Sensique to marka, która przewija się od samych początków mojego bloga, ale dość dawno nic o niej nie pisałam, więc dziś nadrabiam zaległości z nową serią pomadek Satin Touch. Dla przypomnienia, Sensique to marka własna Drogerii Natura, często pytacie o to w komentarzach – tylko w Naturach możecie dostać te kosmetyki.
Nie tak dawno pojawiła się seria pomadek Satin Touch o “atłasowej” formule. Opakowania troszkę muszę pochwalić, są ciut lepsze niż starsze serie szminek, ale nadal mogłoby być znacznie lepiej ;).
W gamie mamy do wyboru dziesięć odcieni, z czego część jest błyszcząca/perłowa, a część kremowa, pozbawiona drobinek. Znacznie lepiej wypadają kremowe pomadki, te błyszczące przypominają trochę pomadki z dawnych lat, tym bardziej, że od kilku sezonów wciąż króluje zupełnie matowe wykończenie.
Pomadki mają bardzo przyjemną, jedwabistą formułę. Aplikacja to sama przyjemność, sztyft bardzo gładko sunie po skórze i zostawia miłe, takie właśnie “atłasowe” odczucie. Pigmentacja jest dość dobra. Krycie można stopniować do 100%, ale nie dają całkowitego pokrycia pigmentem przy pierwszej warstwie. To byłyby naprawdę świetne pomadki w bardzo fajnej cenie (9,99zł), ale dla mnie mają jedną poważną wadę – zapach. Po prostu nie lubię takiej kompozycji zapachowej, kojarzy mi się ze starymi pomadkami, którymi bawiłam się w dzieciństwie i ten specyficzny zapach/smak niestety czuję przez cały czas noszenia. Jeśli jednak nie macie wrażliwego nosa i sam zapach pomadki nie ma dla Was większego znaczenia to warto się im przyjrzeć.
PINK HAPPY – jasny, perłowy róż. Mimo połyskującego wykończenia ten odcień przypadł mi do gustu i dobrze się w nim czułam. Typowo słodki kolor ;).
ROSE ATTRACTION – ciemniejszy, przygaszony, brudny róż. Taki właśnie różany, spokojny odcień. Wykończenie jest lekko perłowe.
GALA – to trudny odcień, ja za takimi nie przepadam i uważam, że mało komu jest w nich dobrze. To taki nieco różowy brąz, dość mocno metaliczny.
MAKE IT MAUVE – odcień jasnej, bardzo ciepłej miedzi. Wykończenie perłowe. W takich pomadkach wyglądam koszmarnie, ale czasem pasują komuś w typie kolorystycznej jesieni.
LIBERTY – jeden z moich ulubionych kolorów, przygaszona, brudna, chłodna czerwień. Wykończenie kremowe. Fajna odmiana od typowej czerwieni, ale też mocno zwracająca uwagę na usta. Świetnie się czuję w takim kolorze, uważam że mi pasuje :).
PEACH MEDIUM – wesoła, rozbielona brzoskwinka, z którą kompletnie nie poradził sobie aparat. Odcień typowo ciepły, żywy, kremowy.
CORAL PEACH – łagodna wersja koralu o kremowym wykończeniu. Ciepły kolor, myślę że będzie pasował wielu osobom.
RED BLACK CHILI – klasyczna, ciemniejsza czerwień o kremowej formule. Uwielbiam czerwienie, więc ten odcień szybko stał się moim ulubionym!
RED ROUGE – mocno ciepły, ciemniejszy róż. Ma coś z czerwieni, ale dla mnie to bardziej jednak róż niż czerwień. Wykończenie kremowe. Taki typ koloru też jest dość uniwersalny.
PURPLE CLASS – bardzo chłodny, trochę beżowy, a trochę fioletowy róż. Lubię takie niezidentyfikowane, chłodne kolory. Zupełnie kremowy. Fajny!
Który z kolorów podoba Wam się najbardziej?