wtorek, 27 września 2011

W7: Candy Floss, Honolulu, Double Act

Jakiś czas temu dostałam od alledrogeria.pl do przetestowania: rozświetlający róż Candy Floss, bronzer Honolulu oraz różo-bronzer Double Act ,wszystkie z firmy W7. Kosmetyki dostałam w wersji "testerowej", czyli tyle samo produktu co w zwykłym opakowaniu tyle, że bez tego orginalnego opakowania;).


  W7 Candy Floss Highlighter
Orginalne pudełeczko (zresztą jak całej serii) już na pierwszy rzut oka przypomina opakowanie kosmetyków z Benefitu. Candy Floss w pierwszym momencie wydał mi się bardzo jasny, byłam przekonana, że sprawdzi się jako rozświetlacz. Jednak na mojej (dość jasnej ale nie ekstremalnie białej) cerze daje całkiem wyraźny kolorek. Myślę, że będzie to idealny róż dla dziewczyn o jasnej cerze, które są początkujące w dziedzinie róży, dla ciemnych karancji może być zbyt jasny.
Candy Floss ma odcień jaśniutkiego, nieco łososiowego różu. Ma zdecydowanie rozświetlające wykończnie (dobry tylko dla ładnych cer), ale nie ma żadnych drobienek, bardzo fajnie podkreśla policzki. Odcień jest bardzo uniwersalny, delikatny, ładnie ocieplający buzię, to mój ulubiony róż jeśli mam wybrać coś lekkiego pasującego do każdego makijażu.
Formuła różu jest świetna, lekko kremowa, przyjemna w dotyku, jakościowo róż jest super. Co do trwałości ciężko mi się wypowiedzieć - bo trwałość zależy też zawsze od trwałości podkładu.

Róż kupicie np. TU.  Kosztuje 15zł.





 W7 Double Act Face Powder
To odpowiednik podwójnego różu "10" z Benefitu, myślę że całkiem podobny (nie mam, ale oglądałam w Sephorze). Double Act to dwie części - róż w odcieniu na pierwszy rzut oka podobny do Candy Floss, jest jednak jaśniejszy i na mojej cerze sprawuje się jako coś pośredniego między różem a rozświetlaczem. Jako rozświetlacz jest troszkę zbyt różowy, jako róż bardzo jasny, ale jednak jakiś bardzo delikatny odcień jest widoczny (na bardzo bladych cerach napewno będzie widać). Nie ma tak 'jedwabistej' konsystencji jak Candy Floss, jest też mniej perłowy, to taka satynka z mikroskopijnymi drobinkami. Druga część kosmetyku to lekki bronzer w odcieniu złocistego, karmelowego, jasnego brązu. Ma rozświetlające wykończenie, delikatne (fajne:)) złote drobinki. Jest delikatny, ale na mojej cerze idealny jako bronzer, dla ciemnych cer będzie za jasny. Bardzo mi się podoba jak wygląda na skórze, taki lekki połysk w karmelowym odcieniu:).
Podsumowując to fajny kosmetyk, odrobina bronzera pod kości policzkowe, różu na policzki i mamy szybki sposób na fajnie wymodelowane policzki. Sądzę, że to może być dobry kosmetyk dla kogoś kto nie chce przepłacać a chciałby zacząć używać różu i bronzera.

Można kupić TU. 15 zł




 W7 Honolulu Bronzing Powder
To odpowiednik Hoola z Benefitu, wydaje mi się że Hoola jest jaśniejszy (po testach w Sephorze), ale nie miałam ich naraz żeby porównać.
Na zdjęciach ten bronzer może wyglądać na bardziej pomarańczowy, intensywniejszy niż jest w rzeczywistości. Honolulu ma świetny odcień, jasnego biszkoptowego brązu. Konsystencja jest podobna jak w Candyfloss, rewelacyjna, lekko kremowa, bardzo "gładka" w dotyku, uwielbiam róże i bronzery o takiej właśnie konsystencji. Bronzer jest zupełnie matowy, świetnie napigmentowany. Moim zdaniem jest naprawdę świetny do modelowania, jest jednak dość ciemny, dla bardzo jasnych cer możliwe, że za ciemny. To nie jest najłatwiejszy bronzer w obsłudze patrząc na jego kolor, ale też jest na tyle dobry, że nie robi żadnych plam, pięknie się rozprowadza.

Do kupienia np. TU. 15 zł





Wszystkie trzy kosmetyki naprawdę przypadły mi do gustu, mają świetne odcienie i rewelacyjną konsystencję (zwłaszcza Candyfloss i Honolulu, ale Double Act wcale nie jest zły;)). Nie pomyślcie, że to bezsensowne zachwyty czy reklama, mogę je polecić z czystym sumieniem;). Oczywiście wiadomo, że każdy ma inną cerę i oczekiwania, u mnie jednak sprawdziły się świetnie.

Niestety nie mogę Wam pokazać jak prezentują się na twarzy, bo moja skóra jest ciągle w koszmarnym stanie, a chyba nie chodzi o to żeby Was wypłoszyć sprzed monitorów;). Candy Floss i Double Act nie nadają się absolutnie do problematycznej cery, bo przez swoje wykończenie podkreślą kazdą niedoskonałość. Ja lubię rozświetlające róże, nawet bardzo, ale ze względu na moje aktualne problemy z cerą ostatnio musiałam odpuścić sobie używanie.

Produkty te dostałam do recenzji, ale nie wpływa to w żaden sposób  na moją opinię.
***

Od jutra nie będę mieć dostępu do komputera, bo od czwartku będę na krótkich wakacjach:). Myślę, że pojawią się jakieś notki, ale dodane automatycznie. Także na jakieś ewentualne pytania itp odpowiem oczywiście po powrocie, będę wtedy też nadrabiać zaległosci na Waszych błogach:D. Papa:)!

poniedziałek, 26 września 2011

Krok po kroku: Szara Jesień

Wiem ,że makijaże w zgaszonych odcieniach mają zdecydowanie więcej zwolenników niż te w mocnych kolorach dlatego przygotowałam bardzo stonowany makijaż krok po kroku. Chciałam żeby to było coś jesiennego i uniwersalnego.

O ila makijaż "na żywo" całkiem mi się podobał to na zdjęciach...wyszedł strasznie nijako i nie udało mi się złapać różnic miedzy odcieniami. Zamiast jasnej szarości, zgniłej zieleni i miedzianego brązu wyszło jednak trochę szaro-buro. Pewnie lepsze umiejętności + lepszy sprzęt dałyby lepszy efekt...coz, jeszcze sie musze wiele nauczyc:). Mimo wszystko mam nadzieje, że komuś się spodoba/przyda:).


1. Jak zawsze przed nałożeniem cieni nakładam korektor pod oczy (zazwyczaj Dermacol) i bazę pod cienie (Hean, Stay On).
Na wewnętrzy kącik oka, tak jak na zdjęciu nakładam biały lub kremowy matowy cień (Sleek, Au Naturel, Nougat).


2. Na całą ruchomą powiekę nakładam jasny popielaty cień, także matowy (Sleek, Au Naturel, Nubuck).


3. Następnie na zewnętrzny kącik oka oraz w załamanie powieki nakładam ciemny miedziany, perłowy brąz (Sleek, Au Naturel, Conker).


4. Pedzelkiem do blendowania (u mnie to "fioletowa kulka" z Essence, polecam) rozcieram lekko brąz. Jeśli efekt jest zbyt delikatny można dołożyć odrobinkę czerni w załamanie powieki i dobrze rozetrzeć.


5. Płaskim, sztywnym pędzelkiem nakładam cień w odcieniu zgniłej zieleni (Sleek, Au Naturel, Moss) na całą dolną powiekę. Lekko rozcieram pędzelkiem do blendowania.
Linię wodną podkreślam cielistą kredką , ale nie jest to oczywiście konieczne (Essence Kajal Pencil, All I Want).


6. Przy pomocy płaskiego sztywnego pędzelka, lub skośnie ściętego nakładam odrobinę czarnego matowego cienia (Sleek, Au Naturel, Noir) przy linii rzęs. Bardzo delikatnie rozcieram.


Teraz wystarczy wytuszować rzęsy (u mnie Kobo Lash Modelling Mascara) i to koniec:).



niedziela, 25 września 2011

Essence On Top Lipgloss - 01 Dramatize

Notka z myślą o kilku dziewczynach, które chciały zobaczyć jak błyszczyk prezentuje się na ustach:).
Nie muszę chyba wspominać, że to nie będzie ciekawy (przydatny) post dla dziewczyn, które lubią neutralne, klasyczne kolorki ;).

On Top Lipgloss to nowość od Essence - jeszcze nie we wszystkich Naturach i Douglasach są dostępne, przynajmniej w Krakowie. Jest to błyszczyk, który producent poleca stosować na szminkę (lub błyszczyk-czego akurat nie do końca rozumiem;)) - ma odmienić kolor pomadki. Przeglądając zdjęcia promocyjne nowości Essence ten błyszczyk, w kolorze Dramatize od razu wpadł mi w oko, bo wszystko co "na usta" i w nietypowym kolorze z reguły przyciąga moją uwagę;).





Dlatego przy pierwszym napadzie na nowości skusiłam się na odcień 01 Dramatize - w opakowaniu czarny, w praktyce to ciepła, półprzezroczysta czerń z delikatnymi złotymi drobinkami. Na ustach to bardziej grafitowy odcień niż czarny, bo tak jak mówię - błyszczyk nie jest w 100% kryjący, ale kolor jest raczej zdecydowany (to nie jest brat błyszczyka Undead z limitowanki Eclipse Essence). Jest to czerń całkiem twarzowa (o ile czerń wogóle może być twarzowa), bo ma brązowo-śliwkowe tony.
Czy podoba mi się solo na ustach? To dość ciekawy odcień, myślę że do lekko przydymionego makijażu oka w zgaszonych odcieniach będzie wyglądał fajnie.

Błyszczyk ma wygodny, gąbeczkowy aplikator i bardzo przyjemną konsystencję (taką w sam raz!). Nie klei się, jest po prostu ok. Drobinki naszczęscie nie są wyczuwalne na ustach. Poza tym ma świetny hmmm kokosowo-waniliowy (?) zapach!

niepomalowane usta




A jak sposuje się na pomadkach?
Ja nie przepadam wogóle za nakładaniem warstwy blyszczyka na szminkę, to dla mnie z reguły za dużo. Ale może jakos się przemęczę chociaz raz na jakiś czas, bo na niektórych odcieniach wygląda genialnie!
Teraz mały pokaz (na każdym obrazku jest podpis na jaką szminkę został nałożony):

Na intensywnym różu wygląda całkiem ładnie, zamienia go w różowawy fiolet.

Na cielistej pomadce zamienia się w coś szaro-trupiego, o ile lubię takie kolory to tutaj nie podoba mi się. 

Z grafitową pomadką tworzy oczywiście zgrany duet;) 

Na fioletowo-różowej pomadce wygląda rewelacyjnie, daje piękny, głęboki odcień fioletu! 

A jak odmieni ciepły kolorek? Całkiem ciekawy, nieokreślony odcień. 

Na bardzo jasnym fiolecie łatwo się domyślić - szaro-fioletowy kolor.

Na klasycznej czerwieni wygląda BOSKO. Ciemna, wiśniowa czerwień, na żywo jeszcze lepsza, odcień nie do uzyskania samym błyszczykiem czy szminką. 

Z tego co pamiętam błyszczyk kosztuje 8,99zł.
Czy polecam? Tak, jeśli lubicie eksperymentować, ale nie uważam że jest to niezbędnik w kosmetyczce;).

sobota, 24 września 2011

Sensique - cienie do powiek Oriental Dream

Od 8 wrzesnia w drogeriach Natura pojawila sie nowa kolekcja cieni Sensique - Oriental Dream. Cienie kosztuja 8,99 zl, a dostepne jest piec roznych zestawien kolorystycznych, ktore Wam zaraz zaprezentuje:).

Mialo byc egzotycznie i moim zdaniem jest.. kolorowo, orientalnie, cala kolekcja podoba mi sie:). Czytalam, ze niektorzy troche narzekaja na kolorystyke, ktora jest malo jesienna. Moim zdaniem wiekszosc odcieni jest nasyconych ale odrobine przygaszonych, co sprawia ze na jesien sa w sam raz, sa tez takie kolory ktore kojarza mi sie typowo letnio. Kolekcja to cos dla fanow matow, prawie wszystkie cienie sa matowe!


Cienie w pierwszym momencie zaskoczyly mnie naprawde rewelacyjna pigmentacja! Nie spodziewalabym sie takich mocnych odcieni bo tak taniej marce. Tym bardziej, ze to maty, ktore z reguly bywaja gorzej napigmentowane. Nawet jasne odcienie sa mocno widoczne na powiece. Jak juz wspomnialam bardzo podoba mi sie kolorystyka:). Nie wypowiadam sie co do trwalosci - na moim niespecjalnie problematycznych powiekach i bazie wiekszosc cieni wytrzymuje spokojnie caly dzien. Na plus cena oczywiscie.

Wady? Niestety cienie sa bardzo suche, pyliste, przez co lubia sie osypac. Moim zdaniem baza bedzie konieczna (ja i tak uzywam zawsze) zeby poprawic przyczepnosc cieni. Sprawdzi sie tez wklepywanie cieni pedzelkiem a dopiero potem ewentualne cieniowanie. Jasne odcienie rozprowadzaja sie dobrze na skorze, ale niektore, zwlaszcza ciemne ciezko sie blenduja, lubia czasem zrobic plame i nie chciec sie ladnie rozetrzec.

132 Autumn Tuliptree
W tym zestawie mamy: lekko zlamany (nieco musztardowy) matowy zolty, rozbielona matowa zielen, szafirowy matowy blekit.
Ta trojka kojarzy mi sie wyjatkowo egzotycznie, letnio, dobra do zdecydowanie kolorowego makijazu.


cienie bez bazy na skorze



129 Holi Festival
W tym zestawie mamy: matowy kremowy, matowa intensywna czerwien, matowy dosc ciemny fiolet z delikatnymi drobinkami (na zdjeciu na skorze wyszedl paskudnie, ale na oku wyglada normalnie).
Napewno nie najlatwiejsza trojka, ale bardzo ciekawa, nie koniecznie slusznie ale przywodzi mi na mysl indyskie makijaze.


cienie bez bazy na skorze


130 Indian Blue City
W tym zestawie mamy: jasniutki lekko szary matowy blekit, zgaszony "jeansowy" matowy blekit, bardzo ciemny matowy granat.
To chyba moj ulubiony zestaw, uwielbiam blekity:).


cienie bez bazy na skorze


133 Bamboo in Autumn
W tym zestawie mamy: musztardowy mat, lekko rozbielona trawiasta matowa zielen i ciemny matowy braz z sliwkowymi nutami.
Ta trojka cieszy sie chyba najwiekszym powodzeniem i nie dziwie sie - musztardowy cien jest super, kolory sa bardzo jesienne i nie bija po oczach;).


cienie na skorze bez bazy


131 Japanese Maple&Sky
W tym zestawie mamy: jasny matowy blekit, cukierkowy matowy roz, intensywny matowy niebieski.
To najbardziej "cukierkowy" zestaw, dla mnie bardziej zimowy lub wiosenny, podoba mi sie bo lubie makijaze w takiej kolorystyce.


cienie bez bazy na skorze


Podsumowujac - to dobre, swietnie napigmentowane cienie w niskiej cenie i ciekawych kolorach, a do tego maty o ktore jakis czas temu bylo ciezko:D. Ostrzegam jednak, ze cienie sie osypuja i nie zawsze ladnie rozcieraja. Jesli jednak jakis zestaw wpadl Wam w oko mysle ze mozna sprobowac:).

Ktora trojka spodobala sie Wam najbardziej? Macie juz te cienie, zamierzacie kupic?