Szczerze mówiąc ten róż nie przypadł mi do gustu. Nie jest to na pewno bubel, myślę że znajdą się osoby z niego zadowolone. Ja znam po prostu lepsze róże, oczywiście w moim odczuciu, dlatego róż od firmy Mollon mnie nie zachwycił.
Po pierwsze – opakowanie. Nie podoba mi się, wygląda jak róż z bazarku. Nie jest to drogi kosmetyk (nie wiem ile kosztuje, bo dostałam go do przetestowania, ale Mollon to tanie kosmetyki z tego co widziałam w drogerii). Nie wymagam żeby kosmetyk za kilka złotych zachwycał pudełeczkiem, ale producent mógłby bardziej się postarać, mnie to opakowanie w życiu nie zachęciłoby do zakupu;). Z wieczka schodzą też napisy – na zdjęciu nie widać, bo robiłam je już jakiś czas temu.
Mój róż to odcień Rose Amour. Przyjemna brzoskwinka, ładnie “ociepla” cerę, daje świeży i dziewczęcy efekt. To moim zdaniem bardzo twarzowy odcień. Niestety róż jest dość mocno napakowany srebrnymi drobinami, które są dość duże.. Podkreślałam już kiedyś, że ja absolutnie nie jestem anty-brokatowa, lubię brokat, nawet bardzo, w różnej postaci, ale pod warunkiem ,że jest jakoś sensownie użyty. A zupełnie nie rozumiem po co w takim dziennym, ciepłym odcieniu tyle drobinek (i wydaje mi się, że właśnie większość powiedziałaby ,że wolałaby wersję bez brokatu – dlatego czasem zastanawiam się kto wymyśla odcienie i wykończenia kosmetyków;)). Drobinki na twarzy nie są tak widoczne jak na moich zdjęciach, wiadomo że na pędzelek nabieramy różu o wiele mniej, dlatego i mniej drobinek zostaje na skórze, ale są jednak wyraźnie widoczne, zwłaszcza w mocnym świetle, słońcu.
Trudno mi ocenić trwałość różu, bo u mnie zwykle zależy to od trwałości podkładu/pudru który znalazł się pod różem, ale wydaje mi się że w granicach przeciętności. Dość dobrze się też rozprowadza, nigdy nie narobił mi plam czy prześwitów. Taki “zwyklaczek” :D.
Podsumowując: nie jest zły, ale nie polecam. Pod względem jakości (trwałość, rozprowadzanie itp.) jest zupełnie przeciętny, a niespecjalnie ładne opakowanie i dość spore drobinki to dodatkowy minus. Szkoda, bo odcień sam w sobie jest ładny i twarzowy.
***
Nie było u mnie żadnych świątecznych wpisów, wiec pokażę co upiekłam w tym roku:). Babeczki – reniferki :)! Z przepisu: http://mojewypieki.blox.pl/2011/12/Babeczki-Snickerdoodle-Rudolfy.html . Polecam:). Wyszły bardzo dobre i wyglądają moim zdaniem fajnie:D. Moja fotka nie jest taka ładna jak autorki bloga Moje Wypieki (mój ulubiony blog z przepisami, rewelacyjne przepisy i cudne zdjęcia!!!),robiona w sztucznym świetle itp.;). Piekłam tez dwa inne ciasta, ale piekę często i stwierdziłam ,że tylko babeczki zasługują na zdjęcie :P :D
ten róż to rzeczywiście niezły błyskotek ;)
OdpowiedzUsuńa babeczki cuuudo!
Boskie reniferki:). Szkoda, że nie mam talentu kulinarnego ani cukierniczego, niestety nic nie odziedziczyłam po moim tacie, który jest w tym świetny zawodowo:). W takim kolorze róż lubię najbardziej, brokat trochę przeraża. Mam róż z Wibo właśnie w identycznym odcieniu, ale Mollon chyba raczej nie kupię.
OdpowiedzUsuńAle słodziaki - dosłownie :D
OdpowiedzUsuńPiękne te reniferki :D.
OdpowiedzUsuńrobiłam te same reniferki :) uwielbiam blog Moje Wypieki :)
OdpowiedzUsuńuch, te drobiny są masakryczne
OdpowiedzUsuńAle fajne reniferki :) na pewno smaczne były :)
OdpowiedzUsuńCo do różu to nie podoba mi się, ponieważ ma te świecące drobinki...
aaa te renifery są genialne!:D i zgadzam się, też często się zastanawiam, czemu w różach czy pudrach nakładanych na całą twarz jest duuużo duuużych drobinek itp. bez sensu.
OdpowiedzUsuńBabeczki super:) może ten róż dobrze sprawował się jako rozświetlacz?:)
OdpowiedzUsuńmniam!
OdpowiedzUsuńale świetne!
OdpowiedzUsuńJakie cudaśne babeczki! Aż szkoda je jeść:)
OdpowiedzUsuńhmm... trochę taki pomarańczowy, ale babeczki świetne i bardzo pomysłowe :)!
OdpowiedzUsuńbabeczki słodkie, uwielbiam takie pyszności ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny kolor tego różu, jednak rzeczywiście drobiny niezbyt subtelne...
OdpowiedzUsuńRenifery rewelacja:))
narobiłaś mi ochoty na babeczki o 2 w nocy! :D świetne:)
OdpowiedzUsuńTymi reniferkami mnie rozwaliłaś, bossskie :D
OdpowiedzUsuńBabeczki - cudne. :) Bardzo lubię się "bawić" w takie rzeczy. ;)
OdpowiedzUsuńDla koloru różu jestem na TAK, ale dla brokatowych drobin w ilości nadmiernej już nie...
OdpowiedzUsuńBabeczki po prostu świetne :D również korzystam z przepisów z bloga Moje Wypieki i zawsze zachwycam się zdjęciami tam umieszczanymi...
Urocze te reniferki
OdpowiedzUsuńŚwietne te reniferki! No cudne! <3
OdpowiedzUsuńKolor ładny, ale po kiego te drobiny, wrrrr... A babeczki wyglądają pysznie
OdpowiedzUsuńPrzeraża mnie kolor tego różu....
OdpowiedzUsuńA to jest i mój ulubiony blog kulinarny i mam jeszcze parę np waniliowachmurka, dorotasmakuje, domowewypieki itp. Fajne przepisy:):)
Babeczki Ci wyszły superanckie:)
Pozdrawiam:)
http://kobiece-wariacje.blogspot.com/
Faktycznie bazarkowe takie opakowanie - a po środkowym "L" widać, że rzeczywiście zaraz wszystko zejdzie.
OdpowiedzUsuńO niee - znowu drobiny. Ja nie wiem, czy ci ludzie gustu nie mają?
Czy to jakaś rynkówa projektuje?
Ja nie wiem, nie potrafię tego wytłumaczyć. Zanim coś zaprojektuję, to kurde robię sondaż wśród potencjalnych użytkowników i kurde mam odpowiedź.
A tak można głupim błędem spierniczyć naprawdę sensowny czasem kosmetyk ;/
...bo kolor na Twojej skórze wygląda przepięknie, tak żywo, jak sama młodość. Dla mojej skóry za ciepły [szarozielona jestem :(].
Reniferze babeczki!!
Ale bym zjadła - wyglądają przepysznie [i w pełni zasługują na zdjęcie].
Co Ty chcesz za te babeczki? ;)
Świetnie wyglądają te babeczki. Super :)
OdpowiedzUsuńKolor różu fajny ale te drobinki takie wielkie;)
OdpowiedzUsuńBabeczki przepiękne aż ślinka cieknie;D
babeczki genialnie wyglądają ;)
OdpowiedzUsuńKolorek faktycznie urodziwy szkoda ze zreszta gorzej.
OdpowiedzUsuńKurcze jak widze babeczki to az mnie trzesie sama zrobilam z 50 na swieta
A mi się kolorek nawet podoba :)
OdpowiedzUsuńTeż lubię ten blog o ciastach, choć ta ja to wolę sobie pooglądać a przepisy pokazać mamie ;)
OdpowiedzUsuńZ tego co widzę na zdjęciach te drobinki są na prawdę spore i widoczne, jestem zdegustowana:) ale za to reniferki super:)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście za bardzo brokatowy ten róż. Wolę satynowe lub lekko perłowe róże, bo fajnie rozświetlają buźkę bez użycia rozświetlacza :)
OdpowiedzUsuńBabeczki bajeczne ;D Poczęstowałabym się. Co do różu to zdecydowanie powinien być bez drobinek :) Jakie ciasta oprócz tego piekłaś? :)
OdpowiedzUsuńto-i-tamto.blogspot.com
Też nie byłam zadowolona z tego różu, mój był dodatkowo bez dorbinek i tak naprawdę to wogóle różu nie przypominał, pisałam już o nim u mnie.
OdpowiedzUsuńBabeczki wyglądają super.
Pozdrawiam.
moim fav z róży do policzek jest jednak inglot i bouroijs, reszta niestety nie jest tak dobra.
OdpowiedzUsuńkolor mi się spodobał :)
OdpowiedzUsuńDzieki :)
OdpowiedzUsuńwizażownia, za mocny ma kolor na rozswietlacz nestety:/
kobiecewariacje, sprawdze tez te inne blogi:) ja siedze tylko na Moich Wypiekach głównie:)
BRAIN FOR SALE, a ja o dziwo nigdy nie mialam rózu ani z Inglota ani Bourjois:D
France30, piekłam:
OdpowiedzUsuńPomarańczowy sernik świąteczny http://www.kwestiasmaku.com/desery/serniki/sernik_swiateczny/przepis.html
Pani Walewska http://www.kwestiasmaku.com/desery/ciasta/pani_walewska/przepis.html
Sernik dość dobry, ale jadłam (piekłam:D) lepsze a Pani Walewska jak dla mnie zupełnie średnia...
musi się fajnie prezentować :)
OdpowiedzUsuńRenifery Super!!!!
OdpowiedzUsuńBabeczki mnie urzekły! :)
OdpowiedzUsuńRóż choć taki pomarańczowy ładnie wygląda :).
babeczki są genialne :) banan mi z twarzy nie schodzi :)
OdpowiedzUsuńJa mam róż Mollon w odcieniu Warm Rose o dla. Mnie jest bardzo fajny choć opakowanie mi pękło u musiałam przysypać go do pojemniczka. Za to cienie mollon takie z bazą po środku dla mnie były tragiczne!! Ciągle się zbieram na recenzję ale są tak okropne że aż nie chce się pisać ale chyba w końcu się przełamię.
OdpowiedzUsuń