poniedziałek, 28 września 2015

SENSIQUE pomadki Satin Touch: swatche

Sensique to marka, która przewija się od samych początków mojego bloga, ale dość dawno nic o niej nie pisałam, więc dziś nadrabiam zaległości z nową serią pomadek Satin Touch. Dla przypomnienia, Sensique to marka własna Drogerii Natura, często pytacie o to w komentarzach – tylko w Naturach możecie dostać te kosmetyki.

Nie tak dawno pojawiła się seria pomadek Satin Touch o “atłasowej” formule. Opakowania troszkę muszę pochwalić, są ciut lepsze niż starsze serie szminek, ale nadal mogłoby być znacznie lepiej ;).

DSCN7447

W gamie mamy do wyboru dziesięć odcieni, z czego część jest błyszcząca/perłowa, a część kremowa, pozbawiona drobinek. Znacznie lepiej wypadają kremowe pomadki, te błyszczące przypominają trochę pomadki z dawnych lat, tym bardziej, że od kilku sezonów wciąż króluje zupełnie matowe wykończenie.

Pomadki mają bardzo przyjemną, jedwabistą formułę. Aplikacja to sama przyjemność, sztyft bardzo gładko sunie po skórze i zostawia miłe, takie właśnie “atłasowe” odczucie. Pigmentacja jest dość dobra. Krycie można stopniować do 100%, ale nie dają całkowitego pokrycia pigmentem przy pierwszej warstwie. To byłyby naprawdę świetne pomadki w bardzo fajnej cenie (9,99zł), ale dla mnie mają jedną poważną wadę – zapach. Po prostu nie lubię takiej kompozycji zapachowej, kojarzy mi się ze starymi pomadkami, którymi bawiłam się w dzieciństwie i ten specyficzny zapach/smak niestety czuję przez cały czas noszenia. Jeśli jednak nie macie wrażliwego nosa i sam zapach pomadki nie ma dla Was większego znaczenia to warto się im przyjrzeć.

PINK HAPPY – jasny, perłowy róż. Mimo połyskującego wykończenia ten odcień przypadł mi do gustu i dobrze się w nim czułam. Typowo słodki kolor ;).

z1

ROSE ATTRACTION – ciemniejszy, przygaszony, brudny róż. Taki właśnie różany, spokojny odcień. Wykończenie jest lekko perłowe.

z2

GALA – to trudny odcień, ja za takimi nie przepadam i uważam, że mało komu jest w nich dobrze. To taki nieco różowy brąz, dość mocno metaliczny.

z3

MAKE IT MAUVE – odcień jasnej, bardzo ciepłej miedzi. Wykończenie perłowe. W takich pomadkach wyglądam koszmarnie, ale czasem pasują komuś w typie kolorystycznej jesieni.

z4

LIBERTY – jeden z moich ulubionych kolorów, przygaszona, brudna, chłodna czerwień. Wykończenie kremowe. Fajna odmiana od typowej czerwieni, ale też mocno zwracająca uwagę na usta. Świetnie się czuję w takim kolorze, uważam że mi pasuje :).

z5

PEACH MEDIUM – wesoła, rozbielona brzoskwinka, z którą kompletnie nie poradził sobie aparat. Odcień typowo ciepły, żywy, kremowy.

z6

CORAL PEACH – łagodna wersja koralu o kremowym wykończeniu. Ciepły kolor, myślę że będzie pasował wielu osobom.

z7

RED BLACK CHILI – klasyczna, ciemniejsza czerwień o kremowej formule. Uwielbiam czerwienie, więc ten odcień szybko stał się moim ulubionym!

z8

RED ROUGE – mocno ciepły, ciemniejszy róż. Ma coś z czerwieni, ale dla mnie to bardziej jednak róż niż czerwień. Wykończenie kremowe. Taki typ koloru też jest dość uniwersalny.

z9

PURPLE CLASS – bardzo chłodny, trochę beżowy, a trochę fioletowy róż. Lubię takie niezidentyfikowane, chłodne kolory. Zupełnie kremowy. Fajny!

z10

Który z kolorów podoba Wam się najbardziej?

DSCN7451

niedziela, 27 września 2015

Jesienny Half Moon Manicure | kolorówka MELKIOR

Zawsze na jesień wracam do ulubionych “moonów” na paznokciach, half moon manicure to ten typ zdobienia, czy bardziej malowania paznokci, który nigdy mi się nie nudzi. Uwielbiam klasyczną wersję z czerwienią, ale  lubię też wypróbowywać nowe połączenia np. takie kontrastowe jak z dzisiejszego wpisu.

Dzisiejszy mani z użyciem dwóch nowych lakierów marki, z którą mam styczność po raz pierwszy – Melkior Professional. Poza lakierami będzie też trochę o cieniach we wkładach tej samej firmy. Do tej pory z tą formą cieni miałam do czynienia głównie z Inglotem, Kobo i Makeup Geek. Wszystkie bardzo lubię, więc byłam ciekawa jak przy nich wypadnie Melkior.

Beznazwy-2s

Bardzo lubię połączenie zieleni i fioletu, więc z góry zakładałam że moony w tej wersji będzie mi się dobrze nosiło ;). Półksiężyce jak zwykle malowałam odręcznie, przez co na pewno nie są tak perfekcyjne jak od naklejek, ale na pierwszy rzut oka wyglądają moim zdaniem całkiem starannie.

Lakiery wypadły bardzo dobrze pod względem siły krycia. Zarówno zieleń jak i fiolet nakładałam tylko po jednej warstwie. Zielony to taki intensywny, czysty odcień o lekko metalicznym wykończeniu – Green Infusion. Fiolet w butelce wygląda jak niesamowity duochrom, ale na paznokciach ten efekt troszkę ginie. Drobinki jednak są mocno widoczne, świetnie się mienią – fiolet ma nazwę Purple Stone. Nie wiem jak z trwałością, bo nałożyłam je na paznokcie utwardzone jedną warstwą Semilac Hard, a na żelach czy hybrydzie lakiery zawsze lepiej się trzymają. Jak dla mnie czas schnięcia mógłby być trochę lepszy, ale nie narzekam.

DSCN7398

DSCN7411

Melkior ma cienie pojedyncze oraz w formie wkładów, ja skusiłam się właśnie na dwa wkłady. Mają sporo większą średnicę niż Inglot, więc do żadnej z moich paletek nie wchodzą, ale marka ma dostępne na stronie paletki magnetyczne bez przegródek (trzeba szukać w dziale akcesoria – tu link). Zresztą teraz nie problem z takimi paletami, bo można dostać przez internet, a ostatnio rzuciła mi się w oczy podobna paleta na stronie wspomnianego Inglota.

Obydwa cienie wypadają bardzo pozytywnie w moim odczuciu i nie mogę ich znów nie porównać znów z Inglotem – dla mnie to podobna jakość. Są dobrze napigmentowane, ładnie się rozcierają, dobrze trzymają i przede wszystkim fajnie wyglądają na oku. Nie miałam żadnych problemów z osypywaniem, są mocno sprasowane, zbite, ale nie stwarzają problemów z nabraniem ich na pędzelek. Dla mnie na piątkę!

 

Lilith – ten nietypowy odcień wybrałam z myślą o blendowaniu, bo lubię kiedy makijaże w ciepłych kolorach na granicach roztarcia wpadają w takie czerwonopodobne kolory. Lilith jest zupełnie matowy, to taka chłodna, trochę różowa, ciemna czerwień. Myślałam, że będzie bardziej bordowy, ale jest fajny.

Beznazwy-4rg

Bronze Metal – cienie w takich kolorach uwielbiam, mogłabym malować się nimi dzień w dzień i bardzo często używam podobnych malując innych. Bronze Metal to stare złoto, ani typowo chłodny ani też ciepły odcień i to bardzo mi się w nim podoba.

Beznazwy-3ug

Cienie na pewno są warte polecenia, taką pigmentację zdecydowanie lubię. Do końca miesiąca mają w sklepie intenretowym zniżkę 25%, więc się opłaca jeśli mieliście w planach coś kupić – wkłady są normalnie po około 17zł, teraz coś w okolicach 13zł. Będę musiała pomyśleć nad paletą, bo nie lubię trzymać wkładów luzem.

Beznazwy-1q

Ciekawa jestem jak wypadają pozostałe kosmetyki, ale najbardziej interesują mnie lakiery hybrydowe, miała może któraś z Was?

środa, 23 września 2015

RANKING KOSMETYKÓW NA LATO: filtry, samoopalacze, balsamy po opalaniu

Niestety lato już się skończyło i filtry do ciała czy kosmetyki chłodzące już nam się nie przydadzą w tym roku... Mimo to ja wyskakuję dziś z podsumowaniem kosmetyków typowo na lato: filtrów, olejków, samoopalaczy, balsamów brązujących i rozświetlających, a także tych chłodzących i po opalaniu. Podobny ranking przydałby się na początku lata, ale dopiero teraz mogę dobrze podsumować co przez wakacje się sprawdziło a co okazało się niewypałem.

DSCN7148

FILTRY

1. VICHY Capital Soleil | Ulubionym filtrem do twarzy jest ciągle matująca emulsja Vichy. Lekka, o faktycznie matowym wykończeniu, nie powoduje większego przetłuszczania się cery. Świetnie chroni, w końcu to SPF 50. Mój ulubieniec w kategorii filtrów!

Beznazwy-8

2. LIRENE Karmelowy balsam-fluid Sun BB | Niespodziewanym odkryciem okazał się balsam Lirene, kosmetyk dwa w jednym. Co prawda w jego przypadku ochrona przed słońcem jest bardzo niska, co sprawia że nie stosowałam go na największe upały, czy po prostu wtedy kiedy wiedziałam, że spędzę dużo czasu na słońcu. Balsam ma biały kolor, ale po rozprowadzeniu uwalnia pigment – nadaje skórze ładny, opalony odcień i przy okazji fajnie ją wyrównuje. Nie kryje tak mocno jak np. rajstopy w sprayu ale efekt jest świetny!

Beznazwy-11

3. LIRENE Emulsja do opalania SPF 30 | Dobry filtr do ciała na co dzień w gorące dni. Dla mnie te 30 SPF jest wystarczające, a sam balsam jest dość lekki, nie tłusty ani nie klejący. W porządku :).

Beznazwy-10

4. CIEN SUN Transparentny spray do opalania SPF 20 | Najsłabiej wypadł olejek w sprayu marki własnej Lidla – Cien. Lubię olejki do psikania, bo są wygodne i praktyczne, ale ten zniechęcił mnie do siebie słabym składem, który rozpoczyna alkohol (niestety czuć go). Na plus, że jest mało tłusty, ale znów na minus nieciekawy zapach.

Beznazwy-9

SAMOOPALACZE

1. FAKE BAKE Flawless | Najlepszy okazał się Fake Bake, choć w moim odczuciu nie pobija samoopalacza w piance z Vita Liberata, który używałam wcześniej. Fake Bake barwi skórę natychmiast, jednak brązowy kolor po paru godzinach (u mnie zawsze na noc) się zmywa, a pod spodem skóra ma już ciemniejszy, utrwalony kolor. Dzięki brązowej barwie łatwiej rownomiernie go rozprowadzić. Pachnie kokosem, nie robi smug, daje mocny odcień. Świetny!

Beznazwy-3

2. SUN OZON samoopalacz | Poczciwy Sun Ozon z Rossmanna towarzyszy mi od dawna. Lubię go na równi z balsamem brązującym z Ziaji. Wersja dla ciemnej skóry daje ładny, naturalny odcień i co najważniejsze – widoczny już po pierwszej aplikacji. Do tego jest tani i łatwo się rozprowadza. Na minus, że przesusza trochę skórę i śmierdzi.

Beznazwy-2

3. URIAGE Autobronzant | Wypróbowałam też samoopalacz z Uriage – nawet fajny, daje ładny odcień i jak na samoopalacz nie śmierdzi bardzo. Forma aplikacji jest dla mnie niewygodna. Kosmetyk rozpyla się delikatną mgiełką, którą i tak trzeba rozsmarować na skórze, a przy okazji bardzo uważać, żeby nie spryskać wszystkiego dookoła. Robi smugi, trzeba być bardzo uważnym! Nie jest zły, ale nie wróciłabym do niego.

Beznazwy-1

BALSAMY ROZŚWIETLAJĄCE / BRĄZUJĄCE

1. PAT&RUB Olejek rozświetlający | Moim zdaniem ten olejek daje najładniejszy połysk na skórze, lekko wilgotny i drobinkowy. Świetnie wygląda na opalonych nogach.

Beznazwy-4

2. LIRENE Golden Charm | Złoty balsam Lirene też bardzo fajnie rozświetla skórę, a przy okazji jest bardzo lekki. Ma żelową formułę, która błyskawicznie się wchłania. Godny polecenia.

Beznazwy-5

3. LIRENE Last Minute Body BB | Fluid do ciemnej karnacji. Byłby z niego dobry kosmetyk gdyby nieco poprawić odcień. Lekko przyciemnia skórę i nadaje jej fajny, delikatnie perłowy połysk, ale jest w moim odczuciu zbyt pomarańczowy, a naturalniej wyglądałby bardziej brązowo-oliwkowy kolor.

Beznazwy-6

4. LIRENE Rajstopy w sprayu | Niestety te rajstopy mnie to siebie nie przekonały, ale nie wiem czy nie trafiłam przypadkiem na jakiś felerny egzemplarz. Spray raz rozpylał samą “wodę” mimo wstrząśnięta, innym razem mocno skoncentrowany pigment, dlatego ciężko mi stwierdzić czy same w sobie są kiepskie czy z moim egzemplarzem jest coś nie tak. Odcień też mi nie spasował.

Beznazwy-7

BALSAMY PO OPALANIU

1. BINGO SPA Chłodzący żel po opalaniu | Ideał na upały! Niesamowicie mocno chłodzi… a właściwie mrozi! Potrafi sprawić, że w najgorszym upale zrobi nam się zimno! Przydał się bardzo tego lata.

Beznazwy-13

2. CIEN SUN Balsam po opalaniu | Bardzo fajny balsam po opalaniu znajdziemy w Lidlu. Ma aksamitną, lekką formułę, błyskawicznie się wchłania. Pozostawia skórę bardzo miłą w dotyku i przyjemnie pachnie. Efekt chłodzący jest nieznaczny, ale dla mnie to po prostu dobry balsam. Polubiliśmy się.

Beznazwy-12

Poza rankingiem ulubiona woda termalna tego lata – Uriage.

Beznazwy-14

 

Znalazły się tu jakieś Wasze typy :)?

czwartek, 17 września 2015

ODPOWIEDNIKI znanych zapachów: czy warto?

Pewnie każda z Was słyszała kiedyś o tzw. “odpowiednikach” znanych perfum. Ja kojarzę kilka marek, które oferują sporo zapachów mających przypominać popularne kompozycje. Dziś o odpowiedniku, który ostatnio wypróbowałam z czystej ciekawości - zawsze patrzyłam na nie krzywo, ale ciekawiło mnie z drugiej strony na ile niedroga woda może przypominać tą za sto,dwieście czy trzysta złotych.

DSCN7325

Jak wspomniałam, są różne marki mające w ofercie takie odpowiedniki, pewnie kojarzycie nie jedną. Dziś pod lupę wezmę Nicole (tu strona), która ma w ofercie sporo zapachów damskich i męskich, wszystkie w bardzo dobrych, kuszących cenach (30ml kosztuje około 25zł). Jeśli jakiś zapach naprawdę bardzo mi się podoba, to po prostu prędzej czy później kupię oryginał, jednak wydanie dla mnie powyżej 200zł na perfumy to już spory wydatek i zazwyczaj wolę nie przekraczać tej granicy. Najczęściej szukam innego zapachu, który trafia w mój gust, ale cenowo wypada lepiej. Jest jednak jeden wyjątek – zapach, który strasznie podoba mi się od lat, zawsze bardzo chciałam go mieć jednak cena stała na przeszkodzie. To Pure Poison od Diora, który pewnie w końcu kiedyś zakupię, ale właśnie z racji że ciągle to przekładam na później, zdecydowałam się na wypróbowanie odpowiednika tego pięknego zapachu.

W Nicole, odpowiednik Pure Poison jest oznaczony jako 107. Nie spodziewałam się wiele, bo dla mnie Pure Poison to trochę ‘świętość’, ale okazało się, że one są naprawdę BARDZO podobne! Może mój nos nie jest na tyle wrażliwy żeby zauważyć różnicę… mam wrażenie, że oryginał jest minimalnie “głębszy”, szlachetniejszy, ale generalnie dla mojego nosa zapach jest w 95% oddany. Zaskoczyło mnie to mocno, bo spodziewałam się raczej jedynie w miarę podobnej kompozycji.

DSCN7324

Kolejne zdziwienie przyszło chwilę później – woda jest bardzo intensywna i niezwykle trwała! Przewyższa trwałością wiele górnopółkowych perfum. Jest to woda perfumowana, stąd też ta moc, ale nie spodziewałam się tak dobrej trwałości po tak taniej wodzie!

Sam zapach jest oczywiście w moim odczuciu przepiękny. Pure Poison zawsze kojarzył mi się z bielą, czystością, ale jednocześnie właśnie z trucizną. Na myśl o tym zapachu zawsze mam gdzieś w głowie wyobrażenie czarnowłosej femme fatale w śnieżnobiałej sukni, czerwonej pomadki i totalnie luksusowego hotelu z mnóstwem okien i białego marmuru ;). Moim zdaniem zapach jest bardzo elegancki i zupełnie nie nadaje się do noszenia na co dzień jeśli nosimy byle jakie, sportowe ciuchy. Przeważają w nim białe kwiaty, jaśmin, gardenia, kwiat pomarańczy. Pojawia się drzewo sandałowe i biała ambra. W górnych nutach także mandarynka i pomarańcza, ale ja tych nut jakoś nie wyczuwam. Pure Poison mają w sobie też coś kremowego, mydlanego czy może trochę pudrowego.

DSCN7328

Choć pewnie kiedyś skuszę się na oryginał, bo zawsze chciałam mieć tą piękną białą buteleczkę przypominającą zatrute jabłko, to nie mogę powiedzieć złego słowa na odpowiednik tego zapachu z Nicole. Jeśli Wam to nie przeszkadza, że nie macie do czynienia z oryginałem, nie macie takiej gotówki żeby kupić oryginalny zapach to mogę potwierdzić, że zgodność zapachu jest bardzo duża, a trwałość świetna.

Podsumowując: porównując jedynie ‘techniczne’ właściwości wody, nie patrząc na butelkę (za tym stoi też niska cena) – z Nicole warto. Chcecie podobny wpis o odpowiednikach z innej marki?

wtorek, 15 września 2015

MIXA: relacja ze spotkania, nowości

Hej! Pod koniec sierpnia miałam okazję wziąć udział w spotkaniu marki Mixa – jak na pewno wiecie Mixa specjalizuje się w kosmetykach dla skóry wrażliwej i właśnie problemy tego typu cery były głównym tematem spotkania. Dziś skrótowa relacja i kilka słów o nowościach.

IMG_6198

Zdecydowanie najciekawszym punktem spotkania była rozmowa z dermatologiem. Miałyśmy możliwość posłuchać (i podpytać!) o tym czym tak właściwie charakteryzuje się skóra wrażliwa, co jej służy a co szkodzi. Generalnie od skóry normalnej różni się tym, że reaguje dużo mocniej i gorzej na czynniki zewnętrzne, co objawia się na różne, mało przyjemne sposoby.

Poza wykładem na temat skóry pojawiło się też co nieco o nowościach, które mogłyśmy oczywiście wypróbować na miejscu :). W programie spotkania była także rozmowa z Agnieszką Czajkowską – twórczynią marki ColorStories.

Spotkanie miało miejsce w Warszawie, co dla mnie oznaczało między innymi dobrą okazję do skoczenia do salonu Kiko!

IMG_6062

unnamed

Na miejscu spotkałam między innymi Atqę, pozdrowienia :)!

IMG_5935

IMG_5939

Ze spotkania przywiozłam kilka nowości: oczyszczający tonik, szampon i płyn do kąpieli z serii Baby, bogaty krem odżywczy z olejkiem i korygujący krem ochronny DD. Na razie nie mogę jeszcze zbyt wiele o nich powiedzieć: słyszałam dużo dobrego o szamponie, a krem DD wydaje się fajny, bardzo lekki, ale to na razie jedynie pierwsze wrażenie. Ciekawa jestem toniku, bo jest przeznaczony do cery tłustej, skłonnej do niedoskonałości, a do tego typu kosmetyków lubią ładować alkohol. Ten go nie zawiera i na pewno będzie łagodny, a ciekawe czy jeszcze skuteczny. Dla mnie hitem marki są zdecydowanie płyny micelarne :).

DSCN7286

Spotkanie było bardzo udane i świetnie zorganizowane, nie wspominając już o pięknej dekoracji! Któryś z kosmetyków wpadł Wam w oko? Macie swoich ulubieńców z Mixy?

wtorek, 8 września 2015

NOWOŚCI: Yves Rocher

Często kupujecie w Yves Rocher? Ja do marki przekonałam się dość późno, dawno temu niesłusznie kojarzyła mi się jakoś tanio i nie najlepiej, zupełnie nie wiem skąd miałam takie skojarzenia. Potem odkryłam serię Plaisirs Nature, z której wiele produktów (czy może w tym przypadku zapachów!) trafiło idealnie w mój gust. Teraz uważam, że Yves Rocher ma przede wszystkim naprawdę świetne wody toaletowe i perfumowane w rozsądnych cenach, a dorównujące spokojnie tym górnopółkowym – zapachy uważam za najmocniejszą stronę marki! To właśnie z YR pochodzą jedne z moich ulubionych perfum – boskie Quelques Notes d’Amour.

DSCN7227

Ostatnio wypróbowałam kilka nowości: orzeźwiające mgiełki, lakiery, wysuszacz i kosmetyk, który ciekawił mnie zdecydowanie najbardziej – szampon do włosów w formie kremu.

DSCN7228

Szampon w kremie | Dla mnie coś nowego, dlatego byłam bardzo ciekawa jak się sprawdzi. Faktycznie konsystencją przypomina gęsty krem, balsam. Nie pieni się, ale dobrze rozprowadza się na włosach. Z założenia miał być ultra delikatnym kosmetykiem bez slsów, silikonów i parabenów … i naprawdę jest super delikatny dla włosów i skóry głowy. Od razu ma się wrażenie, że szampon wygładza włosy, więc jest właściwie trochę dwa w jednym, jak szampon z odżywką. Przy zdrowych włosach dodatkowa maska czy odżywka będzie pewnie zbędna. Bardzo fajny i bardzo łagodny produkt, nie plączący włosów. Dodatkowym plusem jest lekki, kwiatowy zapach. Na minus trochę słaba wydajność i fakt, że po tym szamponie moje włosy przetłuszczają się nieco szybciej.

DSCN7231

Odświeżające mgiełki | Mgiełki z serii Plaisirs Nature o zapachu jabłka z anyżem i cytryny z bazylią. Bardzo orzeźwiające zapachy, okazały się w sam raz na najgorsze upały. Bardziej podeszła mi cytrynowa i to jej częściej używałam (faktycznie czuć w niej lekko bazylię ale cytryna dominuje). Lubię anyż, ale drugi wariant jakoś szybciej mi się znudził, może dlatego że zaczął mi trochę przypominać nieco sztuczny zapach “zielonego jabłuszka”, za którym średnio przepadam. Połączenia zapachów jednak bardzo ciekawe.

DSCN7230

Lakiery do paznokci | Wcześniej nie miałam styczności z lakierami YR. Brzoskwinia to Melon, szarość Gris Armoise. Obydwa dobrze napigmentowane (dwie warstwy przykryły nawet kolor hybrydy, którą miałam pod spodem), rozprowadzające się bez smug. Szary jest fajny, ale wolę takie kolory zimą, za to Melon to typowo letni odcień. Przyspieszacz wysychania w kropelkach też jest nawet niezły, ale utwardza lakier powierzchownie. Wiadomo, że to nie taki kaliber jak Poshe czy Seche, ale nie można powiedzieć żeby nie działał.

DSCN7232

DSCN7235

Co możecie mi polecić z Yves Rocher? Jakie są waszym zdaniem najlepsze produkty marki?

poniedziałek, 7 września 2015

Maseczki gwiazd: BIOXIDEA | wyniki konkursu

Hej! Dziś wezmę pod lupę “maseczkę gwiazd” marki Bioxidea. Maski te są polecane przez wiele aktorek i modelek znanych na całym świecie, co chyba większość z nas choćby w pewnej mierze zachęca do wypróbowania ;). Pewnie podobnie jak ja zastanawiacie się zawsze ile jest w tym prawdy, co jest tylko reklamą a co faktycznie może wskazywać, że mamy do czynienia z wyjątkowo dobrym kosmetykiem. Moja skóra jest wybredna, więc tym bardziej byłam ciekawa jak taka maseczka wypadnie na mojej cerze!

DSCN7141

Marka ma w ofercie kilka rodzajów maseczek – ja wypróbowałam Miracle 24. Główne zadanie maseczki to skuteczne redukowanie oznak starzenia się skóry. Tutaj pomyślałam, że nie będzie miała zbytnio pola do popisu (odpukać zmarszczek jeszcze nie mam), ale producent poleca ją także dla młodej skóry bez oznak starzenia obiecując nawilżenie i odżywienie.

Maseczka jest w formie ‘płachty’ materiału do nałożenia na twarz. Nie jest to jednak typowa materiałowa czy papierowa maseczka – jest bio-celulozowa, mi przypominała nieco coś w stylu silikonu. Zdecydowanie ma ogromną przewagę pod kątem tworzywa nad maskami z tego gatunku. Bardzo fajnie dopasowuje się do twarzy, nie zjeżdża, nie jest niewygodna. Materiał dobrze izoluje płyn (czyli tak naprawdę właściwą “maseczkę”) zapobiegając wysychaniu. Komfort używania na piątkę! Na plus, że maseczki nie zawierają sztucznych barwników i zapachów, producent deklaruje 100% naturalne składniki. W składzie znajdziemy kolagen, koenzym Q10, ekstrakty roślinne.

DSCN7138

Nie zrobiłam zdjęcia samej maseczki, bo użyłam jej późnym wieczorem. Moja skóra często reaguje alergicznie, więc trochę się obawiałam zwłaszcza, że odczuwałam lekkie pieczenie, ale na szczęście nie podrażniła mojej skóry.

Efekty? Pozostawiłam płyn do wchłonięcia, lekki film był odczuwalny, ale nie było to denerwujące lepkie uczucie. Skóra po użyciu była z pewnością wyraźnie nawilżona, lekko rozświetlona, gładka i miła w dotyku. Obietnice producenta zostały spełnione, a ja byłam zadowolona z efektu. Mam jednak wrażenie, że moja skóra nie była dobrym polem do popisu dla tej maski, efekty są fajne ale nie miałam możliwości sprawdzenia czy maska faktycznie zmniejsza zmarszczki mimiczne i widocznie ujędrnia skórę – a to ma być ten efekt “wow” :). Maskę dostałam do przetestowania, sama raczej nie skusiłabym się na maseczkę w tej cenie (koszt to około 69zł), bo jest to dla mnie jednak sporo (do kupienia jest tutaj). Czy polecam? Efekty były  u mnie bardzo dobre, ale nie mam pojęcia czy faktycznie jest tak skuteczna na starzejącej się skórze.


I na koniec wyniki konkursu z beGlossy:

Wersję SWEET - wygrywa Anya (aniutteblog@gmail.com), wariant FRESH – Nadia (jo-jo-a@wp.p). Gratulacje! Dziękuję wszystkim za zgłoszenia! Dziewczyny podeślijcie mi proszę wasze adresy do wysyłki na kosmetykowyblog@gmail.com (muszą być nadesłane z adresu e-mail który podałyście w zgłoszeniu) : ).