niedziela, 30 listopada 2014

Najlepsze kosmetyki RÓŻANE ♥

Lubicie kosmetyki o różanym zapachu? Ja bardzo, ale z drugiej strony wiem, że to zapach, który można kochać albo nienawidzić. Sama kiedyś nie do końca przepadałam za różanymi kosmetykami, dopiero kilka lat temu przekonałam się do nich w 100%. Chociaż wydawałoby się, że różany aromat w kosmetykach jest skrajnie oklepany, to mam wrażenie, że chyba nie jest akurat teraz szczególnie popularny, bo wcale nie tak często się z nim spotykam.

Na dziś wybrałam kilka kosmetyków różanych, które bardzo mi przypadły do gustu. Może wpadną w oko innym zwolenniczkom tego zapachu :). Jeśli znacie inne kosmetyki, które tak pachną to będę Wam wdzięczna za polecenie!

DSCN3607

Bardzoooo spodobał mi się żel pod prysznic Różany Ogród Lirene. Moim zdaniem pachnie naprawdę świetnie, róża róży nierówna, ale ta jest idealna. Zapach jest mocny, ale nie przytłaczający. Oprócz ładnego zapachu, żel fajnie się sprawdzał, podobnie zresztą jak inne żele z tej serii, które lubię i polecam. Dosyć gęsta konsystencja, dobra wydajność i brak przesuszonej skóry po użyciu. Szkoda, że już mi się skończył!

r11

O różanej maseczce Hesh już kiedyś pisałam na blogu. Chociaż nie jest to maseczka, która daje natychmiastowy, zauważalny rezultat (jak np. algi czy glinki) to bardzo lubię po nią sięgać. Oczywiście to przez piękny zapach, który kojarzy mi się z konfiturą różaną. Maseczka to same sproszkowane płatki róż, nie ma żadnych dodatkowych składników. Jest bardzo fajna jako ‘baza maseczkowa’, można dodać do niej np. mleka. Ja lubię ją łączyć z białą glinką.

r12

Kolejnym świetnym kosmetykiem o apetycznym zapachu konfiturowej róży jest kosmetyczna wazelina do ust Floslek. Oprócz różanej mam też waniliową, także świetnie pachnie! Wazelina na tle przeróżnych pomadek ochronnych może wydawać się mało wyszukana, ale dla mnie to jeden z najlepszych produktów ochronnych na usta. Zwłaszcza na zimę jest w sam raz.

r13

Olejek Wellness & Beauty Kwiat wiśni i ekstrakt z róży to ostatnio mój ulubiony olejek do ciała. Tutaj zapach róży nie jest taki oczywisty i dominujący jak w przypadku pozostałych kosmetyków z dzisiejszego wpisu. Pachnie bardzo delikatnie, zapach róży jest raczej taki perfumeryjny i miesza się z innymi kwiatami. Olejek świetnie natłuszcza skórę, bardzo lubię stosować go na noc. Jesienią i zimą zawsze sięgam właśnie po olejki do ciała. To olejek z Rossmanna, warto się skusić :).

r14

Świetny olejek do twarzy ma w ofercie Khadi. Do wyboru są dwie pojemności, duża i właśnie taka malutka jak na zdjęciu – w sam raz na spróbowanie. Pachnie typową różą i ma bardzo fajne właściwości. Nie używałam go długo, ale od razu przypadł mi do gustu. Miałam wrażenie, że rano (używałam na noc) skóra zawsze była przyjemnie wygładzona.

r15

Przy okazji kosmetyków przypomniał mi się też świetny zapach Chloe – w którym delikatna róża gra główną rolę. Zapach Chloe w ogóle nie przypomina tej “konfiturowej” róży z maseczki Hesh, jest świeższa i bliższa prawdziwej róży. Bardzo lubię tę wodę i nie pogardziłabym dużą butelką ;).

r16

Jakie inne kosmetyki różane możecie mi polecić ?

sobota, 29 listopada 2014

Bronzer ideał: Sahara Sand od KOBO

Poszukiwania bronzera idealnego uważam za zakończone – Matt Bronzing & Contouring Powder w odcieniu Sahara Sand od Kobo spełnia wszystkie moje kryteria bronzera doskonałego :). Jest to jeden z najchłodniejszych bronzerów z jakimi się spotkałam, całkowicie pozbawiony pomarańczowych tonów. Bardzo naturalny, bezdrobinkowy kolor, który nałożony pod kości policzkowe wygląda po prostu jak cień padający na te partie twarzy. Jeśli jeszcze go nie znacie, a także szukacie chłodnego bronzera do konturowania to po prostu musicie obejrzeć go na sklepowej półce.

DSCN3731

Co najważniejsze – nie warto wyrabiać sobie opinii na jego temat na podstawie zdjęć. Chociaż bardzo starałam się uchwycić jego rzeczywisty kolor, jest to po prostu niemożliwie. To czy bronzer będzie nam pasował to już kwestia naprawdę drobnych niuansów kolorystycznych, a pokazanie ich na zdjęciu (przy kiepskiej pogodzie, sztucznym świetle i nieprofesjonalnym sprzęcie) nie wychodzi. Nie tyczy się to tylko moich zdjęć, bo przeglądając jego recenzje na blogach zauważyłam, że nie raz wygląda nawet fioletowo-buro, zupełnie inaczej niż naprawdę. Dlatego polecam obejrzeć go po prostu na żywo w Naturze :).

Dlaczego jest taki świetny? Przede wszystkim przez idealny, bardzo delikatny, chłodny odcień. Przypomina bardziej ciemny, zgaszony beż niż brąz, dlatego nawet osoby o bardzo jasnej karnacji nie powinny mieć z nim problemów. Nie ma żółtych, ani pomarańczowych tonów, wygląda jak ciemniejsza wersja mojej skóry w chłodnym odcieniu. Na twarzy wygląda bardzo naturalnie i zupełnie nie przypomina dwóch ceglastych krech, które czasem możemy zauważyć w kiepskich makijażach.

br1

Bronzer ma jedwabistą formułę i najlepsze dla bronzera wykończenie: satynowe. Dzięki temu wygląda jeszcze naturalniej i gładko się rozprowadza. Naprawdę trzeba byłoby się nieźle postarać żeby źle go nałożyć. W żadnym wypadku nie robi plam, rozciera się po prostu znakomicie. Co tu dużo mówić.. ja jestem tym bronzerem zachwycona, nie miałam lepszego :).

Nie można też narzekać na trwałość – u mnie wytrzymuje cały dzień. Czy ma jakieś wady? Jego delikatny odcień może stać się wadą przy ciemnej karnacji, bo może się okazać niewidoczny. Myślę jednak, że dla większości Polek będzie w sam raz. Odrobinę pyli w opakowaniu, ale szczerze mówiąc nie przeszkadza mi to. Zauważyłam, że przy okazji tego bronzera często pytają pytania czy nie jest czasem zbyt chłodny, trupi, czy nie nadaje niezdrowego kolorytu cerze. Moim zdaniem ani trochę, ale jest to bronzer do konturowania, a nie do nadawania opalonego wyglądu twarzy. Jeśli ktoś chce ocieplić nieco twarz, sprawić żeby wyglądała na lekko opaloną to musi sięgnąć raczej po cieplejsze bronzery i odrobinę, dużym pędzlem, musnąć miejsca w których skóra się najszybciej opala (czyli w przybliżeniu strefę T). Bronzer Kobo to typowy kosmetyk do wymodelowania twarzy.

br2

Najlepiej wypada poprzez porównanie do innych bronzerów. Jak widzicie Kobo jest najchłodniejszy i najjaśniejszy. Mocno podobny jest nowy bronzer My Secret Bronzing Powder for Contouring, to też naprawdę fajny produkt, ale jednak odrobinę cieplejszy (choć nie aż tak jak na zdjęciu). Jest trochę bardziej żółty, a Kobo przy nim wydaje się bardziej różowy. Ziemia Egipska Ikos, którą zawsze bardzo lubiłam i nigdy nie uważałam jej za typowo pomarańczowy, brzydki bronzer, przy Kobo wypada niestety marnie i strasznie ciepło! Podobnie wypiekany bronzer Kobo, który sam w sobie nie wydaje się mocno ciepły (zresztą nie mam takich bronzerów, bo zawsze ich unikałam). Nawet Honolulu z W7, który polecany jest jako właśnie dość chłodny i matowy w porównaniu wygląda na ciepły. Bardzo fajny bronzer-czekoladka z Dr Irena Eris (Choco Light) zestawiony z Kobo jest nieco ciemniejszy i dużo bardziej łososiowy. Ten czerwony koszmarek w rogu to jakaś “niby” Ziemia Egipska, ale nie używam jej jako bronzer.

Co ciekawe Sahara Sand Kobo jest dużo chłodniejsza niż popularny Bahama Mama z TheBalm (też jeden polecanych chłodnych odcieni) – tutaj możecie zobaczyć porównanie. Myślę, że podobnie do Kobo mogą wypadać nowe bronzery z Inglota, też są bardzo chłodne, ale na 100% nie mówię, bo oglądałam je tylko w salonie.

br5

Najpodobniejszy do bronzera Kobo jest zdecydowanie nowy bronzer My Secret. Jest też trochę tańszy (MS – 11,99zł, Kobo – 19,99zł), ale osobiście uważam, że lepiej dołożyć te kilka złotych i mieć lepszy Kobo.

Bardzo go polecam, nie patrzcie na zdjęcia tylko sprawdźcie go w Naturze, na żywo jest lepszy :)!

***

Jeśli nie macie pomysłu na andrzejkowy makijaż to podrzucam szybki kolaż z moich makijaży, może jakieś zestawienie kolorów wpadnie Wam w oko :).

andrzejkowe

środa, 26 listopada 2014

SILCARE The Garden of Colour 134

Mała odmiana od jesiennych kolorów – intensywny pomarańczowy lakier od Silcare. To mój pierwszy lakier tej marki, więc byłam bardzo ciekawa jakości, tym bardziej, że akurat mój odcień to seria “GELOOK” (imitująca żel na paznokciach). Lakier nie zawiódł mnie, ma bardzo dobre krycie i przez dwa dni chodziłam z jedną warstwą na paznokciach, bo wyglądała w porządku. Nie jest zbyt rzadki, ani zbyt gęsty dzięki czemu rozprowadza się w sam raz i nie smuży. Pędzelek też jest ok. Na dodatek schnie szybko, więc czego chcieć więcej ;). Długo się trzyma, nie odpryskiwał na moich paznokciach, ale wycierały się końcówki.

Czy jest faktycznie taki “gelook”… hmmm. Błyszczy dość mocno jak na zwykły lakier, ale hybrydy przyzwyczaiły mnie do mokrego połysku przez cały czas noszenia, więc pod tym względem nie zachwycił mnie szczególnie. Po prostu ładnie błyszczący lakier.

134 to intensywny pomarańcz, ale bez żółtych nut (które trochę wyszły na zdjęciach). Odrobinę rozbielony, przez co może odrobinę zbliżać się do koralu, ale na pierwszy rzut oka to po prostu pomarańczowy kolor. Nie szaleję szczególnie za takim kolorem, ale dobrze mi się go nosiło, wyglądał tak wesoło na tle szaro-burej jesieni ;).

DSCN3713

DSCN3716

DSCN3711

DSCN3718

Jak na cenę 5,99zł to jest naprawdę okej, kolorów jest dużo, niektóre całkiem niezłe! Ciekawa jestem czy inne lakiery Silcare też wypadają tak samo dobrze. Jakbyście chcieli go dorwać to jest tutaj.

wtorek, 25 listopada 2014

Pachnące wtorki: Joyful Spring

Dzisiejszy zapach i makijaż zupełnie nie pasują do aktualnej, jesiennej pogody. To Joyful Spring od Yankee Candle – czysty, kwiatowy, typowo wiosenny zapach i nawiązujący do niego pastelowy makijaż z fioletem i zielenią. Myślałam, że taki wariant wosku o tej porze roku będzie nietrafiony, ale o dziwo bardzo mi przypasował.

J1

Zanim przejdziemy do wosku, kilka słów o makijażu. Zależało mi na typowo wiosennym skojarzeniu, dlatego użyłam samych pastelowych, lekko błyszczących cieni. Mieszałam też kolory między sobą, bo nie mogłam znaleźć pasującego fioletu i zieleni. Przydały się też opalizujące pyłki. Największą uwagę przyciągają jednak sztuczne rzęsy – to oczywiście Paperself, papierowe rzęsy : ).

J11

Joyful Spring to wosk zapachowy do kominka, marki Yankee Candle, z serii Simply Home. Podobno pachnie tylko irysami, ale ja znów nie mogę skojarzyć zapachu irysów, choć bardzo lubię te kwiaty i wydawało mi się, że dobrze je znam. W pierwszym momencie skojarzył mi się z frezjami, ale ostatecznie stwierdziłam, że może jest coś w nim podobnego do tych kwiatów, ale jednak to nie to. Typowo kwiatowy, bez domieszek, czysty, świeży, wręcz orzeźwiający. Kojarzy się typowo z wiosną, a dokładniej przypomina mi zapach kwiaciarni, mieszankę różnych, mokrych kwiatów. Bardzo intensywny – mały kawałek okazał się dla mnie trochę za mocny i od razu rozbolała mnie głowa, choć zapach bardzo mi się podobał. Muszę dawkować go ostrożniej.

DSCN3544

J99

Jeśli lubicie kwiatowe zapachy, na pewno warto wypróbowania. Wosk z Goodies.pl, gdzie znajdziecie ogromny wybór wosków i świec YC. Właśnie zauważyłam nowość – Berrylicious, którego jestem strasznie ciekawa, bo uwielbiam jagody i wanilię!

Miałyście Joyful Spring? Co sądzicie o papierowych rzęsach : )?

poniedziałek, 24 listopada 2014

ShinyBox: Towar Pierwsza Klasa

Hej! Kilka dni temu przyszło do mnie listopadowe pudełko ShinyBox “Towar Pierwsza Klasa”. Już wcześniej widziałam zapowiedzi na facebooku - nie dało się nie zauważyć, że nowy Shiny będzie trochę inny niż zwykle. Listopadowa edycja powstała we współpracy z Pewex.pl, stąd taka oprawa graficzna pudełka. Zastanawiałam się czy zawartość też będzie w jakiś sposób nawiązywała do motywu przewodniego, ale okazało się, że jeśli chodzi o kosmetyki to jednak nie (te zostały dobrane po prostu tak aby sprawdzały się szczególnie dobrze na jesień). Co ciekawe, wszystkie produkty są tym razem pełnowymiarowe!

DSCN3595

DSCN3604

Mamy sześć pełnowymiarowych kosmetyków:

  • NU Nail Care Polish Remover – pielęgnujący zmywacz do paznokci w chusteczkach /19zł/
  • ORGANIQUE - Złoty peeling cukrowy z linii Eternal Gold /68zł/
  • BANIA AGAFII – Balsam do włosów aktywator wzrostu lub odżywczo-regeneracyjny /6zł/
  • JOKO – Baza po cienie /23zł/
  • MARIZA – Peeling do ust /10zł/
  • APC – Cienie do powiek w kuleczkach /65zł/

DSCN3596

Zastanawiam się czy zmywacz w formie chusteczek to jakiś nowy hit, bo to już drugi taki produkt, który trafił w moje ręce w ostatnim czasie. Ciekawe jak wypadnie w porównaniu do tego z Jelid, może zrobię porównanie.

DSCN3599

Z całego pudełka najbardziej ucieszył mnie peeling Oragnique. Uwielbiam tę markę i mnóstwo kosmetyków z ich oferty wiecznie mnie kusi. Jestem go bardzo ciekawa. Balsam też z chęcią wypróbuję, rosyjskie kosmetyki nadal mnie ciekawią.

DSCN3597

Bazę pod cienie Joko znam bardzo dobrze, używałam jej przez długi czas. Wolałabym dlatego jakąś inną markę, ale narzekać nie będę, bo ta z Joko jest dobra, więc z pewnością się przyda. Z kolei peeling do ust przepięknie pachnie pomarańczami. Nie mam jakoś przekonania do Marizy, ta marka wydaje mi się zawsze tania i mało interesująca, ale akurat ten peeling zapowiada się fajnie.

DSCN3600

Cienie w kuleczkach APC przypomniały mi mój pierwszy sypki cień, kupiony  bardzo dawno temu w drogerii, która już nawet nie istnieje. On też był marki APC i choć kosztował niewiele to bardzo długo się nad nim zastanawiałam, bo wtedy był to dla mnie spory wydatek ;). Zawsze lubię kolorówkę w pudełkach, ale te cienie budzą we mnie raczej mieszane uczucia, oczywiście po pierwszym teście na dłoni. Dziwna jest na pewno ich forma, nie sądzę żeby kuleczki tutaj dobrze się sprawdzały, choć wyglądają ciekawie. Kolory są do siebie bardzo zbliżone, a cienie dają bardzo delikatny efekt. Może będą dobre do lekkich dzienniaków?

shiny

Razem z Shiny dostałam także kilka gadżetów od Pewex.pl. Płócienna torba z grafiką z pewnością mi się przyda, bardzo często takie noszę kiedy muszę zabrać ze sobą sporo rzeczy i nie mieszczę się w torebce czy plecaku. Na zakupy także się sprawdzają. Jest też przypinka i t-shirt Bambino, wzór kompletnie nie w moim stylu (rzadko w ogóle noszę cokolwiek z nadrukami), ale że to bawełna nada się na piżamę ; ).

DSCN3605

Pudełko jest moim zdaniem całkiem fajne, ale gdyby nie peeling Organique byłabym pewnie rozczarowana ; ). A Wy co sądzicie?

Jeśli chcielibyście skusić się na Shiny Towar Pierwsza Klasa to koniecznie skorzystajcie z kodu TOWAR1KLASA (53zł zamiast 59zł).

Do kupienia na http://shinybox.pl/.

czwartek, 20 listopada 2014

Manicure: Geometryczny

Dawno nie pokazywałam na blogu bardziej skomplikowanych mani, ostatnio przeważały tutaj paznokcie pomalowane na jeden kolor, dlatego pora to nadrobić! Bardzo lubię geometryczne wzorki, więc sięgnęłam znów po cienkie tasiemki do zdobienia paznokci i wymyśliłam sobie symetryczny wzór, który podobno przypomina mechaniczne liście ;). Wybrałam niebieskie odcienie, które od razu kojarzą mi się z jesiennymi zestawami kolorów i przy okazji wyglądają trochę dżinsowo.

Użyłam dwóch lakierów Color Expert Golden Rose, obydwa są z tych nowych odcieni – jaśniejszy to 85, a ciemniejszy 86. Mocno kryją, więc idealnie nadają się do metody z użyciem taśmy klejącej. Jestem zadowolona z efektu, podobają mi się te kolory zestawione razem :).

DSCN3534

DSCN3533

DSCN3538

DSCN3542

DSCN3543

środa, 19 listopada 2014

beGLOSSY by MAFFASHION

Listopadowy beGlossy w nietypowej odsłonie, bo we współpracy z Maffashion. Zawsze jestem bardzo ciekawa tematycznych pudełek czy tych tworzonych wspólnie z kimś jeszcze. Tym razem nie było inaczej i jak tylko przeczytałam, że kosmetyki do najnowszego pudełka wybierała Maffashion, zastanawiałam się czy może do środka trafi coś innego czy specjalnego.

DSCN3525

DSCN3527

W pudełku znalazło się pięć kosmetyków, z czego dwa są pełnowymiarowe. W sumie pojawiły się cztery warianty pudełek w tym miesiącu.

DSCN3528

  • BANDI krem z kwasem migdałowym i polihydroksykwasami – z reguły nie przepadam za kremami w pudełkach, ale z tego akurat bardzo się ucieszyłam. To krem złuszczający, a właśnie ostatnio myślałam o zakupie jakiegoś lekkiego kremu z niedużym stężeniem kwasu. Z kwasem migdałowym już się poznałam, bardzo fajnie wpływał na moją skórę, dlatego z chęcią wypróbuję tę miniaturę od Bandi. /69zł – 50ml/
  • LOVE ME GREEN certified organic firming green tea body cream – ujędrniający balsam z Love Me Green. Tutaj bez większego szału, ale z drugiej strony na pewno zużyję. Takie miniatury są akurat idealne na wyjazdy. /79zł – 200ml/
  • YASUMI eyes&lips contour cream – kremy pod oczy to ten rodzaj kosmetyków, który chętnie widzę w pudełkach. Lubię wypróbowywać nowe, ale póki co muszę zużyć to co już otwarte. Nawet dobrze, że akurat krem pod oczy okazał się miniaturą, bo te zazwyczaj strasznie wolno się zużywają ; ). /59zł – 10ml/
  • TEEEZ TREND COSMETICS beautiful eyes flat stiff brush – i to mi się podoba! W końcu pędzelek pojawił się w pudełku. Pędzli nigdy dość, a ten ma śmieszny, kolorowy trzonek. /ok 80zł/
  • REGENERUM regeneracyjne serum do włosów – cieszę się, że akurat trafiło mi się serum do włosów, a nie to do rzęs (bo już mam), ani do rąk czy paznokci (bo te średnio mnie ciekawią). To jest pełnowymiarowe opakowanie. /17zł – 125ml/

DSCN3529

DSCN3530

Dodatkowo próbki zapachów: CK Reveal i Just Gold od Roberto Cavalli.

DSCN3531

Podsumowując, moim zdaniem pudełko jest całkiem fajne, choć nie rewelacyjne. Tym razem jednak wszystkie kosmetyki są praktyczne i na pewno mi się przydadzą. Jak już wspomniałam były też inne warianty pudełek. W każdym znalazł się krem Bandi, balsam Love Me Green, pędzelek i próbki zapachów. Mógł pojawić się krem pod oczy Yasumi lub inny krem Terproline Contour Eyes&Lips z Synchroline. Zamiast Regenerum do włosów, mogło znaleźć się to do rzęs, rąk lub paznokci.

DSCN3524

Pachnące wtorki: Black Coconut

Dziś jak co tydzień o tej porze, makijaż inspirowany zapachem :). Tym razem będzie to naprawdę ciekawa propozycja zapachowa – wosk Black Coconut od Yankee Candle, który kusił mnie od bardzo dawna. Uwielbiam kokosowy smak i zapach, a Black Coconut brzmiał mi dość tajemniczo i w moim odczuciu zapowiadał połączenie nuty kokosowej z czymś egzotycznym. Wyobrażałam sobie wyjątkowo udaną kompozycję z kokosem, a okazała się bardzo ładna.. ale mało kokosowa.

012

Makijaż to właściwie w połowie smoky eyes, po części przydymiony, a po części kolorowy. Zdjęcia wyszły wyjątkowo kiepsko niestety, ale na żywo makijaż wyglądał moim zdaniem ciekawie. Użyłam do niego wielu cieni, w przewadze zupełnie matowych.

02

Wosk Black Coconut w pierwszej chwili mnie rozczarował, bo wyczekiwałam na ulubiony zapach kokosa, a tutaj niewiele go czuć. Jednak po odpaleniu wosku zaczęłam się do niego stopniowo przekonywać i ostatecznie bardzo przypadł mi do gustu. Nie jest może moim jedynym ulubionym zapachem YC, ale gdzieś w krótkiej liście najlepszych zapachów z pewnością by się znalazł. Black Coconut to ciężki, słodki, trochę duszący zapach, z gatunku “męskich”, ale nie tak męski jak Midnight Oasis. Najmocniej kojarzy mi się z ciężkimi, otulającymi perfumami na zimę. Kokos jest gdzieś na końcu.. za to wyczuwam chyba wanilię. Wyczytałam, że nuty zapachowe to: dojrzały kokos, egzotyczne kwiaty i drzewo cedrowe.

Moim zdaniem bardzo ładny, dobry na zimowe wieczory i raczej dla osób, które wolą cięższe i bardziej słodkie zapachy. Mimo wszystko trochę żałuję, że nie czuć mocniej kokosa. Chyba chciałabym po prostu wypróbować czysto-kokosowy zapach. Black Coconut to w moim odczuciu intensywnie pachnący wosk, mały kawałeczek pachnie bardzo mocno.

DSCN3454

01

Mój wosk mam z goodies.pl, cały czas trwa tam konkurs z dużymi świecami do wygrania : ) !

unnamed

sobota, 15 listopada 2014

Matowa cera przez cały dzień: Rimmel STAY MATTE Primer

Rimmel ma w moim odczuciu różne kosmetyki w ofercie, lepsze jak i gorsze. Gdybym miała wskazać jeden ulubiony produkt to zaraz obok pomadki Airy Fairy na pewno znalazłaby się baza Stay Matte Primer :). Polubiłam ją już od pierwszego użycia, właściwie szybko stała się moim hitem w podstawowym makijażowym zestawie . Zdziwiły mnie za to opinie na KWC – oprócz niektórych pozytywnych, baza zebrała też sporo bardzo negatywnych recenzji. Wniosek z tego, że trzeba wypróbować na własnej skórze, zresztą jak każdy inny kosmetyk, bo u każdego efekty mogą być inne (choć nadal dziwi mnie, że ta baza potrafi okazać się u kogoś bublem!).

DSCN3486

DSCN3488

Wybaczcie ufajdane, odpychające opakowanie – używam bazy bardzo często i dobijam już do dna, a na białej tubce widać wszystkie ślady od innych kosmetyków, które nie chcą się do końca domyć ;). Baza ma 30ml czyli tyle co przeciętny podkład. Ma biały kolor, konsystencję kremu i lekki zapach, który przypomina mi trochę klej do drewna. Nie jest jednak drażniący, bo nie czuć go podczas aplikacji. Producent zaleca używanie kosmetyku pod podkład, na podkład lub solo na gołą cerę – ja używałam bazy jedynie pod podkład.

Baza ma przyjemną, jedwabistą formułę. Dopiero po kilku minutach staje się zupełnie matowa, więc nie ma problemu z rozprowadzaniem – daje początkowo wręcz uczucie nawilżenia skóry.

Działanie jest moim zdaniem naprawdę rewelacyjne. Mam mieszaną cerę i często miewam problemy z przetłuszczającą się strefą T w ciągu dnia. Z bazą Stay Matte tego problemu po prostu nie ma, nie muszę wcale używać pudru po paru godzinach czy w żaden sposób matowić już cery. Bazę szczególnie tak polubiłam przez wzgląd na niektóre podkłady, które bardzo lubię, ale które są na mojej cerze krótkotrwałe i szybko się po nich ‘świeciłam’. Po użyciu tej bazy mogę nałożyć nawet typowo nawilżający, rozświetlający podkład a moja mieszana skóra nie przetłuszcza się. Bazę używam na klientkach, które maluję, ale tylko jeśli mają cerę typowo tłustą. Przy skórze, która tylko delikatnie błyszczy się w ciągu dnia ta baza się po prostu nie sprawdzi, bo będzie dawała efekt napiętej skóry, a podkłady będą się tępo rozprowadzać. Polecam tylko do faktycznie przetłuszczającej się cery : ).

rim2

Co ważne – mojej cery baza Rimmel nie zapycha ani nie uczula. Nawet stosowana dzień w dzień. Teraz bazę odstawiłam, bo moja skóra ostatnio mniej się przetłuszcza, a ja zmieniłam podkład na Revlon Colorstay, który trzyma mat prawie cały dzień, więc baza nie jest już potrzebna. Sprawdzi się znów przy innych podkładach.

Moim zdaniem jest świetna. Znacie ją?

czwartek, 13 listopada 2014

Golden Rose Color Expert 77

Kolejny jesienny Color Expert i kolejny klasyk wśród moich lakierów :). 77 w buteleczce wydawał się dość podobny do 97 z tej samej serii, ale to tak naprawdę dwie różne czerwienie – wściekła, pomidorowa i zupełnie klasyczna, widocznie ciemniejsza od wspomnianego Color Expert 97.

Uwielbiam taką czerwień, nie ma w niej nic oryginalnego, ale i tak zawsze robi wrażenie. Lakier jest zupełnie kremowy, ma bardzo dobrą konsystencję i szybko schnie. Polecam jeśli szukacie właśnie takiego klasyka – do pełnego krycia wystarcza już jedna grubsza warstwa! Wiecie jak to jest z czerwieniami.. zawsze są intensywne, ale zazwyczaj mają nieco żelkowe wykończenie i końcówki paznokci potrafią prześwitywać niezależnie od tego ile warstw lakieru nałożymy. Ta czerwień jest inna, kryjąca w 100% :).

DSCN3456

DSCN3458

DSCN3460

DSCN3462