Dziś dla odmiany niekosmetycznie, bo o sojowych woskach zapachowych. Było już o świeczkach, kadzidełkach i olejkach, było o popularnych woskach Yankee Candle. Busy Bee Candles nie są chyba aż tak popularne jak YC, ale na ich plus przemawia fakt, że są zdrowsze podczas wdychania od wosków opartych na parafinie, a ponadto mają bardzo nietypowe zapachy. Zawsze wyszukuję dziwnych zapachów czy to w kosmetykach, perfumach, świeczkach, olejkach czy właśnie woskach (pamiętam moją wodę z Demeter o zapachu ziemi, niech mi zrobią taki wosk :D). Busy Bee Candles mimo to potrafiło mnie zadziwić, wosk o zapachu smażonego bekonu?! Jest taki w ofercie, ale nawet mi wydał się zbyt dziwaczny jak na wosk, aczkolwiek odbieram to na plus, że marka ma w sprzedaży aż takie przypadki.


Woski na pierwszy rzut oka wyglądają trochę jak babeczki, cukierki czy może zabawki? Mi trafiły się te w formie tarty, w kubeczku i w postaci małych kostek. Są miększe od wosków YC, łatwiej je pokroić czy pokruszyć. Są też bardziej tłuste.
Wypróbowałam w sumie dziesięć wosków, z Yankee Candle też coś koło dziesięciu. Gdybym miała je porównać to nie potrafiłabym wskazać, które są lepsze bo i jedne i drugie mają swoje plusy i minusy. Yankee Candle wydają mi się intensywniejsze i wydajniejsze, ale z kolei Busy Bee Candles pachną bardziej naturalnie i nie wyczuwam w nich absolutnie żadnej “świeczkowej” parafinowej nuty. Cenowo też wypadają podobnie. Sprzedaż wosków Busy Bee Candles prowadzi aromatella.pl, mają duży wybór a większość zapachów to bardzo apetyczne lub nietypowe propozycje : ). Poniżej ułożyłam woski od ulubionego do tego najsłabszego, każdy jest podlinkowany żebyście mogli łatwo go odnaleźć w sklepie, bo stron do przeglądania mają sporo.
* * *
BUTTERED POPCORN – zapach maślanego popcornu, który w 100 % trafił w mój gust! Jest świetny, bardzo apetyczny, ale pamiętajcie, że ja jestem wielkim fanem popcornu i kukurydzy więc przypuszczam, że nie jestem tu ani trochę obiektywna ;). Najmocniej przypomina mi taki maślany popcorn do mikrofalówki, ale nie jest to aż tak “jadalny” zapach jak prawdziwego popcornu. Oczywiście zaliczyłabym go do grupy tych jadalnych zapachów, ale jest nieco ugrzeczniony, bardziej taki perfumowy, neutralny i na pewno słodszy niż zapach prawdziwego popcornu. To w ogóle zdecydowanie słodki, kremowy zapach, przywodzi mi też na myśl zapach budyniu waniliowego w proszku. Jest dość mocno intensywny. 10/10

FRESH COFFEE – to mój drugi ulubiony zapach! Od razu mówię, że prawdziwej, świeżo zaparzonej kawy nie przypomina więc co poniektórych mógłby rozczarować. Fresh Coffee to taka bardzo słodka kawa, czy może raczej cappuccino. Przypomina mi kawowe ciasteczka albo nadzienie kawowe (np. takie w ciastkach czy czekoladkach), zapach zdecydowanie słodki i apetyczny. Jeśli lubicie wszystko co kawowe (tak jak ja) to pewnie spodobałby się Wam. Intensywny. 9/10

HONEY & HEATHER – czyli według opisu zapach wrzosu i miodu. Szczerze mówiąc nie bardzo pamiętam jak pachną wrzosy, wąchałam je strasznie dawno temu, ale nie ma to raczej większego znaczenia – zapach jest świetny. Wyjątkowo niejednoznaczny, raz wyczuwam w nim zapach świeżego prania, czy płynu do płukania tkanin z mocną nutą kwiatową, a z drugiej strony czuję miodowy, kadzidlany zapach. Nietypowe ale świetne połączenie, do którego mogłabym ciągle wracać. Bardzo intensywny! 9/10

FRESH CUT GRASS – kolejny zapach, który nie pachnie do końca tak jak powinien ale mimo to jest bardzo ładny. Fresh Cut Grass na pewno nie pachnie świeżo ściętą trawą, ale jest bardzo organiczny i naturalny. Dla mnie to zapach roślin, łodyg, wodno-roślinny, świeży zapach. Ma delikatną nutę, która przywodzi mi na myśl świeże pranie, ale wspomniane łodygi dominują. Myślę, że to fajny wosk na wiosnę. Intensywność średnia w stronę mocnej. 8/10

PERFECT STORM – z pewnością nie pachnie jak powietrze przed burzą, ale to znów udany zapach. Na pewno nie spodziewałam się tak kwiatowego zapachu, bo dla mnie Perfect Storm to głównie lilie, białe kwiaty. Podobnie jak Fresh Cut Grass zaliczyłabym go do grupy zapachowej wodno-roślinnej, bo mocno wyczuwam w nim coś wilgotnego i deszczowego (choć niekoniecznie burzowego;p). Ta kombinacja kojarzy mi się trochę z zapachem kwiaciarni. Intensywny. 8/10

BLUEBERRY CHEESECAKE – miał być serniczek jagodowy, a są jagody ale już niekoniecznie z sernikiem. Zapach jest bardzo przyjemny, apetyczny, kojarzy mi się bardziej z jagodowymi cukierkami niż świeżymi owocami (jest słodki, nie ma w nim nic kwaśnego). Szkoda, że nie czuć mocniej tytułowym sernikiem, ale bardzo podoba mi się forma tych kosteczek, bo wystarczy wrzucić jedną do kominka, nie trzeba łamać wosku. Średnio intensywny. 7/10

PEACH COBBLER – brzoskwinie pieczone pod pierzynką z chrupkiego ciasta. Brzmi bardzo apetycznie, ale sam zapach średnio przypadł mi do gustu. To nie są takie apetyczne, słodkie brzoskwinie jak sobie wyobrażałam ani to nie jest zapach ciasta z piekarnika. Domyślam się, że nie jest łatwo odtworzyć takie zapachy, może dlatego wyszło średnio. Dla mnie ten wosk składa się nuty nieco syntetycznych brzoskwiń i zapachu ciastek, który po zgaszeniu wosku zdecydowanie dominował. Średniaczek, a do tego raczej słaba intensywność zapachu. 5/10

FRESH BREAD – w przypadku tego wosku również lekki zawód. Miał pachnieć świeżo upieczonym chlebem, a pachnie pieczonym czymś, ale na pewno nie chlebem. Trochę kojarzy mi się z zapachem takiego włączonego piekarnika, w którym nic jeszcze nie ma, ale że przeszedł różnymi ciastami to wydziela niezidentyfikowane pieczone nuty ; ). Bardziej ciastkowy niż chlebowy, choć nie słodki. Do tego bardzo słaby, szybko się do niego przyzwyczaiłam i przestałam go wyczuwać. Mimo, że jest raczej gorszy niż lepszy to nie męczył mnie, może być jako takie tło, bo to taki przytulny, ciepły zapach. 4/10

COCONUT ROSE – przed odpaleniem tego wosku przygotowałam się na ekstazę. Uwielbiam zapach róż i uwielbiam wszystko co kokosowe dlatego spodziewałam się duetu doskonałego. Niestety nie wyczuwam w tym wosku ani róży ani kokosa, nic a nic! Jest po prostu niezidentyfikowany, zupełnie niekonkretny, taki trochę kwiatowy, trochę słodki.. Szczerze mówiąc gdyby ktoś dał mi go do powąchania to pomyślałabym, że to różne resztki wosków wsadzone do kominka i zapalone. Nie jest jakiś nieładny, ale z różą i kokosem nie ma po prostu nic wspólnego. Raczej słaby. 3/10

MARSHMALLOW DELIGHT – ten zapach to dla mnie totalne rozczarowanie. Ja wiem, że pianki marshmallow nie mają specjalnie określonego zapachu, ale miałam kilka kosmetyków, które miały pachnieć cukrem, piankami, czy watą cukrową (a to ten sam gatunek zapachów) i były sporo ładniejsze. Ten wosk jest bardzo słaby, ledwo go wyczuwam. Pachnie lekko słodko, ale wcale nie cukrowo czy piankowo. No nie wiem, mi się nie podoba. 1/10


Jak widać większość wosków przypadła mi do gustu, choć nie wszystkie okazały się tak samo dobre. Z chęcią wypróbowałbym jeszcze złocisty karmel, zimowy las, wanilię z miodem, szampan & róże i czekoladowe brownie. W aromatelli mają teraz zniżkę na te woski, przy zakupie 5 wosków jest 20% rabatu.
Miałyście kiedyś woski Busy Bee?