wtorek, 23 czerwca 2015

SHINYBOX Inspired By: Kasia Tusk

Pewnie słyszeliście o projekcie Shinybox Inspired By – zestawy stworzone przez znane osoby. Boxy nie należą do regularnej edycji, to nowy projekt, a pudełka są do zamówienia z osobnej strony. Shiny wpadło na całkiem fajny pomysł, bo tego typu zestawy w regularnej edycji nie zawsze są trafione (w końcu nie ma gwarancji, że lubimy osobę, która je tworzyła i już na wstępie się zniechęcimy), a możliwość zakupu takiego pudełka dodatkowo, wydaje mi się bardzo sensowną opcją.

W Inspired By było siedem wariantów do wyboru, a ich zawartość była tajemnicą oprócz jednego produktu. Nie sugerowałam się tak naprawdę osobą, która je tworzyła, ale właśnie tym jednym ujawnionym kosmetykiem – myślę, że większość osób wybierała na podobnej zasadzie. Bez większego namysłu zdecydowałam się na zestaw od Kasi Tusk, bo miał zawierać wodę toaletową Daisy Dream!

DSCN7027

DSCN7034

  • MARC JACOBS Daisy Dream – delikatny, dziewczęcy zapach, dla mnie świetny na wiosnę i lato. Lubię klasyczne Daisy, więc przypuszczałam, że nowa wersja też mi się spodoba i się nie pomyliłam! Mają ze sobą dużo wspólnego. | 30 ml, 199zł |
  • LOVE ME GREEN Peeling do twarzy – miałam już kiedyś ten peeling i miło go wspominam, więc ucieszył mnie w zestawie. Jest rzadki i działa bardzo lekko ale pięknie pachnie pomarańczami. | 75ml, 39,90zł |
  • GOLDWELL Pianka zwiększająca objętość – kolejny plus. Lubię markę i chętnie testuję z niej nowe produkty, także pianka na pewno znajdzie u mnie zastosowanie. | 200ml, 63zł |
  • ASTOR Tusz Big & Beautiful Eternal Muse – nowa maskara od Astor. Jak wiecie na tusze do rzęs w pudełkach nigdy nie narzekam. Uważam, że są super uniwersalne i zawsze się przydają! | 12ml, 38zł |
  • ASTOR Szminka w kredce Soft Sensation Lipcolor Butter – pomadka w formie kredki w ładnym brzoskwiniowym kolorze. Kolejny kosmetyk, który od razu przypadł mi do gustu. Podoba mi się zarówno forma jak i odcień. | 25zł |
  • CARMEX Balsam do ust – wersja w słoiczku. Carmex po prostu uwielbiam i choć nie jest drogi ucieszył mnie. Zawsze się przyda! | 10zł |
  • Książka “Lekcje Madame Chic” Jennifer L. Scott – pomysł na dodanie książki do zestawu jest naprawdę fajny, ale tę propozycję już znam i akurat nie podobała mi się kompletnie.

DSCN7029

Pudełko od Kasi Tusk wybrałam ze względu na wodę Daisy Dream, ale muszę przyznać, że cała zawartość bardzo mi się spodobała i uważam je za niezwykle udane! Edycja była znacznie droższa, bo cena wynosiła 169zł, ale patrząc na zawartość uważam, że wychodzi opłacalnie. Nie wszystkie zestawy kosztowały tyle samo, niektóre były znacznie tańsze. Jednak przeglądając ich zawartość sądzę, że box Kasi Tusk był zdecydowanie najlepszy i cieszę się, że wybrałam właśnie ten wariant. Inne już mi się tak bardzo nie podobały. Do zamówienia jest na inspiredby.pl/kasia-tusk.html.

DSCN7038

poniedziałek, 22 czerwca 2015

Mix nowości: pielęgnacja i kolorówka | Head&Shoulders

Hej! Na dziś po trochu z każdej działki – coś z kolorówki, z pielęgnacji twarzy i włosów. Przez to, że rzadziej publikowałam wpisy na blogu, nazbierało mi się całkiem sporo różnych nowości, które wypróbowałam w ostatnim czasie. Dzisiaj ta część, po którą sięgałam najczęściej w ostatnich tygodniach, choć nie oznacza to, że wszystko się sprawdziło – niestety znalazły się też zupełne średniaki. Dla równowagi jest też moje ostatnie podkładowe odkrycie :)!

DSCN7015

Ostatnio wypróbowałam kilka nowych kosmetyków z kolorówki do twarzy, a poniżej te trzy które sprawdziły się najlepiej. Moim totalnym odkryciem okazał się polecany przez wiele z Was, podkład Skin Balance Pierre Rene. Jest to mój absolutny podkładowy hit, więc z pewnością poświęcę mu osobny wpis. Skin Balance okazał się pierwszym podkładem, który pobił mój numer jeden – Revlona Colorstaya. Kupiłam go pod wpływem świetnych opinii, ale nie liczyłam na zbyt wiele. Okazał się jednak prawie doskonały, znakomicie się rozprowadza,bardzo dobrze kryje i jest niesamowicie trwały. Hit! Szkoda tylko, że jest mało odcieni w gamie.

Do kolejnych ulubieńców mogę zaliczyć też na pewno dobrze Wam znany, puder prasowany Max Factor Creme Puff. Choć to kultowy kosmetyk, jakoś wcześniej go nie próbowałam i dopiero niedawno skusiłam się na zakup. Szybko go polubiłam, ale ubolewam trochę, że nie trzyma lepiej matu, muszę się dodatkowo “ratować” skrobią. Mam odcień Nouveau Beige, który wydaje się dość ciemny, ale przy mojej lekko opalonej teraz skórze jest dobrze dopasowany.

Od przyjaciółki dostałam odsypkę matującej wersji podkładu Anabelle Minerals. Wariant kryjący nie do końca mi przypasował, za to matujący jest naprawdę świetny. Co prawda na mojej skórze wszystkie podkłady mineralne kiepsko się trzymają i podkład Anabelle też wypada tutaj tak sobie, ale jednak w porównaniu do innych póki co jest najlepszy. Odcień Golden Light jest teraz odrobinę dla mnie za jasny, ale przypuszczam, że po lecie byłby idealny pod względem stopnia jasności i odcienia.

Y23

Skorzystałam też z wyprzedaży w Douglasie i kupiłam kolorowy tusz Essence Colour Flash w zielonym kolorze. Akurat wszystkie kosmetyki tej marki wyprzedawali po 5zł i nie zostało już nic ciekawego poza kolorowymi tuszami. Kiedyś kupiłam wersję różową, która dawała intensywny kolor na rzęsach i podobnie jest z zieloną!

Przy okazji szukania prezentu w drogerii Jasmin na Długiej wpadły mi w oko błyszczyki – lakiery do ust Big Bang Miyo. Słyszałam o nich trochę dobrego, a że kosztują tylko jakąś dyszkę, dorzuciłam intensywny róż Bad Woman. Choć ostatnio zdecydowanie wolę pomadki, to muszę powiedzieć, że błyszczyk jest naprawdę świetny. Przede wszystkim ma bardzo intensywną pigmentację, przypomina właśnie lakier do ust. Jak na błyszczydło fajnie się trzyma i nawet po zjedzeniu zostawia pigment na ustach. Polubiłam go na tyle, że mam ochotę na jakiś bardziej zgaszony i jasny odcień.

Zawsze lubiłam masełka do ust Nivea, a wersja jagodowa chodziła za mną i chodziła ;). Jeśli lubicie takie nuty zapachowe to szczerze polecam, pachnie super i fajnie pielęgnuje usta! Bardzo je lubię.

DSCN7019

DSCN7020

Moje ulubione mgiełki do włosów to te z Gliss Kura. Byłam zachwycona czarną wersją Ultimate Repair, ale tym razem wzięłam Million Gloss, która niestety nie jest dla mnie tak dobra jak jej czarna siostra. Oczywiście też sprawdza się fajnie i z pewnością ją zużyję bez problemów, ale wiem że wrócę do Ultimate Repair, która genialnie wygładzała mi włosy.

DSCN7021

Dwie nowości z kategorii pielęgnacji skóry twarzy: krem na dzień i peeling. Obydwa pochodzą z boxów. Tu już niestety nie będzie tak różowo. Pierwszy z nich to Thalion – krem nawilżający z linii Thalisource. Marki do tej pory nie kojarzyłam, ale niestety pierwsze wrażenia wypadły tak sobie. Krem nie jest zły, w moim odczuciu to po prostu poprawny średniak. Lekko nawilża i szybko się wchłania nie pozostawiając filmu na skórze. Mam wrażenie, że trochę mnie jednak zapycha, więc pewnie znów wrócę do olejków.

Peeling Naobay niestety mnie rozczarował. Jest dość rzadki i mocno przeciętny. Zdecydowanie wolę peelingi enzymatyczne albo gęste, mocne peelingi mechaniczne. Naobay wypada po prostu dość słabo przy różnych peelingach, które lubię, nawet tych własnoręcznie robionych.

DSCN7023

Head&Shoulders to chyba jedna z najpopularniejszych marek w kategorii szamponów przeciwłupieżowych, ale o dziwo nie miałam z nią wcześniej specjalnie styczności. Dopiero teraz wypróbowałam szampon i odżywkę. Co prawda problemów z łupieżem nie mam, więc nie wiem czy pod tym kątem się sprawdzają.

Mój szampon jest z serii Większa Puszystość. Cudów się nie spodziewałam, bo mam bardzo proste i wiecznie ulizane włosy, ale szampon faktycznie jakoś tam działa, choć mam wrażenie, że mniej się po nim przetłuszczają i w efekcie dłużej są puszyste ;). Nie plącze włosów, jest bardzo wydajny i kremowy a przy tym korzystnie wpływa na skórę głowy. Generalnie jestem z niego bardzo zadowolona, ale przy przeciwłupieżowych szamponach trzeba uważać, bo lubią przyspieszać spieranie się farby z włosów.

Odżywka podobnie jak szampon jest gęsta i nie spływa z włosów – ta jest z serii Gęste i Mocne. Dla mnie większość odżywek działa podobnie i w tym wypadku jest tak samo. Ułatwia rozczesywanie, nawilża i wygładza włosy. Nie obciąża, ale moje przesuszone włosy naprawdę ciężko jest obciążyć.

DSCN7024

DSCN7025

piątek, 19 czerwca 2015

Maybelline Colorama 321 Tangy

Jeden z nowych, letnich odcieni lakierów Maybelline – jaskrawoczerwony Tangy. To ten typ ostrej, rażącej czerwieni, niby klasyk, ale dla mnie klasyczna czerwień jest ciemniejsza i chłodniejsza. Taki odcień jak Tangy zaliczam do jej bardziej wiosenno-letniej, weselszej wersji. Nad kolorem nie ma się w sumie co rozwodzić, taką czerwień ma praktycznie każda marka w swojej ofercie ;).

Od strony technicznej nie mogłam narzekać, ale miałam akurat położony żel na naturalną płytkę paznokci, więc wiadomo, że lakier lepiej się rozprowadzał i automatycznie dłużej trzymał. Czas schnięcia bez zarzutu. W tej nowej letniej kolekcji jest jeszcze kilka delikatniejszych kolorów i jeden fajny glitter :).

DSCN6951

DSCN6947

DSCN6953

wtorek, 16 czerwca 2015

beGLOSSY by HEBE

Jeszcze jedno z zaległych pudełek – beGlossy tym razem przy współpracy z …Hebe! Szczerze mówiąc takiego połączenia bym się nie spodziewała, ale trzeba przyznać, że wyszło całkiem ciekawie. Wygląd pudełka też nawiązywał kolorem do sieci drogerii, a każdy z kosmetyków jest możliwy do kupienia oczywiście w Hebe.

DSCN7009

DSCN7008

W pudełku pojawiło się sześć kosmetyków oraz prezent. Jeden z produktów różnił się w zależności od pudełka. W majowej edycji pojawiły się aż dwa kosmetyki do stóp i dwie maski do włosów!

  • GOSH Pomadka do ust – kolorówka zawsze chętnie, a w szczególności pomadki :). Mi trafiła się intensywna czerwień, która na ustach okazała się jednak dużo delikatniejsza. | pełny produkt | 31,99zł |
  • PHYTO Maska do włosów – regenerująca maseczka, która po pierwszych testach wypadła bardzo dobrze. Już dawno żadna maska tak nie poprawiła moich włosów, choć wiadomo, że to tylko chwilowy efekt. | miniatura | 106,99zł –200ml |
  • PROSALON Maska do włosów z olejkiem arganowym – znacznie tańsza maska o regenerującym i nawilżającym działaniu. Jeszcze jej nie wypróbowałam, a marki jakoś nie kojarzę. | miniatura | 28,99zł-1000g |
  • SHEFOOT Serum ultra regeneracyjne – intensywne serum do zniszczonych i szorstkich stóp. Na pewno trafione na obecną porę roku, w końcu trwa już sezon na sandały ;). | pełny produkt | 21,99zł |
  • PUREDERM Plastry na zniszczone pięty – kolejny kosmetyk do stóp, tym razem w formie plastrów. Były już złuszczające skarpetki, ale o plastrach jeszcze nie słyszałam. Ten produkt dość mocno mnie zaciekawił. | pełny produkt | 19,99zł |
  • BANDI Stymulator wzrostu rzęs i brwi – to produkt VIP, zamiast niego mógł pojawić się preparat do twarzy z Bandi lub krem na kwasach również tej samej marki.

Jako prezent pojawiły się kolczyki CAT&CAT, ja miałam farta, bo trafił mi się bardzo ładny wzór!

DSCN7010

DSCN7011

DSCN7012

Z zawartości jestem naprawdę zadowolona, fajnie że jest coś z kolorówki (szminka w ładnym odcieniu), bardzo ciekawią mnie plastry, a maska już się sprawdziła. Odżywka do rzęs z Bandi to również w moim przypadku strzał w dziesiątkę – uwielbiam testować takie specyfiki! Dodatek w postaci drobnych, dziewczęcych kolczyków także na plus. Jedynie wolałabym żeby produkty były bardziej zróżnicowane, wolę w jednym pudełku np. maskę do włosów i coś do ciała, a nie aż dwie maski ;).

A Wy co sądzicie?

poniedziałek, 15 czerwca 2015

SHINYBOX Kobiecy Szyk | maj 2015

Lecimy z zaległym, majowym Shiny, które powstało we współpracy z Venezią. Tym razem zawartość wypadła całkiem obficie, a większą część stanowią produkty pełnowymiarowe. Jak zwykle niektóre kosmetyki od razu mi się spodobały, a inne po prostu nie przypadły mi z pewnych względów do gustu. Rzadko kiedy jestem zadowolona naprawdę w 100%, tak jak nie bywam też raczej totalnie rozczarowana ;).

DSCN6994

DSCN6993

A w środku cztery kosmetyki pełnowymiarowe, jedna miniatura, dwa prezenty. Możliwe były także jeszcze dodatkowe produkty w prezencie przy zamówieniach w ramach subskrypcji lub pakietów. Mnie się trafiły właśnie dwa dodatki dla zamówień subskrypcji.

DSCN7001

  • THALION Krem nawilżający z Oceosomami – miniatura lekkiego kremu nawilżającego o neutralnym, kosmetycznym zapachu. Tu nie mogę nic więcej powiedzieć, bo kremu nie używałam, jedynie spróbowałam jaką ma formułę na dłoni. | miniatura | 160zł – 50ml |
  • YASUMI Konjac – gąbeczka konjac, którą miałam już kilka razy i bardzo ją lubiłam :). Mimo, że nie jest to dla mnie nowość to ucieszyła mnie jej obecność w Shiny, bo te gąbki nie są wieczne i od jakiegoś czasu już tej mojej ostatniej nie mam. Lubię ich używać do mycia twarzy. Moim zdaniem ta z Yasumi nie różni się wiele od odpowiedników no name z ebaya, które są znacznie tańsze. | pełny wymiar | 19,90zł |
  • INDIGO Lakier do paznokci – lakiery zawsze na tak. Mi trafiła się malinowa czerwień, bardzo ładna. Fajnie, że marka to Indigo, bo nie próbowałam jeszcze z niej lakierów. | pełny wymiar | 16zł |
  • MARIZA Pomadka do ust – wiecie jak lubię kolorówkę, a w szczególności szminki. Niestety ta jakoś mnie nie zachwyciła po pierwszej próbie, ale dam jej jeszcze szansę. Kolor to dość jasny, przygaszony róż. Na moim zdjęciu (poniżej) wyszedł jakiś strasznie nasycony. | pełny wymiar | 16,60zł |
  • BEAUTY NATURALIS Aronia balsam do ciała – balsam, który ma za zadanie wzmacniać naczynka. Pod tym względem na cuda nie liczę, ale balsam okazał się całkiem fajny na co dzień. Bardzo lekki, delikatnie nawilżający o nie zbyt mocnym, nie męczącym zapachu. Nic nadzwyczajnego, taki dość przyjemny po prostu. | pełny wymiar | 18zł |
  • BARWA Maseczka siarkowa – kiedyś chciałam ją wypróbować, więc jestem na tak. Zobaczymy czy się sprawdzi. | gratis | 3,99zł |
  • VENEZIA Lusterko – siedem lat nieszczęścia, moje niestety przyszło pęknięte ;). Oczywiście bez problemu mogłabym je wymienić, ale to tyle małe lusterko.

DSCN7002

DSCN7003

Z dodatkowych produktów w pudełku znalazłam jedwab w sprayu do stóp, który chętnie wypróbuję i antyperspirant w formie tabletek, którego trochę się boję i nie wiem czy zdecyduję się używać.

DSCN7005

Co sądzicie o majowym ShinyBoxie?

sobota, 13 czerwca 2015

Pielęgnacja od DOVE: kremowe żele i kostki myjące

Hej! Na blogu w ostatnim czasie kompletnie nic się nie działo, ale sytuacja już powinna wrócić do normy, a wpisy pojawiać się prawie codziennie. Mam cichą nadzieję, że nie zapomnieliście całkiem o moim blogu i będziecie jeszcze tu zaglądać :).

Dziś wracam z wpisem o produktach z jednej z najpopularniejszych marek pielęgnacyjnych – Dove. O Dove chyba każdy gdzieś tam kiedyś słyszał i bardzo możliwe, że używał przynajmniej jednego ich kosmetyku. Najbardziej znanym produktem są chyba kostki myjące, które ja poznałam bardzo dawno temu i mniej lub bardziej systematycznie towarzyszyły mi przez te wszystkie lata. Choć kosmetyki Dove bardzo lubię to chyba jeszcze nie pojawiły się na blogu. Swoją drogą jestem mega fanką zapachu klasycznej kostki Dove i zawsze marzyły mi się perfumy o takim kremowym, pudrowym zapachu!

DSCN6971

Producent umyślnie używa nazwy “kostka myjąca”, a nie mydło, żeby podkreślić ich pielęgnacyjne działanie. Zresztą pewnie słyszeliście już jakiś milion razy o tym, że kostki Dove zawierają 1/4 kremu nawilżającego, ale faktycznie moim zdaniem coś w tym jest. W porównaniu do zwykłych mydeł, Dove jest bardzo kremowe, piana gęsta i przyjemna, ale najważniejsze, że nie pozostawia tak ścigniętej i napiętej skóry – naprawdę działa nawilżająco. Właściwie to jedyne takie ‘mydło’, które znam i dlatego często po nie sięgam. Używam do mycia ciała, ale też do mycia twarzy, u mnie sprawdza się świetnie!

Wypróbowałam chyba wszystkie możliwe warianty kostek myjących oprócz wersji bezzapachowej. Najbardziej lubię klasyczne, Silk Cream Oil i masło shea z wanilią. Jeśli jeszcze nie próbowaliście to bardzo polecam, oczywiście nie ma gwarancji że podejdzie Wam do mycia twarzy, ale na pewno poczujecie różnicę choćby myjąc nią ręce. Moim zdaniem to największy klasyk i hit Dove :).

DSCN6972

DSCN6973

Ostatnio znów używałam klasycznej wersji i Coconut Milk. Obydwie bardzo lubię, Coconut Milk nie pachnie kokosem, jest bardziej kremowa i słodsza w zapachu od zwykłej, ale to wciąż taka typowa mydlana nuta.

Z żelami pod prysznic Dove również nie mam do czynienia po raz pierwszy. Wypróbowałam część dostępnych wariantów i choć uważam, że są bardzo fajne, nawilżające i mocno kremowe, to jednak nie pobijają kostek myjących, które uważam po prostu za totalny klasyk. Żele mogą się Wam spodobać jeśli lubicie gęstą, kremową pianę – to lubię w nich najbardziej. Mojej skóry absolutnie nie wysuszają.

DSCN6975

dove

Do wyboru jest sporo różnych wersji, ja używałam tych trzech:

  • Coconut Milk with Jasmine Petals – delikatny, kremowo-mydlany zapach. Ja takie bardzo lubię, zresztą prawie wszystkie zapachy kosmetyków Dove mi podchodzą, ale możecie się rozczarować jeśli liczyliście na kokos.
  • Gentle Exfoliating – żel z delikatnym peelingiem, ale drobinki są tak małe, że peelingiem bym ich nie nazwała. Wiadomo, coś tam wygładzić może, ale nie oczekujcie że to peeling :). Zapach jest z jednej strony kremowy, z drugiej dość świeży.
  • Mandarin & Tiare Flower – owocowa wersja, fajna na lato. Nie jest to czysty, cytrusowy zapach, mandarynka jest mocno wyczuwalna ale ciągle na tle typowej dla Dove nuty zapachowej.

Czuję, że prędzej czy później skusi mnie także wersja pistacjowa (kocham pistacje!). Poza żelami i kostkami lubię także dezodoranty. A Wy znacie słynne kostki myjące?