Hej! Na dziś po trochu z każdej działki – coś z kolorówki, z pielęgnacji twarzy i włosów. Przez to, że rzadziej publikowałam wpisy na blogu, nazbierało mi się całkiem sporo różnych nowości, które wypróbowałam w ostatnim czasie. Dzisiaj ta część, po którą sięgałam najczęściej w ostatnich tygodniach, choć nie oznacza to, że wszystko się sprawdziło – niestety znalazły się też zupełne średniaki. Dla równowagi jest też moje ostatnie podkładowe odkrycie :)!
Ostatnio wypróbowałam kilka nowych kosmetyków z kolorówki do twarzy, a poniżej te trzy które sprawdziły się najlepiej. Moim totalnym odkryciem okazał się polecany przez wiele z Was, podkład Skin Balance Pierre Rene. Jest to mój absolutny podkładowy hit, więc z pewnością poświęcę mu osobny wpis. Skin Balance okazał się pierwszym podkładem, który pobił mój numer jeden – Revlona Colorstaya. Kupiłam go pod wpływem świetnych opinii, ale nie liczyłam na zbyt wiele. Okazał się jednak prawie doskonały, znakomicie się rozprowadza,bardzo dobrze kryje i jest niesamowicie trwały. Hit! Szkoda tylko, że jest mało odcieni w gamie.
Do kolejnych ulubieńców mogę zaliczyć też na pewno dobrze Wam znany, puder prasowany Max Factor Creme Puff. Choć to kultowy kosmetyk, jakoś wcześniej go nie próbowałam i dopiero niedawno skusiłam się na zakup. Szybko go polubiłam, ale ubolewam trochę, że nie trzyma lepiej matu, muszę się dodatkowo “ratować” skrobią. Mam odcień Nouveau Beige, który wydaje się dość ciemny, ale przy mojej lekko opalonej teraz skórze jest dobrze dopasowany.
Od przyjaciółki dostałam odsypkę matującej wersji podkładu Anabelle Minerals. Wariant kryjący nie do końca mi przypasował, za to matujący jest naprawdę świetny. Co prawda na mojej skórze wszystkie podkłady mineralne kiepsko się trzymają i podkład Anabelle też wypada tutaj tak sobie, ale jednak w porównaniu do innych póki co jest najlepszy. Odcień Golden Light jest teraz odrobinę dla mnie za jasny, ale przypuszczam, że po lecie byłby idealny pod względem stopnia jasności i odcienia.
Skorzystałam też z wyprzedaży w Douglasie i kupiłam kolorowy tusz Essence Colour Flash w zielonym kolorze. Akurat wszystkie kosmetyki tej marki wyprzedawali po 5zł i nie zostało już nic ciekawego poza kolorowymi tuszami. Kiedyś kupiłam wersję różową, która dawała intensywny kolor na rzęsach i podobnie jest z zieloną!
Przy okazji szukania prezentu w drogerii Jasmin na Długiej wpadły mi w oko błyszczyki – lakiery do ust Big Bang Miyo. Słyszałam o nich trochę dobrego, a że kosztują tylko jakąś dyszkę, dorzuciłam intensywny róż Bad Woman. Choć ostatnio zdecydowanie wolę pomadki, to muszę powiedzieć, że błyszczyk jest naprawdę świetny. Przede wszystkim ma bardzo intensywną pigmentację, przypomina właśnie lakier do ust. Jak na błyszczydło fajnie się trzyma i nawet po zjedzeniu zostawia pigment na ustach. Polubiłam go na tyle, że mam ochotę na jakiś bardziej zgaszony i jasny odcień.
Zawsze lubiłam masełka do ust Nivea, a wersja jagodowa chodziła za mną i chodziła ;). Jeśli lubicie takie nuty zapachowe to szczerze polecam, pachnie super i fajnie pielęgnuje usta! Bardzo je lubię.
Moje ulubione mgiełki do włosów to te z Gliss Kura. Byłam zachwycona czarną wersją Ultimate Repair, ale tym razem wzięłam Million Gloss, która niestety nie jest dla mnie tak dobra jak jej czarna siostra. Oczywiście też sprawdza się fajnie i z pewnością ją zużyję bez problemów, ale wiem że wrócę do Ultimate Repair, która genialnie wygładzała mi włosy.
Dwie nowości z kategorii pielęgnacji skóry twarzy: krem na dzień i peeling. Obydwa pochodzą z boxów. Tu już niestety nie będzie tak różowo. Pierwszy z nich to Thalion – krem nawilżający z linii Thalisource. Marki do tej pory nie kojarzyłam, ale niestety pierwsze wrażenia wypadły tak sobie. Krem nie jest zły, w moim odczuciu to po prostu poprawny średniak. Lekko nawilża i szybko się wchłania nie pozostawiając filmu na skórze. Mam wrażenie, że trochę mnie jednak zapycha, więc pewnie znów wrócę do olejków.
Peeling Naobay niestety mnie rozczarował. Jest dość rzadki i mocno przeciętny. Zdecydowanie wolę peelingi enzymatyczne albo gęste, mocne peelingi mechaniczne. Naobay wypada po prostu dość słabo przy różnych peelingach, które lubię, nawet tych własnoręcznie robionych.
Head&Shoulders to chyba jedna z najpopularniejszych marek w kategorii szamponów przeciwłupieżowych, ale o dziwo nie miałam z nią wcześniej specjalnie styczności. Dopiero teraz wypróbowałam szampon i odżywkę. Co prawda problemów z łupieżem nie mam, więc nie wiem czy pod tym kątem się sprawdzają.
Mój szampon jest z serii Większa Puszystość. Cudów się nie spodziewałam, bo mam bardzo proste i wiecznie ulizane włosy, ale szampon faktycznie jakoś tam działa, choć mam wrażenie, że mniej się po nim przetłuszczają i w efekcie dłużej są puszyste ;). Nie plącze włosów, jest bardzo wydajny i kremowy a przy tym korzystnie wpływa na skórę głowy. Generalnie jestem z niego bardzo zadowolona, ale przy przeciwłupieżowych szamponach trzeba uważać, bo lubią przyspieszać spieranie się farby z włosów.
Odżywka podobnie jak szampon jest gęsta i nie spływa z włosów – ta jest z serii Gęste i Mocne. Dla mnie większość odżywek działa podobnie i w tym wypadku jest tak samo. Ułatwia rozczesywanie, nawilża i wygładza włosy. Nie obciąża, ale moje przesuszone włosy naprawdę ciężko jest obciążyć.
Też bardzo polubiłam Skin Balance, ale używam go zimą, bo mam odcień Champagne ;)
OdpowiedzUsuńChampagne jest naprawdę jaśniutki :D
UsuńWidzę, że w kosmetykach Head&Shoulders zmieniono szatę graficzną:) Chętnie bym wypróbowała kolorowy tusz do rzęs Essence:)
OdpowiedzUsuńDokładnie :). Jeśli jeszcze je gdzieś dorwiesz to polecam, dają mocny kolor :)
UsuńSuper, że Skin Balance Ci przypasował - jak dla mnie nadal jest najlepszy i lepszego dla siebie nie znalazłam jeszcze ;) Choć ostatnio polubiłam te podkłady w tubkach z My Secret i MIYO, są całkiem jasne i fajnie się trzymają, ale też ładnie wyglądają na skórze, przynajmniej u mnie ;))
OdpowiedzUsuńZ Gliss Kura bardzo lubiłam tę mgiełkę do włosów w wersji fioletowej, muszę spróbować czarnej!
Ja te w tubkach z My Secret też lubię ale tak na co dzień jako coś lekkiego, za to Skin Balance - geniusz!
UsuńGliss Kura używam od dawna, bo po prostu najlepiej się u mnie sprawdzają, a jak nawet "zdradzę" go z czymś innym to wracam z podkulonym ogonem, a szampony H&S też kupuję, mimo że nie mam problemu z łupieżem, bo po prostu lubię ich używać raz na jakiś czas :)
OdpowiedzUsuńJa tak samo - czasem skuszę się na inną markę, ale w kwestii mgiełek Gliss Kur zawsze wygrywa :)
Usuńkiedyś chyba wypróbuję ten skin balance... jeśli chodzi o puder MaxFactora kiedyś go używałam, ale obecnie nie mogę już znieść jego... zapachu. Miałam fioletowy tusz Essence sprawdził się w letnie miesiące. Stale mam w użyciu jakąś mgiełkę Gliss Kur:)
OdpowiedzUsuńZapach tego pudru jest bardzo specyficzny, taki typowo pudrowy, jak kosmetyk sprzed lat :D. Ja akurat ten zapach strasznie lubię, ale rozumiem, że można go nie znosić :)
UsuńMuszę się w końcu skusić na te psikadło Gliss Kur i podkład PR ;)
OdpowiedzUsuńLubię to masełko jagodowe ;)
OdpowiedzUsuńJa jestem uzależniona od tego zapachu :D
UsuńNiczego stąd jeszcze nigdy nie miałam okazji testować :)
OdpowiedzUsuńDobre kosmetyki przeplataja sie z rozczarowaniami
OdpowiedzUsuńJak zwykle :))
UsuńFajny ten tusz! :D
OdpowiedzUsuńMasełka z Nivea są boskie :) też je uwielbiam! Z mgiełek Gliss Kur najbardziej lubię różową wersję :) i z tego co kojarzę żółta też jest całkiem znośna ;) Podkład Pierr Rene wędruje na moją listę do wypróbowania ;) mam nadzieję, że znajdę swój odcień, bo obecnie jestem zauroczona odcieniem z Revlona ;) jeszcze nigdy nie miałam tak świetnie dopasowanego podkładu :)
OdpowiedzUsuńSą świetne, jagodowe to mój numer jeden :D! Różowej mgiełki nie próbowałam, ale kiedyś na pewno i na nią się skuszę :). Skin Balance gorąco polecam, ale z odcieniami może być właśnie problem :/. Przypomnij mi który odcien Colorstaya Ci przypasował?
UsuńZ colorstaya mam sand beige. Ogólnie wole odcienie lekko ziemiste, bo mam problem z zaczerwienieniami cery a przy moim farbowaniu na czerwono wolę to trochę niwelować czymś chłodnym.
Usuńmam w planach zakup tej odżywki z Gliss Kur...
OdpowiedzUsuńBardzo lubiłam kolorowy tusz z Essence, miałam wersję niebieską i byłam zachwycona :) Błyszczyk Miyo też uwielbiam, ale podkład Skin Balance się u mnie nie sprawdził ;/
OdpowiedzUsuńJa właśnie żałuję, że nie było akurat kobaltu, bo taki tusz by mi się przydał :).
UsuńOj :( z podkładami to loteria..
Muszę wypróbować ten podkład z Pierre Rene ;) moim ostatnim odkryciem z tej kategorii jest Catrice All Matt Plus, co prawda nie jest mistrzem matu, ale daje takie piekne, satynowe wykonczenie i trzyma sie caaaly dzien :) rewelacja ;)
OdpowiedzUsuńBrzmi super! Dla mnie trwałość to podstawa :)
UsuńKupiłam skuszona Twoją recenzją indyjskie perfumy w olejku - jestem zachwycona! Są intensywne, pachną słodko jak ciasteczko, są bardzo wydajne no i nie ma już niedoskonałości na szyi po aplikacji, jak w przypadku zwykłych perfum. Ode mnie masz Kleo medal! :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę ^ ^!!! Na jaki wariant się skusiłaś :D?
Usuńz Pierre Rene właśnie kończę podkład, całkiem fajny był, więc pewnie wrócę do niego ponownie :)
OdpowiedzUsuńDla mnie naprawdę rewelacyjny :)!
UsuńNa ten szampon bym się skusiła, przyda mi się dodatkowa objętość :)
OdpowiedzUsuńJa niestety z podkładem Pierre Rene się nie polubiłam, kompletnie się u mnie nie sprawdził ;/
OdpowiedzUsuńZ podkładami tak to już jest.. jednym pasuje a u innych klapa :/
Usuńsporo tego :) dla mnie krem thalion bardzo przypadł do gustu :)
OdpowiedzUsuńPudry mineralne bardzo mnie intrygują i chętnie bym wypróbowała :)
OdpowiedzUsuńWarto się skusić jeśli nie miałaś jeszcze z żadnym do czynienia:)
UsuńPierre Rene jest niezły, ale i tak na mojej cerze nie pobił Revlona. Odkąd udało mi się go wypróbować nie szukam już dalej ideału bo znalazłam :D
OdpowiedzUsuńU mnie Revlon wygrywa tylko matem :). A formułą i długotrwałością Pierre Rene :)
UsuńOo, muszę wypróbować ten podkład skoro piszesz, że jest lepszy nawet od Revlona. ;D
OdpowiedzUsuńCzaję się na Pierre Rene, ale jakoś nie po drodze mi go kupić :))
OdpowiedzUsuńMam ten fioletowy tusz, nic tak ładnie nie podkreśla zielonych tonów w oczach ;) Szampon może wypróbuję jak skończę mój obecny. A który odcień Skin Balance'a masz? Wpada może w żółty?
OdpowiedzUsuńDzięki za polecenie Skin Balance, jest rewelacyjny !! Kryje wszystkie niedoskonałości i wytrzymuje cały dzień !! :-)
OdpowiedzUsuńŚwietne te szampony do włosów które są na zdjęciu, wiem bo moja dziewczyna ich używa i jest z nich bardzo zadowolona. Przyznam, że ja też niekiedy ich sobie użyje do umycia włosów, pomimo że jestem facetem i również muszę przyznać, że są bardzo dobre. Już nie mówiąc o tym, że szata graficzna tych szamponów jest naprawdę piękna.
OdpowiedzUsuńMhhmm, jagodowe :). Widziałam wczoraj reklamę tej nowej linii head&shulders i chyba sobie kupię przez przywiązanie do dawnych lubości do tej marki (choćby ten film :) )
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to kwestia rodzaju włosów czy jakiś przyzwyczajen ale na mnie ten szampon nigdy dobrze nie działał. nie wiem czy jest w nim aż tak wiele różnych specyfików, które niszczą mi słowy ale zawsze po nim mam suche, połamane, nie mogę ich rozczesać i wogole sa jakieś takie do niczego... Polecam za to domowe szampony!
OdpowiedzUsuńChętnie spróbuje podkład. Doradź odcień, latem używam revlona 250 a zimą 180 są to kolorystyczne ideały, a że kupuję online to mam dylemat.
OdpowiedzUsuńU mnie odwrotnie :D Zamieniłam pierre rene na revlon :D Żle sie rozprowadzal , scieral sie dosysc szybko i nie zakrywal niedoskonalosci. W szoku byłam bo z pierre rene od wielu lat uzywalam i takie cos...
OdpowiedzUsuńChętnie wypróbuję ten puder bo nie mogę znaleźć odpowiedniego dla siebie, w szczególności teraz na lato
OdpowiedzUsuń