czwartek, 31 października 2013

Mani na jesień: brąz, czerń i ćwieki

Ostatnio przyszły do mnie kolejne mini zakupy z ebaya. Raz na jakiś czas zamawiam tam niedrogie, pojedyncze ozdoby do paznokci. Tym razem kupiłam złote ćwieki, większe kwadratowe (które dziś możecie zobaczyć) i bardzo drobne, okrągłe.

Wzorek jest bardzo prosty, najpierw paznokcie pomalowałam brązowym lakierem a po wyschnięciu domalowałam czarne “połówki”. Używałam do tego cienkich tasiemek klejących żeby uzyskać równe linie. Na koniec przykleiłam ćwieki. Wzorowałam się na TYM pięknym mani, ale przez zmianę kolorów moja wersja wygląda właściwie zupełnie inaczej. Same ćwieki pozytywnie mnie zaskoczyły, są bardzo płaskie przez co są całkowicie komfortowe w noszeniu, w ogóle nie zahaczają! Trzymały się (na lakierze bezbarwnym i zalakierowane top coatem) aż do zmycia całego zdobienia, jakieś cztery dni, żaden nie odpadł :).

DSCN2864

DSCN2866

DSCN2868

środa, 30 października 2013

Khol Inglot vs Kohl Rimmel

Zrobiłam porównanie moich dwóch ulubionych czarnych kredek do oczu. Obydwie lubię tak samo, nie widzę między nimi większych różnic, są tak samo dobre. Odkąd je mam nie używam żadnych innych czarnych kredek :). Dziś postanowiłam przyjrzeć się im jeszcze bliżej i okazało się, że nie wypadły jednak identycznie…

Jedna kredka to Khol Pencil Inglot, druga to Scandaleyes Waterproof Kohl Rimmel. Producenci używają wymiennie nazw: khol, kohl, kajal, ale w tym przypadku chodzi po prostu o intensywnie czarną, wodoodporną kredkę o przedłużonej trwałości.

DSCN2909

DSCN2910

Gramatura / wygląd – obydwie kredki mają dokładnie po 1.2g. Przypuszczam, że są identycznej długości, dłużej mam tę z Inglota dlatego jest mocniej zużyta. Bardziej podoba mi się z wyglądu kredka z Inglota, tylko czerń i zredukowana ilość napisów, Rimmel wygląda gorzej, bardziej “tanio”, ale generalnie przy kredkach nie robi mi to dużej różnicy. Kredka Inglot jest matowa, przez to ładniejsza ale też łatwiej się brudzi.

Formuła – obydwie kredki mają bardzo miękką, maślaną konsystencję. Dają mocny, wyrazisty rysunek przy najmniejszym nacisku i za to je uwielbiam. Wydaje mi się, że Inglot jest odrobinę miększy i bardziej kremowy, ale są to minimalne różnice. Z kredkami trzeba pracować szybko, bo po chwili zastygają i stają się nie do zdarcia. Poprawki po tym krótkim czasie byłyby bardzo trudne.

Kolor – intensywna czerń w obydwu przypadkach. Nie widzę różnic.

DSCN2912

Rozcieranie – zawsze zwracam uwagę czy kredki dobrze się rozcierają. Bo co z tego, że kredka daje fajny kolor jeśli podczas rozcierania zupełnie go traci? Oczywiście interesuje nas to tylko wtedy jeśli używamy kredek solo a nie pokrywamy ich cieniem (swoją drogą obydwie kredki są idealnie pod cienie). Zarówno Rimmel jak i Inglot rozcierają się dobrze, nie tracąc przy tym wiele z koloru. Jedynie, jak już wspomniałam, trzeba działać szybko. Po “zastygnięciu” nie da się ich ruszyć.

DSCN2914

Temperowanie – największy minus kredek. Obydwie wykonane z lekkiego ale twardego drewna i to jest najgorsze co producenci mogli wymyślić. Zatemperowanie tych kredek graniczy z cudem, nawet mając dobrą, kosmetyczną temperówkę. Problem leży chyba w różnicy między bardzo miękkim rysikiem a twardym drewnem. Kredka cały czas łamie się podczas próby strugania, nie przesadzam ale można zniszczyć połowę kredki jeśli będzie się chciało zatemperować ją w szpic. Próbowałam różnymi temperówkami, nożykiem łamanym, skalpelem.. pomaga włożenie kredek do zamrażalnika, ale i tak rewelacji nie ma. To zdecydowanie powinny być kredki automatyczne.

DSCN2911

Trwałość – poza maślaną konsystencją uwielbiam je za rewelacyjną trwałość! U mnie potrafią wytrzymać na oku cały dzień, na linii wodnej kilka godzin. Są bardzo, bardzoo trwałe. Nie ma w ogóle porównania ze zwyczajnymi, czarnymi kredkami.

Przy okazji przeprowadziłam mały test na ręce, przetarłam kilkukrotnie narysowane kreski płynem micelarnym. Wynik mnie zaskoczył: kredka z Inglota łatwo zeszła, a kredki z Rimmela nie dało się ruszyć. Moim zdaniem to jest po części dowód na to, że takie testy na dłoni są bez sensu, używam obydwu kredek od kilku miesięcy i nie zauważyłam różnic w trwałości, trzymały się tak samo dobrze. Jednocześnie nie miałam problemów z demakijażem. Nie sugerowałabym się tym eksperymentem, ale wrzucam zdjęcie dla dowodu;).

DSCN2915

Cena – to miał być kluczowy punkt w podsumowaniu, ale niestety dokładnych cen nie pamiętam, a nie mam pewności do cen z KWC. Kredka Inglot kosztuje w okolicach 26-28zł. Kredka Rimmel wg KWC to 19zł, ale wydaje mi się, że w rzeczywistości jej cena jest wyższa niż 20zł. Dajcie znać w komentarzu jeśli znacie dokładną cenę.

Obydwie kredki są świetne, bardzo je polecam. Ładnie się rozcierają, dają mocną czerń i wytrzymują bardzo długo. Kredki tego typu najczęściej stosowane są chyba do linii wodnej. Przyznam szczerze, że sama nie wiem co o tym myśleć. Używam ich właśnie w ten sposób, ale z książki Makijaż bez tajemnic Rae Morris wyczytałam kiedyś, że na linię wodną nie powinno używać się kredek wodoodpornych. W końcu linia wodna przez cały czas pozostaje wilgotna więc stosowanie w tym miejscu produktu, który jest wodoodporny wydaje się na logikę trochę bezsensowne. U siebie zauważyłam, że podczas stosowania tych kredek, w ciągu dnia oczy robią się trochę suche, odczuwam lekki dyskomfort (ale moje oczy są bardzo wrażliwe ostatnio). Z jednej strony to najlepsze kredki na linię wodną jakie znam, z drugiej zastanawiam się czy to jest do końca bezpieczne dla oczu.

wtorek, 29 października 2013

Lovely Must Have Optimistic 3

Lovely Must Have to linia lakierów, w którą wchodziła mniejsza seria Optimistic. Wydaje mi się, że już ich nie ma w sprzedaży od jakiegoś czasu, mam rację? Mój lakier ma numer 3, kupiłam go w promocyjnej cenie, był naprawdę tani. Czy faktycznie jest taki “optimistic” hmm... ten kolor zupełnie mi nie pasuje do nazwy serii, w moim odczuciu jest typowo smutnym, deszczowym kolorem.

Lakier zaciekawił mnie przez niebieskie, migoczące drobinki widoczne dość wyraźnie w buteleczce. Niestety na paznokciach są bardzo słabo widoczne, dlatego trochę mnie rozczarował. Mimo wszystko to całkiem ładny dżinsowy błękit, dość ciemny, podbity fioletem. Na paznokciach mam dwie warstwy, lakier dobrze się rozprowadza, ma wygodny, wąski pędzelek i uroczą buteleczkę;).

DSCN2553

DSCN2549

DSCN2551

DSCN2557

poniedziałek, 28 października 2013

Rimmel – Ready, Aim, Paint!

Bardzo fajna czerwień, chyba najlepsza jaką posiadam:). Czerwone lakiery zwykle mają ten minus, że są lekko żelkowe i końcówki paznokci mimo dwóch (albo nawet trzech) warstw lubią prześwitywać. Ready, Aim, Paint! z Rimmela jest prawie całkiem kremowy, już jedna warstwa kryje bardzo dobrze, a przy dwóch warstwach końcówki są praktycznie nie widoczne. Ciężko znaleźć taką typowo nie-żelkową czerwień.

Ready, Aim, Paint! w buteleczce wydawał mi się bardziej malinowy, ale to klasyczna, żywa czerwień. Lakier dobrze się rozprowadza i szybko schnie. Jestem z niego zadowolona, ładnie błyszczy i dobrze się trzymał na moich paznokciach. Polecam jeśli szukacie klasycznej czerwieni.

DSCN2216

DSCN2212

DSCN2214

DSCN2211

DSCN2221

niedziela, 27 października 2013

Sferyczny peeling oczyszczający Normamat Dr Irena Eris

Peeling wchodzi w skład nowej serii marki. Przeznaczony jest dla cery normalnej i mieszanej. Używam go od miesiąca i jestem zadowolona, to bardzo przyjemny, łagodny peeling.

DSCN2875

DSCN2871

Peeling jest bardzo delikatny, ale skuteczny. Używałam go co dwa dni, czasem nawet codziennie i nie podrażnił mojej skóry. To dzięki naprawdę maleńkim drobinom ścierającym. Zawieszone są w gęstym żelu co umożliwia długi masaż. Na plus fakt, że drobinek jest sporo, nie znoszę peelingów z trzema drobinami na krzyż w rzadkim żelu. Po zmyciu skóra jest dobrze oczyszczona i gładka. Przy regularnym stosowaniu stała się miła w dotyku. Moja skóra lepiej reaguje na delikatne peelingu używane często, niż mocniejsze od czasu do czasu. Nie zauważyłam żeby moje pory stały się mniejsze jak pisze producent, ale je mało co ruszy ;).  Peeling ma świeży, kosmetyczny zapach, nic wybitnego ale przyjemny.

DSCN2873

DSCN2876

To jeden z lepszych peelingów do twarzy jakich używałam. Zdecydowanie wybija się na plus wśród drogeryjnych peelingów. Na minus może działać jedynie cena (ok 46zł za 100ml), ale po miesiącu stosowania widzę, że jest bardzo wydajny. Polecam, fajny produkt, ale pamiętajcie że nie należy do mocnych zdzieraków.

piątek, 25 października 2013

Wypadanie włosów: wszystko co wypróbowałam

Nie mam jakiś ogromnych problemów z wypadaniem włosów, ale zauważyłam że często zaczynają wypadać “sezonowo”, jesienią albo wiosną. Zrobiłam dziś podsumowanie wszystkich kosmetyków i suplementów, z którymi miałam do czynienia. Nie jest tego dużo, nie są to bardzo drogie ani trudno dostępne kosmetyki, bo tak jak wspomniałam – na szczęście nigdy nie miałam tak naprawdę poważnego problemu z wypadaniem włosów. Czasem po prostu wypada ich trochę więcej, a ja wolę wcześniej zapobiegać. Moje włosy są cienkie więc nie chciałabym mieć ich jeszcze mniej.

DSCN2852

Nowy-3

  • NOVOXIDYL – szampon, który już pojawił się na moim blogu. Faktycznie pomógł, w znacznym stopniu ograniczył wypadanie. Zużyłam w sumie dwie butelki tego szamponu i byłam bardzo zadowolona. Pod względem właściwości myjących także okazał się niezły, nie miałam problemów z rozczesaniem włosów.
  • Pharmaceris H-Keratineum skoncentrowany szampon wzmacniający – nie sprawdził się. Przeznaczony jest dla włosów z tendencją do wypadania i przetłuszczających się. Faktycznie ograniczył u mnie trochę przetłuszczanie w początkowej fazie używania, potem już nie widziałam różnicy. Natomiast nie wpłynął na wypadanie włosów.

Nowy-4

  • NOVOXIDYL tonik przeciw wypadaniu włosów – po szamponie tej marki widziałam różnicę, z tonikiem jest już gorzej, choć możliwie że używałam go za krótko (kilka tygodni, ale zdarzyły się dni w których o nim zapominałam niestety). Co prawda jakaś różnica była, ale nie poradził sobie z problemem w 100%. Pojawiło się trochę nowych włosków, ale nadal wypadały. Może jeszcze do niego wrócę bo zostało mi go trochę.
  • JANTAR wcierka – bardzo fajna wcierka. Bardzo mocno ograniczyła wypadanie włosów tak, że wróciły do normy. Początkowo nie byłam z niej jakoś super zadowolona, bo liczyłam na całe lasy baby hair, nowe włoski faktycznie się pojawiły (choć nie było ich dużo), ale po jakimś czasie od odstawienia wcierki. Jest niedroga ale niestety dla mnie mało wydajna.
  • Kozieradka – do której się przymierzam i coś mi to nie wychodzi.. Kozieradka ma mocny zapach kojarzący się z kostką rosołową. Niestety ten zapach skutecznie mnie zniechęca do używania i wygląda to tak, że poużywam kilka dni, a potem odstawiam.. Podobno ma cudowny wpływ na wypadanie włosów, ale nie wiem czy zmuszę się do tego zapachu.

Nowy-5

  • Merz Spezial – najlepszy z suplementów z jakimi miałam styczność. Moja mama zawsze go bardzo zachwalała i miała rację, bo na mnie podziałał lepiej niż różne, tanie suplementy kupowane przypadkowo. Poradził sobie z problemem wypadania, szkoda tylko że jest dość drogi i po odstawieniu problem u mnie powrócił.
  • Pokrzywa i skrzyp – piłam na zmianę, tak ogólnie dla włosów (żeby nie wypadały, szybciej rosły i były ładniejsze, do wyboru ;)). Nie widziałam specjalnych efektów szczerze mówiąc, ale może za krótko piłam te herbatki.. może z dwa miesiące jakoś. Możliwe, że do nich wrócę, bo polubiłam ich smak.
  • Drożdże – piję od czasu do czasu, ale brak mi systematyczności.. pewnie dlatego nie widziałam efektów.

Używałam też olejku z czerwoną papryką z Green Pharmacy, nie jest to produkt na wypadanie, ale na przyspieszenie wzrostu – olejek fajnie działał na włosy, były miękkie i miłe ale innych efektów nie zauważyłam.

Co jeszcze możecie polecić na problem z wypadaniem włosów?

Źródła fragmentów zdjęć wcierki Jantar i Kawon-pokrzywa.

czwartek, 24 października 2013

Kobo – Istanbul

We wczorajszym poście wspominałam o bardzo nieładnym lakierze.. to Istanbul od Kobo. Jeden z tych nowych, jesiennych odcieni. Oczywiście gusta są różne, dla kogoś może być pięknym kolorem, ale w moim odczuciu jest brzydki. Patrząc na buteleczki z tymi jesiennymi lakierami Kobo myślałam, że to Jaipur będzie gorszy, bo jest cieplejszy a ja gustuję raczej w chłodnych odcieniach. Jednak wolę Jaipur, mimo że jest średni… Istanbul jest zdecydowanie brzydszy.

To zgaszony, ciemny róż. Jest w nim coś ciepłego, domieszka brązu, choć na zdjęciach wyszedł zdecydowanie chłodniejszy. Nie lubię takich odcieni a dodatkowo Istanbul ma domieszkę perłowego pyłku. Niby niewielką ale “swoje” robi ;). To kolor podrobów... Mimo wszystko pod względem jakości mnie nie zawiódł, wygodny pędzelek, dobre rozprowadzanie, niezłe krycie.. ale ten kolor nieeeee! Dodam jeszcze, że na zdjęciach jest NAPRAWDĘ ładniejszy niż w rzeczywistości.

DSCN2798

DSCN2804

DSCN2803

DSCN2802

DSCN2805

środa, 23 października 2013

Srebrny laser + nowości

Taki wzorek zrobiłam sobie kilka dni temu. To połączenie moich dwóch ulubionych metod na zdobienie paznokci: malowania “od taśmy” i cieniowania gąbką. Jeszcze ich dotąd nie połączyłam, więc trzeba było spróbować co z tego wyjdzie.

Wzorek powstał w prosty i szybki sposób. Najpierw nakleiłam cienkie tasiemki klejące (pod różnym kątem) na lakier bazowy a następnie cieniowałam gąbeczką lateksową używając srebrnego lakieru. Potem wystarczyło tylko odkleić tasiemki. Z efektu jestem względnie zadowolona.. a przez porównanie robię się zadowolona zdecydowanie bardziej kiedy patrzę na mój aktualny lakier na paznokciach (wstrętny!). Niedługo go Wam pokażę ;).

DSCN2567

DSCN2564

DSCN2559


W drogeriach Natura pojawiają się kolejne nowości. Tym razem jest to CC cream od Sensique. Szczerze to mam wrażenie, że od jakiegoś czasu wszyscy producenci na siłę próbuję ochrzcić wszystkie swoje podkłady chwytliwym “bb” lub “cc” (a ja czytając sobie w głowie “cc” zawsze myślę “tse-tse” :D).

Podkład Sensique wchodzi do oferty jutro, cena 13,99zł – bardzo tanio, jak to u Sensique :). Do wyboru cztery odcienie, szkoda że tylko cztery.

Sensique_CC_Cream

Kolejną nowością są zestawy prezentowe My Secret. Tutaj akurat uważam, że pomysł dobry. Gdybym dostała teraz taki zestaw to raczej nie piszczałabym z zachwytu, ale gdyby to było ileś lat temu, kiedy byłam nastolatką i nie miałam specjalnie swoich kosmetyków to na pewno bardzo bym się ucieszyła. Wydaje mi się, że to niezły pomysł na prezent dla młodej dziewczyny, cena 19,99zł za trzy kosmetyki zapakowane w  pudełeczko. Ten środkowy najlepiej wygląda z zewnątrz, taki niby galaxy ;).

mysecw

my secret_zestaw swiateczny2

my secret_zestaw swiateczny3

my secret_zestaw swiateczny1

Niekosmetycznie: okulary Firmoo

Tak jak ostatnio wspominałam, na dziś druga niekosmetyczna recenzja. Tym razem będzie o okularach Firmoo, z pewnością w mniejszym lub większym stopniu kojarzycie markę, bo reklamuje się w wielu miejscach w internecie i współpracuje z różnymi blogami.

Od początku sklep wydał mi się ciekawy, bo wiem że okulary bywają naprawdę drogie, a trafiałam na opinie, że z Firmoo można mieć okulary sporo taniej. Mówię o ofercie dla pierwszych klientów, gdzie okulary są zupełnie za darmo, płacimy jedynie za wysyłkę (TUTAJ więcej szczegółów). Myślę, że ja na dłuższą metę nie zainteresowałabym się ofertą z prostego względu – nie noszę okularów, zerówek nie lubię, przeciwsłoneczne jakieś tam mam i niespecjalnie potrzebuję. Okulary trafiły więc do Patrycji (którą już widzieliście u mnie na blogu), ja zresztą nawet nie potrafiłabym ich rzetelnie ocenić, bo na okularach się nie znam zupełnie, a Patrycja nosi okulary więc jest w stanie obiektywniej je ocenić i przekazała mi o nich wszystkie istotne informacje:).

DSCN2622

Pati wybrała dla siebie model z grubszymi, biało-popielatymi oprawkami w lekki wzór. To jest TEN model. Przekazała mi, że oprawki jej się bardzo podobają. Od strony wewnętrznej są czarne i wygląda to zdecydowanie ciekawiej niż gdyby całe były w takim jasno szarym kolorze jak od przodu. Zdaniem Patrycji wypadają dobrze jakościowo, są gładkie i nie widać żadnych łączeń, ogólnie wyglądają bardzo porządnie. Nie mają żadnych niedociągnięć. Szkła przyszły w idealnym stanie, nie mają żadnych zarysowań.

DSCN2634

okularki

Patrycja jest również zadowolona z komfortu noszenia, mówi że okulary dobrze się noszą, nie zsuwają się, dobrze się trzymają, jednym słowem są wygodne.

DSCN2616

DSCN2623

Pati przekazała mi również, że trafiła z modelem okularów. Brała pod uwagę, że okulary mogą być za duże, na zdjęciach wzór podobał się jej umiarkowanie, ale po przymierzeniu okularów była zadowolona.

Z Firmoo można zamówić oczywiście okulary korekcyjne jak i zerówki.

 DSCN2612

Dużym plusem sklepu jest możliwość wirtualnego przymierzenia okularów. Każdy model można wypróbować na kilku zdjęciach różnych modeli, ale można też podłożyć własne zdjęcie. Myślę, że to jest naprawdę fajna opcja, bo tak zdecydowanie łatwiej dobrać pasujący do nas kształt okularów.

Przesyłka szła do mnie dwadzieścia parę dni, wszystko przyszło oczywiście w stanie idealnym. Przesyłka była dobrze zabezpieczona, a okulary w futerale do którego dołączona była ściereczka. Kontakt ze sklepem bardzo dobry. Ani mnie, ani Patrycję nic nie rozczarowało ze strony Firmoo, także polecamy:). Wybór oprawek bardzo duży! Jeśli chcecie zamówić okulary i mieć je taniej to przy zamawianiu wpiszcie kod JOANNABLOGS4 (działa przez dwa tygodnie od teraz).

poniedziałek, 21 października 2013

Niekosmetycznie: czarna koszula ze srebrnymi guzikami

Generalnie nie przepadam za notkami o testowaniu kostek rosołowych na blogach kosmetycznych, ale sama zrobiłam ostatnio dwa wyjątki. Pierwszym z nich jest dzisiejszy post o czarnej koszuli z srebrnymi guzikami z Front Row Shop, jeśli drażnią Was posty o niekosmetycznej tematyce to zapraszam z powrotem na kosmetyczną notkę w środę;).

To jest pierwsza “ubraniowa” współpraca na jaką się zgodziłam (niee, nie zamierzam zostać modową blogerką;)). Przypuszczam, że to zupełny przypadek, ale stylistyka wszystkich ubrań w tym sklepie trafiła bardzo mocno w mój gust, generalnie są to minimalistyczne ubrania o ciekawych krojach. W sumie podobało mi się naprawdę sporo na tej stronie, niektóre rzeczy bardzo oryginalne, ale ostatecznie wybrałam dla siebie prawie zupełnie zwyczajną, szeroką, czarną koszulę. Zawsze brakuje mi praktycznych rzeczy w szafie, bo mam skłonności do kupowania “"wydziwianych”, a potem nic do siebie nie pasuje. Jedyną ozdobą koszuli są srebrne guziki, a dokładniej mówiąc są to zatrzaski. Koszula dostępna jest TUTAJ.

DSCN2653

DSCN2789

Nie jestem oczywiście w stanie ocenić jakości wszystkich ubrań z Front Row Shop na podstawie jednej koszuli. Nie wiem czy inne będą podobnej jakości, ale koszula jest w porządku. Nie jestem jakimś wielkim specjalistą, więc mogę powiedzieć jedynie że szwy są proste (w ubraniach typu japan style bywają koślawe, że ho ho!), koszula wygląda porządnie. Szczerze mówiąc myślałam, że będzie gorzej, bo w zeszłym roku zamawiałam kilka ubrań z jednego, popularnego (i polecanego) sklepu internetowego i zawiodłam się strasznie.. zraziłam się na długi czas skutecznie do zakupów ubrań przez internet. Ale tak jak mówię, ta jest w porządku.

Niektórym pewnie mógłby nie pasować materiał – poliester. Ja zwróciłam na to uwagę wybierając koszulę, więc się nie czepiam. Wzięłam rozmiar M i wydaje mi się, że jest na mnie ciut za duży, ale wybierałam rozmiar “na oko”, nie wczytując się w dokładną tabelę z wymiarami. Ceny są w moim odczuciu wysokie. To oczywiście kwestia względna, dla jednego będą niskie, dla innego wysokie.

Na zamówienie czekałam około miesiąca. Płacić można kartą lub paypalem. Przesyłka jest darmowa, chyba że bierzecie ekspres. Dla nowych klientów dają na wstępie 10$.

DSCN2667 

Nowy-2

Wiecie, że nigdy nie robiłam takich notek ani nie jestem modelką:P, ale mam nadzieję że taki wyjątek od reguły Wam się spodoba.

Domyślam się, że nie każdemu spodoba się taki styl ubrań, w mój gust trafia bardzo, jeśli Was to zainteresowało to odsyłam na stronę http://www.frontrowshop.com/.

 

Kupujecie czasem ubrania przez internet? Mimo, że wiele ciekawych wzorów można znaleźć tylko w sklepach internetowych to ja po różnych “wpadkach” trochę boję się zamawiać i wolę obmacać na żywo.

niedziela, 20 października 2013

Kolorowe tusze Maybelline COLOSSAL Color Shock

Nigdy jakoś nie szalałam za kolorowymi tuszami do rzęs, pewnie dlatego, że trafiałam w tej kategorii na same średniaki. Te tusze trochę przekonały mnie do kolorowych rzęs, mimo że idealne nie są… ale wypadają lepiej niż te z którymi spotkałam się wcześniej.

Ostatnie kolorowe tusze, których używałam były z Inglota – kompletna porażka. Bardzo lubię Inglot, ale kolorowe maskary kompletnie im nie wyszły, te z Maybelline są zdecydowanie lepsze.

DSCN2503

DSCN2514

Tusze pochodzą z letniej kolekcji, do wyboru są trzy odcienie: kobalt, turkus i fiolet. Zaskoczyło mnie to, że troszkę różnią się od siebie jakościowo. Zdecydowanie najbardziej polubiłam turkus, który najmocniej pogrubia rzęsy i daje mocny kolor, a przykładowo kobalt daje delikatniejszy efekt na rzęsach. Szczoteczki są dość grube, dla mnie wygodne. Łatwo się zmywają, nie kruszą w ciągu dnia. Ogólnie są w porządku, ale szkoda że nie pogrubiają i wydłużają mocniej rzęs, szczególnie przy mocniejszych makijażach albo grubszej kresce eyelinerem efekt jest trochę mizerny. Na plus zapach: wszystkie pachną kwiatowo :).

ELECTRIC NAVY

Kobaltowy odcień błękitu. Kolor jest świetny, myślałam że to będzie mój ulubieniec (w końcu takie kolory świetnie podbijają brązową tęczówkę), ale okazał się najsłabszy z kolorowej trójki. Lekko wydłuża rzęsy, pogrubienie jest niewielkie. Słabo go po prostu widać na rzęsach. Mimo wszystko i tak nie jest najgorszy, wypada przeciętnie.

DSCN2505

TUSZ0

ELECTRIC TEAL

Mój ulubiony. Daje najmocniejszy efekt na rzęsach, kolor jest widoczny, rzęsy wydłużone i pogrubione. Czcionka na opakowaniu może sugerować, że to zielony tusz, ale w rzeczywistości jest turkusowy, zielono-niebieski. Bardzo fajny, jestem z niego zadowolona.

DSCN2506

TUSZ5

ELECTRIC PURPLE

Fiolet jest w moim odczuciu taki pośredni. Lepszy od kobaltowego, gorszy od turkusu. Szczerze mówiąc bardziej by mi się podobał gdyby kolor był trochę ciemniejszy i intensywniejszy. W moim odczuciu to nieco pastelowy fiolet. Całkiem fajny, ale niestety nie pogrubia tak ładnie jak turkusowy.

DSCN2507

TUSZ9

DSCN2512

TUSZE

Całkiem fajne, tak dla odmiany, choć żaden kolor nie byłby w stanie dla mnie pobić czerni ;). Najczęściej używam w duecie z kolorową kreską na dolnej powiece. Przy kolorowych makijażach rzęsy pomalowane nimi trochę giną. Cena jakoś poniżej 30zł. 

Przekonują Was kolorowe rzęsy (choćby dla odmiany) czy stawiacie na czerń?