Samoopalająca pianka Vita Liberata pHenomenal Mousse to zdecydowanie najlepszy samoopalacz jaki używałam do tej pory! Nie raz wspominałam, że po samoopalacze sięgam przez cały rok – oczywiście głównie latem, ale zimą też raz na jakiś czas stosuję. Nie lubię się opalać na słońcu, a przy okazji uważam, że nie jest to najzdrowsze. Używam filtrów i ogólnie rzecz biorąc uwielbiam bardzo jasną, bladą skórę, ale równocześnie uważam, że moje nogi wyglądają sto razy lepiej kiedy są choć lekko opalone. Samoopalacze są dla mnie fajnym rozwiązaniem, ale nie jest łatwo znaleźć ten naprawdę dobry. Pianka Vita Liberata okazała się samoopalaczem prawie doskonałym! Naprawdę niewiele jej brakuje do ideału :).
Pianka pHenomenal Mousse jest ponoć topowym produktem marki. Efekt ma utrzymywać się nawet do 2-3 tygodni. Marka ma w ofercie jeszcze kilka innych rodzajów samoopalaczy, różnią się między innymi właśnie trwałością. Nie zawierają alkoholu i parabenów, ale najlepsze, że … są bezzapachowe!
Ja wypróbowałam odcień Medium – zazwyczaj decyduję się na pośredni kolor jeśli są trzy do wyboru, a jeśli dwa to zawsze biorę ciemniejszy, bo zwykle ładniej wypada na skórze.
Opakowanie: 125ml kosmetyku w bardzo praktycznym opakowaniu z pompką. Do pianki dołączona była także rękawica z cienkiej gąbki/pianki.
Zapach: ten samoopalacz jest naprawdę bezzapachowy! Sama pianka powąchana bezpośrednio ma minimalny zapach, ale na skórze nie pojawia się ten paskudny zapach charakterystyczny dla wszystkich samoopalaczy. Dla mnie to ogromny plus.
Formuła: bardzo lekka, nieco wodnista pianka. Przypomina raczej płyn, a nie mleczko/krem.
Aplikacja: piankę nakładałam najpierw na dołączoną rękawicę, po czym rozprowadzałam jak najdokładniej na skórze. Aplikacja jest raczej bezproblemowa, moim zdaniem przy pomocy rękawicy nakładanie jest łatwiejsze niż w przypadku klasycznego samoopalacza. Rękawica nie przemaka.
Efekt: pianka barwi skórę natychmiast – jest to zmywalny kolor, który w moim odczuciu ułatwia równomierne nałożenie produktu i może się też sprawdzić w awaryjnych sytuacjach (kolor jest ładny, więc myślę, że można po nałożeniu od razu wyjść do ludzi z taką “opalenizną” :)). Ten wstępny kolor jest widocznie ciemniejszy przy jasnej/średniej karnacji. Na zdjęciu poniżej wyszło trochę za słabo. Po paru godzinach pojawia się już trwały efekt. Ja zawsze używam samoopalaczy wieczorem, więc nie wiem po jakim czasie dokładnie pojawia się ciemniejszy kolor, po prostu oglądam go rano ;). Odcień Medium okazał się dla mnie w sam raz, efekt widoczny po pierwszym użyciu. Nie wpada ani odrobinę w pomarańczowe tony ani żółto-szare koszmary, nadaje skórze bardzo naturalny kolor, brązowo-oliwkowy. Na mnie wygląda po prostu jak naturalna opalenizna. W nakładaniu samoopalaczy mam już wprawę, ale mimo to udało mi się zrobić jedną, małą smugę. Produkt jest reklamowany jako nie pozostawiający zacieków i smug, ale moim zdaniem smugi to wina głównie aplikacji.
Trwałość: pianka ma utrzymywać się do tygodnia przy jednorazowej aplikacji i do 2-3 tygodni przy aplikacji powtórzonej trzykrotnie w niewielkich odstępach czasowych. Przyznam, że nie sprawdziłam drugiej opcji, bo zimą wolę delikatny efekt. Przy mojej wersji, kolor faktycznie utrzymywał się około tygodnia. Po tym czasie zaczął schodzić. Tutaj nie było odstępstw od reguły: jak każdy inny samoopalacz tak i ten schodzi nieładnie. Pojawiają się “przetarte plamy”, na które zawsze dobrą metodą jest peeling albo ostra gąbka i po problemie.
Na zdjęciu powyżej pokazuję jedynie efekt pierwszej, zmywalnej warstwy. Końcowego efektu nie pokazuję, bo biorąc pod uwagę nie aż tak dużą zmianę odcienia a za to bardzo dużą zmianę światła po paru godzinach, na zdjęciach wyszłoby to zapewne kiepsko.
Moim zdaniem świetny produkt! Jako jeden z niewielu, nie ma nieprzyjemnego zapachu. Wygodnie się nakłada, ma bardzo praktyczną pompkę, nie pozostawia lepkiego czy nawet wyczuwalnego filmu na skórze. Daje widoczny, ale jednocześnie bardzo naturalny efekt już po jednej aplikacji. Podoba mi się, że natychmiast barwi skórę co pomaga przy nakładaniu i może przydać się jako “awaryjna” opalenizna ;). Jedynym minusem jest w moim odczuciu cena – około 170zł w Sephorze. Cena jest zawsze kwestią względną, jakby na to nie patrzeć. W przypadku tej pianki uważam, że to po prostu bardzo drogo, ale z drugiej strony to zupełnie inna klasa samoopalaczy. Moim zdaniem nie ma nawet jak porównywać z drogeryjnymi tańszymi samoopalaczami, bo sam odcień jest dużo lepszy, a właściwości – niebo a ziemia ;). Oczywiście samoopalaczem za parę złotych też da się osiągnąć fajny efekt, ale samo stosowanie nie jest niestety tak przyjemne.
Również polubiłam ten samoopalacz i byłabym skłonna go kupić przed ważną okazją typu wesele itd. Bo jest po prostu niezawodny :) Na co dzień raczej cena jest dla mnie zaporowa
OdpowiedzUsuńNa jakieś okazje czemu nie :)
UsuńNie używałam bo cena mnie trochę zniechęca ;) Od lat uwielbiam Dax Sun z piance. Cudownie sie nakłada, nigdy nie mam smug :-)
OdpowiedzUsuńJa Daxa właśnie nigdy nie próbowałam, ale lubię jeszcze Ziaję i Sun Ozon :)
UsuńWidzę ,że dużo blogerek teraz poleca ten produkt muszę się nad nim zastanowić :)
OdpowiedzUsuńCo do zapachu to niekoniecznie się zgadzam, bo po aplikacji wieczorem rano czuję trochę na sobie zapach samoopalacza. Jest to jednak zapach o wieeeele mniej intensywny niż innych produktów drogeryjnych.
OdpowiedzUsuńJa jestem strasznie zawiedziona trwałością, nakładałam go przez 3 dni w celu intensyfikacji i utrwalenia koloru. Niestety opalenizna z twarzy zeszła przy pierwszym demakijażu a ciało było lekko opalone tylko przez jakiś 3 dni :-(
Ja jakoś go nigdy nie czułam, ale nie mam też zbyt wrażliwego węchu. Wydał mi się bezzapachowy :)
UsuńNigdy nie używałam samoopalacza... uwielbiam bladość ;).
OdpowiedzUsuńJa też! Samoopalacze i bronzery to dla mnie rzeczy niepotrzebne. Im bladziej tym lepiej :]
UsuńJa też uwielbiam bladość.. ale sztuczną opaleniznę też lubię :D. Nigdy nie umiem się zdecydować, dlatego nawet nie próbuję :P
UsuńCena ceną, ale z drugiej strony za efekt utrzymujący się 2-3 tygodnie to nie jest jakoś mega dużo. I nawet nie ma co porównywać tego produktu do samooopalaczy drogeryjnych... Przymierzam się do jego zakupu, bo cenowo nie jest tak źle! Powiedzmy że takie opakowanie wystarczy na 8 aplikacji (czy mniej? a może więcej?), czyli efekt 5-6 tygodni. Żeby uzyskać podobną opaleniznę w solarium (bo tylko solarium zapewni naturalne i równomierne zbrązowienie ciała) trzeba by pewnie chodzić 2 x w tygodniu na 8-10 minut, w moim mieście to koszt około 12 zł. 6 tygodni x 24 zł wydane na solarium w 1 tygodniu to wychodzi 144 zł. Wiem że to bardzo orientacyjne, ale cenowo różnica nie jest aż tak gigantyczna, a bezpieczeństwo dla skóry nieporównywalnie większe..
OdpowiedzUsuńJeśli przeliczać w ten sposób to faktycznie nie wychodzi tak źle :). Opalanie w solarium faktycznie też kosztuje.. chociaż nigdy nie korzystałam ;)
UsuńNajlepiej sprawdzają się u mnie samoopalacze w sprayu :) nigdy nie zrobiłam sobie nimi krzywdy. Obecnie używam niedrogiej mgiełki z Oryflame Sun Zone. Jak dla mnie wystarczająca. Nie zostawia smug i żadnych plam. Umiejętnie używana jest naprawdę niezłym kosmetykiem ;)
OdpowiedzUsuńNie miałam, ale też lubię te w sprayu :)
UsuńEfekt bardzo ładny, przede wszystkim naturalny, a to bardzo rzadko da się uzyskać z pomocą drogeryjnych opalaczy. Wart więc swojej ceny, Aplikacja też bardzo przyjemna ze względu na dołączoną rękawicę.
OdpowiedzUsuńUwielbiam być opalona, czy to naturalnie, czy samoopalaczem ;) tego nie miałam, ale brzmi na prawdę zachęcająco ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie jak na razie numer jeden :)
UsuńBardzo ładny i naturalny efekt , szkoda że z opalenizną mi nie do twarzy no i cena zaporowa!
OdpowiedzUsuńUnikam opalenizny jak ognia więc ,,problem" idealnego opalacza mam z głowy :-D Ale mam czuły węch i wiem jak śmierdzi samoopalacz - bezzapachowa wersja na pewno jest zbawieniem :-) Tylko, że drogim :-P
OdpowiedzUsuńNie lubię samoopalaczy ;/ Do tego ta cena. poczekam na naturalną opaleniznę ;)
OdpowiedzUsuńSama się nad nim zastanawiałam, ale jednak cena wydała mi się wygórowana. Narazie stosuje tańszy odpowiednik czyli St. Moriz. Produkt jest w formie pianki lub żelu. Jest zabarwiony, więc od razu widać gdzie się go nakłada. Tak samo jak vita część opalenizny zmywa się jednak kolor który zostaje jest naturalny, bez żółtych tonów. W Polsce dostępny przez Internet w cenie ok 20-30 zł. Minusem jest niestety charakterystyczny zapach samoopalacza, ale i tak uważam, że warto go przetestować :-)
OdpowiedzUsuńOoo dobrze wiedzieć. Jak ten mi się skończy z chęcią wypróbuję ten, który polecasz. Szkoda, że brzydko pachnie, ale jest dużo tańszy :)
UsuńJak dla mnie efekt świetny i cena nawet do zaakceptowania, szczególnie gdy naprawdę nie śmierdzi. Bo samoopalaczowego smrodku nie znoszę :)
OdpowiedzUsuń