Bazą w tym mani był gradient, do którego posłużył mi piękny Mardi Gras, fioletowy Dark Violet Dreams i niebieski Cobalt - wszystkie oczywiście Semilac <3!
środa, 30 grudnia 2015
Manicure hybrydowy: gradient SEMILAC + efekt SZMARAGDOWY Indigo
Dziś wracam z obiecanym hybrydowym mani, który przewijał się przy okazji ostatniego makijażu. Jak zawsze sięgnęłam po ulubione hybrydy Semilac, ale za to swoją premierę miał tu nowy pyłek z Indigo - brat słynnej "syrenki", który nazwano "efektem szmaragdowym". Jest to podobny, bardzo drobny opalizujący pyłek, który z większej odległości przypomina mieniącą się taflę. Mieni się na odcienie zieleni, przez co na pewno będzie trochę mniej uniwersalny niż efekt syrenki. Mi jednak bardzo się podoba i z pewnością będę go często używać!
Bazą w tym mani był gradient, do którego posłużył mi piękny Mardi Gras, fioletowy Dark Violet Dreams i niebieski Cobalt - wszystkie oczywiście Semilac <3!
Bazą w tym mani był gradient, do którego posłużył mi piękny Mardi Gras, fioletowy Dark Violet Dreams i niebieski Cobalt - wszystkie oczywiście Semilac <3!
wtorek, 29 grudnia 2015
TEST kosmetyków Bell HYPOAllergenic
Hej! Dziś w końcu w temacie kolorówki, a dokładniej hypoalergicznej serii Bell HYPOAllergenic, która zbiera bardzo dobre opinie. Ja też wypróbowałam ostatnio kilka kosmetyków z tej linii - podkład, tusz, tint do ust, cienie i utwardzacz do paznokci. Jeśli nie siedzicie w tym temacie to możecie nie wiedzieć, że HypoAllergenic to nie jest jakaś mini seria, ale bardzo obszerna gama produktów, całe szafy z tą linią znajdują się np. w Rossmannach!
Wszystkie kosmetyki są przeznaczone typowo dla skóry wrażliwej i skłonnej do podrażnień, więc na pewno mogą być niedrogim i łatwo dostępnym rozwiązaniem dla osób, które uczula przykładowo większość tuszy do rzęs (oczywiście gwarancji na brak reakcji alergicznej nigdy nie mamy, ale próbować można).
Zdecydowanie wartym polecenia produktem są potrójne cienie Triple Eyeshadow o bardzo przyjemnej, aksamitnej formule i całkiem dobrej pigmentacji. Ja mam zestaw z bielą, szarością i czernią z numerkiem 8. Moim zdaniem do zwyczajnych, dziennych makijaży są w sam raz (odradzam jedynie osobom, które lubią typowo eksperymenty z makijażem i naprawdę super-hiper pigmentację). Dobrze się rozprowadzają, ładnie połyskują i bardzo fajnie rozcierają. Niżej możecie też zobaczyć jak wypadły na oku.
Niestety gorzej wypadł podkręcający tusz do rzęs Curling Mascara. Z początku nie mogłam się przyzwyczaić do bardzo wąskiej i łukowatej szczoteczki, ale zawsze w końcu daję się przekonać (jestem mało wymagająca w kategorii szczoteczek). Szczoteczka jest może trochę dziwna, ale bardzo wygodna do malowania dolnych rzęs. Sam tusz jednak nie zrobił na mnie większego wrażenia, wydłuża rzęsy, ale też trochę je skleja, a podkręcenie ciężko mi ocenić, bo z natury mam w miarę podkręcone rzęsy. Moim zdaniem to średniak, którym nie ma co sobie zawracać głowy, bo w serii są lepsze produkty.
Wyjątkowo mieszane uczucia mam co do Lip Tintu. Bardzo podoba mi się odcień - mam numerek 4, który ma brzoskwiniowy kolor i naprawdę fajnie wygląda na ustach. Lip Tint wywołuje uczucie, którego na ustach nie lubię, lekkie mrowienie. W większości wchłania się szybko, ale jeśli nałożymy go trochę za dużo to będzie nieco lepki. Największego minusa ma jednak za dziwny gorzkawy smak, który jakoś zniechęca mnie do używania, a z drugiej strony przyciąga kolorem. Jeśli wiecie, że taki posmak nie będzie Wam przeszkadzał to warto mu się przyjrzeć, wiadomo że tinty to dobra trwałość :).
W mój gust trafił też podkład matująco-kryjący, ale radzę nie kierować się opisem z opakowania, bo jest to naprawdę fajny produkt, ale nie do końca matujący czy kryjący. Dla mnie jest jak dobry bb krem - zostawia ładne wykończenie, świeże i naturalne, kryje raczej średnio, ale na co dzień mi wystarcza. Trwałość jest w miarę dobra, ale na pewno nie zaliczyłabym go do kategorii długotrwałych. Moim zdaniem jako lekki podkład na co dzień jest bardzo okej, ale nie trzyma specjalnie matu, nie kryje też jakoś mocno i nie wytrzyma zabieganego dnia na mieszanej skórze. Dla mnie to typ lekki, świeży, naturalny i na co dzień. Ja używam odcienia 01, ładny beżowy i dosyć jasny.
Nail Hardener to uwtardzacz, który stosuję jako odżywkę i nawierzchniowy top coat. Powiem jedno - działa! Faktycznie utwardza paznokcie, różnica jest odczuwalna, więc jeśli macie miękką płytkę możecie spróbować :)!
Ciekawi mnie jeszcze wosk do brwi, zielona baza pod podkład i cienie w kredce. Miałyście coś z tych kosmetyków? Co możecie polecić?
Wszystkie kosmetyki są przeznaczone typowo dla skóry wrażliwej i skłonnej do podrażnień, więc na pewno mogą być niedrogim i łatwo dostępnym rozwiązaniem dla osób, które uczula przykładowo większość tuszy do rzęs (oczywiście gwarancji na brak reakcji alergicznej nigdy nie mamy, ale próbować można).
Zdecydowanie wartym polecenia produktem są potrójne cienie Triple Eyeshadow o bardzo przyjemnej, aksamitnej formule i całkiem dobrej pigmentacji. Ja mam zestaw z bielą, szarością i czernią z numerkiem 8. Moim zdaniem do zwyczajnych, dziennych makijaży są w sam raz (odradzam jedynie osobom, które lubią typowo eksperymenty z makijażem i naprawdę super-hiper pigmentację). Dobrze się rozprowadzają, ładnie połyskują i bardzo fajnie rozcierają. Niżej możecie też zobaczyć jak wypadły na oku.
Niestety gorzej wypadł podkręcający tusz do rzęs Curling Mascara. Z początku nie mogłam się przyzwyczaić do bardzo wąskiej i łukowatej szczoteczki, ale zawsze w końcu daję się przekonać (jestem mało wymagająca w kategorii szczoteczek). Szczoteczka jest może trochę dziwna, ale bardzo wygodna do malowania dolnych rzęs. Sam tusz jednak nie zrobił na mnie większego wrażenia, wydłuża rzęsy, ale też trochę je skleja, a podkręcenie ciężko mi ocenić, bo z natury mam w miarę podkręcone rzęsy. Moim zdaniem to średniak, którym nie ma co sobie zawracać głowy, bo w serii są lepsze produkty.
Wyjątkowo mieszane uczucia mam co do Lip Tintu. Bardzo podoba mi się odcień - mam numerek 4, który ma brzoskwiniowy kolor i naprawdę fajnie wygląda na ustach. Lip Tint wywołuje uczucie, którego na ustach nie lubię, lekkie mrowienie. W większości wchłania się szybko, ale jeśli nałożymy go trochę za dużo to będzie nieco lepki. Największego minusa ma jednak za dziwny gorzkawy smak, który jakoś zniechęca mnie do używania, a z drugiej strony przyciąga kolorem. Jeśli wiecie, że taki posmak nie będzie Wam przeszkadzał to warto mu się przyjrzeć, wiadomo że tinty to dobra trwałość :).
W mój gust trafił też podkład matująco-kryjący, ale radzę nie kierować się opisem z opakowania, bo jest to naprawdę fajny produkt, ale nie do końca matujący czy kryjący. Dla mnie jest jak dobry bb krem - zostawia ładne wykończenie, świeże i naturalne, kryje raczej średnio, ale na co dzień mi wystarcza. Trwałość jest w miarę dobra, ale na pewno nie zaliczyłabym go do kategorii długotrwałych. Moim zdaniem jako lekki podkład na co dzień jest bardzo okej, ale nie trzyma specjalnie matu, nie kryje też jakoś mocno i nie wytrzyma zabieganego dnia na mieszanej skórze. Dla mnie to typ lekki, świeży, naturalny i na co dzień. Ja używam odcienia 01, ładny beżowy i dosyć jasny.
Nail Hardener to uwtardzacz, który stosuję jako odżywkę i nawierzchniowy top coat. Powiem jedno - działa! Faktycznie utwardza paznokcie, różnica jest odczuwalna, więc jeśli macie miękką płytkę możecie spróbować :)!
Ciekawi mnie jeszcze wosk do brwi, zielona baza pod podkład i cienie w kredce. Miałyście coś z tych kosmetyków? Co możecie polecić?
niedziela, 27 grudnia 2015
* * * Zimowy KONKURS z NUXE Reve de Miel * * *
Hej! Dzisiaj zapraszam Was na kolejny konkurs, tym razem z Nuxe, w którym do wygrania jest zestaw kosmetyków z aromatycznej, miodowej serii Reve de Miel :). Cała linia świetnie pachnie - wyraźnie miodowo! Działają również super (sama używam), zresztą chyba nawet nie trzeba ich polecać, bo seria jest bardzo popularna.
W zestawie znajduje się:
W zestawie znajduje się:
- Ultrabogaty żel do mycia twarzy i ciała
- Ultrakomfortowy krem do twarzy na noc
- Krem do rąk i paznokci
ZASADY:
- w komentarzu pod tym wpisem napisz krótko o swoim ulubionym sposobie na twoją zimową pielęgnację skóry
- podaj swój adres e-mail
Zgłaszać można się do 10 stycznia 2016 roku. Udział może wziąć każda pełnoletnia osoba, wysyłka na terenie Polski.
Używam tej serii od niedawna i pierwsze wrażenia mam bardzo pozytywne! Myślę, że jest w sam raz na zimę. Najbardziej spodobał mi się chyba Ultrabogaty żel do mycia twarzy i ciała - ma gęstą formułę i jest bardzo łagodny a przy tym skuteczny (a dodatkowo bosko pachnie).
Krem do twarzy na noc ma bogatą formułę, bardzo mocno nawilża skórę, więc na pewno może się sprawdzić na przesuszonej cerze. Ode mnie ma mega plusa, bo nie podrażnił ani nie zapchał mojej skóry, która ma do tego spore skłonności. Zapach oczywiście też jest piękny, miodowy, zimowy :).
Z kolei krem do rąk i paznokci mimo dość mocnego nawilżenia ma lekką formułę i jest nietłusty. To po prostu fajny krem, w sam raz do torebki.
Zapraszam Was do udziału :)!
środa, 23 grudnia 2015
* SHINYBOX | Where the magic happens *
Grudniowy ShinyBox pojawił się w bardzo świątecznej oprawie, a sama zawartość również kojarzy się typowo zimowo :). Bardzo lubię takie tematyczne pudełka, więc od razu wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Moim zdaniem pudełeczko jest wyjątkowo udane, mam wrażenie, że grudniowe edycje są zawsze jednymi z najlepszych! Kosmetyki są fajnie dobrane, są zupełne nowości, aromatyczna pielęgnacja i mineralna kolorówka.
W środku sześć kosmetyków, z czego aż pięć jest pełnowymiarowych. Dodatkowo w tym miesiącu pojawił się prezent dla Członkiń Klubu Vip.
Jako gratis pojawił się zestaw próbek Bioliq, a członkinie Vip otrzymały błyszczyk Perfect-Skim. To taki magiczny błyszczyk, który zmienia kolor po nałożeniu :). Zawsze mnie kręciły takie bajery, ale muszę przyznać też, że wygląda wyjątkowo naturalnie, pięknie podbija odcień ust!
- MOKOSH Olejek do ciała Pomarańcza z Cynamonem | Limitowana edycja olejku do ciała Mokosh o pięknym, zimowym zapachu. Bardzo przypadł mi do gustu, świetnie pachnie i ma naturalny skład. | pełny wymiar | 65zł-100ml |
- VIANEK Krem pod oczy | Przedpremiera! Kosmetyki marki Vianek pojawią się w sprzedaży od stycznia 2016 roku. Mają być naturalne i oparte na polskich kwiatach i ziołach. Fajnie, że w Shiny pojawia się coś czego jeszcze normalnie nie można kupić. | pełny wymiar | 25zł-15ml |
- BODY BOOM Peeling kawowy "Cynamon" | Peeling od razu wpadł mi w oko, bosko pachnie i ma naturalny skład! Ponoć ma działać też trochę rozgrzewająco :). Idealny wybór na zimę. | miniatura | 65zł-200g |
- OILLAN Ochronny krem wzmacniający naczynka | Nie przepadam za kremami w pudełkach, ale ze względu na moją płytko unaczynioną skórę też może mi się przydać. Nigdy nie miałam nic z Oillan, ciekawe czy się sprawdzi. | pełny wymiar | 22zł-50ml |
- NEAUTY MINERALS Cień mineralny | Z tej marki jeszcze nic nie miałam, ale cień zapowiada się super (już go wypróbowałam na oczach). Trafił mi się też doskonały odcień w kolorze mieniącego brązu Copper Brown. Ma mocną pigmentację i bardzo ładnie wygląda na oczach. | pełny wymiar | 14,90zł-1g |
- SIGNAL Pasta Expert Protection | Pasta jak wiadomo, żadne cuda ale zawsze się przyda i można wypróbować nową (ja przynajmniej też jeszcze nie miałam). | gratis | 10zł-75ml |
POMYSŁY na kosmetyczne prezenty LAST MINUTE!
Pewnie większość z Was ma już dawno kupione prezenty świąteczne, ale założę się, że znajdą się też tacy, którzy zostawili zakupy na ostatnią chwilę ;). W dzisiejszym wpisie przygotowałam kilka propozycji na kosmetyczne prezenty (wszystkie sprawdzone!), które na pewno dostaniecie w drogeriach stacjonarnych i nie wydacie przy tym fortuny.
Oczywiście kosmetyczny prezent nie będzie odpowiedni dla każdego, ale u mnie jak zwykle kręcimy się tylko w temacie kosmetyków. Kupienie prezentu tego typu jest banalnie proste, bo w sklepach jest teraz ogromny wybór zestawów prezentowych, od razu ładnie zapakowanych i na dodatek w bardzo przystępnych cenach!
Jeśli szukacie fajnego zestawu, ale z kolorówką to dwa ciekawe zestawy w bardzo dobrych cenach wypatrzyłam w ofercie Drogerii Natura. Obydwa to kosmetyki Kobo, które dobrze znam i bardzo lubię! Pierwszy wydaje się bardzo uniwersalny (kredka do ust i lakier w beżowym kolorze i tusz do rzęs). Lakiery mają dobrą jakość, pomadki w kredce są świetne, a cena naprawdę niska. Drugi z zestawów to coś w sam raz dla osoby, która uwielbia malować paznokcie!
Nieco droższy i bardziej elegancki prezent można skomponować z kosmetyków Provoke Dr Irena Eris. Rozświetlacz to po prostu cacuszko, pięknie wytłoczony i doskonały na prezent. Oczywiście sama go mam i bardzo polecam, bo daje śliczny, mroźny efekt. Do tego mogę też polecić błyszczyki, są gęste i jedne z lepszych jakich używałam! Kolory przejrzycie na provoke.pl, ja bardzo lubię Hipnotic Pink :). Marka jest dostępna w Rossmannach (ale nie w każdym jest szafa).
W kategorii pielęgnacji jak dla mnie wygrywają zestawy prezentowe z Farmony! Uwielbiam tę markę i sama z chęcią kupiłabym sobie podobny zestaw. Typowo świąteczny jest np. ten z waniliowym kremem do rąk (mam i lubię) oraz z masłem i balsamem o zapachu pierniczków. W drugim zestawie mamy olejek do kąpieli i masło z mojej ulubionej linii karmel&cynamon. Pachną obłędnie i bardzo zimowo, a ceny są w moim odczuciu naprawdę nie wysokie. Widziałam je w wielu drogeriach.
Wiele osób bardzo lubi Maybelline, więc wybrałam dwa, moim zdaniem bardzo dobre i bardzo uniwersalne produkty. BrowDrama to żel do brwi (transparentny lub delikatnie koloryzujący), który przyda się właściwie każdemu i nie sposób zrobić nim sobie krzywdy. Tusz Lash Sensational to mój ulubiony z Maybelline! Markę dostaniecie prawie w każdej drogerii, Rossmann, Hebe, Natura, SuperPharm i tak dalej :).
Prezent dla nastolatki - wybrałabym lekki błyszczyk i puder matujący. Bardzo fajne są błyszczyki z serii Dress Up Your Lips z My Secret, a Matt Fixing Powder jest skuteczny a przy tym zupełnie transparentny, więc będzie pasował do każdej karnacji. Z My Secret świetny jest też rozświetlacz, to mój osobisty hit. Marka jest tylko w Drogeriach Natura.
W kategorii zestawów z pielęgnacją na pewno można zakręcić się też wokół znanej i lubianej Ziaji. Dla mam, cioć i babć choć nie oczywiście nie tylko - seria Kozie Mleko. Moja mama i babcia ją uwielbiają. Dla młodszej osoby brałabym zestaw Liście Manuka, kosztuje malutko a pasta oczyszczająca jest super, zawsze ją mam "na stanie".
Kolejna popularna, dostępna wszędzie i lubiana marka - Rimmel. Moim zdaniem najlepsze kosmetyki to pomadki z serii Lasting Finish (polecam Airy Fairy, wielu osobom bardzo pasuje!) i nowy tusz Scandaleyes Xtreme, który świetnie się sprawdził u mnie i u mojej siostry.
Jeśli zapomnieliście wysłać kartek bądź wolicie wysyłać je drogą mailową to bardzo polecam skorzystać z kartek na www.podzielsiepieknem.pl. Kartki są bardzo ładne, wysyłając życzenia na pewno robicie komuś przyjemność a dodatkowo wspieracie fundację TVN Nie jesteś sam! Moim zdaniem akcja jest bardzo dobrze przemyślana, bo wysyłając komuś taką kartkę można zrobić coś podwójnie dobrego :).
Oczywiście kosmetyczny prezent nie będzie odpowiedni dla każdego, ale u mnie jak zwykle kręcimy się tylko w temacie kosmetyków. Kupienie prezentu tego typu jest banalnie proste, bo w sklepach jest teraz ogromny wybór zestawów prezentowych, od razu ładnie zapakowanych i na dodatek w bardzo przystępnych cenach!
Jeśli szukacie fajnego zestawu, ale z kolorówką to dwa ciekawe zestawy w bardzo dobrych cenach wypatrzyłam w ofercie Drogerii Natura. Obydwa to kosmetyki Kobo, które dobrze znam i bardzo lubię! Pierwszy wydaje się bardzo uniwersalny (kredka do ust i lakier w beżowym kolorze i tusz do rzęs). Lakiery mają dobrą jakość, pomadki w kredce są świetne, a cena naprawdę niska. Drugi z zestawów to coś w sam raz dla osoby, która uwielbia malować paznokcie!
Nieco droższy i bardziej elegancki prezent można skomponować z kosmetyków Provoke Dr Irena Eris. Rozświetlacz to po prostu cacuszko, pięknie wytłoczony i doskonały na prezent. Oczywiście sama go mam i bardzo polecam, bo daje śliczny, mroźny efekt. Do tego mogę też polecić błyszczyki, są gęste i jedne z lepszych jakich używałam! Kolory przejrzycie na provoke.pl, ja bardzo lubię Hipnotic Pink :). Marka jest dostępna w Rossmannach (ale nie w każdym jest szafa).
W kategorii pielęgnacji jak dla mnie wygrywają zestawy prezentowe z Farmony! Uwielbiam tę markę i sama z chęcią kupiłabym sobie podobny zestaw. Typowo świąteczny jest np. ten z waniliowym kremem do rąk (mam i lubię) oraz z masłem i balsamem o zapachu pierniczków. W drugim zestawie mamy olejek do kąpieli i masło z mojej ulubionej linii karmel&cynamon. Pachną obłędnie i bardzo zimowo, a ceny są w moim odczuciu naprawdę nie wysokie. Widziałam je w wielu drogeriach.
Wiele osób bardzo lubi Maybelline, więc wybrałam dwa, moim zdaniem bardzo dobre i bardzo uniwersalne produkty. BrowDrama to żel do brwi (transparentny lub delikatnie koloryzujący), który przyda się właściwie każdemu i nie sposób zrobić nim sobie krzywdy. Tusz Lash Sensational to mój ulubiony z Maybelline! Markę dostaniecie prawie w każdej drogerii, Rossmann, Hebe, Natura, SuperPharm i tak dalej :).
Prezent dla nastolatki - wybrałabym lekki błyszczyk i puder matujący. Bardzo fajne są błyszczyki z serii Dress Up Your Lips z My Secret, a Matt Fixing Powder jest skuteczny a przy tym zupełnie transparentny, więc będzie pasował do każdej karnacji. Z My Secret świetny jest też rozświetlacz, to mój osobisty hit. Marka jest tylko w Drogeriach Natura.
W kategorii zestawów z pielęgnacją na pewno można zakręcić się też wokół znanej i lubianej Ziaji. Dla mam, cioć i babć choć nie oczywiście nie tylko - seria Kozie Mleko. Moja mama i babcia ją uwielbiają. Dla młodszej osoby brałabym zestaw Liście Manuka, kosztuje malutko a pasta oczyszczająca jest super, zawsze ją mam "na stanie".
Kolejna popularna, dostępna wszędzie i lubiana marka - Rimmel. Moim zdaniem najlepsze kosmetyki to pomadki z serii Lasting Finish (polecam Airy Fairy, wielu osobom bardzo pasuje!) i nowy tusz Scandaleyes Xtreme, który świetnie się sprawdził u mnie i u mojej siostry.
Jeśli zapomnieliście wysłać kartek bądź wolicie wysyłać je drogą mailową to bardzo polecam skorzystać z kartek na www.podzielsiepieknem.pl. Kartki są bardzo ładne, wysyłając życzenia na pewno robicie komuś przyjemność a dodatkowo wspieracie fundację TVN Nie jesteś sam! Moim zdaniem akcja jest bardzo dobrze przemyślana, bo wysyłając komuś taką kartkę można zrobić coś podwójnie dobrego :).
poniedziałek, 21 grudnia 2015
MAKEUP: Spirit of Poison
Bardzo kolorowe, błyszczące oczy i czarne matowe usta to mój ostatni makijażowy eksperyment :). Inspiracją był właściwie hybrydowy manicure, który zrobiłam kilka dni wcześniej, ale jego pokaże z bliska innym razem. Fajnie się mienił i miałam ochotę na coś podobnego na oczach.
Do tego makijażu użyłam przeróżnych cieni sypkich i prasowanych, więc nie ma sensu ich wymieniać, bo jest ich za dużo ;). Miałam po prostu więcej czasu, więc mieszałam przeróżne cienie. Bazą były genialne cienie Makeup Geek z duochromowej serii, muszę w końcu napisać o nich coś więcej, bo są rewelacyjne!
Wypróbowałam też kolejne nowe sztuczne rzęsy, z małym akcentem fioletu. To chińskie rzęsy, niestety znowu porażka - sztywne i strasznie "plastikowe". Fajnie byłoby dorwać takie ciekawe modele z kolorowymi wstawkami, ale o bardzo dobrej jakości.
* * * *
Wczoraj miałam trochę więcej wolnego czasu, więc zrobiłam sobie małe spa i oprócz zwykłego balsamowania, olejowania włosów czy szczotkowania całego ciała na sucho, użyłam też oczyszczającego peelingu do twarzy Sylveco, który bardzo fajnie się u mnie sprawdza. Jest bardzo delikatny ale ma sporo drobinek i świetnie wygładza skórę.
Potem nałożyłam maseczkę Anti-Age Global z Yves Rocher (tu w sklepie) - śmieszna bo w formie dwóch żelowych płatków, jedna część na oczy i czoło, druga na okolice ust. Nieźle nawilżyła skórę i pozostawiła lekko lepki film (ale nie irytujący). Efekty dosyć fajne, ale nie szałowe, jednak to nie to co maski algowe. Cena moim zdaniem bardzooo wysoka jak za jednorazową maskę, bo 42zł.
Na szyję i dekolt poszła inna maseczka, nawilżająca Vitamin Energy z Lirene. Sprawdziła się kiedyś także na twarzy, widocznie nawilża i wygładza. Moim zdaniem godna wypróbowania :).
niedziela, 20 grudnia 2015
DIY: Korzenny PEELING DO UST | Ulubiony balsam do ust TISANE ♥
Hej :)! Ostatnio przygotowałam sobie bardzo fajny peeling do ust. Przez przypadek natrafiłam gdzieś w internecie na podobny przepis, ale na peeling imbirowy, a ja zmieniłam go odrobinę dodając mieszanki przypraw korzennych. Przepis jest oczywiście banalny, domowy peeling to chyba najłatwiejsze co można samemu ukręcić!
Przy wszystkich domowych przepisach na kosmetyki warto wykonywać próby uczuleniowe i generalnie zachować ostrożność, bo nigdy nie wiemy jak nasza skóra zareaguje na dany składnik (choć u innych sprawdza się super u nas może przecież wywołać alergię).
Mój peeling pachnie bardzo zimowo - szarlotką i kokosem. Świetnie wygładza usta, a używanie go to sama przyjemność :). Do zrobienia w minutę!
Potrzebne są:
Przy wszystkich domowych przepisach na kosmetyki warto wykonywać próby uczuleniowe i generalnie zachować ostrożność, bo nigdy nie wiemy jak nasza skóra zareaguje na dany składnik (choć u innych sprawdza się super u nas może przecież wywołać alergię).
Mój peeling pachnie bardzo zimowo - szarlotką i kokosem. Świetnie wygładza usta, a używanie go to sama przyjemność :). Do zrobienia w minutę!
Potrzebne są:
- cukier
- olej kokosowy
- imbir, cynamon bądź przyprawa do szarlotki
- opcjonalnie olejek zapachowy
Cukier mieszamy z olejem kokosowym (gdzie cukru będzie około 3 razy więcej niż oleju). Konsystencja powinna być bardzo gęsta, ale nie może się sypać. Olej kokosowy można zastąpić innym olejem, aczkolwiek ja wybrałam go za stałą, ale nie zupełnie twardą formę w temperaturze pokojowej i świetny zapach. Dodajemy odrobinę przypraw - ja użyłam przyprawy do szarlotki, która zawiera cynamon, goździki, imbir i kardamon. Można dodać kroplę olejku zapachowego, ale ja nie miałam takiej potrzeby, bo przyprawy świetnie pachną.
Gotowy peeling przełożyłam do małego słoiczka. Jest świetny i już mam ochotę na nowe wersje zapachowe :).
Z kolei moim ulubionym balsamem do ust, zaraz obok Carmexu (który stosuję rzadziej i bardziej doraźnie) jest balsam w słoiczku Tisane z Herba Studio. Rzadko mi się zdarza wracać do tych samym balsamów czy pomadek ochronnych, ale Tisane jest pod tym względem wyjątkiem i zawsze dokupuję nowy kiedy mi się skończy. Znam go od wielu lat, pierwsze opakowanie kupiłam jeszcze długo zanim założyłam bloga, chyba w czasach liceum. Pamiętam, że zbierał świetne opinie na KWC i długo na niego polowałam, jakoś ciężko było go wtedy dostać.
Tisane ma bardzo przyjemną, kremową formułę i cudowny miodowo-waniliowy zapach. To bardzo lubiany balsam, choć nie u każdego się sprawdza. Ja go uwielbiam, moim zdaniem doskonale nawilża usta.
Ostatnio oprócz Tisane w słoiczku wypróbowałam balsam w formie pomadki. Pachnie bardzo podobnie, też miodowo i ma generalnie bardzo zbliżone właściwości. Jednak wolę bardziej kremową formułę balsamu w słoiczku, ale pomadka jest za to dobrą opcją "na wynos", do torebki.
Herba Studio ma jeszcze jeden, strasznie polecany kosmetyk - balsam do paznokci 2x5. Już dawno chciałam go wypróbować, bo ponoć przynosi rewelacyjne rezultaty. To też taki krem do wcierania w płytkę, faktycznie wzmacnia paznokcie, ale trochę niepotrzebnie tak się na niego kiedyś napalałam. Mam z natury mocną płytkę, więc i bez wspomagaczy jest twarda i elastyczna, a paznokcie bardzo rzadko się łamią (a nie rozdwajają się praktycznie nigdy).. więc ciężko spodziewać się czegoś jeszcze. Opinie jednak mówią, że balsam potrafi uratować słabe, zniszczone paznokcie.
Dajcie znać czy też robicie domowe peelingi do ust, a jeśli tak to jakie wersje zapachowe możecie polecić.
Jaki jest Wasz ulubiony balsam do ust? Znacie Tisane?
sobota, 19 grudnia 2015
Coś nowego: RĘKAWICZKI ŻELOWE | Cosmabell Beauty Touch
Były już złuszczające skarpetki, plastry i inne cuda, ale rękawiczki żelowe to dla mnie zupełna nowość w kategorii "bajerów", nietypowych produktów kosmetycznych :). Szczerze mówiąc nawet nie do końca wiedziałam co to dokładnie oznacza, czy całe rękawiczki są z jakiegoś żelu czy w środku wypełnia je może jakiś krem... Okazało się, że to jeszcze coś troszkę innego! Szybko je polubiłam mimo, że nie mam większych problemów ze suchą skórą, ale stały się jednym z moich ulubionych pielęgnacyjnych gadżetów :).
Takie żelowe rękawiczki ma w ofercie Cosmabell czyli marka, którą kojarzycie pewnie właśnie ze złuszczających skarpetek. Nazywają się Beauty Touch, producent określa je jako 50-dniową kurację dla zniszczonej skóry dłoni - są wielorazowe!
Rękawiczki są wykonane z miękkiego, różowego materiału, ale wewnątrz znajduje się to co najważniejsze - nawilżający żel. Nie jest to nic śliskiego czy płynnego, przypomina bardziej miły w dotyku silikon. Najlepsze jest jednak to, że po zalecanych 20 minutach z rękawiczkami na dłoniach faktycznie skóra ma dużo lepszy poziom nawilżenia i wygładzenia, ale żel nie pozostawia absolutnie żadnego filmu na skórze! Dla mnie to ogromna zaleta, bo nie zawsze mam ochotę na warstwę kremu czy olejku.
Takie żelowe rękawiczki ma w ofercie Cosmabell czyli marka, którą kojarzycie pewnie właśnie ze złuszczających skarpetek. Nazywają się Beauty Touch, producent określa je jako 50-dniową kurację dla zniszczonej skóry dłoni - są wielorazowe!
Rękawiczki są wykonane z miękkiego, różowego materiału, ale wewnątrz znajduje się to co najważniejsze - nawilżający żel. Nie jest to nic śliskiego czy płynnego, przypomina bardziej miły w dotyku silikon. Najlepsze jest jednak to, że po zalecanych 20 minutach z rękawiczkami na dłoniach faktycznie skóra ma dużo lepszy poziom nawilżenia i wygładzenia, ale żel nie pozostawia absolutnie żadnego filmu na skórze! Dla mnie to ogromna zaleta, bo nie zawsze mam ochotę na warstwę kremu czy olejku.
- widocznie nawilżają i wygładzają skórę
- zawierają oliwę z oliwek, olej jojoba, witaminę E
- świetnie pachną różami (w składzie olejek różany)
- nie pozostawiają wyczuwalnego filmu na skórze
Producent obiecuje spektakularne efekty, ale ciężko mi ocenić czy faktycznie działają aż tak rewelacyjnie na totalnie suchej, szorstkiej, popękanej skórze. Mam po prostu nie przesuszającą się skórę, tylko przy dużych mrozach zaczyna być bardziej sucha, ale na ogół nie stwarza mi problemów, nawet jeśli wcale nie używam kremów do rąk. Po użyciu rękawiczek jest fajnie nawilżona, ale czy w skrajnie hardcorowych przypadkach też byłby tak dobre - nie umiem ocenić.
Na pewno poleciłabym je każdemu kto zmaga się z przesuszoną w pewnym stopniu skórą na dłoniach i wokół paznokci (skórki też fajnie nawilżają), a jednocześnie nie lubi wcierać kremów. Taki zabieg w rękawiczkach jest bardzo przyjemny i relaksujący, a do tego one bosko pachną różami :). Fajne jest też, że mają wystarczać aż do 50 aplikacji. Można je prać ręcznie, ale ja nie miałam potrzeby, staram się ich nie ubrudzić, a ręce zawsze myję przed użyciem.
Cena jest w moim odczuciu wysoka - 89zł, więc jeśli czujecie że Wasza skóra na dłoniach nie sprawia Wam dużych problemów i nie macie potrzeby posiadania takich rękawiczek jako fajnego gadżetu to na pewno warto przemyśleć zakup, żeby nie wydać pieniędzy na coś co będzie dla Was zbędne. Dla osób, które mają problematyczne dłonie i nie tolerują lepkiej czy tłustej warstwy na dłoniach, rękawiczki mogą być wybawieniem :).
piątek, 18 grudnia 2015
beGLOSSY | Let it snow!
Od kilku dni jest u mnie najnowsze, grudniowe beGlossy w bardzo zimowym klimacie :). Większą część zawartości stanowi pielęgnacja, ale znalazło się także coś z kolorówki. Aż cztery produkty są pełnowymiarowe! Moim zdaniem pudełko jest bardzo udane i mogłoby stać się fajnym pomysłem na prezent dla kogoś kto lubi kosmetyczne niespodzianki.
Jeśli chciałybyście takie pudełka zamówić właśnie w prezencie to od razu podrzucę Wam kod - przy zakupie trzech pudełek 20zł zniżki (kod xmasKOSMETIKI). Ważny do 20 grudnia! Zestawy są w zakładce www.poznaj.beglossy.pl/pomysly-na-prezenty.
W grudniowym Glossy znalazło się pięć kosmetyków + prezent, a klientki vip (te z pakietem na 6 lub 12 miesięcy albo mające aktywną subskrypcję od co najmniej 6 miesięcy) miniaturę zapachu Shiseido bądź L'Occitane. Ja mam małego fioła na punkcie miniaturowych buteleczek z perfumami, dlatego takim dodatkiem jestem zachwycona ;).
- MOKOSH Odżywczy eliksir do ciała | Kosmetyk, który mnie zachwycił! Mieszanka olejków: arganowego i z kiełków pszenicy z dodatkiem witaminy E. Eliksir ma świetny słodki, żurawinowy zapach, pachnie trochę jak świeczki o zapachu owoców leśnych.. albo żelki! Ładny skład i cudowny zapach przekonały mnie do niego całkowicie! | pełny produkt | 65zł-100ml |
- ARTEGO Szampon nawilżający Rain Dance | Jeszcze nie wypróbowałam, ale wróżę mu dobrą przyszłość, bo inne kosmetyki z serii Rain Dance zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie. | pełny produkt | 29,90zł-150ml |
- L'OREAL ELSEVE Olejek w kremie | Nowość z L'Oreal czyli olejkowy krem z serii Magiczna Moc Olejków. Wypróbowany na włosach mamy i siostry, które były pod dużym wrażeniem bardzo miękkich i gładkich włosów :). | pełny produkt | 19,99zł-150ml |
- ANNABELLE MINERALS Cień do powiek | Kolorówka :)! I to Anabelle Minerals, marka którą lubię za podkłady i cudowne róże! Cień ma ogromną pojemność i pewnie nigdy nie zużyję go do połowy. Z chęcią go wypróbuję, bo jestem ciekawa ich cieni, ale szkoda trochę, że trafił mi się akurat odcień Mint - rzadko noszę takie kolory. | pełny produkt | 29,90zł-3g |
- JEAN D'ARCEL Collection Caviar Creme | Miniatura kremu na dzień, regularna cena jest wysoka, więc ciekawi mnie czy jest jej warty ;). | miniatura | 159zł-50ml |
- URIAGE Pasta SOS | Gratis w postaci pasty na punktowe zmiany skórne. | prezent |
Mi trafiła się woda L'Occitane Kwiat Wiśni. Uwielbiam takie malutkie buteleczki! Ma przyjemny kwiatowo-owocowy zapach, żadne cuda, ale będę używać z przyjemnością. Swoją drogą dawniej nie przepadałam za kwiatowymi zapachami, a teraz lubię je coraz bardziej.
* * * * *
Najwyższa pora na wyniki Mikołajkowego Konkursu! Nagroda poleci do:
Iwona J.! Gratulacje :)
Dziękuję wszystkim za udział!
czwartek, 17 grudnia 2015
MANICURE: Perfect NUDE :)
Hej :)! Mój ostatni mani to mix odcieni nude z małym dodatkiem cyrkonii. Kolory lakierów całkiem fajnie razem się zgrały. Gorzej wypadły cyrkonie, bo użyłam jednocześnie tanich chińskich (duże) i swarovskiego (mniejsze) i już na pierwszy rzut oka widać jak ładnie błyszczy Swarovski w porównaniu do tamtych o słabej jakości.
Przy okazji do zdjęć załapał się też makijaż, zwykły dzienniak w chłodnych, liliowych odcieniach. Wyjątkowo rzadko się tak maluję, naprawdę sporadycznie sięgam po takie kolory, ale byłam z niego całkiem zadowolona, bo dość fajnie podkreślał kolor moich tęczówek.
Kolejno od palca wskazującego użyłam takich lakierów: foliowego Color Club w odcieniu Antiquated, jasnego kremowego My Secret - Burlywood, beżu Sensique - Latte i marsali Sensique - Grappe.
Szczególnie lakier Latte z Sensique wpadł mi w oko, doskonały ciemniejszy nudziak albo jak kto woli kawa z mlekiem :).
Subskrybuj:
Posty (Atom)