sobota, 30 listopada 2013

Jesienne cienie pojedyncze KOBO

Kobo poza nowymi odcieniami lakierów do paznokci, wypuściło także jesienne kolory cieni pojedynczych. Wszystkie są stonowane, większość to przydymione odcienie. Mają ładne, proste, czarne opakowania. Szkoda jedynie, że odkręcane a nie na zatrzask (który jest w moim odczuciu wygodniejszym sposobem na otwarcie).

Szczerze mówiąc te nowe cienie trochę mnie rozczarowały. Nie są złe ale spodziewałam się po nich czegoś lepszego. Bardzo lubię cienie Kobo w postaci wkładów (zresztą dostępne także w formie pojedynczych opakowań). Są mocno napigmentowane, bardzo intensywne, robią wrażenie. Moim ulubionym odcieniem jest Golden Rose czyli róż mieniący się na złoto o rewelacyjnej pigmentacji, zresztą maty są równie dobre. Za to te nowe kolory, o których dzisiaj mowa.. zupełnie inna bajka. Tutaj pigmentacja jest raczej lekka-średnia, więc niestety nie jest to coś czego oczekiwałam.

DSCN3574

Tak naprawdę wszystko zależy od naszych upodobań, ja lubię mocną pigmentację, ale wiele osób np. takich które nie potrafią sobie dobrze poradzić z rozcieraniem mocnych kolorów i malują się raczej delikatnie woli właśnie takie satynowe cienie o lżejszej pigmentacji. Ja jestem trochę zawiedziona głównie przez porównanie do wkładów Kobo, które znam i lubię.

Wszystkie cienie mają satynowe, lekko błyszczące wykończenie. Są przyjemne, dosyć miękkie w dotyku, łatwo nabierają się na pędzelek i bardzo dobrze blendują. Mimo wspomnianej średniej pigmentacji nie tworzą prześwitów, równomiernie pokrywają powiekę kolorem. Nie miałam problemów z osypywaniem się cieni, ani podczas nakładania ani w ciągu dnia. U mnie na bazie bardzo trwałe. Podsumowując są w porządku, ale wolałabym żeby były mocniejsze.

129 APRICOT – jasna, rozświetlająca brzoskwinia. Fajny na całą powiekę, właśnie dla rozświetlenia, najbardziej lubię go z czarną kreską.

DSCN3606

130 GOLD – najsubtelniejszy cień ze słowem “gold” w nazwie jaki znam. To złoto nie ma nic wspólnego z typowym, mocno błyszczącym wieczorowym złotem. Jest bardzo jasne, lekko zgaszone, ma lekkie oliwkowe tony.

DSCN3607

131 ROSY BROWN – mój ulubiony. Chłodny brąz, bardzo delikatnie opalizuje na różowy kolor. Na oczach wygląda naturalnie i subtelnie.

DSCN3608

132 OLIVE – zgaszona, lekko błyszcząca oliwkowa zieleń.

DSCN3609

133 VIOLET – przygaszony, niezbyt ciemny fiolet, lekko opalizujący. Na moim swatchu wyszedł zbyt niebiesko, w rzeczywistości jest bardziej fioletowy, złamany trochę szarością.

DSCN3610

134 CORNFLOWER – ciemniejszy chłodny fiolet. Jest najmocniejszy z tych cieni.

DSCN3611

135 DOVELIKE – popielaty odcień o satynowym wykończeniu.

DSCN3612

Jeśli lubicie niezbyt mocną pigmentację to te cienie mogą się Wam spodobać. Sprawdzają się do dziennych makijaży, bo nie są za mocne i łatwo nimi operować. Dostępne są oczywiście w drogeriach Natura, a ich cena to 17,99zł. Uważam, że są dosyć drogie jak na tę markę, szczerze mówiąc wolałabym tańsze a lepsze wkłady z Inglota, albo po prostu Kobo, ale stare odcienie w formie wkładów!

DSCN3573

Black Prince 29

Do tego lakieru przymierzałam się bardzo długo, bo nie chciało mi się zamawiać go przez internet. Kupiłam go w końcu na targach kosmetycznych, mój egzemplarz nie ma żadnej etykietki, żadnej nazwy marki, nic. Jednak buteleczka wygląda identycznie jak butelki lakierów Black Prince, odcień też się zgadza.. więc jest to na pewno to samo co Black Prince 29.

To jeden z najciekawszych lakierów jakie mam. Baza lakieru jest ciemnofioletowa, zawiera spory dodatek jasnych (niebieskawych?) drobinek i flejki, które mienią się od czerwono-pomarańczowego koloru aż do zielonego. Jest świetny, ale tak naprawdę wrażenie robi tylko z bliska, bo z większej odległości specjalnie nie widać tych mieniących dodatków. Lakier po wyschnięciu ma lekko chropowatą powierzchnię, kryje po dwóch warstwach. Niestety szybko ścierają się końcówki. Ciężko było go dobrze uchwycić na zdjęciach, dobrze widoczne na żywo flejki, na zdjęciach jakoś ginęły. To lakier w typie OPI Merry Midnight albo Orly Fowl Play.

DSCN3470

DSCN3474

DSCN3478

DSCN3482

Nie wiem czy można kupić te lakiery gdzieś stacjonarnie, widziałam je na allegro, w cenie około 7zł.

czwartek, 28 listopada 2013

Golden Rose Selective – Flirt Butterfly

 

DSCN3467

Ostatnio na blogu i moich paznokciach dominowały lakiery w jesiennych, raczej ciemnych i zgaszonych kolorach. Dla odmiany coś w intensywnym, ciepłym odcieniu – to lakier Golden Rose Selective, Flirt Butterfly (ma numer 40).

Flirt Butterfly w buteleczce wygląda na czysty, mocny róż, ale na paznokciach jest trochę cieplejszy i wpada w koral. W sztucznym oświetleniu wydaje się zupełnie koralowy, a w zimnym, dziennym świetle wygląda jak róż. Kolor jest czysty i intensywny, lubię takie ciepłe odcienie różu, wyglądają tak cukierkowo:). Lakier dobrze się rozprowadza, ma ładny połysk i kryje przy dwóch warstwach. Mój lakier jest z Dobrej Rady, to mój pierwszy lakier GR z serii Selective. Przy okazji zorientowałam się, że ma podobny odcień do płynnej pomadki Stellar Apocalips z Rimmel, więc nosiłam go w takim połączeniu (stąd pierwsze zdjęcie).

Wow.. te lakiery Selective mają nazwy, a nie tylko numerki! Może nie najlepsze, ale to jednak NAZWY:D!

DSCN3422

DSCN3427

DSCN3419

DSCN3426

środa, 27 listopada 2013

Perfumowany olejek kokosowy do włosów

Olejek, który moje włosy bardzo polubiły. Nie mogło być jednak inaczej – czysty olej kokosowy stosowałam nie raz i zawsze byłam zadowolona z efektów. Szczerze mówiąc nie miałam jeszcze do czynienia z olejem, który zadziałałby źle na moje włosy. Wiem, że nie każdy olej dobrze sprawdza się na każdym typie włosów, chyba po prostu miałam szczęście do olejów.

Olejowanie działa na moje farbowane włosy genialnie, myślę że gdybym nie sięgała po oleje moje włosy byłyby teraz w opłakanym stanie. Odżywki, maski czy preparaty do zabezpieczania końcówek też robią swoje, ale jestem przekonana że to głównie olejowanie daje im najwięcej. Tak naprawdę doceniłam tę metodę dopiero kiedy zaczęłam być systematyczna, olej raz na jakiś czas dawał jakieś efekty, ale nie takie jak przy regularnym stosowaniu. Teraz nakładam olej praktycznie przed każdym myciem włosów, albo co drugie mycie jeśli zapomnę albo mam mało czasu.

DSCN3539

DSCN3534

Perfumowany olejek kokosowy jest z firmy Hesh Herbal (Ancient Formulae). Butelka ma 200ml, a sam olej jest (jak każdy olej) w moim odczuciu niezwykle wydajny. Nigdy nie nakładam zbyt dużo olejku na włosy, nie lubię kiedy są mocno tłuste, niewielka ilość w zupełności im wystarcza. Mimo, że używam tego olejku często to nie dobiłam nawet do połowy opakowania.

W składzie poza olejem kokosowym znajduje się też olej rycynowy, isopropyl myristate (emolient, ciekły wosk), substancje zapachowe, witamina E, przeciwutleniacze. Olejek ma postać stałą i kremowy kolor. Po lekkim ogrzaniu staje się płynny i ma jasnożółtą barwę. Nie podgrzewamy go mocno, wystarczy wrzucić butelkę np. do wanny z ciepłą wodą i po chwili olej jest już płynny. Butelka ma zatrzask (szczelny), tak że woda nie naleje się do środka.

Olejek bardzo mocno wygładza włosy, przy regularnym stosowaniu widzę znaczącą poprawę ich kondycji. Zawsze po zastosowaniu włosy są miłe, gładkie i błyszczące. Tak jak wspomniałam na początku tej notki, moje włosy uwielbiają oleje i każdy wpływa na nie dobrze (i podobnie). Mam wrażenie, że po kokosowym są bardziej śliskie niż po innych olejach. Olejku używałam na skalp i na całą długość. Trzymam minimum pół godziny na włosach, ale najlepsze efekty są kiedy siedzi na mojej głowie kilka godzin albo całą noc.

DSCN3540

DSCN3538

Oczywiście muszę też wspomnieć o zapachu:). “Perfumowany” w nazwie jakoś mnie odstraszało, sama nie wiem dlaczego. Z jednej strony byłam bardzo ciekawa zapachu, ale z drugiej na hasło “perfumowany” mam przed nosem niezidentyfikowany zapach jak ze stoiska na targu z podróbami perfum. Moje skojarzenia jednak nie mają nic wspólnego z zapachem tego olejku, który jest baaardzo przyjemny. Nie potrafię go opisać, jest w nim coś odświeżającego, ale nie należy do typowo świeżych zapachów (których nie lubię). Mi bardzo przypadł do gustu. Utrzymuje się przez pewien czas na włosach co dla mnie jest plusem.

Właściwie olejek nie różni się zbytnio od zwykłego, czystego oleju kokosowego. Jeśli miałabym je porównać to w moim odczuciu ten olejek wygrywa zapachem, nieperfumowany olej kokosowy też pachnie ładnie ale jednak dużo słabiej. Czysty olej kokosowy ma za to tę niewątpliwą zaletę, że nadaje się także do jedzenia:D.

Olejek można kupić na ekopiekno.pl, kosztuje 22.50zł,  dokładnie znajdziecie go TUTAJ. W ofercie sklepu są także kosmetyki rosyjskie, ogólnie dużo modnych, naturalnych marek. Dziś i jutro jest promocja na dostawę, przy zakupach od 30zł darmowa dostawa jest do paczkomatów, a od 90zł darmowa wysyłka Pocztą Polską.

wtorek, 26 listopada 2013

Tutorial: makijaż w chłodnej tonacji z Color Tattoo Permanent Taupe

Makijaż z gatunku uniwersalnych, w chłodnej szaro-brązowej kolorystyce. Jest dosyć wyrazisty, ale moim zdaniem sprawdzi się na dzień, bo zastosowane kolory są neutralne. Jeśli do kogoś czarna, wyciągnięta kreska nie przemawia to można zastąpić ją roztartym czarnym cieniem tuż przy linii rzęs.

Głównym bohaterem tego makijażu jest cień w kremie Color Tattoo z Maybelline, w odcieniu Permanent Taupe. To kolor, który znajduje się dokładnie między brązem a szarością. Zazwyczaj używam go solo, po prostu rozcieram palcem i ewentualnie dodaję kreskę. Dziś w trochę innym wydaniu na życzenie Yuki, autorki bardzo słodkiego bloga amore-cosmetici.blogspot.com, która chciała zobaczyć jakiś makijaż z Permanent Taupe :).

zimny1

DSCN3505

zimny2

  1. Na ruchomą powiekę nakładam Permenent Taupe (lub inny cień w zbliżonym kolorze). Color Tattoo polecam nakładać syntetycznym pędzelkiem. Palcami jest może szybciej, ale nałożone pędzelkiem są intensywniejsze i lepiej się trzymają.
  2. Zewnętrzny kącik oka przyciemniam czarnym cieniem. Powyżej załamania powieki nakładam cień w jasnobrązowym kolorze, matowy.
  3. Rozcieram dwa nałożone cienie. Tuż nad jasnobrązowym cieniem można dołożyć odrobinę koralowego cienia i mocno rozetrzeć.
  4. Dodaję srebrny akcent przy wewnętrznym kąciku oka. Używam srebrnego cienia i wąskiego pędzelka. Pod łuk brwiowy nakładam jasny, opalizujący cień.
  5. Dodaję czarną kreskę – użyłam eyelinera w żelu. Dolną powiekę podkreślam brązowym, niezbyt ciemnym cieniem. Następnie rozcieram go.
  6. Tuszuję rzęsy.

DSCN3522

DSCN3508

DSCN3517

W jakich kolorach chciałybyście zobaczyć kolejny makijaż:)?

poniedziałek, 25 listopada 2013

Pianka myjąca Lirene + zakupy z Rossmanna

Dzisiaj chciałabym napisać trochę o piance myjącej z Lirene, która z tego co zauważyłam zbiera bardzo pozytywne opinie w internecie. Przy okazji pochwalę się też moimi zakupami z Rossmanna, skoro pisałam o promocji to wypadałoby napisać co nieco o tym co sama kupiłam;).

pianka

Pianka Lirene Dermoprogram przeznaczona jest do mycia twarzy i oczu, to seria do młodej skóry 20+, do wszystkich typów cery. Pianka mile mnie zaskoczyła, może to przez fakt, że inne pianki myjące z którymi miałam styczność były mocno takie sobie.

Pianka ma dosyć gęstą, zbitą konsystencję przypominającą trochę pianki do golenia albo do włosów. Dla mnie to plus, bo bardzo przyjemnie mi się jej używa, dla mnie jest to dużo przyjemniejsze niż mycie twarzy mydłem lub żelem. Dzięki gęstszej konsystencji nie spływa z twarzy, a mocniej napowietrzone, rzadsze pianki lubią sobie kapać i spływać.

Podoba mi się także zapach tego kosmetyku, zupełnie nie konkretny ale przyjemny. Kojarzy mi się z jakimś kosmetykiem, którego używałam dawno temu.. ale oczywiście nie mogę do tego dojść co to było. Słyszałam, że dla niektórych zapach może być zbyt mocny, dla mnie jest w sam raz ale mój nos nie jest zbytnio wrażliwy.

DSCN3484

Z działania jestem zadowolona. Pianka nie podrażnia i nie przesusza nadmiernie skóry. Po umyciu czuć pewien dyskomfort, skóra jest lekko napięta, ale pianka nie spowodowała przesuszenia na dłuższą metę. Co do oczyszczania to przyznam, że bywa to różnie, z reguły pianka dobrze radzi sobie z makijażem, choć zdarzyło się że nie domyła wszystkiego. Ja zawsze, czegokolwiek bym nie stosowała i tak dodatkowo domywam resztki makijażu płynem micelarnym. W sumie byłam zdziwiona, że tyle osób chwali jej świetne działanie oczyszczające, dlatego przeprowadziłam kilka testów. Kiedy wieczorem zmywam makijaż (wiecie, taki już mocno znoszony, skóra przetłuszczona) pianka usuwa go w całości. Jednak kiedy przeprowadziłam testy na dosyć świeżym, mocnym makijażu, nie poradziła sobie idealnie. Jednak jeśli miałabym wyciągnąć średnią to nie mogę narzekać.

DSCN3487

DSCN3486

Na zdjęciu powyżej możecie zerknąć na skład, moim zdaniem nie zachwyca.

Czy coś nie podoba mi się w piance? Szczerze, to chyba najbardziej nie podoba mi się opakowanie :D. Używałam kilku kosmetyków z tej serii Youngy 20+ i kilka naprawdę mi się spodobało, ale wszystkie mają takie kijowe opakowania;). Nie wiem co ta pianka ma do karnawału w Rio, co łączy krem z tej serii z mądrością Wschodu, a płyn micelarny z meksykańską fiestą.. wiem, że się czepiam a to tylko chwyty marketingowe, ale dla mnie to zbędne informacje, zaśmiecające opakowanie.

Pianka kosztuje około 16zł, można ją kupić na przykład w Rossmannie. Podsumowując, dla mnie to bardzo przyjemny kosmetyk. Nie pobił moich ulubieńców (olejków myjących z BU, naturalnych mydeł i savon noir), ale polecam jeśli macie ochotę wypróbować jakąś piankę myjącą.


W Rossmannie na promocji, kupiłam kilka rzeczy które planowałam. Nie poszalałam jakoś strasznie z lakierami, choć opłacało się, bo akurat w Rossmannie w którym byłam nie mieli lakierów piaskowych Wibo, a na nich mi zależało. Za to kupiłam sobie kilka ładnych glitterów, za piaskami już mi się jeździć nie chce;).

DSCN3490

Wspomniane lakiery Lovely Blink Blink. W buteleczkach są piękne, bardzo lubię takie różnokolorowe mieszanki brokatów. Po zniżce kosztowały po 3,59zł.

DSCN3494

Kupiłam też cień w kremie Color Tattoo z Maybelline, który miałam w planach – On and on Bronze. Świetny, połyskujący jasny brąz. Po zniżce kosztował 14,39zł. Zauważyłam, że w sklepie ezebra mają Color Tattoo po 8,99zł (naprawdę tanio), ale tylko wybrane odcienie.

Kupiłam także pomadkę Wibo Eliksir nr7, tak jak planowałam. Kolor wybierałam trochę w ciemno, bo testery w Rossmannie mieli w strasznym stanie, że też im nie wstyd coś takiego na sklepie trzymać. Całe zapaprane, pomadki rozpuszczone i rozsmarowane po opakowaniach, które były w kawałkach. Serio, mogliby testery częściej wymieniać, bo może się niedobrze zrobić. Niektórych odcieni wcale nie było, na przykład mojej siódemki. Trafiłam akurat idealnie, bo okazało się że to ciepły, jasny róż. Po zniżce 5,19zł.

Nie planowałam zakupu eyelinera Lovely z matowej serii. Mój zielony służy mi dobrze, a jakoś nie zwróciłam wcześniej uwagi, że mają też granat w ofercie. Po zniżce kosztował tylko 4,19zł.

DSCN3493

Kusił mnie też trochę puder L’Oreal Lumi Magique, ale stwierdziłam że tak naprawdę kusi mnie jedynie piękny wytłoczony wzór i nic więcej, także darowałam go sobie. Miałam też ochotę na Baby Lips z Maybelline, ale w Rossmannach chyba ich w ogóle nie mają jeszcze.

niedziela, 24 listopada 2013

Henna Khadi Orzechowy Brąz | farbowanie i efekty

Dziś o farbowaniu włosów henną, ale tym razem to ja byłam “fryzjerką” a henna wylądowała na włosach Patrycji. Miałam kiedyś jedno podejście do henny Khadi, również do Orzechowego Brązu. Efekty na moich włosach były właściwie żadne, ale teraz domyślam się jakie mogły być tego przyczyny. Myślę, że mój wyjściowy kolor włosów mógł być zbyt ciemny, z pewnością trzymałam też hennę zbyt krótko. Na włosach Pati za to henna wyszła ładnie i trzyma się naprawdę długo. Poniżej o tym jak przebiegało farbowanie i jak wyglądały jej włosy po farbowaniu.

khadi 

Henna Khadi kosztuje około 25zł, dostępna jest w różnych sklepach internetowych i na allegro. Do wyboru jest kilka podstawowych kolorów, które można mieszać. Henna Khadi jest w 100% naturalna, nie zawiera żadnych chemicznych dodatków. Orzechowy Brąz to mieszanka: Indigofera Tinctoria (Indigo), Lawsonia Inermis (Henna),  Emblica Officinalis (Amla), Eclipta Alba (Bhringaraj), Azadirachta Indica (Neem).

Henna Khadi zapakowana jest woreczek, foliowe opakowanie i jeszcze pudełko, co z pewnością jest dobrym zabezpieczeniem przed wysypaniem się zawartości. Sama henna ma postać zielonego proszku.

khadi2

Do rozrobienia orzechowego brązu potrzebujemy ciepłej wody i soku z cytryn. Nie mierzyłam dokładnej temperatury wody, użyłam po prostu wody ciepłej ale nie gorącej i soku z kilku cytryn (z tego co pamiętam był to chyba sok z trzech cytryn). Pati ma krótkie włosy więc wystarczyła połowa opakowania henny. Henna ma specyficzny, ale w moim odczuciu bardzo przyjemny zapach, pachnie jak szczaw! Cały czas miałam wrażenie, że to zupa szczawiowa;).

W miseczce rozrobiłam mieszankę, ważne żeby konsystencja była jednolita, bez grudek. Henna powinna być dosyć gęsta, wydaje mi się że jest to mniej więcej konsystencja gęstej śmietany albo nawet ciut gęstsza. Raz mieszanka wyszła mi zbyt lejąca i spływała z włosów, więc lepiej nie przesadzać z wodą.

Hennę trzeba odstawić w ciepłe miejsce żeby mogła się utlenić. Kiedy farbowałam swoje włosy henną praktycznie pominęłam ten krok i przypuszczam, że było to powodem bardzo słabego koloru. Hennę można odstawić na całą noc, albo chociaż na kilka godzin. Kiedy henna się utlenia zmienia kolor na ciemniejszy, więc łatwo to poznać. U mnie w domu było akurat dosyć zimno więc wstawiłam miseczkę z henną do większej miski z ciepłą, ale nie gorącą wodą.

khadi3

Hennę nałożyłam na włosy suche, wcześniej umyte szamponem bez silikonów. Pati nie użyła żadnej odżywki, ważne żeby włosy były czyste i nie pokryte warstwą silikonów. Zwykłe farby nakłada się wygodniej niż hennę, ta jest dosyć gęsta i oporna w rozprowadzaniu. Na włosy pokryte henną trzeba nałożyć foliowy czepek, albo owinąć włosy folią spożywczą. Dodatkowo zawinęłyśmy włosy Pati chustą, żeby henna mogła się grzać na jej włosach i działać lepiej.

Producent zaleca 30 minut do 2 godzin trzymania henny na włosach, ale zdecydowanie w większości opinii na temat henny spotykam się z dłuższym czasem. Kiedy wypróbowywałam hennę na swoich włosach dawno temu trzymałam mieszankę około 1,5h. Zapewne był to zdecydowanie za krótki czas. Teraz, kiedy farbowałam włosy Pati znacząco wydłużyłyśmy ten czas. Przy pierwszym farbowaniu Patrycja przetrzymała hennę do około 5 godzin (albo i dłużej), przy drugim były to niecałe 3 godziny. Różnica jest znacząca! Kolor po pierwszym farbowaniu bardzo długo się trzymał, przy drugim zaczął spierać się dużo szybciej.

Hennę wystarczy normalnie spłukać z włosów, żeby nie wpłynąć na działanie henny Pati odpuściła odżywki na dwa, trzy dni od farbowania. Ostateczny kolor pojawia się w ciągu kilku dni od farbowania, zaraz po farbowaniu może być trochę inny.

Pora na efekty:). Wyjściowym kolorem były włosy po rozjaśnianiu, farbowane na fiolet. Odcień był sprany. Na kolejnych zdjęciach widać efekty po pierwszym hennowaniu Orzechowym Brązem, nie są do zdjęcia zaraz po farbowaniu, ale po ponad miesiącu od pierwszej henny gdzie kolor był już wypłowiały na jaśniejszych końcówkach.

khadi4

A tak wyglądają włosy świeżo po hennie Orzechowy Brąz:

khadi5

Moim zdaniem Orzechowy Brąz wyszedł niesamowicie naturalnie, nawet nie przypuszczałabym że to nie jest naturalny kolor włosów. To odcień ciepłego, średniego brązu. Po jakimś tygodniu od hennowania kolor jest trochę cieplejszy i mocniej wpada w rudawe tony.

Zaraz po hennie włosy są trochę szorstkie w dotyku (ale nie zniszczone). Przy kolejnym myciu włosów efekt ustępuje, a włosy są miłe, gładkie i błyszczące. Henna absolutnie nie niszczy włosów, wręcz je odżywia, dlatego mimo długiego procesu farbowania i ulteniania ma w moich oczach przewagę nad farbami chemicznymi. Kolor na włosach utrzymuje się bardzo długo. Pati miała rozjaśniane włosy dlatego farby chemiczne bardzo szybko się z nich wypłukiwały a henna Khadi siedzi sobie mocno:). Wiadomo, że z czasem się wypłukuje, ale jednak dużo wolniej niż zwykłe farby, a kolejne farbowanie nie wiąże się z kolejnym niszczeniem i przesuszeniem włosów. Jeśli będę miała w planie powrót do bardziej naturalnego koloru włosów do z pewnością będą to próby z henną:).

sobota, 23 listopada 2013

Sensique - Wild Red Fruits

Wild Red Fruits to jeden z jesiennych lakierów Sensique, które niedawno weszły do sprzedaży. To kolejny lakier tej marki, który jakościowo pozytywnie zaskakuje. Dla mnie konsystencja lakieru jest idealna, rozprowadza się gładko, bez smug. Już jedna warstwa nadaje się “do ludzi”, ale głębię koloru uzyskuje przy dwóch warstwach. Całkiem szybko schnie i ma wygodny, wąski pędzelek (ja takie lubię najbardziej).

Wild Red Friuts kojarzy mi się z wiśniami.. wiem, że wiśnie nie są metaliczne ;). Lakier ma odcień ciemnej, bordowej czerwieni. Wpada raczej w chłodne tony tego koloru. Wykończenie jest lekko frostowe. Wygląda bardzo dostojnie, ale ja nie przepadam zbytnio za takimi kolorami na moich paznokciach. Z jednej strony jest klasyczny, a z drugiej trochę staroświecki (wydaje mi się, że w latach 90 tylko takie kolory poza perłową bielą i różem były w sklepach).

DSCN3332

DSCN3327

DSCN3328

DSCN3335

Tak jak wspomniałam, mi ten kolor jakoś nie pasuje, ale jeśli Wam się podoba to polecam, bo jakościowo jest bardzo dobry. Naprawdę zaskakuje jak na taką cenę (5,99zł).

piątek, 22 listopada 2013

Lustrzane paznokcie

Nooo… może nie wyszły tak zupełnie gładkie i lustrzane, ale mocno metaliczny połysk mają! Robiłam już kilka podejść do takiego błyszczącego mani, w końcu mniej więcej się udało więc tym razem pokażę Wam efekty tej zabawy.

Efekt bardzo mocno metalicznych, prawie lustrzanych paznokci można osiągnąć na kilka sposobów. Może być to lakier, ale dosyć ciężko taki zdobyć, mało która marka oferuje te naprawdę ‘lustrzane’. Inny sposób to folia transferowa lub pozłotko (które wypróbowałam dzisiaj). Są też specjalne naklejki całopaznokciowe, wydaje mi się że mogą dać niezły efekt ale nie próbowałam. Pozłotko, którego użyłam nakładało się dosyć opornie, ale udało mi się pokryć całe paznokcie. Nie daje zupełnie gładkiego efektu, albo ja nie umiem tak perfekcyjnie go nałożyć. Mimo wszystko dla mnie nawet takie trochę pomarszczone złotko miało swój urok;).

DSCN3392

DSCN3382

DSCN3384

DSCN3391

Pozłotko, w paznokciowym świecie występuje częściej pod nazwą “pazłotko”. To zwinięty arkusik bardzo cienkiej, metalicznej folii. Jest naprawdę delikatne i nawet przy delikatnym nacisku rwie się na kawałki. Nakładałam je na lakier podeschnięty w 95%. Mimo zabezpieczenia wartą top coatu taki mani wytrzymał tylko jeden dzień, ale za to bardzo zwracał uwagę;).

Wcześniej używałam pozłotka w kolorze srebrnym, złotym i miedzianym, a tym razem wypróbowałam wersję “paloną” gdzie odcienie przechodzą od złota do srebra, czasem nawet mienią się fiolet i miedź. Swoje pozłotko mam ze sklepu Dobra Rada (TUTAJ możecie sobie przejrzeć różne kolory folii). Wybór ozdób do paznokci mają ogromny.

DSCN3403

czwartek, 21 listopada 2013

Promocja –40% w Rossmannie | Co warto kupić?

Od kilku dni w internecie głośno o promocji w Rossmannie –40% na wszystkie kosmetyki kolorowe. Promocja zaczyna się jutro 22 listopada a trwa do 28 listopada. Nie pojawiła się jeszcze żadna oficjalna informacja, ale mam nadzieję że to jednak pewne info. Promocja jest bardzo kusząca, bo zniżka duża i obejmuje wszystkie marki oferujące kolorówkę. Rabat naliczany jest od ceny regularnej, przy kasie. Wiadomo, że to idealna okazja do wydania pieniędzy, dlatego moim zdaniem lepiej wcześniej się zastanowić co chcemy kupić, żeby do koszyka nie wpadły nam tak naprawdę zbędne, nietrafione kosmetyki.

Podobną promocję przygotowały także Hebe i Superpharm. W Hebe zniżka trwa od 21 do 27 listopada, jest to także 40% taniej. Obejmuje wybrane marki z kolorówki, ale tak naprawdę są to przeważnie te same firmy co w Rossmannie typy Maybelline, L’Oreal czy Bourjois (pełna informacja jest na stronie drogerii). Superpharm oferuje także 40% zniżki na maskary, podkłady, oczyszczanie twarzy, stylizację i odżywianie włosów, witaminy i produkty na odporność. W Superpharmie promocja trwa od 21 do 24 listopada.

ros

Co moim zdaniem warto kupić po obniżce? Jest sporo takich produktów, które u mnie się sprawdziły i mogę je polecić. Niektóre są bardzo tanie, więc w promocji kosztują naprawdę niewiele, inne-droższe opłaca się kupić właśnie teraz.

Color Tattoo z Maybelline czyli najfajniejsze cienie w kremie z jakimi miałam do czynienia. Mega trwałe, kremowe, mocno napigmentowane. Mam trzy kolory, a w planach jeszcze On and on bronze. Zdecydowanie najbardziej polecam Permanent Taupe – mocno zgaszony, szary brąz. Bardzo uniwersalny, świetny solo i jako baza pod brązowe makijaże. Czarny może być używany jako eyeliner i baza do smokey, turkus też jest piękny, ale ja najbardziej zadowolona jestem z Permanent Taupe. Cienie nie są najtańsze (jakoś poniżej 30zł?), opłaca się je kupić właśnie na promocji. Niestety wybór kolorów u nas jest mały.

ros1

Rimmel Apocalips czyli ekstremalnie napigmentowane, błyszczące “lakiery” do ust. Zbierają przeróżne opinie, ja je akurat bardzo lubię. Moje ulubione kolory to rażący koral Stellar i fuksja Apocaliptic. Polecam jeśli lubicie naprawdę intensywny, kryjący efekt. Nie polecam cielistych odcieni z tej serii, są kiepskie w porównaniu do tych mocnych. Cena w okolicach 27zł. A tutaj moja recenzja tych pomadek w płynie.

DSCN3442

Maybelline Color Whisper czyli lekkie, żelowe pomadki do ust. Uwielbiam je za efekt na ustach, transparentny, bardzo lekki. W ofercie jest sporo ładnych kolorów do wyboru, od cielistych, przez jasne i pastelowe, aż po mocniejsze. Moją ulubioną jest Oh La Lilac w kolorze liliowo-różowym. Świetny jest też jasny róż Petal Rebel. Z resztą większość jest zdecydowania bardzo ładna;). Mogą Wam się spodobać jeśli lubicie delikatny, półprzezroczysty kolor na ustach i lekki połysk. Cena regularna jakoś w okolicach 27zł. Tutaj moja recenzja pomadek.

DSCN3449

Błyszczyki Color Sensational Shine Gloss Maybelline to nie jest może jakiś hit, ale dobre jakościowo błyszczyki w ładnych kolorach. Ja mam dwóch ulubieńców: Pink Shock (pastelowy róż) i Glorious Grapefruit (brzoskwiniowy). Obydwa są na ustach bezdrobinkowe, połprzezroczyste, wyglądają lekko i dziewczęco. Nie są na tyle rewelacyjne żebym chciała więcej, ale jestem zadowolona z tych które mam. Jeśli chodzi o błyszczyki bardzo lubię też serię Glam Shine z L’Oreal, ale od dłuższego czasu w Rossmannach widuję same nieciekawe kolory, a moich ulubionych nie ma już w sprzedaży. Recenzję błyszczyków Maybelline znajdziecie tutaj.

DSCN3458

Jeśli planujecie kupić pomadkę to polecam coś z szafy Rimmel albo słynne eliksiry od Wibo. Pomadki Eliksir Wibo mają brzydkie opakowania, ale z jakości jestem bardzo zadowolona. Moja pomadka nr 01 przebija niejedną dużo droższą szminkę! Świetnie się rozprowadza i naprawdę nawilża usta. 01 to lekko przygaszony róż, bardzo go lubię do dziennych makijaży. Przypuszczam, że w promocji cena będzie gdzieś w okolicach 5zł;). Rimmel ma moim zdaniem jedne z lepszych pomadek w nienajgorszych cenach (z tego co kojarzę poniżej 20zł). Szczególnie polecam sławny odcień Airy Fairy (tu moja recenzja), piękny, uniwersalny i pasujący do wielu typów urody. Fajne są też te z matowej serii, np. zgaszona 104 (link do mojej recenzji).

DSCN3453

DSCN3454

Z produktów do oczu fajnie sprawdził się u mnie tusz L’Oreal False Lash Wings (recenzja). Jest dosyć drogi, więc w promocji cena będzie bardziej znośna. Dziewczyny bardzo polecają tusz Wibo w żółtym opakowaniu,ja nigdy go nie miałam, ale pewnie coś w nim musi być skoro sprawdza się u tylu osób. Nie u wszystkich się sprawdza, ale u mnie świetnie kredka Rimmel Scandaleyes Kohl (tutaj robiłam porównanie z podobną kredką Inglot). Jest bardzo miękka, ale po chwili zastyga i robi się bardzo trwała. Jeśli jesteście na kupnie eyelinera to możecie przyjrzeć się bliżej na eyeliner w żelu Maybelline Eyestudio Lasting Drama. To chyba najlepszy żelowy eyeliner jaki używałam, trwały, kremowy i mocno czarny. Do produktu dołączony jest też dobry jakościowo pędzelek.

DSCN3456

Ten eyeliner jest dosyć specyficzny, więc nie każdemu może przypaść do gustu, ale postanowiłam o nim wspomnieć, bo ja często po niego sięgam. To matowy liner Lovely w zielonym kolorze. Lubię go za ciekawy odcień, dość ciemnej, ciepłej zieleni. Fajnie komponuje się z bordowymi i jagodowymi pomadkami. Po wyschnięciu jest zupełnie matowy. Nie jest idealny, ale jestem z niego całkiem zadowolona. Z tej serii mam też szary kolor, ale z nim się nie polubiłam. Jeśli zieleń Wam nie odpowiada to mogę też polecić czarny, klasyczny eyeliner w płynie Wibo, tani a niezły.

DSCN3457

Korektor Affinitone Maybelline sprawdzi się u osób, które nie mają większych problemów z cieniami pod oczami. Jest lekki, nie wchodzi w załamania powieki, dobrze się trzyma, nie przesusza skóry. Fajny produkt. Jeśli lubicie kremowe róże to może Wam się spodobać Dream Touch Maybelline. Ja mam odcień mauve, na policzkach daje bardzo naturalny odcień różu o satynowym połysku. Lubimy się!

DSCN3451

Nie wspomniałam nic o podkładach, bo to kwestia tak indywidualna, że ciężko byłoby wskazać jeden czy dwa produkty. Wszystko zależy od typu cery. U mnie generalnie nieźle sprawdzał się Affinitone z Maybelline (szczególnie latem), lubię też Affinitone 24h, Lasting Finish z Rimmela, Healthy Mix Bourjois czy Astor Perfect Stay 24 (gdyby nie ciemne odcienie…).

 

Co ja planuję kupić? W sumie to chyba niewiele. Może skuszę się na inny odcień pomadki Eliksir Wibo, chcę kupić Maybelline Color Tattoo On and on bronze. Na pewno wybiorę sobie jakieś lakiery, w końcu Wibo ma teraz w ofercie różne świetne odcienie i ciekawe piaski. To nie ostatnia taka promocja, więc na siłę kupować nie będę.

A Wy co bierzecie?