O paletkach Sleek I-Divine Palette pisałam już wiele razy, ale pomyślałam, że przydałoby się im podsumowanie i porównanie paletek między sobą. Czasem widzę, że zastanawiacie się, którą paletkę wybrać, więc mam nadzieję, że ten wpis pomoże przy wyborze :).
Marka Sleek słynie przede wszystkim właśnie ze swoich paletek cieni. Wszystkie wyglądają tak samo: mają po 12 niewielkich cieni, czarną kasetkę i lusterko wewnątrz. Sleek ma część palet w stałej ofercie, ale większość to edycje limitowane, które pojawiają się dosyć często. Czasem starsze palety można upolować np. na allegro. Ja oczywiście nie posiadam wszystkich dostępnych palet :).

Ja cienie Sleeka pokochałam od pierwszej palety! Cienie o wykończeniu perłowym są niezwykle intensywne, wręcz kremowe, trochę metaliczne. Mają naprawdę fantastyczną pigmentację! Z kolei matowe cienie w paletkach bywają różne. Czasem są bardzo słabe, zbite, twardawe, a czasem mają dobrą formułę i mocną pigmentację. Mimo wszystko maty Sleeka jakoś mnie nie przekonują do końca i dlatego nigdy nie skusiłam się na paletkę ze wszystkimi cieniami w macie. Niektóre maty są też słabo wydajne.
Są to jedne z moich ulubionych cieni, lubię je na równi z Inglotem (a wychodzą jednak taniej). Niektóre cienie lubią się osypywać i pylić, ale dla mnie nigdy nie jest to wielką wadą, bo po prostu ciemniejsze makijaże zaczynam od oczu, a pod sam koniec wykańczam cerę. Paletki są fajne do własnego użytku, ale sprawdzają się także do malowania innych – wystarczy dwie/trzy kasetki wrzucić do kuferka żeby mieć pod ręką większość odcieni. Mimo, że bardzooo je lubię to od jakiegoś czasu przestałam je kupować. Paletki podrożały, teraz ceny dobijają do 40zł (dawniej było to poniżej 30zł) co nadal nie jest wygórowaną ceną, ale w moim odczuciu przestały już opłacać się tak bardzo.

Oh So Special – to moja ulubiona paleta. Jeśli miałabym komuś polecić tylko jedną paletkę to właśnie byłaby to Oh So Special. Mamy w niej kilka uniwersalnych matów: waniliowy, beż, brąz i zgaszoną śliwkę. Są dwa piękne, łososiowe duochromy, bardzo fajna ciemna, perłowa śliwka i metaliczne srebro. Tym zestawem można zrobić dzienny makijaż w matach, rozświetlający lekki makeup, letni makijaż z koralem, typowe smokey, wieczorowe oko ze srebrem. Możliwości jest bardzo dużo, kolory sprawdzą się przy zgaszonych, kobiecych makijażach, ale jednocześnie nie są nudne i typowo oklepane. Dla mnie najlepsza :). Sprawdzi się przy każdym kolorze oczu, ale najlepiej przy niebieskich.

Au Naturel – najbardziej uniwersalna paletka w brązach i beżach. Górny rząd to w przewadze jasne maty, dolny to z kolei ciemniejsze odcienie: brązy, oliwka, zieleń, czerń. Wszystkie kolory są w neutralnych odcieniach, więc będą dobre dla osób, które trzymają się naturalnej gamy kolorystycznej. Ta paleta jest dobra, ale nie przekonuje mnie tak na 100%. Beże są trochę zbyt żółte, brakuje mi pośredniego brązu. Fajna, ale przed zakupem warto dobrze przyjrzeć się odcieniom :). Będzie fajnie podbijać błękitne i szare tęczówki.

Monaco – limitowana, dość kolorowa paletka, która bardzo przypadła mi do gustu. Kolory są fajnie przemieszane, tak że pasuje do letnich makijaży (np. turkusowych), wiosennych (liliowy i limonkowy), a nawet ciemniejszych, zimowych (granat z miedzią). Szczególnie polubiłam w niej właśnie tę mocną miedź. Fajna jeśli lubi się eksperymentować z kolorami. Moim zdaniem to ładny zestaw dla brązowych oczu, ale znajdą się tu też odcienie dobrze podbijające zielone tęczówki.

Vintage Romance – moim zdaniem jedna z najpiękniejszych palet Sleeka. Bardzo szlachetne odcienie, wieczorowe, jesienno-zimowe. Dla mnie to zestaw idealnie pasujący do bardziej eleganckich makijaży. Świetne są tu odcienie złota, jest kilka pięknych fioletów złamanych różem i uniwersalny mat dobry ro rozcierania. Dobra dla brązowookich ale moim zdaniem ideał dla zielonych oczu :).

Curacao – bardzo wesoła, letnia, niezwykle kolorowa paletka. Uwielbiam ją! Będzie świetna jeśli lubcie bawić się kolorami, ale sprawdzi się też do kuferka, bo można mieć wszystkie żywe kolory pod ręką. Jeśli rzadko używacie mocnych kolorów to lepiej ją sobie odpuścić. W tej palecie najbardziej lubię błyszczący pomarańcz, bardzo ładna jest tu też butelkowa zieleń. Na uwagę zasługują wyjątkowo mocne maty. Oczywiście przy każdym kolorze oczu można eksperymentować, ale sądzę, że najbezpieczniejsza będzie dla brązowych oczu.

Garden of Eden – śliczna, ale dość specyficzna paleta. Trzeba lubić zielenie na oczach, ale jeśli już je lubicie to bardzo ją Wam polecam! Zielone kolory są tu naprawdę ładne, brązy zresztą też i dobrze się ze sobą zgrywają. Fajnie, że jest tu też kilka ciemniejszych matów, którymi można ładnie wykończyć makijaż. Ładna, ale nie stwarza aż tak wielu możliwości jak inne palety. Pięknie wygląda na brązowych oczach.

Storm – paletka, do której mam mieszane uczucia. Cienie są wyjątkowo pylące co zresztą widać po upaćkanym opakowaniu. Te kolory są raczej wieczorowe, zgaszone, ale górny rząd stwarza możliwości do dziennego, rozświetlającego makijażu. Lubię w niej złoto, dwa zgaszone róże, piękny jest też zgaszony granat z opalizującymi drobinkami. Dość kiepsko wypadają maty, szczególnie brąz i czerń są bardzo zbite. Mnie ten zestaw cieni nie do końca przekonuje, choć na pierwszy rzut oka jest ładny. Osobiście polecałabym raczej jakąś inną paletkę. Storm będzie pasować do każdego koloru oczu. 
Bad Girl – to dla mnie trochę taka ciężka paletka, z którą trzeba się dogadać ;). Przygotowana typowo do smokey, ale dla mnie do ładnego smokey nie wystarczająca. Są w niej świetne granaty, piękne intensywne srebra, rewelacyjny fiolet. Nie podobają mi się dwa jasne perłowe cienie, które z reguły źle wyglądają w zestawieniu z pozostałymi kolorami. Fajna jeśli lubicie mocne makijaże. Nie do końca dobra jeśli jesteście początkujące, dopiero się uczycie malować i będziecie nią próbować zrobić ładne smoky eyes – brakuje mi w niej beżowego matu, matowego średniego brązu. Te kolory będą fajne dla brązowych i piwnych oczu, ale umiejętnie użyte pięknie podbiją też niebieskie i szare tęczówki.

Glory – limitowana paleta, która jakoś u mnie leży nieużywana. Mam wrażenie, że cienie są w niej nieco twardsze i słabsze niż w innych paletkach Sleeka. Pierwszy rząd jest bardzo neutralny, drugi mocno kolorowy. Zawsze brakuje mi pomysłów na te kolory. Bardzo fajny jest w niej żółty, perłowy odcień, czerwień byłaby dobra gdyby była mocniejsza. Róż i zieleń niestety nie powalają. Grafit jest za to świetny. Mnie po dłuższym czasie jednak nie przekonała.

Acid – i ostatnia paleta, w moim odczuciu najsłabsza. Kupiłam ją dla czwórki neonów, które okazały się bardzo słabe i zbyt suche. Nie lubię ich niestety. W palecie jest też ładna, oliwkowa zieleń, ale strasznie słaba. Świetny jest za to nieco fioletowy róż, dwa błękity i klasycznie bardzo dobre srebro. Biały mizerny. Tej palety nie polecałabym.
Mam wrażenie, że nowsze paletki Sleeka mają nieco lepszą formułę cieni od tych starszych. W ofercie znajdziecie jeszcze takie warianty jak piękna Arabian Nights (którą ma moja siostra, oglądałam i jest cudna), dwa rodzaje zupełnie matowych palet (V1 i V2), świetna dla niebieskookich – Sunset i oczywiście wiele innych. Mi bardzo podoba się jeszcze ciekawa Supreme. Paletki Sleek do upolowania oczywiście na Allegro, jeśli podobnie jak ja mieszkacie w Krakowie to zaglądajcie do drogerii Jasmin na Długiej, mają całą szafę Sleeka!