ten odcień nie należy z pewnością do cielistych, naturalnych odcieni. Jest to odcień ciepłej jasnej czerwieni, takiej rudej czerwieni, mocno podchądzącej pod jasny ciepły brąz. Odcień jest z pewnością bardzo twarzowy i napewno będzie praktycznie każdemu pasował. Nie jest to kolorek jasny ale nie jest też bardzo mocny czy ciemny - nadaje się do dziennego makijażu, ładnie i nienachalnie podkreśla usta.
Ten odcień najmniej mi przypadł do gustu, bo nie przepadam za takimi ciepłymi kolorami zwłaszcza wpadającymi w brąz, co nie znaczy że odcień ten jest brzydki.
Kolejny kolorek to 200 Grenadine:
Grenadine to ciepła czerwień, nie jest to odcień klasycznej czerwieni - jest nieco bardziej zgaszony i ciemniejszy (na żywo wypada ciemniej niż na zdjęciach). Kolorek bardzo fajny, twarzowy, elegancki. Uwielbiam czerwienie dlatego Grenadine bardzo mi przypadł do gustu. Napewno będę często używać:).
I ostatni 103 Rosewood Blush
Rosewood Blush to mój zdecydowany ulubieniec! Ten kolor jest piękny! I na dodatek od długiego czasu szukałam podobnego odcienia. Ciężko go opisać, jest to ciemny chłodny zgaszony róż wpadający w fioletowe tony. Jest to naprawdę dość ciemny kolor (ciemniejszy niż na zdjęciach), jeden z najciemniejszych wsród moich szminek (także jesli nie lubicie mocnych, ciemnych ust lepiej uważajcie na ten kolorek).
Tak preznetują się wszystkie trzy odcienie na skórze:
A tak na białej kartce:
Podsumowując
PLUSY:
-świetna trwałość
-ładne odcienie
-poręczne opakowanie
-ładny efekt na ustach
-przyjemny zapach
-nie zostawia śladów
MINUSY:
-balsam łatwo łamie się
-obawiam się, że może wysychac, nie wiem jak długo kosmetyk będzie nam służył, ale jeszcze tego nie mogę dobrze ocenić
Bardzo dziękuję dziewczynom, które poleciły mój blog i oczywiście firmie Astor za możliwość testowania:)
Oto oficjalna strona Astor Lip Tint: http://www.astorliptint.pl
Co producent mówi o Lip Tint:
"Innowacyjna formuła flamastra do ust z balsamem nawilżającym sprawi, że Twoje usta będą niezwykle kuszące i pozostaną idealne przez wiele godzin. Flamastrem wygodnie i precyzyjnie nałożysz kolor na usta, a balsamem dodasz im nawilżenia i blasku. Z Perfect Stay Lip Tint zrobisz makijaż w kilka sekund i będziesz go pewna".
Bardzo ucieszyłam się, że dostalam do testowania akurat taki produkt jakim jest Lip Tint - znacie już trochę moje ogroooomne zamiłowanie do wszystkich kosmetyków do ust, a zwłaszcza szminek, poza tym uwielbiam kosmetyki, które pokrywają usta samym pigmentem :).
Astor Lip Tint to flamaster do ust, który ma dwie końcówki - z jednej strony poprostu koloryzujący flamaster a z drugiej balsam ochronny. Flamaster ma dość twardą końcówkę, jak typowy 'pisak do rysowania po papierze', bałam się,że będzie drapał - ale pomyliłam się, bo rozprowadza się ładnie i nie jest nieprzyjemny dla delikatnej skóry ust, ponadto ma ładny lekko owocowy zapach. Flamaster nadaje ustom jedynie kolor, także po użyciu usta są matowe. Bez użycia balsamu mógłby wysuszać usta, ale od tego w końcu mamy balsam:). Balsam jest jak dobra pomadka ochronna, ma bezbarwny kolor i nadaje subtelny połysk. Jedyne co mogę mu zarzucić to fakt, że łatwo go złamać, ja złamałam jeden, mimo że nie przyciskałam balsamu mocno. Także należy go używać naprawdę ostrożnie. Szkoda, że balsam nie jest w formie wykręcanej-wysuwanej.
Najlepiej użyć flamstra na dobrze przygotowane wcześniej usta, bo jeśli usta są suche może brzydko podkreślić suche skórki. Potem odczekujemy kilka sekund aby pigment wysechł - i malujemy balsamem:).
Kolor jest faktycznie bardzo trwały, co mi się podoba. Utrzymuje się wiele godzin na ustach, jest trwalszy niż zwykła pomadka. Barwnik też nie wżera się w usta - schodzi równomiernie i nie ma problemu z usunięciem koloru. Moim zdaniem świetnym rozwiązaniem jest właśnie kosmetyk do ust w formie trwałego pigmentu, bo tworzy na ustach cienką warstwę co ma sporo plusów - nie zostaje na zębach, nie brudzi tak jak szminka (np. szklanek i kubków gdy coś pijemy) i nie ma efektu "tapety" na ustach, tylko cienka warstwa mocnego koloru:).
Do testów dostałam 3 kolory, o których Wam już wspominałam wcześniej. Moj stary opis jest jednak nieco mylący, bo kolory prezentują się na ustach nieco inaczej niż po pierwszych testach na ręce.
Wszystkie kolory są dość mocne, przy tym nieco zgaszone. A dlaczego na skórze wypadają inaczej niż na ustach - już tłumaczę:
Flamastry działają jak farbka akwarelkowa - jest to mocny kolor ale nie pokrywający kolorów ciemniejszych. Tzn kreska zrobiona np. czerwonym flamastrem na białej kartce będzie intensywnie czerwona ale na czarnej nie będzie jej widać. A ,że nasze usta zwykle jednak mają ciemniejszą barwę niż skóra - odcienie Lip Tint wypadać będą ciemniej, bo nasz naturalny kolor ust będzie przebijał.
Do wyboru będą następujące kolorki (na oficjalnej stronie znajdziecie dokładne opisy):
100 Cotton Candy
103 Rosewood Blush
200 Grenadine
300 Nude Sweetness
301 Warm Sand
302 Noisette
Przypomnę jeszcze jak zawsze jak wyglądają moje niepomalowane usta:
I zaczynamy z pierwszym kolorkiem: 300 Nude Sweetness
Nazwa Nude Sweetness jest nieco myląca, bo ten odcień nie należy z pewnością do cielistych, naturalnych odcieni. Jest to odcień ciepłej jasnej czerwieni, takiej rudej czerwieni, mocno podchądzącej pod jasny ciepły brąz. Odcień jest z pewnością bardzo twarzowy i napewno będzie praktycznie każdemu pasował. Nie jest to kolorek jasny ale nie jest też bardzo mocny czy ciemny - nadaje się do dziennego makijażu, ładnie i nienachalnie podkreśla usta.
Ten odcień najmniej mi przypadł do gustu, bo nie przepadam za takimi ciepłymi kolorami zwłaszcza wpadającymi w brąz, co nie znaczy że odcień ten jest brzydki.
Kolejny kolorek to 200 Grenadine:
Grenadine to ciepła czerwień, nie jest to odcień klasycznej czerwieni - jest nieco bardziej zgaszony i ciemniejszy (na żywo wypada ciemniej niż na zdjęciach). Kolorek bardzo fajny, twarzowy, elegancki. Uwielbiam czerwienie dlatego Grenadine bardzo mi przypadł do gustu. Napewno będę często używać:).
I ostatni 103 Rosewood Blush
Rosewood Blush to mój zdecydowany ulubieniec! Ten kolor jest piękny! I na dodatek od długiego czasu szukałam podobnego odcienia. Ciężko go opisać, jest to ciemny chłodny zgaszony róż wpadający w fioletowe tony. Jest to naprawdę dość ciemny kolor (ciemniejszy niż na zdjęciach), jeden z najciemniejszych wsród moich szminek (także jesli nie lubicie mocnych, ciemnych ust lepiej uważajcie na ten kolorek).
Tak preznetują się wszystkie trzy odcienie na skórze:
A tak na białej kartce:
Podsumowując
PLUSY:
-świetna trwałość
-ładne odcienie
-poręczne opakowanie
-ładny efekt na ustach
-przyjemny zapach
-nie zostawia śladów
MINUSY:
-balsam łatwo łamie się
-obawiam się, że może wysychac, nie wiem jak długo kosmetyk będzie nam służył, ale jeszcze tego nie mogę dobrze ocenić
Luksusowy Mani
Moje pazurki znów biorą udział w konkurscie na blogu In Style http://lady-flower123.blogspot.com/2011/03/211-paznokcie-tygodnia-7.html
Użyłam:
-bazowy lakier Vipera Jumpy 140
-nawierzchniowy lakier z mieniącymi się flakies My Secret 104
-ozdóbki, cyrkonie z BornPrettyStore
Dzisiaj późnym wieczorem postaram się wrzucić obiecaną recenzję nowości Astor - Lip Tint :).
A w najbliższym czasie szykuję recenzje:
-paletki 120 cieni z Allegro
-post o bublach, które wygrały w ankiecie:)
-post o podkreślaniu brwi z zestawem do brwi Essence
-zakupy & zużycia
***
Dziewczyny, znacie może jakiś sklep (obojętne czy internetowy czy stacjonarny) z ozdobami do włosów?
Bardzo lubię różne opaski i spinki - a nie mogę znaleźć niczego fajnego. Szukałam w Świecie Spinek, ale mają tam głównie gumki do włosów z kwiatkiem (a ja wolałabym kwiatek do przypięcia, nie na gumce), w h&m'ie też cudów nie ma pod tym względem. W internecie niczego ciekawego znaleźć nie mogę.
Użyłam:
-bazowy lakier Vipera Jumpy 140
-nawierzchniowy lakier z mieniącymi się flakies My Secret 104
-ozdóbki, cyrkonie z BornPrettyStore
Dzisiaj późnym wieczorem postaram się wrzucić obiecaną recenzję nowości Astor - Lip Tint :).
A w najbliższym czasie szykuję recenzje:
-paletki 120 cieni z Allegro
-post o bublach, które wygrały w ankiecie:)
-post o podkreślaniu brwi z zestawem do brwi Essence
-zakupy & zużycia
***
Dziewczyny, znacie może jakiś sklep (obojętne czy internetowy czy stacjonarny) z ozdobami do włosów?
Bardzo lubię różne opaski i spinki - a nie mogę znaleźć niczego fajnego. Szukałam w Świecie Spinek, ale mają tam głównie gumki do włosów z kwiatkiem (a ja wolałabym kwiatek do przypięcia, nie na gumce), w h&m'ie też cudów nie ma pod tym względem. W internecie niczego ciekawego znaleźć nie mogę.
poniedziałek, 28 marca 2011
Catrice - Urban Baroque
Edycja limitowana Urban Baroque z Catrice pojawiła się już jakiś czas temu, kosmetyki te są teraz praktycznie nie do dostania. Ja dopiero niedawno je dostałam w swoje ręce, bo niestety nie załapałam się na limitowankę (w Krakowie puderki rozeszły się w ciągu kilku godzin z tego co mi wiadomo). Ale dzięki Kropeczce33 (zajrzyjcie na jej świetnego bloga!) - mogę się teraz nimi nacieszyć (Kropeczko jeszcze raz dzięęęękujęęę:*).
Jedna z najbardziej pożądanych (jeśli nie naj-najbardziej!) limitowanek! Wszyscy chcieli żeby się pojawiła u nas w Polsce, a pojawiła się kiedy większość z nas straciło już chyba nadzieję;). Wszystko to głównie za sprawą rozświetlającego mozaikowego pudru przypominającego nieco prasowane "meteorytki" Guerlain, ślicznej pastelowej kolorystyki i naprawdę ładnej szaty graficznej.
Urban Baroque Iluminating Powder - Masquarade Ball 17,99zł
Puder ma ładne opakowanie i lustereczko w środku. Na pudrze wytłoczony jest kropeczkowy wzorek, który dość szybko się ściera. Puder jest mozaiką różnych jasnych kolorów: beży, różu i jasnej zieleni. Pierwsze wrażenie są bardzo pozytywne. Mimo, że to teoretycznie rozświetlacz w praktyce kosmetyk daje satynowe (pół matowe, pół perłowe) wykończenie. Jako rozświetlacz daje zbyt słaby efekt, za to świetnie spisuje się nałożony na całą twarz. Cera jest minimalnie rozbielona, rozświetlona, rysy są złagodzone. Dalikatnie połyskuje. Puderek ma maleńkie drobinki, praktycznie nie widoczne na twarzy.
Jestem z niego bardzo zadowolona!
Puder ma świetny zapach, taki pudrowy, w starym stylu.
Zestawiłam puder z porównywanymi do niego meteorytkami (z tymi, które kiedyś recenzowałam na blogu - Pastel White).
O dziwo efekt jest w miarę podobny (nie identyczny, nie super-podobny, ale jednak coś w tym guście!). Meteorytki są bardziej drobinkowe, mocniej bielą i dają szlachetniejszy efekt (ale też kosztują odpowiednio ileś razy więcej niż puderek Catrice). Także myślę, że puder może być naprawdę tanim odpowiednikiem sławnych meteorytków.
Urban Baroque Duo Eyeshadow - Candelabra 15,99 zł
Cienie w odcieniu Candelabra to bardzo jasny, chłodny róż i zgaszony łososiowo-różowy kolorek. Cienie są matowe, bez żadnych drobinek. Bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły, teraz już wiem, że kupię napewno jakies nowe cienie Catrice ze stałej oferty. Są świetnie napigmentowane, naprawdę mocno. Mają aksamitną, taką jedwabistą strukturę w dotyku, uwielbiam takie cienie.
Nie dają mocnego efektu, ze względu na to ,że to bardzo naturalne odcienie, ale ładnie podkreślają oko i świetnie się nadają do dziennego makijażu.
Tak preznetują się na oku - wygląda jakby ich prawie nie było, prawda:)? Ale aprat zawsze pozjada kolory, wierzcie mi na słowo, że powieka niczym nie pomalowana wyglądała by zdecydowanie gorzej na zdjęciu
Urban Baroque Lipstick - Marie Antoinette 16,99 zł
To jest dopiero cudo! A jeśli chodzi o szminki zrobiłam się ostatnio wybredna! Szminka ma cudowną, nawilżającą formułę, gładko się rozprowadza, błyszczy subtelnie na ustach, jakościowo jest porównywalna do szminek z zupełnie innej (wyższej) półki cenowej. Kolor boskiii. Jest to odcień cielisty, bardziej różowo-brzoskwiniowy niż naturalny kolor ust. Uwielbiam ten odcień, jest taki świeży, dziewczęcy, naturalny, idealny na wiosnę! Pomadka jest kremowa, bezdrobinkowa.
Chcialam też bardzo podziękować za wyróżnienie od wonderwoman ! Cieszę się bardzo :)! I zapraszam oczywiście na blog wonderwoman! Dzięki:*
Jedna z najbardziej pożądanych (jeśli nie naj-najbardziej!) limitowanek! Wszyscy chcieli żeby się pojawiła u nas w Polsce, a pojawiła się kiedy większość z nas straciło już chyba nadzieję;). Wszystko to głównie za sprawą rozświetlającego mozaikowego pudru przypominającego nieco prasowane "meteorytki" Guerlain, ślicznej pastelowej kolorystyki i naprawdę ładnej szaty graficznej.
Urban Baroque Iluminating Powder - Masquarade Ball 17,99zł
Puder ma ładne opakowanie i lustereczko w środku. Na pudrze wytłoczony jest kropeczkowy wzorek, który dość szybko się ściera. Puder jest mozaiką różnych jasnych kolorów: beży, różu i jasnej zieleni. Pierwsze wrażenie są bardzo pozytywne. Mimo, że to teoretycznie rozświetlacz w praktyce kosmetyk daje satynowe (pół matowe, pół perłowe) wykończenie. Jako rozświetlacz daje zbyt słaby efekt, za to świetnie spisuje się nałożony na całą twarz. Cera jest minimalnie rozbielona, rozświetlona, rysy są złagodzone. Dalikatnie połyskuje. Puderek ma maleńkie drobinki, praktycznie nie widoczne na twarzy.
Jestem z niego bardzo zadowolona!
Puder ma świetny zapach, taki pudrowy, w starym stylu.
Zestawiłam puder z porównywanymi do niego meteorytkami (z tymi, które kiedyś recenzowałam na blogu - Pastel White).
O dziwo efekt jest w miarę podobny (nie identyczny, nie super-podobny, ale jednak coś w tym guście!). Meteorytki są bardziej drobinkowe, mocniej bielą i dają szlachetniejszy efekt (ale też kosztują odpowiednio ileś razy więcej niż puderek Catrice). Także myślę, że puder może być naprawdę tanim odpowiednikiem sławnych meteorytków.
Urban Baroque Duo Eyeshadow - Candelabra 15,99 zł
Cienie w odcieniu Candelabra to bardzo jasny, chłodny róż i zgaszony łososiowo-różowy kolorek. Cienie są matowe, bez żadnych drobinek. Bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły, teraz już wiem, że kupię napewno jakies nowe cienie Catrice ze stałej oferty. Są świetnie napigmentowane, naprawdę mocno. Mają aksamitną, taką jedwabistą strukturę w dotyku, uwielbiam takie cienie.
Nie dają mocnego efektu, ze względu na to ,że to bardzo naturalne odcienie, ale ładnie podkreślają oko i świetnie się nadają do dziennego makijażu.
Tak preznetują się na oku - wygląda jakby ich prawie nie było, prawda:)? Ale aprat zawsze pozjada kolory, wierzcie mi na słowo, że powieka niczym nie pomalowana wyglądała by zdecydowanie gorzej na zdjęciu
Urban Baroque Lipstick - Marie Antoinette 16,99 zł
To jest dopiero cudo! A jeśli chodzi o szminki zrobiłam się ostatnio wybredna! Szminka ma cudowną, nawilżającą formułę, gładko się rozprowadza, błyszczy subtelnie na ustach, jakościowo jest porównywalna do szminek z zupełnie innej (wyższej) półki cenowej. Kolor boskiii. Jest to odcień cielisty, bardziej różowo-brzoskwiniowy niż naturalny kolor ust. Uwielbiam ten odcień, jest taki świeży, dziewczęcy, naturalny, idealny na wiosnę! Pomadka jest kremowa, bezdrobinkowa.
Nagie, niepomalowane usta
+szminka
Chcialam też bardzo podziękować za wyróżnienie od wonderwoman ! Cieszę się bardzo :)! I zapraszam oczywiście na blog wonderwoman! Dzięki:*
Subskrybuj:
Posty (Atom)