Kiedy tylko Apocalips pojawiły się w sprzedaży od razu pobiegłam obmacać testery, bo uwielbiam wszystkie “lakiery” do ust, a właśnie pod takim hasłem Apocalips są reklamowane.
Już po pierwszym maźnięciu mnie zachwyciły i zdecydowałam się na koralowy Stellar. Sprawdzał się naprawdę super więc dokupiłam cielisty Phenomenon. Stwierdziłam, że to będzie istna rewelacja – marzył mi się efekt cielistych ale błyszczących ust a jak wiadomo ciężko dostać dobrze kryjący cielisty błyszczyk. Niestety okazał się kompletną porażką. Ta sama seria, dwa różne odcienie i tak naprawdę spore różnice w tych produktach. Nie wynika to z różnic w jakości, myślę że to kwestia po prostu konkretnego odcienia na ustach. Ale po kolei..bo kolorów do pokazania mam cztery :)!

Apocalips to połączenie intensywnego koloru pomadki i połysku jaki może dać nam błyszczyk. Zgadzam się z słowami producenta, kolory są niesamowicie mocne, pigmentacja jest POWALAJĄCA! Jedno pociągnięcie i kolor jest w 100% kryjący. Nawet niewiele pomadek daje aż tak intensywny kolor. Zaraz po nałożeniu dają efekt mokrych ust, ale po jakimś czasie trochę “wsiąkają” w usta i nie błyszczą już tak ładnie. Trzeba by ponawiać aplikację, nakładać solidną warstwę czego ja nie lubię..ale już nie narzekam bo nie oczekuję w końcu cudu;). Konsystencja jest dosyć rzadka ale nie rozlewająca się poza kontur ust, przyjemna i nie klejąca.
Z czterech odcieni, które mam tylko jasny Phenomenon kiepsko się spisuje więc wnioskuję, że nie warto kupować jasnych odcieni. Pozostałe trzy są według mnie świetne. Gładko się rozprowadzają, są jak już wspomniałam mega intensywne i pięknie wyglądają na ustach. Na uwagę zasługuje także fakt, że ścierają się równomiernie. Nie nawilżają ale też nie wysuszają ust (przynajmniej moich). Minus za zapach – jest nieładny. Mój nos nie jest szczególnie wrażliwy więc go toleruję ale radzę powąchać tester przed zakupem.
Opakowanie jest moim zdaniem całkiem ładne, cieniowane z “kryształową” zakrętką. Aplikator typowy – gąbeczkowy.


Dla porównania jak zawsze zdjęcie niepomalowanych ust:

Stellar – mój ulubieniec. Pobił nawet intensywny róż (a jak pewnie wiecie uwielbiam różowy kolor). To bardzo intensywny koral, nawet aparat nie poradził sobie z uchwyceniem tego koloru ;). Jest prawie, że neonowy, piękny! Na pewno świetnie będzie wyglądał latem na lekko opalonej skórze.


Solstice – mocno przybrudzony róż z domieszką beżu/brązu. Wygląda na dosyć ciemny odcień ale wbrew pozorom to całkiem neutralny odcień, na pewno najbardziej naturalny i zbliżony do koloru ust z tych odcieni, które mam. W odróżnieniu od nich ma lekko satynowe wykończenie. Szczerze mówiąc nie przepadam za tym kolorem, nie pasuje mi.


Phenomenon – jasny, cielisty odcień z niewielką domieszką brzoskwini. Uwielbiam takie kolory, ale Phenomenon jest bardzo kiepski. Smuży, brzydko się rozprowadza, podkreśla każde załamanie ust, zbiera się przy wewnętrznej linii ust, wygląda po prostu sztucznie i nieestetycznie. Nie polecam tego koloru! Noszę go w wersji na pomadkę ochronną, cienką roztartą warstwą. W takim wydaniu jest do przeżycia ale szału nie robi.


Apocaliptic – cudowny, intensywny, róż. Wygląda bosko, jak ja uwielbiam takie kolory na ustach :). Rozprowadza się bez zarzutu i powala pigmentacją.




Cena to coś w okolicach 23zł z tego co kojarzę, ale teraz jak wszyscy o tym doskonale wiemy :D jest zniżka 40% na kolorówkę i pielęgnację twarzy w Rossmannach, więc jeśli planujecie kupić – warto to zrobić właśnie teraz! Zapłacimy wtedy około 14-15zł.
Mnie kusi jeszcze jeden cukierkowy róż..ale jednak się opamiętam, bo mam już podobne szminki i błyszczyki i naprawdę nie potrzebuję już kolejnej różowej pomadki/błyszczyka do kolekcji.. ale jest piękny…
Lubicie:D?