Ostatnio pokazywałam Wam limitowaną edycję Glossyboxa, dziś pora na regularną wersję :). Właściwie to marcowa zawartość pudełka też nie jest całkiem typowa, bo zamiast różowego pudełka kosmetyki zapakowane były w podróżną kosmetyczkę. Fajna odmiana!

Kosmetyczka jest pojemna i z pewnością przyda mi się na jakieś wyjazdy. Do torebki jest zbyt duża. Swoją drogą ciągle szukam idealnej kosmetyczki właśnie do torebki – nie zbyt małej, tak żeby pomieściła pędzle i oczywiście nie zbyt dużej, żeby nie zabierała za wiele miejsca, a do tego musi być oczywiście ładna.
Oprócz ulotki z informacją o produktach w marcowym Glossyboxie znalazł się także podróżny przewodnik po ciekawych miejscach na świecie. Szczerze mówiąc najbardziej ucieszyły mnie naklejki, które były w przewodniku :D.

Clarena dermonaprawczy krem – na razie na pewno nie będę go otwierać, bo mam przynajmniej dwa lub trzy kremy otwarte, co jest już dla mnie przesadą, niech sobie spokojnie poczeka na swoją kolej ;). 50ml kosztuje 84zł.

Pink Sugar żel pod prysznic – miniatura żelu pod prysznic o totalnie słodkim, cukrowym zapachu! Uwielbiam takie cukierkowe zapachy, gdyby to były perfumy byłoby pewnie zbyt słodko ale jak chodzi o żel pod prysznic jestem jak najbardziej na tak :).

Artego Dream Repair preparat odbudowujący – ma nadawać połysk, objętość i zdrowy wygląd włosom. Jestem bardzo ciekawa tego produktu, lubię testować kosmetyki do włosów, szczególnie coś innego niż szampony, odżywki czy maski. 139,90zł / 16x8ml

Lierac płyn micelarny – już wiele razy pisałam, że płyny micelarne i peelingi to kosmetyki, które zawsze chętnie wykorzystam. Z kremami bywa już na przykład różnie. Płyn przeznaczony jest do każdego rodzaju cery, także wrażliwej. 65zł / 200ml.

Jelly Pong Pong błyszczyk w kredce – to pełnowymiarowy produkt w tym pudełku. Fajnie, że jest coś z kolorówki, zawsze na to czekam jednak spodziewałam się po tym kosmetyku czegoś więcej. Co prawda zrobiłam tylko jedną próbę, więc ciężko się wypowiadać ale raz, że sztyft po prostu wypadł z obsadki jak tylko otworzyłam kredkę…a dwa wykończenie jest lekko perłowe. Spodziewałam się półprzezroczystego różu a wyszło znacznie gorzej. Ale dam mu jeszcze szansę ;).

Marcowa edycja jest moim zdaniem w porządku, nie jest to może najlepsze z pudełek jakie były do tej pory ale jest jak dla mnie całkiem całkiem. Najbardziej ciekawa jestem specyfiku do włosów, podoba mi się cukierkowy żel pod prysznic, micel zawsze się przyda i fajnie, że znalazło się coś z kolorówki, szkoda że akurat tak średnio mi podeszło. Ciekawa jestem co sądzicie na temat tego pudełka:)?