piątek, 30 sierpnia 2013

Trendy w makijażu na sezon jesień/zima 2013

Mamy co prawda 30 sierpnia a do kalendarzowej jesieni jeszcze trochę nam brakuje, ale nie zaszkodzi przyjrzeć się bliżej jakie makijaże pojawiły się na wybiegach na jesienno-zimowy sezon :). Pamiętajcie, że to podsumowanie moim nieobiektywnym okiem, a wszystkie zdjęcie pochodzą z style.com.

Y5

Y4

Y01

Y2

Y0

Y8

Y

Y3

Y7

Y6

Y1

Y9

Które propozycje podobają się Wam najbardziej? A co Wam się nie podoba?

Myślę, że niektóre z tych makijaży potraktuję jako inspirację i na swoje potrzeby przetworzę tak żeby do mnie pasowały:). Bardzo podobają mi się ciemne usta, uwielbiam pomadki w jagodowych odcieniach.. cieniowane usta też wyglądają świetnie, lubię w ten sposób nosić lip tinty. Niesamowicie podoba mi się makijaż z pokazu Chanel, jest taki biżuteryjny, myślę że na jakąś okazję podobny makijaż mógłby robić duże wrażenie :).

Paese – baza wygładzająca i utwardzacz diamentowy

Tak jak ostatnio wspomniałam, w Lakierowym Boxie poza trzema lakierami Paese znalazłam mineralną bazę wygładzającą i utwardzacz diamentowy do paznokci. Używałam tego duetu przez ostatnie tygodnie. Jeśli jesteście ciekawi czy się sprawdził zapraszam na recenzję :).

DSCN1466

DSCN1465

Zarówno bazę jak i utwardzacz dostajemy w kartonikach. Cena w sklepie internetowym to 15,90zł za 9ml. Z tego co widzę marka ma w ofercie kilka ciekawych preparatów jak akrylowy utwardzacz (od Rainbow Soap Bubble słyszałam, że jest super), “paznokieć w płynie”, przyspieszacz wzrostu, tlenowy wybielacz czy wysuszacz (miał ktoś?).

DSCN1467

Mineralna Baza WYGŁADZAJĄCA

Producent obiecuje wygładzenie płytki paznokcia, lekko różowy kolor na paznokciach, lepszą trwałość lakierów, ochronę przed odbarwieniami i ogólnie poprawę kondycji paznokci.

Baza sprawdziła się u mnie i muszę przyznać, że wszystkie obietnice z etykietki zostały spełnione. Największą zaletą bazy jak faktyczne wygładzenie. Moje paznokcie nie są idealnie gładkie, bo staram się nie używać polerki żeby ich nie osłabiać, a baza wygładzała ich powierzchnię w 100%. Nawet jedna warstwa kolorowego lakieru wyglądała całkowicie gładko. Wydaje mi się, że trwałość też przedłuża, bo w ostatnim czasie wszystkie lakiery trzymały się u mnie bardzo długo. Moje paznokcie są generalnie w dobrym stanie więc o poprawie ich kondycji się nie wypowiem. Jeśli ktoś nie maluje paznokci kolorowymi lakierami a lubi lekko “frenczowy” efekt to także powinien być zadowolony, po jednej warstwie paznokcie są odrobinę jaśniejsze, bardziej brzoskwiniowe – przy dwóch warstwach efekt jest wyraźniejszy. Czas wysychania jest dosyć dobry, ale wolałabym żeby był jeszcze szybszy. Przyzwyczaiłam się do super szybko schnących odżywek z Inglota, ostatnio używałam też bezbarwnego top coatu w roli bazy z Color Club, który też schnie ekspresowo i  jak chodzi o tę bazę z czasu schnięcia nie byłam do końca zadowolona.

DSCN1468

Utwardzacz DIAMENTOWY

Producent poleca utwardzacz dla cienkich i słabych paznokci. Preparat ma je wzmocnić i zapewnić gładką, lśniącą powierzchnię. Ma za zadanie chronić przed łamaniem, rozdwajaniem, jako lakier bazowy zapobiegać odbarwieniom a jako top nadać lakierom wysoki połysk.

Dla mnie, z tego opisu wynika, że to taki preparat “trochę do wszystkiego, trochę do niczego”. Może się czepiam, ale skoro nie działa jak odżywka tylko po prostu zabezpiecza paznokcie to równie dobrze mogę tak powiedzieć o każdym bezbarwnym czy nawet kolorowym lakierze – wiadomo, że dodatkowa warstwa, to dodatkowe utwardzenie. Używałam utwardzacza nawierzchniowo, na lakiery kolorowe. Połysk porównywalny do  efektu zwykłego lakieru bezbarwnego. Nie potrafię ocenić czy wzmacnia paznokcie, ich stan nie zmienił się. Schnie za długo – grubsza warstwa nie była w stanie wyschnąć w kilka godzin i miałam odbitą fakturę pościeli.. wolę szybkoschnące topy (ale producent tego nie obiecuje).

 

Baner Projekt

Akcja zorganizowana przez Polskie Lakieromaniaczki.

 

Z mineralną bazą wygładzającą polubiłam się i mogę ją polecić dla nierównych paznokci, utwardzacz diamentowy to moim zdaniem przeciętniak, nie zauważyłam większych efektów.

czwartek, 29 sierpnia 2013

Najłatwiejszy wzorek krok po kroku dla każdego :)

Wiele dziewczyn narzeka, że ładne wzorki są trudne dlatego przygotowałam coś naprawdę łatwego. Jeśli nie macie wprawy w malowaniu wzorków na paznokciach a chciałybyście spróbować to polecam zacząć od groszkowego mani:). Groszki mają wiele zalet: są banalne w wykonaniu, dobór lakierów jest tak naprawdę dowolny, nie wymagają żadnych specjalnych przyrządów i przede wszystkim są urocze!

DSCN1481

DSCN1483

  1. Malujemy paznokcie czarnym lakierem (jeśli ktoś nie trawi czarnego to sprawdzi się też granat albo ciemny fiolet).
  2. Potrzebujemy czegoś do zrobienia kropek, ale jestem pewna że coś takiego znajdzie się w każdym domu. Może to być wsuwka zakończona kuleczką, główka szpilki, stępiona kredka lub ołówek – jednym słowem wszystko co kształtem przypomina drobną kuleczkę i będzie nam to wygodnie trzymać. Robimy groszki białym lakierem, szybkim i pewnym ruchem, bez kombinowania.
  3. Kiedy białe kropki przeschną czynność powtarzamy, na każdą kropkę nakładamy kropkę lakieru ponownie, ale teraz używamy kolorowych lakierów: u mnie to jasny róż, fuksja i fiolet.
  4. Po wyschnięciu na całość nakładamy top coat.

groszki

Kombinacje kolorów już zależą od Was:). Jeśli tło będzie jasne, a kropeczki ciemne to oczywiście pomijamy krok numer dwa, logiczne. Jedyna rada, która przychodzi mi do głowy to żeby nie używać zgęstniałych lakierów, inaczej mogą ciągnąć się nitki z lakieru i popsuć cały mani.

DSCN1485

DSCN1489

Lubicie groszkowe wzorki? :)

środa, 28 sierpnia 2013

Naturalne mydło Mythos czerwone wino

Ostatnio wypróbowałam w 100% naturalne mydło Mythos Czerwone Wino z peelingującymi drobinami. Bardzo lubię różne mydełka, kolorowe glicerynowe, naturalne. Nie lubię tylko tych drogeryjnych o sztucznych kompozycjach zapachowych (w sumie jedynym takim typowo drogeryjnym mydłem-wyjątkiem jest Dove, które lubię ale dziś nie o tym). Mythos Czerwone Wino z początku nie zrobiło na mnie wrażenia, ale szybko stało się moim stałym bywalcem pod prysznicem ;).

Wcześniej nie miałam styczności z marką Mythos. Są to kosmetyki z drzewa oliwnego, wzbudziły moją ciekawość bo lubię kosmetyki oparte na naturalnych składnikach :).

DSCN1091

Mydło ma nietypowy, ciemny kolor i widoczne gołym okiem peelingujące drobinki. Zawiera takie substancje aktywne jak oliwka, pestki czerwonego winogrona, czerwone wino, polifenole, wit A i E. Używałam go na dwa sposoby: do mycia twarzy (tutaj myłam skórę samą pianką, wiadomo) i do mycia ciała (gdzie używałam mydła bezpośrednio na skórę, dla peelingu:)). Do mycia twarzy sprawdzało się u mnie jak większość mydeł, które używałam typu Biały Jeleń czy Alterra. Dobrze oczyszcza skórę, nie przesusza jej pod warunkiem, że stosuję coś mocno nawilżającego. Mydło sprawdza się u mnie do mycia twarzy, choć ostatnio wolałam coś delikatniejszego i używałam żelu Pharmaceris.

Drobinki peelingujące z początku były ledwie wyczuwalne, dlatego nie chętnie sięgałam po to mydełko.. ale kiedy starła się odpowiednia warstwa drobinki zaczęły ścierać dość mocno, nawet drapały czasem;). Nie zastąpi to oczywiście klasycznego peelingu, bo drobin jest za mało, ale peelingujące działanie było odczuwalne i zaczęłam po nie chętnie sięgać, codziennie.

Mydło pachnie całkiem przyjemnie, choć najmocniej wyczuwam w nim po prostu mydlane nuty. Zdecydowanie słabsza jest winogronowa nuta, bardzo przyjemna. To zapach winogron jaki znam w innych kosmetykach, ale pachnie naturalnie.

DSCN1093

DSCN1092

DSCN1090

Nie skusiłabym się na to mydło ponownie, bo lubię poznawać nowe mydełka, w końcu wybór jest ogromny. Jednak bardzo przyjemnie mi się go używało i to mydło zachęciło mnie do innych mydeł z peelingującymi drobinami, kiedyś bardzo je lubiłam ale przez ostatnie lata jakoś o nich zapomniałam ;).

Mydło Czerwone Wino kosztuje ok 12zł, można je kupić TU. Znacie kosmetyki Mythos? Lubicie je? Są dostępne na tej stronie http://flax.com.pl/.

wtorek, 27 sierpnia 2013

Matowa pomadka Rimmel by Kate Moss 104

Uwielbiam matowe pomadki, to moje ulubione wykończenie które, podoba mi się od dawna. Moim zdaniem wygląda bardzo elegancko, lubię sięgać po takie pomadki szczególnie jesienią i zimą :).

Dziś przyjrzę się bliżej pomadce Rimmel Lasting Finish 104 z matowej serii kolorów od Kate Moss. Serię Lasting Finish bardzo lubię, uważam że to jedne z najlepszych pomadek w swoim przedziale cenowym. Gdybym chciała kupić kryjącą pomadkę w ładnym odcieniu i nie wydać dużo pieniędzy pewnie rozglądałabym się właśnie w okolicach szafy Rimmel:). Pomadka dostępna jest w pięciu odcieniach.

DSCN1403

DSCN1399

Na wstępie muszę powiedzieć, że opakowanie trafia w mój gust. Nie jest może najwyższej klasy, ale w tej cenie jest całkiem całkiem, lubię ten czerwony kolor, a podpis z serduszkiem jakoś wyróżnia tę pomadkę na tle innych;).

Pomadka okazała się bardzo dobra jakościowo, ale nie zaskoczyło mnie to, bo jak już wspomniałam serię Lasting Finish znam i lubię :). Idealnie się rozprowadza, ma taką aksamitną konsystencję, ma też bardzo dobre krycie – już jedno pociągnięcie wystarczy żeby pokryć usta kolorem. Efekt na ustach jest taki jak lubię – sam kolor, nie ma efektu widocznej warstwy kosmetyku. Jak na matową pomadkę jest naprawdę super, bo te bywają bardziej uciążliwe w stosowaniu. Nie nawilża ust ale ich też nie wysusza.

Wykończenie nie jest tak mocno matowe jak w innych markach. Pomadka nie przypomina pod tym względem matowych szminek z Inglota, czy pomadek w ołówku tej marki, jest zupełnie różna od matowej serii MAC. Przede wszystkim nie daje tak mocnego matu, jest może nawet bardziej satynowa niż matowa i ma inną konsystencję, nie taką tępą.

DSCN1401

DSCN1405

Odcień 104 jest dość trudny do opisania, jest to kolor z gamy różowej, ale od typowego różu mu daleko. Nazwałabym go bardzo mocno zgaszonym, dość ciemnym różem. Ma tony beżowo-brązowe, typowo ciepłe. To neutralny kolor nie rzucający się w oczy, ale na tyle intensywny żeby podkreślić i przyciemnić usta. Lubię go w połączeniu z lekko przydymionym makijażem oka.

DSCN1392

DSCN1391

DSCN1395

DSCN1406

Dla mnie to pomadka prawie bez wad, nie stała się moją ulubioną pomadką, bo kolor choć ładny nie powala mnie (znam po prostu ładniejsze). Mogłabym przyczepić się jedynie do zapachu, nie jest brzydki ani mocny czy uciążliwy, ale dość specyficzny, nie do końca mi pasuje.

Jeśli dobrze czujecie się w takich zgaszonych kolorach na ustach to polecam zerknąć na ten odcień przy okazji :).

Paese 47

To ostatni kolorowy lakier Paese, który mam do pokazania z Lakierowego Boxa. Poza tym została mi jeszcze baza i utwardzacz :).

Paese 47 to kremowy, bardzo mocno zgaszony fiolet. Właściwie jest to odcień stojący na pograniczu szarości i fioletu. W buteleczce mnie nie zachwycał, ale na paznokciach zdecydowanie trafił w mój gust. Jest piękny, elegancki i stonowany. Jeden z ładniejszych kolorów jakie wybrałabym na jesień. Już wyobrażam sobie jak świetnie będzie się zgrywał z czarno-szarymi ubraniami.

Pod względem jakości również mnie nie zawiódł. Jest może o jakieś 10% słabszy niż malinowa czerwień, którą jakościowo wypadła u mnie rewelacyjnie. Malowanie to sama przyjemność, mam wrażenie że lakier “sam się rozprowadza” na płytce paznokcia;). Ma ładny połysk i wytrzymał kilka dni bez odprysków. Czas schnięcia w normie, bez rewelacji.

DSCN1374

DSCN1355

DSCN1373

DSCN1361

DSCN1362

FB Paese

Lakierowe Boxy to akcja zorganizowana przez Polskie Lakieromaniaczki

Baner Projekt

niedziela, 25 sierpnia 2013

Mycie włosów płynem micelarnym?

Nie tak dawno pisałam o płynie micelarnym Lirene, który się u mnie nie sprawdził. Zużyłam mniej więcej połowę butelki, ale już nie chciałam się z nim męczyć więc postanowiłam poszukać w internecie zupełnie innych sposobów na wykorzystanie płynu micelarnego. Z pomocą przyszedł mi post na blogu Anwen, właśnie o myciu włosów płynem micelarnym.

DSCN1368

DSCN1367

Metoda okazała się skuteczna :). Co więcej – nawet bardzo skuteczna, bo pierwszy test przeprowadziłam na włosach pokrytych olejem i płyn micelarny doskonale go usunął.

Wstępnie zmoczyłam włosy, następnie stopniowo, małymi porcjami naniosłam płyn na skórę głowy. Pewnie najlepiej spisała by się buteleczka z wąskim aplikatorem, ale miał to być tylko krótki eksperyment więc darowałam sobie poszukiwanie odpowiedniej butelki. Płyn nie pieni się ani trochę, palcami roztarłam go na całej głowie, ale trzymałam się tylko przy skórze. Rozrzedzone resztki płynu ściekały na końce włosów. Po spłukaniu wodą włosy były w dotyku takie jakbym nic z nimi nie zrobiła, nie były splątane i szorstkie jak po oczyszczających szamponach ani też gładkie i śliskie jak po większości szamponów drogeryjnych.

Po wyschnięciu okazało się, że płyn się spisał, poradził sobie nawet z olejem. Stosowałam tę metodę kilka razy i zauważyłam, że micel nie podrażnił skóry głowy.

DSCN1365

DSCN1370

Nie polecam jako regularnej metody, bo szybko można zbankrutować:D. Myślę, że to po prostu fajny sposób na wykorzystanie nielubianego płynu micelarnego. Przed zastosowaniem sprawdziłabym jednak skład produktu, na pewno nie użyłabym go gdybym w składzie znalazła alkohol.

Spotkałyście się z tą metodą?

sobota, 24 sierpnia 2013

Krok po kroku: kolorowy dla zielonych oczu

Przygotowałam makijaż+tutorial dla podbicia koloru zielonych tęczówek, obiecany w komentarzu dla Lany:). Ten makijaż kojarzy mi się z późnym latem, zachodzącym słońcem i jest dość mocno kolorowy. Użyłam kolorów, które ładnie podbijają zielone oczy, czyli odcieni pomarańczowych, różowych, lekko miedzianych i fioletu. Kolorem najmocniej kontrastującym z zielenią jest czerwień, ale to nietypowy i niebezpieczny kolor w makijażu, dlatego wybrałam te częściej spotykane :).

DSCN1351

DSCN1349

DSCN1353

zielon

1. Matowy cielisty cień nałożyłam na wewnętrzny kącik oka oraz pod łuk brwiowy. Żółty cień nałożyłam na 1/3 ruchomej powieki od strony wewnętrznej.

2. Kolejno nałożyłam cienie: pomarańczowy, ciepły róż, miedziany.

3. Połączyłam cienie miękkim pędzelkiem żeby utworzyły jednolite przejście. Płaskim pędzlem nałożyłam ciemny, chłodny brąz powyżej załamania powieki.

4. Cień roztarłam pędzelkiem kuleczką i dodałam odrobinę fioletowego cienia zaraz nad granicą ciemnego brązu. Dolną powiekę obrysowałam fioletową kredką skupiając się najmocniej na linii rzęs.

5. Fioletową kreskę pokryłam fioletowym cieniem i roztarłam tworząc “mgiełkę”. Linię rzęs na górnej powiece lekko podkreśliłam ciemnym brązem.

6. Na koniec nałożyłam tusz do rzęs: dla odmiany czarny na górne rzęsy a fioletowy na dolne.

 

Co sądzicie? Ja jestem wiecznie nie zadowolona, niby jest ok, ale mogłoby być lepiej! Wszelkie rady mile widziane.

piątek, 23 sierpnia 2013

Maybelline Dream Pure BB Cream

Kiedy nadchodzi lato przerzucam się na lżejsze podkłady, wiadomo. W ciągu tego lata używałam głównie podkładu Affinitone z Maybelline (bardzo go lubię) i wypróbowałam także nowy bb krem również Maybelline – Dream Pure BB Cream.

Nie nastawiałam się jakoś super pozytywnie, bo po pierwsze nie pałam miłością do BB kremów w ogóle. Używałam kilku azjatyckich BB kremów i nigdy nie zobaczyłam w nich czegoś więcej niż przeciętnego, lekko kryjącego podkładu. Po drugie wszystkie BB kremy, które zaczęły się masowo pojawiać u co drugiej marki tym bardziej nie wzbudzały mojego zaufania.. A po trzecie miałam okazję wypróbować pierwszy BB krem Maybelline Dream Fresh BB (podobne opakowanie ale różowe napisy) i był dla mnie bardzo kiepski. Ale przejdźmy do rzeczy, bo rozpisałam się niepotrzebnie:).

DSCN1333

Dream Pure BB zawiera kwas salicylowy i przeznaczony jest również dla cery z niedoskonałościami, więc była szansa, że na mojej cerze się sprawdzi.

Kosmetyk faktycznie jest lekki, dlatego latem lubiłam po niego sięgać. W odróżnieniu od większości podkładu w wypadku tego BB kremu miałam wrażenie jakby bazą była woda (no i w sumie tak jest), dlatego nie dawał takiego ciężkiego odczucia nawet w upały. Konsystencja jest lekka ale nie lejąca! Zapach jest nie zbyt ładny, nie podoba mi się, ale na szczęście nie czuć go mocno.

Krycie jest lekkie, ale o dziwo dla mojej problematycznej skóry było wystarczające. Naprawdę jestem w szoku, sądziłam że moja cera będzie wyglądała okropnie, ale myliłam się i ten BB naprawdę wystarczał żeby ją ujednolicić. Dla mocnych problemów, dużego trądziku na pewno będzie za słaby, ale przy średnich kłopotach z cerą może być już w sam raz na lato. Po nałożeniu wygląda naprawdę naturalnie i ma satynowe, lekko błyszczące wykończenie co daje fajny świeży efekt, ale ja niestety zawsze i tak potraktuję go pudrem dla przedłużenia trwałości.

Za co go nie lubię? Krótko się trzyma i szybko zaczynam się błyszczeć, nie matuje. Nie powinnam się czepiać tego matowienia, bo producent tego w końcu nie obiecuje, więc potraktujcie to jako mój osobisty minus. Łatwo go zetrzeć, okulary przeciwsłoneczne zostawiają mi okropne ślady, a jedno użycie chusteczki do nosa ściera cały podkład z nosa i okolic. Wolę stosować go na gołą skórę niż na krem/filtr, bo wtedy czuję że na mojej skórze jest już zbyt wiele.

DSCN1332

DSCN1334

Odniosę się jeszcze do obietnic producenta: zamaskowane niedoskonałości (jak najbardziej), mniej widoczne pory (hmm powiedzmy że trochę mniej faktycznie), wyrównanie kolorytu (tak), dopasowanie do odcienia skóry (tak), zredukowane zaczerwienienia (optycznie tak), filtr (dobrze, że jakiś jest), nawilża (prawda), bez tłustych olejków (to akurat jest fakt;)).

Dream Pure BB występuje w dwóch odcieniach Light i Medium, o dziwo po rozprowadzeniu nie ma dużej różnicy między tymi kolorami. Mam wrażenie, że odcienie też dosyć dobrze dopasowują się do koloru skóry. Używałam obydwu i co mnie naprawdę dziwi obydwa pasowały. Po jaśniejszy sięgałam kiedy trochę zbladłam, a po ciemniejszy jak mnie lekko opaliło (słońce lub balsam brązujący).

DSCN1335

DSCN1336

Nie jest to ideał, ma wady, ale jak na tak lekki podkład produkt sprawdził się u mnie dobrze. Mimo wszystko polubiliśmy się choć nie uznałabym tego BB kremu za ulubiony.. sądzę, że produkt wypada jakościowo jak wiele innych lekkich podkładów.