Wiosną i latem częściej używam błyszczyków niż pomadek. Pomadki uwielbiam, co zresztą dobrze wiecie :). Mimo to, kiedy robi się cieplej bardziej podobają mi się na ustach błyszczyki, są lekkie i mam wrażenie, że lepiej wyglądają w ostrym słońcu niż szminki (które będę teraz używać pewnie trochę rzadziej, a ja jesień i zimę znów przerzucę się na nie w 100% ;)).
Błyszczyki Maybelline Color Sensational od razu przypadły mi do gustu, głównie przez fajne, żywe kolory i fakt, że nie są mocno drobinkowe ani perłowe. Kojarzą mi się typowo letnio, wakacyjnie i pewnie będę po nie często sięgać latem.


Opakowanie są estetyczne ale nie są to najpiękniejsze opakowania błyszczyków jakie widziałam.. ale nie czepiam się bo jakościowo są bardzo dobre. Przede wszystkim zadowolona jestem z konsystencji, nie lubię błyszczyków zbyt gęstych (te z Maca są dla mnie trochę za gęste) ale jeszcze bardziej nie znoszę zbyt rzadkich. Te są w sam raz, przyjemnie mi się je nosi i co ważne – nie wysuszają ust. Nie kleją się, są po prostu w porządku. Utrzymują się oczywiście krótko na ustach, jak to błyszczyki. Zapach jest świeży i owocowy, wyczuwam lekko chemiczną nutę ale ogólnie dla mnie zapach przyjemny i nie za mocny.
Aplikator to klasyczna gąbeczka. Pigmentacja jak na błyszczyki jest niezła, wiadomo – kolor jest półprzezroczysty ale przy mocniejszych odcieniach wcale nie jest taki ultra delikatny.

niepomalowane usta
Glorious Grapefruit - mam dwóch ulubieńców, jednym z nich jest właśnie Glorious Grapefruit. To śliczny odcień rozbielonej brzoskwini. Na zdjęciu wyszedł trochę zbyt chłodno, zbyt różowo, a w rzeczywistości nie ma żadnych różowych tonów. Jest dosyć jasny, ale nie daje efektu cielistych ust na mojej cerze. Lubię go w połączeniu z makijażem w brzoskwiniowych albo brązowych kolorach.

Fuchsia Flash – niech nie zmyli Was nazwa, ten odcień nie ma nic wspólnego z fuksją. To taki naturalny, lekko zgaszony odcień różu. Dosyć ciepły, odrobinę nawet łososiowy (naprawdę cieplejszy niż na zdjęciu). Ma lekkie drobinki, z daleka nie widoczne, myślę że nawet osoby nie tolerujące w ogóle drobinek nie powiedziałyby że połysk jest jakiś nachalny. Moim zdaniem twarzowy, uniwersalny odcień.

Pink Shock – mój ulubiony :). Cukierkowy, jasny, chłodny róż, jest idealny. Uwielbiam ten odcień! Kojarzy mi się z jakimś sokiem owocowym. Jest bezdrobinkowy i nie daje oczywiście tak mocnego efektu jak różowe pomadki. Co to dużo mówić, dla mnie ten odcień jest po prostu w 100% trafiony.

Electric Orange – mocna, soczysta pomarańczka. Myślę, że może wyglądać świetnie na opalonej skórze. Dla mnie to typowo letni kolor. Jest bezdrobinkowy, używam go rzadziej bo nie pasuje mi do wszystkiego jak brzoskwiniowy czy różowy, ale podoba mi się bardzo.

Gleaming Grenadine – coś bardziej klasycznego czyli praktycznie bezdrobinkowa, żywa czerwień. Tak sobie myślę.. czerwone błyszczyki to chyba dobry pomysł dla osób, które mają ochotę na czerwone usta ale obawiają się zbyt mocnego efektu. Ja ten odcień lubię zestawiać tylko z czarną kreską na oku albo rozświetlającym makijażem w neutralnych kolorach, klasycznie :).

Nie jest to oczywiście coś co trzeba kupić za wszelką cenę, to po prostu fajne, bardzo przyjemne w noszeniu błyszczyki. Jeśli jesteście akurat na kupnie jakiegoś błyszczydła to warto rzucić na nie okiem. Myślę, że szczególnie pierwszy odcień Glorious Grapefruit może się spodobać wielu osobom, jest bardzo ładny a do tego typowo dzienny i delikatny.
Miałyście kiedyś te błyszczyki? Ciekawa jestem czy byłyście równie zadowolone jak ja ;). Jestem też ciekawa, który odcień jest według Was najładniejszy.

Udało mi się też dzisiaj zrobić na szybko zdjęcie nowych kredek z Inglota na ręce. Focia z telefonu dlatego jakość zdjęcia jest koszmarna, ale przynajmniej widać te intensywne kolory :)! Kredki są automatyczne, bardzo miękkie i mocno napigmentowane. To oczywiście kredki do oczu, a jak widać znalazły się tak nietypowe odcienie jak róż czy jasny koral. Mi chyba najbardziej podoba się fiolet (choć nie jest aż tak intensywny jak pozostałe) i zieleń. Zastanawiam się czy którejś nie kupić…kuszą…;).

