piątek, 28 lutego 2014

Szminki od Lily Lolo: Romantic Rose i Passion Pink

Moje pierwsze spotkanie z mineralnymi kosmetykami Lily Lolo okazało się jak najbardziej pozytywne. Właściwie nie miałam pojęcia czy będą mi pasować czy nie.. wypróbowałam trochę (głównie próbki) różnych mineralnych podkładów, pudrów, róży z innych marek i zwykle ostatecznie byłam nie do końca przekonana. To co mam z Lily Lolo w przewadze się sprawdza, choć też nie wszystko mi odpowiada, wiadomo. Dziś jako pierwsze chciałabym pokazać dwie pomadki, które akurat bardzo polubiłam: Romantic Rose i Passion Pink.

Pomadki jak i inne kosmetyki Lily Lolo do kupienia są na Costasy i z tego co widziałam także w innych sklepach internetowych. Bezpośredni link do pomadek jest o tutaj.

DSCN6008

DSCN6006

Bardzo polubiłam je za kremową, nawilżającą usta formułę. Idealnie się rozprowadzają i po prostu przyjemnie się je nosi, są takie kremowe i aksamitne. Trwałość mnie zadowala, nie są to żadne hiper trwałe pomadki ale nie wypadają gorzej niż wysokopółkowe szminki. Mają bardzo dobre krycie, już za pierwszym pociągnięciem. Są bezzapachowe co jednych ucieszy, innych zasmuci. Ja najbardziej lubię jak pachną wanilią. Podobają mi się ich opakowania, ale przyczepię się do tego że są trochę zbyt lekkie. Wiem, że to totalny szczegół i liczy się zawartość ale biorąc pod uwagę fakt, że cena to mniej więcej średnia półka (48,90zł) to zwracam większą uwagę na detale, na które przymykam oko jeśli to kosmetyk za dychę. Drogie pomadki zawsze są ciężkie, a ta najtańsze prawie nic nie ważą – dlatego tym dołożyłabym nieco wagi żeby było luksusowo ;). To zupełny szczegół, nie mający wpływu na użytkowanie, ale chciałam o nim wspomnieć skoro przyszedł mi do głowy od razu po wzięciu do rąk pomadek.

Wiadomo jak to bywa z firmami dostępnymi głównie, albo tylko i wyłącznie przez internet. Nigdy nie wiadomo czy kolor w rzeczywistości będzie odpowiadał temu na stronie. Ja zawsze wcześniej oglądam swatche na różnych blogach i w ten sposób zwykle trafiam z kolorem, ale o dziwo w przypadku szminek Lily Lolo rzeczywisty kolor trochę mnie zdziwił.

Romantic Rose opisany na stronie jako intensywny róż na zdjęciach znalezionych w internecie wyglądał jak jaśniutki, brzoskwiniowy kolor. Spodziewałam się zdecydowanie jasnego odcienia. W rzeczywistości okazał się  ciemniejszą trochę różową brzoskwinią, to taki łososiowo-różowy kolor. Neutralny ale widocznie podkreślający usta. Na ciemniejszej karnacji na pewno wypadnie też inaczej niż na jasnej. Romantic Rose ma delikatnie rozświetlające wykończenie, ale daleko mu do perły!

222224

Passion Pink na stronie opisany jest jako odważny odcień, kolor fuksji. Na znalezionych swatchach wydawał mi się bardzo intensywny, a okazało się, że nie jest to wcale żaden super wściekły kolor. Oczywiście to jest mocny róż, ale przez fakt, że często używam intensywnych pomadek ta wydaje mi się umiarkowana na ich tle. I nie nazwałabym Passion Pink nigdy fuksją:). Dla mnie fuksja to taki bardzo mocny, ciemniejszy róż nieco wpadający w fiolet. A ta pomadka to raczej średni róż o kremowym wykończeniu. Bardzo lubię takie kolory.

22222

Obydwa kolory przypadły mi do gustu, Romantic Rose jest idealna do mocniejszego makijażu oka albo po prostu do zwykłych dzienniaków, a Passion Pink lubię nosić w ducie z czarną kreską na oku:).

223

DSCN6010

To jedne z lepszych pomadek jakich używałam, bardzo kremowe i nie wysuszające ust. Trwałość, formuła, pigmentacja – zdecydowanie na plus. Nie znajduję w nich większych wad dlatego bez wahania mogę polecić :).

czwartek, 27 lutego 2014

Wibo Express Growth 169

Lakier, który część z Was zapewne ma albo kojarzy ze swatchy w internecie. Pojawił się na wielu blogach i nic dziwnego, bo jest wyjątkowo ładny! Do tego tani, jak to lakiery Wibo. Marka wprowadziła ten odcień na jesień, ale z tego co widzę jest wciąż dostępny. Jeśli Wam się spodoba to lepiej kupić go od razu, bo Wibo ma w zwyczaju wycofywać wszystkie jesienno-zimowe lakiery i wprowadzać nowe na wiosnę/lato.

169 to odcień trudny do opisania, bo wielowymiarowy. Na paznokciach wypada zdecydowanie jaśniej niż w buteleczce. Bazą jest ciemny, trochę buraczkowy róż. Dopatruję się w nim nieco fioletowych nut. Cały urok lakieru to masa glassfleckowych różowo-złotych drobinek. To mało popularne wykończenie w tańszych markach dlatego jest taki wyjątkowy. Świetny kolor zwracający uwagę. Kojarzy mi się z kolorami zachodzącego słońca, brzmi banalnie ale to właśnie taka kolorystyka :). Nie jest to jednak lakier bez wad – ma dość słabe krycie i trzy warstwy to minimum. Można kłaść go jak top coat na fioletowe albo różowe lakiery, ale na moich zdjęciach widzicie go solo. U mnie okazał się też dość nietrwały, szybko wytarły się końcówki i w trzecim dniu pojawiły lekkie odpryski (co na moich paznokciach będzie świadczyć o kiepskiej trwałości).

DSCN5857

DSCN5861

DSCN5856

DSCN5859

DSCN5862

wtorek, 25 lutego 2014

Kolagenowe drinki Gesha Beauty

Dzisiejszy wpis będzie nietypowy, bo o “kosmetyku” ale do stosowania od wewnątrz. O drinkach z kolagenem przeczytałam w jakiejś gazecie już kilka lat temu. Wydały mi się ciekawe, zastanawiałam się czy to faktycznie może działać.. potem na długi czas o nich zapomniałam i nawet nie wiedziałam czy w Polsce są do kupienia.

Miesiąc temu odezwała się do mnie marka Gesha Beauty, producent właśnie takich drinków kolagenowych. Wtedy przypomniałam sobie ponownie o ich istnieniu ;). Poczytałam o tych drinkach co nieco i stwierdziłam, że fajnie będzie je wypróbować. Przez ostatni miesiąc, codziennie wypijałam jedną buteleczkę tego specyfiku.

DSCN5915

DSCN5909

Nie będę Was zanudzać opowieściami o składzie, obietnicach producenta i efektach przeprowadzonych badań. Jeśli macie ochotę o tym poczytać to odsyłam Was na stronę Gesha Beauty. W wielkim skrócie produkt zawiera kolagen morski, witaminy A, E i C. Na plus zasługuje fakt, że drinki nie są słodzone cukrem, tylko stewią. Aktywne składniki mają za zadanie od wewnątrz zapewnić efekt młodszego i zdrowszego wyglądu skóry. Z badań klinicznych w skrócie wynika, że u badanej grupy poprawiło się znacząco nawilżenie skóry.

Pora na moją opinię. Po pierwsze nie sposób nie wspomnieć o samym wyglądzie buteleczek. Są szklane, niewielkie i mają bardzo estetyczne etykietki. Są po prostu miłe dla oka. Zawartość ma kolor soku jabłkowego i przyjemny owocowy zapach. W smaku też są niezłe, jabłkowo-wiśniowe. Smakują jak sok owocowy, dość słodki z lekko gorzkawą nutą. Tylko po niej zorientowałabym się, że nie piję zwykłego soku. Generalnie mi smakowały i codziennie z chęcią otwierałam buteleczkę. Polubiłam ten zwyczaj bardziej niż branie suplementu w formie tabletki. Tabletki zawsze jakoś będą mi się kojarzyły z lekami, a takie drinki już nie. Wiem, że nie ma to większego sensu i to jedynie mój wymysł, ale w końcu dzielę się z Wami moją zupełnie subiektywną opinią :).

Nie liczyłam na wielkie efekty. Produkt polecany jest chyba najmocniej dla skóry starzejącej się, więc wiadomo że nie mogłam zaobserwować czy faktycznie ma wpływ na poprawę elastyczności.. może wpływa na drobne zmarszczki.. nie wiem. Liczyłam głównie na poprawę nawilżenia skóry, lepszy stan włosów i paznokci. Po miesiącu skóra wygląda na pierwszy rzut oka tak samo, nie jest gładsza.. ale jednak zauważyłam pewne zmiany w poziomie nawilżenia! W ostatnim czasie nie miałam potrzeby sięgania po mocno nawilżające kremy, o ile nie wychodziłam z domu to nie nakładałam niczego na cerę, bo po prostu nie czułam takiej potrzeby. Wcześniej mi się to nie zdarzało, gdybym nie posmarowała twarzy kremem zaraz po umyciu byłaby bardzo przesuszona. Skóra na ciele również wygląda dobrze, mimo że nie używałam praktycznie w ogóle balsamów przez ten miesiąc. Myślę, że to zasługa tych drinków. A jak się mają moje paznokcie i włosy? Generalnie z paznokciami nie mam większych problemów. W ostatnim czasie są twardsze niż zwykle ale jednocześnie bardziej łamliwe. Nie wiem czy ma to jakiś związek. Włosy wypadają na szczęście troszkę mniej. W styczniu to był istny dramat. Teraz nie jest już najgorzej, choć mogłoby być zdecydowanie lepiej. Przez czas przyjmowania drinków kolagenowych odstawiłam wcierki żeby zobaczyć czy ewentualne rezultaty to faktycznie skutek tego specyfiku. Producent mówi też o redukcji cellulitu, ale u mnie na tego skurczybyka chyba nic nie pomoże :P.

DSCN5913

DSCN5912

DSCN5916

Podsumowując efekty są. Skóra rzeczywiście jest lepiej nawilżona “od środka”. Dla mnie osobiście cena tych drinków byłaby nie do przeskoczenia (starter 10 drinków 149zł, miesięczna kuracja 447zł), ale to już kwestia względna, bo tak naprawdę dla jednych to bardzo dużo a dla innych pewnie nie aż tak. Patrząc na rezultaty u mnie nie wydaje mi się, żeby kuracja była warta swojej ceny. Głównym efektem jest lepiej nawilżona cera.. ale czy warto byłoby za to tyle zapłacić.. Zastanawiam się czy na starszej skórze efekty nie byłyby po prostu lepsze, widoczniejsze.

Jeśli miałybyście się ochotę skusić na taką kurację to odsyłam do sklepu Gesha Beauty. Teraz dużo taniej można także dostać na Grouponie (link): 75zł zamiast 149zł (za 10 sztuk) i 199zł zamiast 447zł (miesięczna kuracja).

Original Source: Orange & Liquorice + KONKURS!

Dziś oprócz recenzji mam też dla Was małą niespodziankę, dlatego zapraszam na szybki konkurs, na końcu notki :).

Original Source ma w ofercie żel pod prysznic Orange & Liquorice, został wprowadzony do stałej oferty choć z początku był tylko wersją limitowaną. Nie tak dawno pojawił się także płyn do kąpieli o tym samym zapachu. To akurat jeden z moich ulubionych wariantów, choć wersji waniliowo-malinowej nie przebija ;).

DSCN5790

DSCN5794

Zapach tego płynu jest w moim odczuciu charakterystyczny, nigdy nie miałam kosmetyku który pachniałby choć trochę podobnie (nie licząc rzecz jasna żelu OS, który pachnie identycznie). Wyczuwam w nim przede wszystkim lukrecję, pomarańcze czuję trochę słabiej ale też są obecne. W moim odczuciu zapach jest słodki, mimo że spodziewałabym się orzeźwiających pomarańczy nie czuję w nim nic cytrusowego. Lukrecja jest tu bardzo przyjemna. Próbowałam się wiele razy przekonać do słodyczy o smaku lukrecji i nic z tego, zawsze po jednym cukierku czy żelku mam dość, więc myślę że nie musicie się obawiać tego zapachu jeśli nie jesteście fanami lukrecji. Mi bardzo przypadł do gustu, słodki ale nie mdły. Na zimę jest super.

Jakościowo płyn wypada tak sobie. Daje całkiem ładną pianę, ale nie jest zbyt wydajny.Trzeba go wlać dosyć sporo, żeby uzyskać dużą pianę i czuć zapach podczas kąpieli. Dla mnie mógłby pachnieć intensywniej, ale mój węch jest wyjątkowo tępy! Mojej skóry nie wysuszał, jednak nie ma ona też skłonności do przesuszeń.

DSCN5793

DSCN5789

Książe Kwacz z Wannostanu <3


KONKURS

Jak wspomniałam na początku posta mam dla kogoś ten pięknie pachnący płyn do kąpieli Pomarańcze & Lukrecja, nowy kokosowy żel pod prysznic oraz materiałową torbę Original Source. Zasady są bardzo proste:

  • W komentarzu podaj swój nick i dopisz “biorę udział”
  • Napisz jakie połączenie owoców najchętniej widziałabyś w płynie do kąpieli :)

Zgłaszać się można do środy, do północy. Wygrywa jedna osoba. Zapraszam Was do udziału!

DSCN5864

DSCN5865

Regulamin:
Konkurs trwa od 25 do 26 lutego 2014r. Warunkiem koniecznym do wziecia udzialu jest odpowiedź na pytanie konkursowe . Zadanie konkursowe polega na podaniu swojej propozycji owocowego zapachu kosmetyku do kąpieli. Wsrod osob ktore wezma udzial w konkursie zostanie wybrana jedna zwycięska odpowiedź. Osoba nagrodzona zostanie wyłoniona przeze mnie.
Musisz miec skonczone 18 lat lub zgode rodzicow.
Nagrody sa ufundowane przez Original Source.
Prawo do składania reklamacji, w zakresie niezgodności przeprowadzenia Konkursu z Regulaminem, służy każdemu uczestnikowi w ciągu 7 dni od daty wyłonienia jego laureatów. Reklamacje składać można mailem na adres kosmetykowyblog@gmail.com
Zastrzegam sobie prawo do dokonywania zmian w niniejszym regulaminie.

niedziela, 23 lutego 2014

Mój hollywoodzki look

Biorę udział w konkursie "Mój Hollywoodzki look" z okazji premiery książki "Maybelline. Historia rodziny, która stworzyła Maybelline". Powieść biograficzna przedstawia kulisy powstawania globalnej marki z udziałem największych gwiazd Hollywood na tle dziejów historycznych, zmian społeczno-kulturalnych, rodzinnych skandali, romansów i dramatów.

Zadanie konkursowe polegało na stworzeniu makijażu wzorowanego na jednej z kinowych gwiazd – muz Maybelline. Wybrałam Merle Oberon, a konkretnie wzorowałam się na jej zdjęciu, które widzicie poniżej po lewej stronie.

Nowy-1

Wyjątkowo spodobało mi się akurat to zdjęcie i starałam się zrobić coś w podobnym klimacie. Mój makijaż nasuwa raczej skojarzenia z makijażem gejszy ale chciałam by całość wyglądała też nieco retro – stąd taki a nie inny kształt brwi :).

Nowy-2

DSCN5836

Maybelline_okladka

 

I na koniec kolorowy bonus haha :D. W kolorze wygląda już troszkę… inaczej :D.

DSCN5837

piątek, 21 lutego 2014

Tutorial: Makijaż srebrno-złoty

Dawniej słyszało się często, że srebro ze złotem się gryzie, ale teraz to całkiem popularne połączenie kolorów. Moim zdaniem te dwa kolory w makijażu świetnie do siebie pasują! Wyglądają szlachetnie i wieczorowo, a jednocześnie sprawiają, że makijaż nie jest ani zbyt chłodny ani typowo ciepły. U mnie dzisiaj w wersji z graficzną kreską.

DSCN5737 

Żeby wzmocnić metaliczne wykończenie srebrnego i złotego cienia w tym makijażu używałam ich na mokro (zwilżając pędzelek mgiełką do twarzy). Poza tym użyłam czarnej kredki i czarnego cienia oraz tuszu do rzęs. Do tego makijażu nie potrzeba wielu kolorów cieni, kosmetyków.

09

  1. Czarną, dobrze zatemperowaną kredką rysujemy taką jak na zdjeciu, do połowy oka zamkniętą kreskę. Przypomina nieco kształt listka.
  2. Od wewnętrznego kącika oka mniej więcej do połowy powieki nakładamy srebrny cień.
  3. Resztę powieki (poza samym zakończeniem) malujemy złotym cieniem, tak aby ładnie połączył się ze srebrnym.
  4. Koniec kreski przy zewnętrznym kąciku wypełniamy czarnym cieniem. Trzeba ostrożnie go rozetrzeć żeby połączył się ze złotem, ale tak aby nie wyjść poza granice kreski.
  5. Całe oko obrysowujemy czarną kredką. Dolną powiekę rozcieramy gąbeczką.
  6. Na koniec tusz na rzęsy.

DSCN5736

DSCN5741

DSCN5745

07

DSCN5762

Lista użytych kosmetyków:

  • TWARZ: podkład Rimmel Stay Matte Light Ivory, puder prasowany Maybelline Affinitone 24h Ivore, Dermacol, róż Anabelle Minerals w odcieniu Nude
  • OCZY: baza Dax, srebrny cień z paletki Hean High Definition Eyeshadow Smokey Eye, złoty i czarny cień z paletki Storm Sleek, kredka Sensique Smoky Eyes Effect, tusz My Secret Smoky Eyes
  • USTA: mieszanka odrobiny pomadki i jasnoróżowego błyszczyka (chyba Vipera, nr nie znam bo starły się napisy)

czwartek, 20 lutego 2014

Sensique – Gossamer

Dziś znów lakierowo. Przedwczoraj pokazywałam Wam lakier, który mnie totalnie zachwycił – Fantasy Fire z Mac Factor, a na dziś Gossamer, nudziak z którym się nie polubiłam. Lubię cieliste lakiery, ale najbardziej podobają mi się te w kolorze mojej skóry, albo bardzo jasne i nieco brzoskwiniowe. Gossamer w buteleczce wygląda nieźle, jednak na paznokciach trochę mnie rozczarował.

To typ ciemniejszego nudziaka, trochę zgaszony, nieco brązowy. Nie lubię takich kolorów, mam wrażenie że gryzą się z moim odcieniem skóry i wyglądają niezdrowo. Podoba mi się w nim jedynie shimmer, dzięki niemu lakier wygląda dosyć lekko. Rozprowadza się dosyć dobrze, do pełnego krycia potrzebuje 2-3 warstw.

DSCN5726

DSCN5723

DSCN5719

DSCN5722

DSCN5716

DSCN5728

środa, 19 lutego 2014

Lakiery do zdobienia paznokci (Sensique Art Nails)

Jakiś czas temu pokazywałam Wam jeden z lakierów do zdobień Sensique – kolorowy brokat nr 321. W serię wchodzą też trzy kremowe lakiery i jeszcze dwa brokaty. Dziś chciałabym pokazać właśnie te kremowe, czarny (316), biały (318) i czerwony (320).

Lakiery mają cienkie pędzelki, w końcu to lakiery do zdobień. Zupełnie nie sprawdza się to w przypadku tych grubszych brokatów, ale już przy tej kremowej trójce ma to oczywiście sens.

DSCN5436

DSCN5437

Nie mam pojęcia jak to się stało, że nie zrobiłam zdjęć pędzelkom. Nie do końca mi odpowiadają. Niby są wąskie, ale tak naprawdę to nie są super precyzyjne pędzelki. Dwa z trzech lakierów miały także wystające włoski z pędzelka,ale to akurat nie problem bo łatwo je przyciąć. Moim zdaniem te lakiery nadają się raczej do szybkich malowanek, prostych pasków, kratek, czy wygiętych kresek wykonanych szybkim ruchem ręki. Jeśli szukacie czegoś do precyzyjnych wzorków, malowania konkretnych motywów, takich mini-obrazków to najlepiej zainwestować w farbki akrylowe. Lakierem ciężko uzyskać taki efekt, nawet najcieńszym pędzelkiem.

DSCN5443

DSCN5440

Na moich zdjęciach możecie zobaczyć efekt wszystkich trzech lakierów. Jak widać paski nie są ani szczególnie precyzyjne, ani zbyt cienkie. Te lakiery przydadzą mi się jedynie do wypełniania moonów, albo wzorków od taśmy, bo fajnie kryją. Jednak do odręcznych malowanek wolę akryle, a do geometryczych wzorków metodę taśmową.

Lakiery kosztują 5,99zł i dostępne są oczywiście w drogeriach Natura.

wtorek, 18 lutego 2014

Max Factor – Fantasy Fire

Fantasy Fire to lakierowa legenda, w internecie niezwykle popularny lakier. I nic dziwnego, bo jest naprawdę wyjątkowy! Dawno temu nie można było go u nas kupić, ale już od dłuższego czasu wystarczy wybrać się do Rossmanna żeby mieć to cudo :).

Fantasy Fire to wielowymiarowy odcień, niestety trudny do uchwycenia na zdjęciach. W buteleczce jest zachwycający, mieni się mocno na przeróżne kolory. Na paznokciach oczywiście połowa tego efektu gdzieś ginie, ale mimo to lakier prezentuje się pięknie. Baza jest fioletowa, półprzezroczysta. Nie sprawdzałam po ilu warstwach uda się osiągnąć pełne krycie (trzech, może czterech.. nie wiem). Wolę używać go jako top coat także ze względu na jego cenę, około 20zł za takie maleństwo (5ml) to jednak sporo. W bazie zatopiony jest czerwony shimmer, w moim odczuciu to wyjątkowo ładne połączenie. Lakier ma nieco duochromowy efekt, mieni się aż do zieleni. Jest to raczej słabo widoczne, głównie w słońcu. Na zdjęciach mam dwie warstwy fioletowego OPI Tomorrow Never Dies, dwie Fantasy Fire i wysuszacz Essie Good to Go. Co to dużo mówić, po prostu rewelacyjny lakier!

DSCN5653

DSCN5650

DSCN5651

DSCN5667

DSCN5669

DSCN5668

Duochromowy efekt udało mi się uchwycić tylko na jednym zdjęciu, w słońcu pod dużym kątem.

DSCN5677