Szukając cieni w formie sypkiej można trafić na różne nazwy, które czasem mogą powiedzieć nam co nieco o właściwościach kosmetyku, ale czasem bywają po prostu nazwą przyjętą przez producenta dla danego produktu. Na logikę pigment będzie się różnił od cienia sypkiego większym stopniem pigmentacji, jednak czasem to naprawdę tylko nazwa. Wśród sypkich cieni natknąć możemy się na cienie mineralne, które mają przyjazne dla skóry składy (100% minerałów) - różnią się pomiędzy markami, bywają delikatne ale też bardzo intensywne. Często mają mniejszą przyczepność do skóry i wymagają nieco lepkiej bazy pod cienie. Rzadziej trafimy na czyste miki, które są bazą dla cieni mineralnych i również mogą być stosowane solo na powieki, ale nie mają już dodatkowych składników poprawiających np. przyczepność produktu do skóry.
MAC pigmenty | Najlepszymi pigmentami z jakimi miałam do czynienia są te od MAC i bardzo Wam je polecam! Mają przepiękne, nietypowe kolory, mocną pigmentację i świetnie się na nich pracuje. Nie pylą, nie osypują się tak jak wiele cieni sypkich jeśli umiejętnie je nakładamy. Warto mieć odcień Vanilla - ładniejszego cienia do rozświetlania jeszcze nie znalazłam (waniliowy z ciekawym brzoskwiniowym połyskiem). Cudowny jest też niepowtarzalny Naked i duochromowy Blue Brown. Cena jest wysoka - 98zł za pigment, ale część kolorów można dostać w mniejszej pojemności po 40zł i taką opcję polecam najbardziej. Pigmenty na szóstkę!
INGLOT cienie sypkie | Inglot ma w ofercie przeróżne cienie sypkie i pigmenty. Można znaleźć matowe z ultra mocną pigmentacją, połyskujące subtelnie i z większymi drobinkami, ale też bardzo ciekawe cienie mieniące się na więcej niż jeden kolor. Wybór jest duży, a cienie piękne i bardzo dobre jakościowo. Ceny za słoiczek wahają się w przedziale około 30-40zł. Bardzo dobre!
FYRINNAE | Cienie sypkie Fyrinnae mam jedynie w formie odsypek, ale uważam je za jedne z najciekawszych i kiedyś na pewno skuszę się na zamówienie. Marka jest niedostępna w Polsce, ale można zamawiać przez sklep internetowy. Cienie są niesamowite, wielowymiarowe, z kolorowymi drobinkami, mieniące się na różne odcienie - coś niesamowitego! Najlepiej spisują się na bazie tej samej marki Pixie Epoxy (jest rewelacyjna pod wszystkie mało przyczepne, mineralne cienie, miki). Koszt jednego cienia to około 7$, ale można kupić też miniaturę za około 3$. Jeśli ich nie znacie to oglądajcie swatche, są naprawdę niezwykłe.
ESSENCE pigments | Tak tania marka jak Essence pozytywnie zaskoczyła pigmentami, które niestety zostały wycofane z oferty. Czasem jednak i dziś można je jeszcze gdzieś znaleźć, ale to już raczej w drodze wyjątku. Kolorów do wyboru było trochę, słoiczki spore a pigmentacja świetna! To typ mocno suchych i pylistych cieni, ale do okiełznania. Ja zainteresowałam się nimi dopiero kiedy były wyprzedawane po 2-5zł (cena regularna około 10zł) i na szczęście załapałam się na sporo kolorów.
PURE LUXE | Kolejne cienie, które mam w formie odsypek i które są niesamowite! Szczególnie zachwyca mnie zielony Kinky, mocno błyszczący o nietypowym trawiastym, ale lekko podgniłym odcieniu. Marka niedostępna w Polsce i na dodatek zdaje się, że zniknęła z rynku - strona od dawna już nie funkcjonuje, więc na tej podstawie tak wnioskuję. Kolorów było mnóstwo a ceny wahały się od dolara po 15$ w zależności od pojemności.
TKB TRADING | Amerykańska strona z półproduktami do wyrobu między innymi mineralnych kosmetyków i jej fantastyczne miki. Kolory po prostu boskie, ale bardzo pyliste i suche, więc wymagałyby dodatku odpowiedniej bazy do produkcji cieni, albo po prostu delikatnie lepkiej bazy pod cienie. W sklepie internetowym ceny zaczynają się od około 1.5 $.
MY SECRET Star Dust | Jedne z moich ulubionych cieni do dziennych makijaży. Są naprawdę bardzo fajne, intensywne i ładnie pachnące. Świetna jest iskrząca biel nr 1, delikatna brzoskwinia idealna do dzienniaków z nr 4 i piękny, ciepły czekoladowy brąz nr 6. Tych odcieni używam najczęściej. Kosztują tylko 6,99zł i dostępne są w Drogeriach Natura. Cienie na piątkę!
LILY LOLO | Cienie mineralne Lily Lolo to w przewadze neutralne kolory, ale jest też prawdziwa perełka w gamie - mój ulubiony Choc Fudge Cake. Cień o brązowej, ciepłej bazie, który mieni się do fioletu z błękitnymi iskierkami! Wyjątkowy cień, duplikatu jeszcze nie spotkałam. Generalnie cienie całkiem fajne, pyliste z możliwością budowania krycia. Cena około 36zł, dostępność w sklepie internetowym marki.
COASTAL SCENTS | Kolorowe miki, które też mam w formie odsypek z Coastal Scents (niedostępna w Polsce marka, ale jest sklep internetowy). Bardzo ładne, śliczne kolory o różnym stopniu pigmentacji. Raczej do wykończenia makijażu niż stosowania solo. Słabo przyczepne i mocno pylące. Nie widzę ich na stronie, niestety.
ECOLORE | Ecolore to polska marka mineralna ze świetnymi produktami w ofercie. Uwielbiam ich podkład :)! Cienie do oczu mają dobrze przemyślane kolory, są delikatne, jedwabiste w dotyku i cudownie wyglądają na oczach. Ja jestem totalnie zachwycona odcieniem Rosetta, który daje niezwykle naturalny efekt na powiekach. Polecam także Peach Smoothie - jasny, rozświetlający cień o ciepłych tonach. Fajne! Cena około 30zł.
KOBO | Pigmenty Kobo są bardzo fajnej jakości, minusa ode mnie dostają tylko za słaby wybór kolorów - dawniej było ich więcej. W tej chwili w ofercie jest jeden mat (wszystkie maty były bardzo intensywne) i kilka odcieni perłowych, opalizujących. Sama mam i używam Sea Shell, waniliowy odcień mieniący się na brzoskwiniowo z różowymi tonami, boski! Szczególnie dobry do wykańczania makijaży. Koszt to około 10zł (Drogerie Natura).
NEAUTY | Nowością jest u mnie cień mineralny od Neauty. Wywarł na mnie pozytywne wrażenie, ma ładny połysk i dobrą pigmentację (nie jest też zbyt suchy). Mam Copper Brown - śliczny, czekoladowy brąz, uwielbiam takie odcienie. Cena też jest bardzo dobra dla portfela, około 15zł.
ANABELLE MINERALS | Marka mineralna, która ma w ofercie świetne podkłady... a cienie? Są w porządku, choć myślę że to właśnie podkłady są mocną stroną Anabelle Minerals. Cienie są raczej delikatne, dobre do lekkich makijaży. Lubię odcień Lollipop - liliowy pastel o ciepłym połysku, bardzo wdzięczny. Cena w okolicach 30zł.
BARRY M Dazzle Dust | Pigmenty Barry M wpadły mi w ręce już dawno, ale do tej pory nie wiem co o nich sądzić. Są po prostu nierówne, niektóre odcienie są super, inne raczej kiepskie. Różni się efekt połysku, pigmentacja, wszystko. Jeden z nich jest moim ogromnym ulubieńcem - nr 98 (czerń o szmaragdowym połysku). U nas ciężko dostępne, ceny w granicach 5 funtów.
GLAZEL | Marka ma prawdziwe cuda w ofercie, marzą mi się cienie z serii duochromowej i obiecuję sobie, że w końcu je kupię! Póki co mam mocno błyszczący pyłek z nr G1, umiarkowanie fajny, mocno błyszczący cień. Nie jest moim ulubieńcem, ale daje radę.
MAKEUP REVOLUTION | Cienie sypkie, o których już pisałam na blogu. Znów mocno różne, niektóre słabo kryjące, a inne o fantastycznej pigmentacji. Jedne wyglądają lepiej, drugie gorzej, przez co ciężko je jednoznacznie ocenić. Dla niewymagających będą okej, ale dałabym im czwórkę z minusem. Za to odcień Dynamic zasługuje na piątkę (piękna mocna miedź). Kosztują tylko 5zł!
COLLECTION 2000 | Cienie w ogromnych słoiczkach, kupione przeze mnie lata temu na allegro. Marka ma tanie kosmetyki, cienie kupiłam chyba po 2zł. Niby są w porządku, ale nie mają takiej mocy i głębi jak inne, co powoduje że praktycznie ich nie używam. Mimo niskiej ceny nie skusiłabym się na nie już więcej.
NO NAME | Cienie w słoiczkach z allegro, sprzedawane bez konkretnej marki. O dziwo całkiem przyjemne, bardzo delikatne, ale nadają się do dziennych makijaży. Jeśli maluję się na szybko to są w porządku.
APC | Najsłabiej w zestawieniu wypadła piramidka z APC. Markę znam od dawna, miałam też kiedyś z niej inne cienie sypkie i były z tego co pamiętam ciut lepsze. Generalnie słabo napigmentowane, średniaki.
O dziwo brak totalnych koszmarków - cienie sypkie mają to do siebie, że da się z nich dużo wyciągnąć, nawet jeśli są słabszej jakości.
Dajcie znać, które z nich macie i co możecie polecić :).
dostałam niedawno od przyjaciółki odsypkę choc fudge cake i totalnie się zakochałam, cudo! z Lily Lolo polecam jeszcze bardzo smoky brown i golden lilac. mimo iż Twoja kolekcja sypańców jest dość spora, nie dopatrzyłam się odpowiedników tych cudownych duochromów :)
OdpowiedzUsuńmam też odsypkę MACowej Vanilli - piękny jest, tak :) aha, i Blue Brown, ale rzadko po niego sięgam. wydaje mi się, że lepiej wyglądam w pigmencie z Inglota w nr 85. znasz? ciepla brązowa baza mieniąca się na turkusik, bardzo wdzięczny :)
Choc Fudge Cake jest mega, przepiękny cień, jeszcze się z takim nie spotkałam! Niepowtarzalny zupełnie <3! Nie mam Golden Lilac, ale mam podobny odcień z Inglota (nie pokazałam tu wszystkich pigmentów tylko samych "przedstawicieli" :D). A Smoky Brown mi się marzy ^ ^!
UsuńVanilla to must have, jeśli nie masz Naked to też polecam Ci go sprawdzić :D. Blue Brown uwielbiam, ale faktycznie jest trochę trudny, 85 znam choć nie mam :).
Nie wiem czy dobrze pamiętam, ale Luxe ktoś przejął, inna firma mineralna :)
OdpowiedzUsuńTeż coś mi się obiło o uszy, ale nie mogłam znaleźć kto przejął :)
UsuńMiałam sypkie StarDusty, pigment MUR, Sea Shell od KOBO i cień Candy od Annabelle Minerals ;) Dwa ostatnie były moimi ulubieńcami ;)
OdpowiedzUsuńŚliczny ten Candy! Podoba mi się też Nougat z Anabelle :)
UsuńNie mam żadnego o zgrozo!
OdpowiedzUsuńja też, mam tylko jedną palet cieni i zero pigmentów, ale mimo tego że zbliżam się do 30- stki dopiero zaczynam poznawać tajniki makijażu.
UsuńNa zwyczajne, codzienne potrzeby wystarczą cienie prasowane, bo są praktyczniejsze :). Tak naprawdę wystarczy mieć dosłownie kilka cieni na własne potrzeby :).
UsuńInglot mnie kusi i pewnie prędzej czy później w końcu kupię ich pigment :) PURE LUXE faktycznie ma śliczny odcień zieleni :)
OdpowiedzUsuńZ Kobo też mam Sea Shell (od niedawna) i jeszcze kilka odcieni :) Z My secret również i dwa z COLLECTION 2000 i 5 Neauty :)
Mnie kuszą jeszcze inne z Neauty, bo ten brąz zrobił na mnie dobre wrażenie. Które z Neauty polecasz :)?
UsuńAż wstyd się przyznać, ale nie ma żadnych kosmetyków przez Ciebie wymienionych :D
OdpowiedzUsuńW sumie to nawet nie mam gdzie się malować ^^
Żaden wstyd, ja się tym zajmuję i pasjonuję, ale przecież równie dobrze można nawet wcale nie używać cieni jeśli ktoś oszczędnie się maluje :)
UsuńWow, ale Ty masz porównanie!! :) Ja nie przepadam za sypańcami, poranna zabawa nimi przysparza mi za dużo nerwów :) W zasadzie jedyne, po jakie sięgam, to kilka cieni mineralnych - AM i Neauty :)
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię sypką formę :). A które odcienie możesz polecić?
UsuńJak na razie mam tylko kilka cieni z allegro i z duraline dają efekt, który mnie satysfakcjonuje- kolorowe kreski wychodzą ładnie i całkiem intensywnie. Kusi mnie Sea shell, ale jakoś nigdy nie udało mi się na niego trafić, zawsze wykupiony... Zachęciłaś mnie do przyjrzenia się My secret po raz kolejny, jak na razie polubiłam ich poczwórne paletki, więc może i na sypkie się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńDuraline potrafi wyciągnąć prawdziwą intensywność nawet ze słabych cieni :D. Fajne są sypańce z My Secret, szczególnie polecam brąz i brzoskwinię :)!
UsuńTe z Mysecret cudne, ale nie widzialam ich w drogerii ;)
OdpowiedzUsuńSą w stałej ofercie, Drogeria Natura :)
UsuńAl tego jest ! Musiałaś się nad tym nieźle napracować
OdpowiedzUsuńAle kolekcja *.*
OdpowiedzUsuńMac Vanilla szalenie mi się podoba, kiedyś go sobie kupię :) Tak samo na wishliście mam LL Choc Fuge Cake.
Z pigmentów mam tylko te Essence, też je kupowałam jak były wyprzedawane. Są super!
Purple Luxe Kinky jest boski! <3 I KOBO Sea Shell mnie zainteresował, obczaję go sobie następnym razem jak będę w Naturze.
Vanillę trzeba mieć :D! Numer jeden :D
UsuńJa mam swoje takie tylko swoje paletki z kolorami które mi odpowiadają i póki co nie kupuje innych. Mam postanowienie ze póki nie wykorzystam kosmetyków które mam nic nowego nie kupuje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Mam ogromną ochotę na kilka pigmentów Mac :)
OdpowiedzUsuńBardzoooo je polecam :)
UsuńNie używam żadnych cieni sypkich, ale jak tak patrzę na kolory i ich intensywność, mam ochotę jakieś wypróbować. Choć boję się, że narobię sobie nimi bałaganu pod oczami.
OdpowiedzUsuńTe z MAC cudownie się prezentują <3 Kurczę pokaźną masz tą kolekcję :D
OdpowiedzUsuńMAC zdecydowanie najlepszy :)
UsuńJa szczerze mówiąc średnio przepadam za cieniami w formie sypkiej, ale te z Inglota prezentują się bosko! Zwłaszcza ten całkiem z prawej. Niesamowity!
OdpowiedzUsuńMnie wiecznie coś z Inglota kusi, teraz weszły jeszcze takie nowe mocno iskrzące i niestety już jeden sobie upatrzyłam ;)
UsuńŚwietne zestawienie, kilka rzeczy wpadło mi w oko... (niestety ;_;).
OdpowiedzUsuńHeh u mnie zawsze tak samo, zawsze coś NIESTETY wypatrzę :D
UsuńŁał, o połowie tych firm w życiu nie słyszałam! Ja też dorwałam pigment essence na wyprzedaży, pjest świetny, wydajny i jak na sypki cień całkiem przyjazny w obsłudze :)
OdpowiedzUsuńW zestawieniu zabrakło mojego ulubionego źródła pięknych pigmentów - kolorówki. Kosztują tam max. 6 zł za słoiczek (dla mnie - ilość nie do zużycia...), mają piękne, oryginalne odcienie, również "kameleony", jak cudowny Rose taupe, będący kopią MAC Blue Brown albo Sahara Sunset, z którego planuję zrobić róż w stylu NARS orgasm. Większość można nakładać bezpośrednio na powiekę, do niektórych trzeba dodać coś zwiększającego przyczepność.
Och kojarzę kolorówkę, obejrzałam chyba wszystkie swatche tych pigmentów i ciągle zapominam o zamówieniu :D. W przypływie gotówki muszę się skusić ^ ^.
UsuńBędę musiała rozejrzeć się za tymi z My Secret :) Nigdy nie miałam tego typu cieni.
OdpowiedzUsuńCałkiem pokaźna kolekcja. Próbowałaś dostępnych u nas cieni sypkich Pierre Rene i Hean? KIKO też ma sypane cienie. Dużo tego, trudno wypróbować wszystko. :)
OdpowiedzUsuńNie próbowałam ani Pierre Rene ani Hean, warto :)?
UsuńKiko macałam, ale kolory akurat średnio mi się podobały i w końcu nie kupiłam ;)
Hean daje efekt bardzo podobny do MySecret, tylko mają dużo więcej kolorów (nawet taki opalizujący brąż - jak Inglot). Mam na razie dwa i lubię je. Pierre Rene nie próbowałam. KIKO kupiłam granatowy, ale jeszcze nie używałam.
UsuńNie używam pigmentów sypkich, ale twój post jest naprawdę przydatny :D
OdpowiedzUsuńPigmenty MAC nie wywarły na mnie oszałamiającego wrażenia. W swoim czasie za to bardzo lubiłam Inglota. Fyrinnae są obłędne!!! Uwielbiam je, są nieziemsko napigmentowane. Pure Luxe też dają radę, choć mają lepsze i gorsze sztuki. APC trzeba wspomóc czymś w stylu Duraline - wtedy są niezłe, ale na sucho szału nie robią ;)
OdpowiedzUsuń