O maskach algowych po prostu nie mogłabym nie napisać, bo odkąd je poznałam stały się moim maseczkowy hitem i na stałe weszły do mojej pielęgnacji : ). Pierwszą maskę kupiłam właściwie trochę przez przypadek. Słyszałam o nich sporo dobrego, ale wydawały mi się zbyt drogie żeby skusić się na nie w ciemno. Na targach kosmetycznych natknęłam się na stoisko z maskami Belnatur, sprzedawano je po 25 zł za całkiem spory pojemnik. W tej cenie postanowiłam już zaryzykować i tak kupiłam pierwszą maskę, a na kolejnych targach dokupiłam jeszcze dwie inne wersje, bo tak mi się spodobały!
Maski algowe dają na mojej cerze naprawdę spektakularne efekty. Odkąd je znam moje podejście do maseczek bardzo się zmieniło. Wcześniej często kupowałam drogeryjne maseczki w saszetkach, ale teraz praktycznie nie sięgam po nie wcale. Używam tylko maseczek algowych i czystych glinek, są nieporównywalnie lepsze. Po maskach algowych widzę efekty gołym okiem : ).
Maski mają postać bardzo drobnego proszku, przypominają nieco puder. Opakowania nie są wypełnione po same brzegi, zawartość to w sumie 150g. Taka ilość maski wystarczyła mi na wiele zabiegów, niestety nie umiem dokładnie powiedzieć ile ich było, bo nie raz dzieliłam się maską a poza tym nie jestem w stanie po prostu tego zapamiętać ;). Uważam je za bardzo wydajne.
O rozrabianiu masek algowych słyszałam różne historie, w teorii wydawało mi się to nieco skomplikowane, ale w praktyce okazało się banalnie proste. Na jedną część maski przypadają mniej więcej trzy części wody. Widziałam różne miarki czy nawet mieszadełka, ale przyznam się że zawsze mieszam na oko i nie zdarzyło mi się jeszcze, żeby konsystencja wyszła zbyt rzadka czy za gęsta tak żeby nie nadawała się do użycia. Maskę trzeba rozrabiać szybko, bo po dwóch minutach już zaczyna zastygać! Ja zawsze sypię trochę do miseczki, dolewam wody (letniej) i szybko mieszam palcami żeby rozrobić wszystkie grudki. Maska powinna mieć konsystencję mniej więcej gęstej śmietany. Zbyt gęsta nie da się nałożyć na twarz a zbyt rzadka będzie oczywiście spływać. Rozrabianie maski przypomina nieco urabianie gipsu, po rozmieszaniu nie dodajemy już wody, bo maska szybko zastyga i po takiej dolewce może zacząć się już ścinać. Po rozrobieniu trzeba natychmiast nałożyć ją na twarz – raczej grubą warstwą, tak żeby nie było prześwitów.
Maska zastyga w ciągu trzech minut. Staje się gumowa, mocno przylega do skóry. Maseczkę trzymam zwykle około 20 minut albo dłużej. Chciałabym kiedyś wypróbować też specjalne kapsułki-ampułki pod takie maski.
Ściąganie maseczki jest bardzo proste, łatwo odchodzi w dużych, gumowych płatach. Jedynie brzegi maski lubią podsychać i mogą być problematyczne w odrywaniu, ale wystarczy przetrzeć je tylko zwilżonym wacikiem i odchodzą bez problemów. Nie polecam ściągać maski nad zlewem czy wanną, nawet drobne kawałeczki mogą zatkać odpływ!
Wypróbowałam w sumie wersję anti-acne z olejkiem z drzewa herbacianego, super nawilżającą jagodową i energizującą truskawkową. Wszystkie są świetne, każda daje rewelacyjne efekty na skórze. Najbardziej podeszła mi Bilberry, która pięknie pachnie, tak pudrowo-jagodowo i najmocniej nawilża. Truskawkowa też nawilża bardzo dobrze i ma nieco truskawkową nutę, a Tea Tree najmocniej oczyszcza i ma zapach oczywiście olejku z drzewa herbacianego.
Po ściągnięciu maski skóra jest jaśniejsza, wygładzona, odświeżona i bardzo miła, miękka w dotyku. Maski nie pozostawiają żadnego filmu na skórze, ale po użyciu widzę wyraźnie różnicę w nawilżeniu. Nie mam już potrzeby użycia kremu, bo skóra wygląda na świetnie nawilżoną. Mam też wrażenie, że maski koją skórę, naczynka są mniej widoczne, skóra uspokojona a wszystkie zaczerwienienia znikają. Przy w miarę regularnym używaniu stan skóry widocznie się poprawia, niedoskonałości jest coraz mniej! Żadne maski nie działają na moją cerę tak dobrze jak właśnie algowe, zupełnie nie ma porównania z maseczkami z drogerii.
Jedyną wadą tych masek jest ich słaba dostępność. Jak wspomniałam na początku, ja swoje maski kupowałam na targach kosmetycznych w Krakowie. W internecie też są dostępne, ale trzeba dobrze poszukać (ceny niestety też są wyższe). Mimo to bardzooo je polecam! Producent to zdaje się Unique Cosmetics, więc pod takim hasłem (albo Belnatur) możecie ich szukać : ).
maska wygląda jak cienka warstwa alginatu ;) fajna sprawa, ciekawe czy zaradziłyby zaskórnikom i wągrom.
OdpowiedzUsuńPewnie to coś bardzo podobnego tyle, że odżywczego :D
UsuńAle urocza różowa jest ta maska, co ją masz na sobie :)
OdpowiedzUsuńMuszę przejrzeć oferty w internecie, mojej skórze na pewno by się coś takiego przydałoby :)
Bardzo lubię algowe maski :-) Chociaż nawet nie pamiętam kiedy miałam taką ostatni raz na twarzy :-P Zawsze wydaje mi się że mocno brudzą ,,otoczenie"... Czas nadrobić zaległości, i w końcu jakąś zanabyć :-)
OdpowiedzUsuńOj tak, też zawsze mam takie wrażenie, że jakoś dużo z nimi zachodu i czasem to mnie zniechęca do użycia choć właściwie nie wiem skąd mi się to bierze, bo robi się je szybko i podobnie szybko ściąga ;)
UsuńJeszcze takich nie próbowałam :)
OdpowiedzUsuńNa krakowskich targach kupiłam sobie na próbę maskę Belnatur w wersji Tea Tree i okazała się moim hitem! Jeśli uda mi się być na najbliższych targach, na pewno zakupię więcej masek tej marki.
OdpowiedzUsuńŚwietna jest! Ostatnio na stoisku Belnatur mieli te maski w nowej wersji, inne opakowania, trochę większa pojemność i podobno lepsze składy. Przygarnęłam dwie, ale o nich napiszę innym razem :)
Usuńo maskach algowych słyszałam już wieeele dobrego i naprawdę poważnie rozważam zakup :)
OdpowiedzUsuńSporo czytałam o tych maskach i szczerze mówiąc chyba się skuszę ;) możliwe, że poczekam jak będą targi w moim mieście i zobaczę czy będą. Chyba, że znajdę gdzieś w korzystniej cenie ;)
OdpowiedzUsuńPolecam je bardzooooo:). Moja siostra też się nimi zachwyca :D
UsuńPrzekonałaś mnie! To jest ten typ masek, które lubię najbardziej. Niestety, przez dość długi czas używałam tych drogeryjnych i właściwie nic dobrego nie zrobiły z moją skórą...
OdpowiedzUsuńNie znam tej marki, ale tego typu maseczkom mówię zdecydowane: TAK!:)
OdpowiedzUsuńPrzekonalas mnie. Bede jej szukac w internecie. :)
OdpowiedzUsuńO, znalazlam tutaj duzy wybor:
Usuńhttp://uroteka.pl/marki/belnature/maski-algowe-belnatur.html
Te są w nowszej wersji, mam z nich dwie (porzeczkową i złotą). Na targach z tego co pamiętam kosztowały około 35zł, więc tutaj wychodzą trochę drożej ale myślę, że to i tak dobry wydatek bo maski są świetne i bardzo wydajne :)
UsuńZ chęcią bym wypróbowała, nie znałam ich wcześniej :)
OdpowiedzUsuńraz miałam taką maseczkę - czas nadrobić zaległości bo ta truskawkowa wygląda cudownie :)
OdpowiedzUsuńWiem, jak lukier :D
Usuńfajne maski takie sa najlepsze
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie na nową notke, gdzie możecie zobaczyć
jak byłam ubrana na urodzinach męża.
http://iamemilia.blogspot.com/2014/06/urodziny-meza.html
Uwielbiam algi. Chętnie bym wypróbowała te maski ;)
OdpowiedzUsuńJa też już powoli rezygnuję z masek drogeryjnych na rzecz glinek i jeszcze muszę się zaopatrzyć w maski algowe, bo nigdy ich nie próbowałam :)
OdpowiedzUsuńGlinki też są rewelacyjne, choć dają zupełnie inne efekty:). Nie mówię, że każda drogeryjna maseczka to szajs, ale jednak większość nie dorównuje algom:)
UsuńKiedyś używałam częściej te maseczki teraz mi się zapomniało, muszę wrócić :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie używałam takich maseczek, ale dobrze wiedzieć, że się sprawdzają :)
OdpowiedzUsuńZainteresowałaś mnie nimi, dopisuję do wishlisty :) Jak na razie najczęściej korzystam z glinki, ale jako że wysusza zawsze po tym używam jakiejś drogeryjnej nawilżającej maseczki.
OdpowiedzUsuńJa po glince (zielonej) zawsze daję jakiś olejek, bo faktycznie inaczej mogłaby nieźle przesuszyć skórę;)
UsuńO jak mnie zaciekawiłaś! Moimi ulubionymi maskami są glinki, ostatnio dołączyły do nich płatki róż zmielone, ale te algowe baaardzo bym chciala wypróbować! Poszukam!
OdpowiedzUsuńRóżaną w proszku też lubię, ale algi to jednak numer jeden:)!
UsuńSzukałam je ostatnio na targach i nie mogłam znalezc : (
OdpowiedzUsuńA były tyle, że mają inne opakowania teraz i podobno lepszą formułę, mnie też to zmyliło początkowo;)
UsuńCo ty mówisz: ( to musze kupic bo na razie mam tylko z bielendy i z clareny, ale chce te <3
Usuńja też kocham algi. mogę polecić te firmy orgaique :)
OdpowiedzUsuńMam je na liście i to przez Ciebie:D
UsuńUwielbiam te maski algowe, ale nakładam gęstszą papkę, niż Ty, bo inaczej mi wszystko spływa z buzi ;)
OdpowiedzUsuńTeż muszę przyznać, że maski algo0we to najlepsze maski, z jakimi się spotkałam. Miałam z nimi doczynienia w szkole kosmetycznej. Jedna taka uwaga, a może wskazówka - algi lubią mieć jakby 'podłoże' na skórze, dlatego dobrze jest użyć np serum przed algami, wtedy jest lepsza wchłanialnośc. Polecam również, z pomocą drugiej osoby nalożyć maskę na CAŁĄ twarz, łącznie z powiekami i ustami (należy pamiętać by nie zatkać otworów nosowych), świetny relaks ;) A maski dostaniesz w każdej hurtowni kosmetycznej, tyle, że fakt - drogie są.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Tak jak napisałam wcześniej właśnie bardzo chciałabym spróbować z jakimś serum, ale jakoś nigdy nie było okazji żeby zakupić:). Muszę to w końcu zmienić i zamówić, bo jestem bardzo ciekawa efektów!
UsuńNa całą twarz też chętnie spróbuję nałożyć tylko właśnie muszę mieć kogoś do pomocy, a zawsze się kończy tak że na szybko wieczorem nakładam maseczkę:). Domyślam się, że musi to być niezwykle przyjemne!
Ahahahahaha ja sie na zajęciach poplakalam jak mi na oczy dali i na buzie, ale to dlatego ze włączyła mi sie klausteofobia xd jak chcesz to ja sie na ochotnika zgłaszam do nakładania!
UsuńJeszcze nigdy nie używałam algowych maseczek, ale widzę że muszę nadrobić zaległości i zakupić skoro wszyscy je tak bardzo polecają :)
OdpowiedzUsuńA ja o nich nie słyszałam, a szkoda bo bardzo mnie teraz zaciekawiły.
OdpowiedzUsuńTez o nich nie słyszałam i poszukam, bo mam podobne podejście do maseczek, jak Ty - lubię takie robione na świeżo. Najchętniej właśnie algowe i glinki.
OdpowiedzUsuńnie słyszałam o nich wcześniej, bardzo mnie zaciekawiły :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie. Ciekawe czy dadzą radę zaskórnikom?
OdpowiedzUsuńNie dadzą niestety moim zdaniem, one nie działają na zasadzie maseczki peel off. Ale i tak polecam :D
Usuńchce je!!!! ♥♥
OdpowiedzUsuńa gdyby tak z różową maseczką skoczyć na chwilkę do sklepu...
OdpowiedzUsuńZachęciłaś mnie do wypróbowania. :)
OdpowiedzUsuńO rany! Genialne :D
OdpowiedzUsuń