czwartek, 29 grudnia 2016

InspiredBy NATURALNIE PIĘKNA | edycja IV

Ze wszystkich beauty boxów najbardziej chyba lubię InspiredBy Naturalnie Piękna - idea pudełka wypełnionego kosmetykami o bardziej naturalnych składach, zdecydowanie do mnie przemawia. Ja właśnie taką pielęgnację lubię najbardziej i zawsze chętniej sięgam po dajmy na to ekologiczny balsam oparty na maśle shea niż drogeryjne smarowidło (choć te drogeryjne też potrafią skusić apetycznymi zapachami!). Tym razem to już czwarta edycja IndpiredBy, zestaw jest cały czas w sprzedaży.

Dla przypomnienia: Naturalnie Piękna pojawia się nie co miesiąc, ale co dwa miesiące i kosztuje 119zł (link). Jest to oczywiście więcej niż w przypadku większości beauty boxów, ale w pudełku znajduje się zawsze dużo więcej produktów. Moim zdaniem to jedno z fajniejszych pudełek, więc polecam Wam zwrócić na nie uwagę jeśli też lubicie naturalne marki kosmetyczne. Oczywiście nie wszystko co znajdziecie w boxie będzie 100% eko, ale nie musicie się obawiać typowo drogeryjnych, reklamowanych marek.




Edycja IV wypadła bardzo fajnie - osiem pełnowymiarowych produktów i kilka miniatur. Pudełko dosłownie wypełnione po brzegi.

BLEUET NATUREL Krem do twarzy | Do pudełka trafił jeden z kremów Bleuet Naturel (były różne rodzaje). Marki nie znam, co zawsze biorę za plus, bo fajnie sprawdzić coś nowego. Pełnowymiarowy krem jest bardziej "konkretny", podnosi wartość boxa (cena około 70zł).

E-FIORE Serum hialuronowe z mleczkiem pszczelim | Lekkie, regenerujące serum hialuronowe również uważam za fajny wybór do pudełka. Jeśli ktoś jeszcze serum hialuronowego nie miał to będzie miał możliwość wreszcie je sprawdzić, a ja uważam że to totalnie wielofunkcyjny kosmetyk, który warto mieć w zanadrzu! Idealny pod krem i do mieszania z olejkami.

CLIMB2CHANGE Glinka Czerwona | Jako fanka naturalnych glinek oczywiście ucieszyłam się na widok czerwonej glinki, której specjalnie nie miałam okazji testować do tego czasu. Już została wypróbowana i daje świetne efekty w postaci wygładzonej i rozświetlonej cery (uwielbiam ten efekt!). Brudzi! Trzeba uważać ;).

YOUR NATURAL SIDE Olej do twarzy i ciała | Do boxa trafił też olej (były różne rodzaje). Mój to 100% naturalny olej - macerat z arniki w oleju słonecznikowym. Tego maceratu jeszcze nie miałam. Uwielbiam naturalne olejki, więc nie będzie się u mnie kurzył.

KNEIPP Kryształki do kąpieli | Mamy też coś do kąpieli, kryształki w saszetce od Kneipp z ekstraktem z granatu. Dla dodatków kąpielowych zawsze jestem na tak, chociaż jeszcze bardziej lubię kule do kąpieli <3.

HEMPZ Balsam wegański do ciała | Miniatura lekkiego balsamu do ciała z naturalnym olejem z konopii. Super szybko się wchłania i świetnie pachnie. Będzie w sam raz do wypróbowania albo do kosmetyczki, którą zabieram na basen.

NEAUTY MINERALS Cień mineralny | Miło, że pojawiło się coś z kolorówki - cień mineralny od Neauty Minerals. Mam już jeden cień tej marki i bardzo go lubię. Tym razem otrzymałam kolor Salmon Pink, delikatny, łososiowy odcień.

MARIZA Serum ochronne do ust | Serum do ust Mariza jest nowością w ofercie marki. Jest to serum z olejem tamanu w formie pomadki ochronnej. Lubię wszelakie smarowidła do ust, ale serum Mariza... śmierdzi :(. Nie wiem czy przekonam się do tego zapachu.

LABORATORIUM KOSMETYCZNE AVA Serum przeciwzmarszczkowe | Avę cenię sobie za maskę enzymatyczną (tę w ciemnozłotej tubie). Marka ostatnio ma sporo ciekawych kosmetyków w asortymencie, ciekawe jak wypadną te ampułki (5 ampułek po 3ml).

ELFA PHARM Kremowe masło do ciała | Kolejnym z "konkretów" jest słoik masła do ciała Vis Plantis. Jest to odżywcze, kremowe masło żurawina + malina moroszka. Brzmi ciekawie.

WELEDA Emulsja do ciała z migdałem i krem do rąk z granatem | Dwie mianiturki Weleda - różowa tubka z balsamem do ciała i czerwona z kremem do rąk. Pojemność taka akurat do torebki.

KRÓTKI SKŁAD Baton świąteczny | Fajnym dodatkiem był baton o naturalnym składzie (migdały, śliwki, żurawina, cynamon). Smakował świetnie, a cynamon nadawał mu świątecznego aromatu :).



Moim zdaniem to fajne, bogate pudełko z różnorodnymi produktami - większość zdecydowanie przypadła mi do gustu. Ciekawa jestem co Wy o nim sądzicie i czy kiedyś zamawialiście Naturalnie Piękna. Czy Wy też uważacie, że wypada ciekawiej niż większość boxów?

poniedziałek, 26 grudnia 2016

ARTDECO Most Wanted To Go Trend Palette | Test i swatche!

Dziś po lupę wezmę paletkę cieni marki Artdeco z serii Most Wanted To Go. Artdeco wypuściło kilka takich palet (Nude, Rose), moja paleta 'Trend' jest najchłodniejsza i najbardziej wieczorowa. To zestaw ośmiu cieni dobrych to lekkich dymków, wariacji na temat smoky eyes, choć i jasny, dzienny makijaż da się nią bez problemu wykonać. Kolorystyka, można powiedzieć, idealna pod makijaże sylwestrowe ;).


Mimo, że cienie mają całkiem fajną jakość i niezłą pigmentację, Most Wanted To Go nie należy do czołówki moich ulubionych palet. Wolę nieco inną formułę cieni. Te są jakby delikatne i raczej suche, a ja gustuję w bardzo mocno nasyconych matach i prawie, że kremowych w formule cieniach błyszczących (coś w stylu Sleeka albo cieni foliowych). Oczywiście taka formuła jak tutaj ma też spore zalety - lepiej nadaje się do szybkich makijaży, a cienie są po prostu łatwiejsze w obsłudze. Myślę, że będzie dobra dla osób, które nie czują się super wprawione w makijażu, a chcą eksperymentować ze smokey.

W palecie mamy osiem cieni, wszystkie mniej lub bardziej błyszczące. Fajnie, że cienie mają nietypowe kolory, znajdziemy tu śliczną śliwkę z miedzianymi drobinkami, nietypowy granat lekkim shimmerem czy mój ulubiony cień 'rock': beżowo-szary z mikro drobinkami mieniącymi się na różne kolory.



Niektóre z cieni mają świetną pigmentację (Plum, Royal, Graphite), inne są słabsze (Sky, Slate), ale generalnie wszystkie dają radę na bazie. Nie mają tendencji do osypywania się, a z trwałością same wiecie jak to jest - wszystko zależy od oczu i od zastosowanej bazy. U mnie bez problemów.

Plusem paletki jest na pewno ładne, modne tekturowe opakowanie i lusterko wewnątrz. Dołączony został gąbeczkowy aplikator do cieni, który można wykorzystać do nakładania cieni na wewnętrzny kącik czy dolną powiekę.


Podsumowując, to fajna paletka, ale mojego serca nie skradła! Kosztuje w granicach 60zł, więc szczerze mówiąc lepsze jakościowo i sporo tańsze cienie dostaniemy np. z Makeup Revolution (choćby moje ulubione paletki czekoladki).



sobota, 24 grudnia 2016

MANICURE: Klasyczna czerwień | Sensique Scarlet

Czerwień to z pewnością kolor grudnia, chyba najczęściej noszony odcień lakieru na paznokciach w tym miesiącu. Z jednej strony to kolor najbardziej klasyczny i elegancki, z drugiej wielu osobom kojarzy się świątecznie. Ja ostatnio nosiłam lekko malinową czerwień od Sensique - Scarlet. Ładny, nierażący po oczach typ czerwieni. Ciekawa jestem ile z Was ma w tym momencie właśnie czerwone paznokcie ;).


Ostatnio jestem na małym odwyku hybrydowym żeby dać odpocząć paznokciom, dlatego sięgam po klasyczne lakiery. Już trochę zapomniałam, że utrwalone top coatem potrafią wyglądać równie pięknie jak hybryda! No i ten plus łatwej zmiany koloru nawet co dwa, trzy dni :).

Mam sporo lakierów Sensique i muszę powiedzieć, że są bardzo fajne jakościowo w swojej cenie. Kosztują niecałe 7zł, a mają dobrą, dość rzadką konsystencję i bardzo długo zachowują świeżość w buteleczkach. Można je dostać oczywiście tylko w Drogeriach Natura. Moim zdaniem najlepsza jest właśnie ta seria z dzisiejszego swatcha ("Sensique Color").


Jeśli obchodzicie to życzę Wam Wesołych Świąt i miło spędzonego wolnego czasu (i oczywiście dużo lakierów pod choinką) ;). 

czwartek, 22 grudnia 2016

beGLOSSY Frozen Queen | grudzień 2016

Grudniowa edycja beGlossy już jest w moich rękach! W tym miesiącu czekałam na boxy bardziej niż zwykle, bo to właśnie te świąteczne edycje zazwyczaj są jednymi z najlepszych w ciągu roku. Ostatni beGlossy by Zmalowana był dość mocno krytykowany w sieci, choć mi osobiście całkiem się podobał, więc byłam bardzo ciekawa jak wypadnie kolejne pudełko. Tematycznie jest zimowo "Frozen Queen", ale nie świątecznie. A w środku osiem produktów z czego połowa to pełny wymiar.


MOKOSH Ujędrniające serum 'Pomarańcza' | Pierwszy duży plus ode mnie za olejkowe serum Mokosh. Marka przewijała już się w beGlossy i zawsze trafiała w mój gust. Pomarańczowe serum to miks olejków i maceratów (arganowy, olej z wiesiołka i ze słodkich migdałów). Pachnie cudownie, jak świeże pomarańcze! Myślę, że może być świetne na noc. Jak dla mnie bardzo trafiony produkt, który będę z przyjemnością testować.

PANTENE 1 Minute Wonder Ampoule | Odbudowująca ampułka do włosów od Pantene. Nie jestem fanką marki (większość kosmetyków Pantene obciąża moje włosy), ale wszelakie ampułki i inne ekspresowe poprawiacze stanu włosów zawsze lubiłam. Do sprawdzenia!

AUBE Serum pod oczy ProCollagen | Wewnątrz znalazło się również jedno z dwóch serum pod oczy. Jest to kosmetyk pełnowymiarowy, nowość w ofercie marki. Kosmetyków Aube jeszcze chyba nie testowałam, więc warto będzie je sprawdzić. 

BANDI Subtelny peeling enzymatyczny | Drugim, moim zdaniem najfajniejszym kosmetykiem w pudełku jest peeling od Bandi. Bardzo lubię kosmetyki Bandi (mają świetne kremy), a peelingi enzymatyczne to mój ulubiony rodzaj peelingów do twarzy. Już nie mogę doczekać się testu :).

URIGE Maseczka Roseliane & Bariederm krem do rąk | Dwie miniaturki produktów Uriage. Bardziej interesuje mnie oczywiście maseczka, bo to rodzaj produktu, który lubię testować, a ta jest dedykowana skórze naczynkowej czyli takiej jak moja.

SCHWARZKOPF Live Pastel Spray | Kosmetyk, który uważam za nietrafiony to nowy spray koloryzujący do włosów (taki do trzech myć). Nietrafiony, bo po pierwsze celuje w niewielką grupę osób, nie każdy w końcu będzie eksperymentował z nietypowymi kolorami na głowie, a dwa - nadaje się tylko do włosów blond. Myślę, że wszystkie brunetki i szatynki po prostu nie będą miały co z nim zrobić, ale z drugiej strony pojawił się w pudełku jako prezent a nie regularna zawartość.

MARC JACOBS Decadence Divine próbka | Próbka zapachu Decadence Divine pojawiła się w pudełku jako prezent. Bardzo lubię testować zapachy, dlatego dla dodatkowych próbek jestem na tak. Zapach co prawda już znam, bo sprawdziłam go wcześniej w perfumerii. To akurat nie moja bajka.



Zdecydowanie na plus pomarańczowe serum Mokosh oraz peeling Bandi. Serum Aube też może być fajne, więc na pewno je sprawdzę. Spray do włosów wymieniłabym na coś innego. A Wy co sądzicie?


poniedziałek, 19 grudnia 2016

TEST: Nowa linia DOVE z olejkiem arganowym

Hej! Dziś przychodzę z testem nowej linii Dove, w którą wchodzą trzy produkty myjące. Jak już wiele razy wspominałam, bardzo lubię pielęgnację od Dove, uwielbiam ich kostki myjące (jedyne naprawdę nawilżające mydełka), ale przede wszystkim jestem uzależniona od zapachów ich kosmetyków! W ciągu ostatniego roku marka wprowadziła sporo fajnych nowości, z których przede wszystkim polubiłam serię Derma Spa, a już szczególnie gęste, kremowe masła do ciała o boskich zapachach.

Linia, o której dziś mowa składa się (niestety!) jedynie z trzech produktów myjących: kostki, kremowego żelu pod prysznic o olejku myjącego. To właśnie ten ostatni okazał się u mnie najlepszy. Jest to seria z olejkiem arganowym przeznaczona dla skóry suchej. Jak na pewno zauważyłyście, teraz każda marka kosmetyczna ma coś w swoim asortymencie z olejem arganowym - ja akurat nie jestem jakąś szczególną fanką tego oleju, więc może to niekoniecznie on przekonał mnie do tej linii. Za to działanie i oczywiście zapach... <3.



Seria ma boski, słodki, kremowy zapach. Bardzo ciepły, otulający, myślę że spodoba się fanom waniliowych kosmetyków. Żel i kostka pachną tak samo, ale już olejek myjący ma nieco inny zapach. Też jest w nim podobna kremowa, ciepła nuta, ale mocno wybija się róża. Zarówno olejek jak i żel pachną pięknie i bardzo żałuję, że w tej serii nie pojawiło się masło do ciała, bo chciałoby się mieć ten zapach na dłużej.

Działanie oczywiście bardzo fajne, łagodne dla skóry i wyraźnie nawilżające. Dla mnie żele Dove zawsze bardziej przypominają nawilżający krem do mycia ciała. Chyba nie znam innych, tak kremowych żeli pod prysznic! Szczególnie polecam jednak olejek myjący, mój ostatni ulubieniec. Zawsze bardzo lubiłam myjące olejki, ale jakoś ciężko je kupić i zazwyczaj kończyło się u mnie na olejku z Isany, z Rossmanna. Był co prawda bardzo łagodny i niedrogi, ale pachniał średnio i po prostu nie umywał się do olejku Dove ;). Jeśli lubicie takie olejki zamiast klasycznych żeli czy mydeł to naprawdę warto - olejek w ogóle nie wysusza, a w kontakcie z wodą zamienia się w kremową emulsję.


Kolejna udana seria Dove! Wielki plus za olejek myjący. Szkoda tylko, że w serii nie ma wspomnianego balsamu, albo olejku nawilżającego do ciała, bo ten zapach jest idealny na zimowe miesiące :).

środa, 14 grudnia 2016

ORLY | MEET ME AT MULHOLLAND

Idealny zimowy lakier na grudzień to flejkowa błyskotka od Orly - Meet Me At Mulholland z kolekcji Mulholland oczywiście. Ostatnio zrobiłam sobie przerwę od hybryd i nosiłam różne błyszczące lakiery, ale Orly był z nich wszystkich chyba najładniejszy. To wyjątkowy odcień z masą przeróżnych drobinek, który ma transparentną bazę, a więc dobrze nadaje się jako top coat. Tego typu lakiery najbardziej lubię na czerni i właśnie w takim wydaniu możecie zobaczyć go na moich zdjęciach.


Lakier na pierwszy rzut oka wydaje się miedziano-brązowy, ale kiedy przypatrzymy mu się z bliska to zobaczymy też bardziej złote i różowe drobinki. Nie jest to drobny shimmer ani grubszy brokat - to takie "flejksy" czyli drobinki o nieregularnym kształcie, przypominające raczej kawałeczki folii.

Na paznokciach wygląda super! Ja akurat uwielbiam takie nietypowe lakiery naszpikowane przeróżnymi błyszczącymi dodatkami. Myślę, że będzie świetnie wyglądał na wszystkich ciemnych kolorach: fiolecie, granacie czy butelkowej zieleni. Znajdziecie go na orlybeauty.



wtorek, 13 grudnia 2016

NOWOŚCI: INGLOT What a Spice!, zestaw masek z HEBE, matowe pomadki AVON

W ostatnim czasie przybyło mi trochę nowości, których nie zdążyłam Wam jeszcze pokazać, a niektóre z nich to naprawdę godne uwagi produkty (z pewnymi wyjątkami...). Tym razem będzie głównie kolorówka <3. 


INGLOT AMC 112 sypki cień | Uwielbiam pigmenty z Inglota, niektóre są naprawdę bardzo oryginalne. Nr 112 dostałam w prezencie, to cudowny pyłek w odcieniu liliowego błękitu, który mieni się na różowo. Wszystkie te mieniące się cienie sypkie z tej serii wyglądają genialnie nałożone na cienie prasowane. Nie wiem czy widziałyście, ale niedawno do kolekcji dołączyły kolejne kolory!

BIELENDA MAKE UP Lumiere Base | Rozświetlająca baza z Bielendy skusiła mnie tak naprawdę perełkami zawieszonymi w bezbarwnej bazie (kto nie lubi takich bajerów...). Niestety baza w dużym stopniu mnie rozczarowała. Jest co prawda lekka, zwiększa przyczepność nakładanych produktów i dobrze nadaje się pod podkład, ale działania rozświetlającego szczerze mówiąc nie widzę.

INGLOT What a Spice! | Przepiękna kolekcja matowych cieni What a Spice! z Inglota kusiła mnie od samego początku. Intensywne, jesienne kolory i boska pigmentacja. Wiedziałam, że w końcu kupię kilka i stanęło ostatecznie na pięciu z dziesięciu dostępnych kolorów. Są super, polecam.

WIBO Ectasy Blusher nr 1 | W promocji udało mi się kupić jeden z nowych róży Wibo. Wzięłam opalizujący odcień w typie Orgasm z Nars czy Rose Gold marki Sleek. Zawsze nie mogę się oprzeć takim brzoskwiniowym kolorom opalizującym na złoto. Róż jest fajny, zbity ale dobrze napigmentowany i przede wszystkim ładnie wygląda na policzkach. To taki świeży, dziewczęcy odcień, ocieplający koloryt cery. W promo za pół na ceny naprawdę opłacało się go wziąć.



Od Bell dostałam kilka kosmetyków do wypróbowania, które zapowiadają na razie się całkiem fajnie. Mamy tu podkład w musie, bardzo lekki i naturalnie wyglądający na skórze. Myślę, że będzie w sam raz do szybkich dziennych makeupów. Obok paletka korektorów (łososiowy sprawdza się na cienie pod oczami). Turkusowy cień w musie ma bardzooo dobrą pigmentację i ładnie się rozprowadza. Hitem jest jednak dla mnie cień w kredce, to już drugi cień z tej serii, który mam - trwały, kremowy i w odcieniu bardzo chłodnego brązu, który uwielbiam. Przyjemna okazała się też matowa pomadka w płynie, to z kolei malinowy róż. Póki co wszystkie produkty wypadają na plus.


DR IRENA ERIS PROVOKE Matt Fluid | Matujący podkład Provoke kupiłam pod wpływem pozytywnych opinii z internetu, które szczerze mówiąc przeplatały się z tymi negatywnymi. Początkowo byłam nim zachwycona, ładne krycie, mat na długie godziny, świetna trwałość. Aż pewnego razu, sama nie wiem co się z nim stało - totalna katastrofa. Dziwnie się nakładał (ślizgał się po skórze), szybko się utlenił, wyglądał jakoś ciężko i nieładnie. Próbowałam dojść do tego co sprawia, że ten podkład jest taki kapryśny i wydaje mi się, że to kwestia aplikacji. Ile razy nakładałam go beauty blenderem jest okej, palcami - klapa. Na razie mam mieszane uczucia, muszę go jeszcze sprawdzić.

MAKEUP REVOLUTION Goddes of Love | Uwielbiam serduszka od Makeup Revolution, są fajne jakościowo i mają urocze opakowania. Rozświetlacz z tej linii jest jednym z moich ulubionych, daje efekt ładnej tafli i ma lekko różowy, opalizujący odcień <3.

WIBO Strobing Makeup Shimmers Kit | Odkąd Wibo wprowadziło do oferty paletkę rozświetlaczy wiedziałam, że będzie moja. Zapowiadała się świetnie i od samego początku zbierała pozytywne opinie. Paletka zawiera cztery odcienie rozświetlaczy, z czego tylko dwa nadają się w praktyce do użytku, ale nie jest to duży minus bo dwa pozostałe (złoty i miedziany) wyglądają naprawdę świetnie na oczach. Dwa jasne odcienie to naprawdę ideały dające bardzo intensywny połysk bez drobinek. Wkurza mnie tylko, że marka ostatnio strasznie się ekhm "inspiruje" znanymi markami, aż do przesady! 


GOLDEN ROSE Longstay Matte Liquid Lipstick 11 | Golden Rose ma wprowadzać nowe odcienie matowych pomadek, ale ja kupiłam ostatnio jeden z podstawowych kolorów nr 11. To typ ciepłego, karmelowego beżu z lekkimi złotymi (ale prawie niewidocznymi) drobinkami. Bardzo sobie chwalę ten odcień i często po niego sięgam. Jakość pewnie znacie, dla mnie bez zarzutu.

GOLDEN ROSE Dream Lips Lipliner 530 | Drugim zakupem na stoisku Golden Rose była konturówka do ust w nowym odcieniu 530. Lubię kredki z serii Dream Lips, są tanie jak barszcz, a fajnie się noszą zamiast pomadki. Są kremowe, ale jednocześnie bardzo trwałe. 530 to odcień ciemnego, zgaszonego różu, jeśli lubicie te wszystkie zgaszone, przytłumione matowe kolory, które są teraz bardzo w modzie to pewnie będzie się Wam podobał.

AVON Matowe pomadki (Adoring Love i Ideal Lilac) | Nie jeden raz wspominałam, że moim ostatnim odkryciem są matowe pomadki z Avonu. Maślane, kremowe, a jednocześnie idealnie matowe. Jedyne co zauważyłam, że nie warto brać jaśniejszych odcieni - te lubią warzyć się na ustach, więc omijajcie te kilka najjaśniejszych. Zawsze czaję się na nie w promocji, można wtedy zamówić je mniej więcej za dyszkę. Jak widzicie tym razem padło na róże, średni piękny róż Adoring Love i chłodny, lekko liliowy Ideal Lilac.


LOMI LOMI Zestaw koreańskich maseczek z Hebe | Na koniec coś z pielęgnacji czyli polecany zestaw siedmiu koreańskich maseczek w płachcie. Cena opakowania to coś ponad 20zł, więc wychodzi opłacalnie. W pudełku mamy maskę aloesową, miłorzębową, winogronową, ogórkową, z acerolą, z granatem i z jaśminem. Jeszcze wszystkich nie użyłam, ale te które spróbowałam były całkiem całkiem. 

GO CRANBERRY Masło do ciała i cukrowy peeling | Linia GoCranberry z Nova Kosmetyki to kolejny pielęgnacyjny strzał w dziesiątkę jeśli tylko lubi się bardziej tłuste, olejkowe formuły. Z tego co się orientuję dostępne są głównie przez internet, na sklepie internetowym marki. Używam maski i peelingu - obydwa, zresztą jak i cała żurawinowa seria, mają świetny, owocowy, apetyczny zapach. Fajne produkty bazujące na odżywczym maśle shea :).


poniedziałek, 12 grudnia 2016

*LIFERIA Beauty Box* | Kolejna edycja nowego boxa!

Hej! Jeszcze w listopadzie odebrałam kolejną edycję Liferii - nowego beauty boxa, który przyleciał do Polski z Ukrainy i zaskakuje nas nieznanymi markami. Moim zdaniem warto sprawdzić właśnie to pudełko jeśli poszukujecie zawartości bez oklepanych, drogeryjnych kosmetyków. Przez ostatnie dni testowałam produkty z listopadowego pudełka, które muszę przyznać, wypadło naprawdę fajnie!


Pierwsze wrażenia? Bardzo pozytywne - kilka kompletnie nowych dla mnie kosmetyków i to co najlepsze w pełnowymiarowej pojemności. Po opiniach w internecie widzę, że nie tylko ja jestem zadowolona. Zresztą zerknijmy na zawartość:


MR. SCRUBBER Kawowy scrub do ciała (Ukraina) | Zdecydowanie najlepszym produktem z pudełka jest kawowy peeling w proszku, podobny do peelingów od Body Boom. Świetny, bardzo skuteczny, apetyczny, o cudownym zapachu kawy i czekolady <3. Za ten scrub Liferia dostaje ode mnie wielkiego plusa!

VG PROFESSIONAL Puder mineralny w kompakcie (Hiszpania) | Markę VG znam tylko z poprzednich edycji Liferii. Fajnie, że do pudełka trafiła kolorówka i to w postaci konkretniejszej paletki z lusterkiem, a nie tylko jakiejś miniaturki. Jak widzicie są to dwa odcienie pudrów prasowanych, obydwa w żółtej tonacji. Osobiście wolałabym np. róż albo jakieś cienie, ale pudry są bardziej uniwersalne, więc to pewnie dlatego na nie padł wybór.

UNANI Maseczka do twarzy (Hiszpania) | Kolejna nietypowa marka - Unani. Maseczka z pompką o lekkiej, żelowej formule. Fajna, delikatna maska o nawilżającym działaniu. Jestem na tak, bo lubię nowości i lubię maseczki :).

FLOSLEK Żel pod oczy ze świetlikiem lekarskim i herbatą (Polska) | Popularny u nas żel z Flosleku może niektórych rozczaruje, ale ja bardzo się z niego ucieszyłam z prostego powodu - to tak popularny produkt, ale ja jeszcze go nie miałam! W końcu będę miała okazję go sprawdzić i przekonać się czy faktycznie jest tak dobry jak mówią.

NAOBAY Mleczko Hydra Plus (Hiszpania) | Mleczko Naobay jest dla mnie jedynym nietrafionym kosmetykiem. Ja po prostu nie przepadam za oczyszczaniem twarzy mleczkiem, zdecydowanie wolę płyny micelarne.



Podsumowując, moim zdaniem niezła zawartość, uniwersalne produkty i nowe marki. Druga edycja podoba mi się jeszcze bardziej niż pierwsza, chyba ze względu na ten kawowy scrub, który był strzałem w dziesiątkę.


  • LIFERIA.PL (koszt pudełka to 59zł, koszty wysyłki wliczone już w cenę)  

piątek, 9 grudnia 2016

NOWOŚĆ: Lakiery hybrydowe INFINILAC

Przychodzę dziś z testem nowych lakierów hybrydowych - Infinilac. Manicure hybrydowy stał się tak popularny, że pojawia się coraz to więcej nowych marek specjalizujących się w hybrydach, co zresztą wcale mnie nie dziwi. Lakiery Infinilac dopiero wkraczają na rynek, więc póki co opinii na ich temat raczej brak, więc tym bardziej chciałam właśnie o nich napisać. Jak na razie wypróbowałam jeden lakier i top-bazę 2w1. Kolorów w ofercie jest dopiero 16, ale ma pojawić się ich z czasem dużo duuużo więcej. 

Lakiery kosztują nieco ponad 22zł, co jest ceną nieco niższą niż w przypadku większości popularnych hybryd (przy podobnej pojemności 7ml). Na razie można je kupić tylko na allegro - link do aukcji. Wypróbowałam wściekły, totalnie neonowy, żarówiasty róż Neon Pink nr 13. Pierwsze wrażenia pozytywne!


Takie neonowe kolory bardzo ciężko uchwycić na zdjęciach, zazwyczaj wychodzą przekłamane i dużo bardziej zgaszone. W przypadku Neon Pink było podobnie, bo u mnie wyszedł dużo cieplejszy, wręcz pomarańczowy. W rzeczywistości to ciepły neonowy róż, ale wciąż wyraźnie róż. Jego neonowa super moc też gdzieś się trochę na zdjęciach zatraciła. Zaręczam, że na żywo kolor to prawdziwa petarda, totalnie 'zakreślaczowy' odcień.

PLUSY: Po wypróbowaniu jednego odcienia ciężko wyrobić sobie zdanie na temat całej marki, więc potraktujcie moją opinię bardziej jako pierwsze wrażenia. Zdecydowanie na plus świetny odcień lakieru, dobra formuła (nie zbyt rzadka ani też nie nazbyt gęsta) i piękny połysk na paznokciach. Aplikacja bezproblemowa, hybryda nie miała tendencji do "uciekania" z wolnego brzegu czy marszczenia się w trakcie utwardzania. Dużą zaletą jest oczywiście stosunek ceny do pojemności!

MINUSY: Tak naprawdę lakier sprawdził się dobrze i nie miał większych wad. Trwałość była porównywalna do innych hybryd, oceniłabym ją jako przeciętną / w normie jak na lakier hybrydowy. Jedyne co zauważyłam to trochę trudniejsze ściąganie, ale tu też nie chciałabym wydawać ostatecznej opinii, bo na lakierze dorobiłam potem wzorek i ostatecznie na paznokciach miałam naprawdę wiele warstw lakieru (i tak naprawdę to mogło zaważyć na odmaczaniu się hybrydy).

 

Odczucia ogółem na plus! Fajnie było mieć na paznokciach tak neonowy odcień, który jednocześnie wyglądał idealnie (nie wiem czy pamiętacie jak klasyczne neonowe lakiery lubiły smużyć i generalnie ciężko się rozprowadzać).

czwartek, 8 grudnia 2016

HIT: VICHY Ideal Soleil | Matujący filtr do twarzy SPF50

Jeśli stosujecie kremy z kwasami lub po prostu zależy Wam żeby na co dzień chronić skórę przed słońcem to na pewno znacie problem doboru idealnego kremu z filtrem pod makijaż. Jeszcze kilka lat temu znalezienie wysokiego filtra, który by nie bielił ani nie był bardzo tłusty i ciężki graniczyło z cudem! Na szczęście teraz wybór wśród lekkich produktów jest już znacznie większy, choć nadal wyszukanie ideału może nie być proste. Dziś o moim ulubieńcu wśród filtrów czyli matującym kremie Ideal Soleil od Vichy.


Vichy Ideal Soleil SPF 50 to zdecydowanie najlepszy filtr do twarzy z tych, które miałam. Jest to filtr matujący, fotostabilny, polecany do skóry tłustej i mieszanej. Przyznaję, że kiedy kupiłam go pierwszy raz w życiu kilka lat temu, byłam nieco zawiedziona. Miał być matujący, a wydał mi się po prostu lekki i nietłusty. Jednak bardzo doceniłam go z czasem, bo większość wysokich filtrów jest niestety dość ciężka, nieodpowiednia pod makijaż. Vichy nadaje się pod podkłady idealnie, nie skraca ich trwałości (na czym najbardziej mi zależało!) i szybko zastyga na skórze. Fakt, że w moim odczuciu nie ma działania typowo matującego na długie godziny, ale warto też pamiętać, że to w końcu filtr a nie baza matująca pod makijaż. Żeby to wyjaśnić jak najdokładniej - Vichy zastyga do matowego wykończenia, ale nie wzmacnia matującego działania podkładu. Dla mnie to całkowicie wystarczające, lepszego kremu z filtrem jeszcze nie znalazłam!



Myślę, że szczególnie powinny się nim zainteresować posiadaczki przetłuszczającej się cery. Moja mieszana skóra bardzo źle reaguje na nadmiar produktów, czasem zwykły krem pod podkład to już zbyt wiele. Znalezienie odpowiedniego filtra nie było proste, ale udało się i jak na razie nie mam potrzeby eksperymentowania z innymi produktami. Jak dla mnie Vichy to filtr na piątkę z plusem :).

środa, 7 grudnia 2016

❄ POMYSŁY na kosmetyczne prezenty świąteczne ❄

Hej! Sezon na poszukiwanie świątecznych prezentów trwa w najlepsze, więc postanowiłam dorzucić kilka moich luźnych propozycji na kosmetyczne prezenty. Najfajniejsze zawsze są te najbardziej indywidualne, spersonalizowane podarunki, dlatego w przypadku najbliższych osób, które dobrze znamy nie warto kierować się takimi gotowcami - lepiej nie kupować nic uniwersalnego, ale coś typowo zgodnie z gustem, zachciankami czy potrzebami tej osoby. Takie prezenty cieszą oczywiście najbardziej, ale sprawa bywa utrudniona w przypadku osób, których nie znamy aż tak dobrze. Dlatego podrzucam Wam kilka moich pomysłów na kosmetyki, które sama znam i lubię.


Jeśli miałabym kupić niedrogi prezent kosmetyczny totalnie w ciemno, nie znając za bardzo gustu danej osoby to celowałabym w gotowy zestaw. Mnóstwo marek ma teraz takie zestawy w dobrych cenach, nawet dziś widziałam całą masę przeróżnych zestawów w Hebe. Jeśli chodzi o mój gust to ja mogę polecić Wam zestawy Dove, bo bardzo lubię ich kremooowąąąą pielęgnację (nawilżające formuły i cudowne zapachy). Za zestaw wychodzi około 25-30zł. Nie wiem czy w gotowych zestawach znajduje się też seria z olejkiem arganowym - jeśli tak to polecam, bo pachnie super, a olejek myjący to mój ostatni ulubieniec.


Dla młodszych dziewczyn bądź osób, które lubią owocowe zapachy (i macie tego farta, że o tym wiecie) fajne mogą być zestawy z Farmony Tutti Frutti. Co roku widzę je w drogeriach w naprawdę niskich cenach, bo taki potrójny zestaw kosztuje nawet tylko 20zł. Ja jestem wielką fanką serii Tutti Frutti, która moim zdaniem pachnie totalnie apetycznie (karmel&cynamon mmmm!).


Jeśli chcecie uderzać w kolorówkę to byłabym bardzo ostrożna - łatwo kupić coś nietrafionego. Dla osoby, która lubi kolorowe kosmetyki, interesuje się makijażem, ale jest raczej początkująca i nie ma stosów kosmetyków wybrałabym pewnie jakąś neutralną paletę cieni lub zestaw pędzli. Osobiście uwielbiam paletki czekoladki od Makeup Revolution, a "biała czekolada" jest w moim odczuciu najbardziej uniwersalna i dobra do dziennych makijaży. Myślę, że mogłaby być fajnym i niedrogim prezentem (ok 40zł). Z innych marek brałabym pod uwagę już droższą Zoevę lub Sleeka. Zestaw pędzelków to już większy wydatek, ale dla osoby stawiającej pierwsze kroki w makijażu byłby na pewno przydatnym prezentem. Tutaj polecam najbardziej Zoevę, chociaż np. pędzelki Hakuro też są w porządku.


Maniaczce makijażu nie odważyłabym się kupić kosmetycznego prezentu jeśli dobrze nie znałabym jej gustu ;). Dlatego w takim przypadku może lepiej postawić na niekosmetyczny prezent. Sama jednak ucieszyłabym się bardzo z zestawu miniaturek płynnych pomadek Liquid Suede z Nyxa (coś dla fanek nietypowych kolorów ust!) albo z jakiejś fajnej, bardziej oryginalnej palety cieni (jak przykładowo połyskująca Moondust z Urban Decay).


Jeśli z kolei chcecie celować w kosmetyczną gamę, ale nie przekonuje Wam wybór ani kolorówki ani pielęgnacji w ciemno to można pomyśleć o czymś bardziej w stylu kosmetycznego gadżetu. Tu na myśl przyszły mi kamienie peelingujące (od Pierre de Plasir) - to coś zupełnie nowego, więc raczej mała obawa o dubel. Ostatnio właśnie takie kamienie testuję i przyznam, że to ciekawy, nietypowy sposób na peeling! Fajnym gadżetem może być także naturalna gąbka do kąpieli, albo w droższej kategorii szczoteczka soniczna do twarzy.

Jednym z najlepszych pomysłów na "urodowy" prezent jest moim zdaniem książka! Nie będzie obawy, że kosmetyk po prostu nie przypadnie komuś do gustu czy jeszcze gorzej - wywoła alergię. Książka powinna być w sam raz! Moje typu to moja ulubiona "Makijaż - sztuka przemiany", którą uwielbiam, "Makijaż bez tajemnic", która jest fajnym makijażowym podręcznikiem lub nowa pozycja "50 mitów o urodzie". Tą ostatnią szczególnie polecam jeśli nie chcecie czegoś typowo makijażowego, ale bardziej luźno i przyjemnie o urodzie.

Z kategorii niekosmetycznych, ale wciąż kobiecych prezentów mogłabym wymienić mnóstwo propozycji jak fajny kubek, kalendarz czy dobra herbata, ale dwa pomysły, które mam sprawdzone i przyszły mi od razu do głowy to słuchawki lub rękawiczki do smartfona. Designerskie słuchawki bezprzewodowe mogą być strzałem w dziesiątkę jeśli ktoś słucha sporo muzyki np. w drodze. Mam od niedawna słuchawki Sudio (link) i są super, a przy tym wyglądają świetnie (moje są akurat kobaltowe <3), ale to już droższy wydatek (na hasło KOSME-TIKI15 - 15% zniżki). Drugi pomysł czyli rękawiczki do smartfona to jeden z tych gadżetów, który uważam za zakup życia (w końcu mogę korzystać z telefonu na mrozie). Te na zdjęciu z aliexpress, ale widuję takie rękawiczki w różnych sklepach bez większych problemów.


wtorek, 6 grudnia 2016

SHINYBOX & Pewex | Dobra Partia!

Pod koniec ubiegłego miesiąca przyleciała do mnie listopadowa edycja Shinybox "Dobra Partia", po raz kolejny stworzona we współpracy z Pewex.pl. Pudełko zapowiadało się fajnie i zdaje się, że zostało bardzo dobrze odebrane, patrząc na zebrane opinie i fakt, że zostało już wyprzedane. Mi też przypadło do gustu, zwłaszcza że miałam farta i trafiłam na tzw. szczęśliwe pudełko :).


CONSTANCE CARROLL Puder prasowany | Na Constance Carroll nie umiem nie patrzeć z rozrzewnieniem ;). Marka, z której kupowałam swoje pierwsze kolorowe kosmetyki i o której zapomniałam na całe lata idealnie pasuje do 'pewexowego' pudełka. To chyba właśnie puder prasowany był tym jednym z pierwszych kosmetyków od CC jakie miałam. Ciekawe jakie będę mieć o nim zdanie po tylu latach przerwy. To pełnowymiarowy produkt.

DELAWELL Słodkie masło do ciała | Mmmm boskie pomarańczowe masło do ciała okazało się strzałem w dziesiątkę! Pachnie super apetycznie (i wpisuje się w zimowy klimat), a do tego ma fajną gęstą formułę i ładnie nawilża. Masło jest pełnowymiarowe.

STENDERS  Żurawinowy żel pod prysznic | Miniatura żelu od Stenders w wersji żurawinowej. Serię znam, pachnie fajnie, bardzo naturalnie i nie przesadnie słodko jak większość owocowych kosmetyków. 

MOLLON PRO Lakier do paznokci | Kolejnym pełnowymiarowym kosmetykiem jest lakier do paznokci od Mollon. Te lakiery są w porządku, ale niektórzy będą pewnie psioczyć na kolor - nie w każdym pudełku taki sam, ale widziałam że pomarańczowy chyba dość często się pojawiał. Ja nie narzekam, pomarańczowy to może nie mój kolor, ale czasem i na niego mam ochotę.

ELFA PHARM Mydło do twarzy i ciała | Jako fanka wszelkiego rodzaju mydeł w kostkach oczywiście ucieszyłam się na widok biszofitowego mydła z minerałami Vis Plantis. Jest to nowość w ofercie marki.

DELIA Błyszczyk do ust | Mamy jeszcze coś z kolorówki, a mianowicie błyszczyk Glamour Liquid Color marki Delia. Nie miałam chyba jeszcze błyszczyków z Delii (albo nie pamiętam), ale trafił mi się całkiem fajny, jasny kolor. Nie jest to może szczyt moich zachwytów (wolałabym pomadkę), jednak na pewno go sprawdzę.

QBOX Herbata smakowa | Dodatkiem była herbata sypana, też myślę trafiony prezent w tym herbacianym zimowym czasie. Ja miałam wersję z czarną herbatą "Idealny Poranek" Earl Grey - to jedna z moich ulubionych herbat, ale ciężko mi trafić na dobrą jakość. Przyznaję, że Earl Grey od QBOX był naprawdę w porządku, a ciężko mnie w tym temacie zadowolić!

BEAUTY BLENDER Blotterazzi | W wybranych "szczęśliwych" pudełkach można było trafić na Blotterazzi - matującą gąbeczkę od Beauty Blender. Szkoda, że nie pojawiła się w każdym pudełku, bo to taki ciekawy produkt. Jeszcze nie udało mi się jej sprawdzić, ale w  najbliższych dniach mam w planie ją wypróbować.



Upominkiem od Pewex była przypinka w różnych rodzajach. Muszę przyznać, że podoba mi się ten box, a w szczególności obecność Blotterazzi. Fajnie, że pojawił się także upominek w postaci herbatki, a kosmetyki pielęgnacyjne swoimi zapachami dobrze wpisują się w aktualną porę roku. A Wy jesteście zadowolone?


poniedziałek, 5 grudnia 2016

MAKEUP GEEK Duochrome Eyeshadows | Najlepsze cienie duochrome SWATCHE 💖

Hej! W czołówce moich ulubionych cieni do powiek znajdą się zawsze boskie cienie Makeup Geek, a w szczególności niesamowita kolekcja cieni duochrome,. Cienie MUG zachwycają wysoką pigmentacją i bardzo fajną formułą (jakby odrobinę kremową?). Moim zdaniem pobijają Inglota, Makeup Revolution czy Zoevę!

Co to są cienie duochrome? To wielowymiarowe, opalizujące cienie "kameleony", które zazwyczaj mają bazę w innym odcieniu, ale mienią się na jeszcze inny kolor. Nie chodzi o to, że mają różnokolorowe drobinki, tylko o to, że będą wyglądać zupełnie różnie w zależności od kąta patrzenia. Oczywiście są pewnego rodzaju unikatem w kategorii cieni do oczu, są raczej rzadko spotykane.


W serii mamy 12 cieni po 6$ każdy (znajdziecie je na Makeup Geek). Cienie duochrome baaardzo zyskują na czarnej bazie, to właśnie na niej potrafią pokazać całą swoją wielowymiarowość. Zerknijcie zresztą trochę niżej na makijaż w lewym górnym rogu - użyłam w nim samych jasnych odcieni, ale właśnie kładąc je na czarną bazę co wyciągnęło z nich cały kolor.



VOLTAGE | Ten cień ma transparentną bazę i bardzo mocny złoty połysk. Błyszczy niezwykle intensywnie i super się sprawdza do rozświetlenia elementów makijażu.


I'M PEACHLESS | To również transparentny odcień z pięknym brzoskwiniowym błyskiem. Można go wykorzystać naprawdę na milion sposobów. Bardzo go lubię <3.


MAI TAI | Bardziej kryjący cień o ciekawym, różowym (ale ciepłym) połysku. Fajnie się łączy z różowymi, miedzianymi i czerwonymi cieniami.


PHANTOM | W opakowaniu wygląda trochę jak jakiś nieokreślony szaro-biały odcień, ale na skórze pokazuje chłodny różowy połysk.


ROCKSTAR | Ten cień z całej kolekcji lubię najmniej, jest jakiś taki nieokreślony szaro-beżowy z bardzo subtelnym różowawym połyskiem.


BLACKLIGHT | Jeden z najlepszych, różowawa baza i fioletowo-błękitny połysk, obłędny!


KARMA | Przedziwny cień, trochę rdzawy, ale mieni się intensywnie na złoto-zielono. Bardzo nietypowy i zarazem jeden z moich ulubionych.


RITZY | Ritzy to coś w typie starego złota, wygląda trochę jak stara moneta. Baza jest ciepła, rudo-brązowa, ale pod światło wychodzą zielone tony.


TYPHOON | Jest jednym z mniej duochromowych cieni z kolekcji, ale i tak jest piękny. Bazą jest chłodniejsza zieleń, a połysk jest bardziej ciepły.


HAVOC | Uwielbiam takie odcienie! Coś w typie MAC Club , ale to nie odpowiednik. Baza bardzo ciepła, brązowa z czerwonymi tonami i zielony połysk (jak u muchy!).


SECRET GARDEN | Nieco słabiej napigmentowany i bardziej suchy od reszty. Secret Garden ma ciemną zgaszoną bazę i połysk w kolorze szmaragdowej zieleni. Solo może nie porywa, ale na czarnej bazie wygląda cudownie.


STEAMPUNK | Na swatchu wygląda niepozornie, niestety ciężko uchwycić urodę tego cienia... ale na żywo to brązowo-miedziany połysk z chłodną, zgaszoną bazą. Naprawdę wyjątkowy odcień, nie znam niczego podobnego ;).


Jeśli lubicie cienie - kameleony to bardzoooo Wam je polecam. Są jedyne w swoim rodzaju, a przy tym bardzo dobre jakościowo. Dla mnie cienie na szóstkę :).