W tym tygodniu dotarła do mnie wyczekiwana świąteczna edycja ShinyBoxa - Where The Magic Happens. Od razu zaznaczam, że moje oczekiwana były spore, bo grudniowe pudełka zwykle trzymają świetny poziom. A jak to wypadło tym razem? Hmm nieźle, ale chyba nastawiłam się na jeszcze więcej! A zresztą - zobaczcie same :).
BARNANGEN Żel pod prysznic | Duża butla z żelem pod prysznic marki Barnangen o dziwo ucieszyła mnie chyba najbardziej z całego boxa, chociaż żele traktuję raczej w kategorii praktycznej "do zużycia". Żel Barnangen zaskakuje jednak zapachem, bo pachnie bardziej jak perfumy niż zwykły żel, więc na pewno z chęcią go wypróbuję.
EFEKTIMA Peeling + maska do dłoni | Saszetka z peelingiem i maską wpadła mi w ręce już któryś raz za sprawą beauty boxów, więc tutaj bez większych zachwytów.
FOODS BY ANN Energy Bar | Dodatki w postaci zdrowych batoników zawsze na tak! Tym razem nawet uchował się do zdjęcia ;).
TERMISSA Woda termalna | W tym miesiącu było kilka wariantów Shiny, więc można było trafić na wodę termalną z Termissy jak w moim przypadku lub produkt do włosów od Macadamia Professional czy krem od The Secret Soap Store (ten ostatni chyba wolałabym). Woda termalna to jednak taki produkt, który się przyda prędzej czy później więc nie narzekam.
EXCLUSIVE COSMETICS Hydrożelowe płatki pod oczy | Płatki pod oczy z olejem arganowym i koncentratem nawilżających składników aktywnych. Lubię takie płatki, ale niektóre podrażniają, więc trzeba być ostrożnym.
FARMONA Prestige Care Koncentrat komórek macierzystych | Ciekawy produkt trafił się z Farmony, z jakiejś chyba nowej serii której jeszcze nie znam. To chyba coś w typie kremu czy serum, a ta linia to już dermokosmetyki, więc jestem zaciekawiona.
Jak oceniacie grudniowy ShinyBox? Moim zdaniem nie jest źle, ale mogło być lepiej. Chyba czekałam na coś extra, a tym razem wyszło po prostu poprawnie. Część z produktów to też takie drobnostki (jak peeling-maska z Efektimy, batonik czy płatki pod oczy). Jak wspomniałam wyżej, najfajniejszy wydaje mi się póki co żel pod prysznic i ciekawie zapowiada się również kosmetyk z Farmony.
shinybox.pl
poniedziałek, 25 grudnia 2017
wtorek, 19 grudnia 2017
CARBON COCO | Czy to działa?
W przeciągu ostatniego roku, kosmetyki pielęgnacyjne totalnie zdominował jeden składnik - węgiel. Czy znajdzie się ktoś kto jeszcze nie słyszał o kosmetykach z węglem... Ten składnik stał się tak popularny jak swego czasu olej arganowy, wymieniany nawet w tuszach do rzęs. Węgiel pojawił się także w pastach i proszkach do wybielania zębów (typu Coco Glam czy tytułowy Carbon Coco). Do tych proszków podchodziłam jednak sceptycznie, bo skoro węgiel to czy nie lepiej sięgnąć po zwykły węgiel z apteki za kilka złotych? Dziś pod lupą Carbon Coco!
Carbon Coco przyszedł do mnie w ramach instagramowej współpracy - szczerze przyznam, że sama raczej nie kupiłabym tego typu produktu (choć nie mówię też "nie" na 100%, bo swego czasu kusił mnie trochę ten Coco Glam). Powiem inaczej - na pewno nie za taką cenę, bo Carbon Coco kosztuje aż 35 euro. Co prawda to podobno wyższy level niż poczciwy węgiel z apteki, bo CC jest znacznie drobniejszy i z kokosa, ale ta cena nadal wydaje mi się kosmiczna.
Czy to działa? Tak, ale efekt jest delikatny i co najważniejsze moim zdaniem porównywalny do efektu jaki możemy uzyskać zwykłym węglem aktywnym (najlepszy w kapsułkach). Różnica jest zauważalna przede wszystkim od razu po użyciu i polega jednak w dużej części na optycznym wybieleniu (węgiel daje nam chłodny szaro-błękitny ton, a więc równoważy odcień żółty). Przy regularnym stosowaniu efekt będzie, ale nie utrzyma się jeśli węgiel odstawimy. Uważajcie też na zdjęcia before&after - często efekt po użyciu to też kwestia chłodniejszego światła na zdjęciu.
Carbon Coco ma w ofercie również pastę, także czarną, ale nie barwiącą zębów. Proszek używamy wcierając w zęby miękką szczoteczkę i tylko na noc, z kolei pastę używać można także rano. Generalnie Carbon Coco wypada całkiem fajnie, efekty są delikatne ale zauważalne, tylko ta cena mnie mierzi. Jeśli dla Was to nie problem to polecam, jeśli nie chcecie jednak tracić gotówki to wypróbujcie zwykły węgiel - może nie ma modnego opakowania, ale on również działa :).
Warto też dodać, że węgiel czy to ten, czy ten zwyczajny to dobra opcja dla osób szukających sposobów na naturalne i bezpieczne wybielanie.
Czy polecam? Polecam generalnie wypróbować sobie najzwyklejszy węgiel z apteki do delikatnego szczotkowania zębów. Carbon Coco też jest fajny, ale najpierw warto sprawdzić tanią opcję. Makijaż inspirowany Marilynem Mansonem ^ ^.
Carbon Coco przyszedł do mnie w ramach instagramowej współpracy - szczerze przyznam, że sama raczej nie kupiłabym tego typu produktu (choć nie mówię też "nie" na 100%, bo swego czasu kusił mnie trochę ten Coco Glam). Powiem inaczej - na pewno nie za taką cenę, bo Carbon Coco kosztuje aż 35 euro. Co prawda to podobno wyższy level niż poczciwy węgiel z apteki, bo CC jest znacznie drobniejszy i z kokosa, ale ta cena nadal wydaje mi się kosmiczna.
Czy to działa? Tak, ale efekt jest delikatny i co najważniejsze moim zdaniem porównywalny do efektu jaki możemy uzyskać zwykłym węglem aktywnym (najlepszy w kapsułkach). Różnica jest zauważalna przede wszystkim od razu po użyciu i polega jednak w dużej części na optycznym wybieleniu (węgiel daje nam chłodny szaro-błękitny ton, a więc równoważy odcień żółty). Przy regularnym stosowaniu efekt będzie, ale nie utrzyma się jeśli węgiel odstawimy. Uważajcie też na zdjęcia before&after - często efekt po użyciu to też kwestia chłodniejszego światła na zdjęciu.
Carbon Coco ma w ofercie również pastę, także czarną, ale nie barwiącą zębów. Proszek używamy wcierając w zęby miękką szczoteczkę i tylko na noc, z kolei pastę używać można także rano. Generalnie Carbon Coco wypada całkiem fajnie, efekty są delikatne ale zauważalne, tylko ta cena mnie mierzi. Jeśli dla Was to nie problem to polecam, jeśli nie chcecie jednak tracić gotówki to wypróbujcie zwykły węgiel - może nie ma modnego opakowania, ale on również działa :).
Warto też dodać, że węgiel czy to ten, czy ten zwyczajny to dobra opcja dla osób szukających sposobów na naturalne i bezpieczne wybielanie.
Czy polecam? Polecam generalnie wypróbować sobie najzwyklejszy węgiel z apteki do delikatnego szczotkowania zębów. Carbon Coco też jest fajny, ale najpierw warto sprawdzić tanią opcję. Makijaż inspirowany Marilynem Mansonem ^ ^.
piątek, 15 grudnia 2017
ZIMOWY MANICURE Z ORLY
W moim ostatnim mani wypróbowałam moje dwie nowości hybrydowe od Orly: lakier Penny Leather, który grał tutaj główną rolę oraz Velvet Kaleidoscope. Obydwa odcienie piękne i idealne na jesienno-zimową porę. Jeden paznokieć chciałam mocno błyszczący, więc sięgnęłam dodatkowo po drobny brokat.
Lakiery hybrydowe GEL FX od Orly mogę Wam od razu polecić, dobrze się trzymają i bardzo łatwo odmaczają. Mają zgrabne buteleczki, pędzelki w sam raz i nie sprawiają żadnych problemów. Warto też dodać, że Gel Fx to formuła 12 Free, a więc nie zawierająca toulenu, formaldehydu, DBP, parabenów i innych substancji mogących powodować np. uczulenia. Jeśli jesteście ostrożne w tym temacie to warto zwrócić uwagę na lakiery hybrydowe właśnie z taką bardziej przyjazną formułą.
Na zdjęciu powyżej na wszystkich paznokciach oprócz małego (brokat), mam odcień Penny Leather z kolekcji Darlings of Defiance. Piękny klasyczny kolor, ale też nieoczywisty - leżący pomiędzy brązem a bordo. Bardzo dobrze mi się go nosiło i na pewno będę do niego jeszcze wracać.
Po jakimś czasie na serdeczny paznokieć dołożyłam jeszcze Velvet Kaleidoscope (kolekcja Velvet Dream). To z kolei coś dla lubiących błyszczące kameleony, bo odcień zmienia się w zależności od kąta padania światła. Jest mocno drobinkowy, taki typowy żuczek!
Jeśli miałyście styczność z hybrydami Orly to dajcie znać w komentarzach czy u Was też dobrze się sprawdzają. Mam wrażenie, że są raczej mało popularne, a to bardzo dobre lakiery w pięknych kolorach <3. Jak widzicie zmieniłam też kształt paznokci, bo zachciało mi się trumienki, ale nie jestem do niego w pełni przekonana. Pewnie ponoszę jeszcze przez jakiś czas i wrócę do ulubionych migdałów ;).
poniedziałek, 11 grudnia 2017
Makeup Revolution CHOCOLATE ROSE GOLD Palette
Jedną z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie palet cieni w tym roku była Chocolate Rose Gold od Makeup Revolution. Bardzo lubię te czekoladowe palety, oczywiście nie tylko za te świetne opakowania, ale też za fajną jakość cieni w przystępnej cenie. Najbardziej lubię I Heart Chocolate, która jest chyba najczęściej używaną przeze mnie paletą w ogóle. Rose Gold z kolei to kolorystyczny odpowiednik palety Huda Beauty, co oczywiście nie wszystkim się spodoba (oryginalność w końcu zawsze w cenie), ale jakby nie patrzeć to niezła alternatywa dla drogiej palety Huda, na którą nie każdy będzie mógł sobie pozwolić.
W paletce Rose Gold mamy, jak w każdej czekoladowej palecie, dwa większe odcienie bazowe/rozświetlające i 14 mniejszych cieni. Opakowanie po prostu cudo - tabliczka czekolady oblana metaliczną taflą różowego złota. Jestem przekonana, że każdy zwróci na nie uwagę.
Kolorystyka cieni jest bardzo ciepła. Fanki chłodnej kolorystyki mają teraz pod górkę, bo marki kosmetyczne dosłownie zasypują nas cieniami w odcieniach brązów, rudości i czerwieni. Ja jednak póki co nie narzekam, bo uwielbiam takie kolory na oczach <3.
W paletce mamy przemieszane maty z cieniami błyszczącymi, dokładnie pół na pół. Jest kilka cieni, które miały być odpowiednikiem foliowych cieni z palety Huda, ale nie wszystkie akurat się udały. Np. złoto czy oliwka są fajne, mocno błyszczące, choć do prawdziwych folii trochę im jeszcze brakuje, ale już miedziany cień Luxe ma dziwną, wręcz sypką formułę (przypomina sprasowane płatki). Maty są przyzwoite, nie ma co się czepiać. Generalnie jakościowo paleta wypada moim zdaniem bardzo dobrze. Kolory bardzo mi się podobają, szczególnie zielonkawe złoto (Hard Work) i różowe złoto (Barbie), a matowe brązy czy bordo są idealnie do wykończenia makijażu. Pigmentacja jest na dobrym poziomie, bardzo dobra w przypadku cieni błyszczących i na czwórkę w przypadku matów. Dla mnie wystarczająca.
W palecie zabrakło mi tylko jakiegoś naprawdę ciemnego cienia i właśnie taki bardzo ciemny brąz jako jedyny dołożyłam z innej palety do tego makijażu wykonanego paletą Rose Gold. Jeśli lubicie takie ciepłe, złote, ogniste kolory to polecam, myślę że ta jak i inne czekoladowe paletki są warte uwagi. Na pewno będzie idealna dla niebieskich tęczówek, choć ja przy swoich brązowych mogę takie kolory nosić non stop :)!
Paleta dopiero wchodzi do sprzedaży, ale już jest na Cocolicie czy Minti, więc da się ją już zakupić.
niedziela, 10 grudnia 2017
SHINYBOX Love • Beauty • Fashion
Hej! Jak to mówią... lepiej późno niż wcale - listopadowy ShinyBox. Opóźnienie z mojej strony, a nie ze strony Shiny, żeby nie było ;). Listopadowa edycja nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia, bardziej podobał mi się październikowy box, ale najbardziej liczę na grudniowe pudełko. Zwykle to właśnie świąteczne edycje tworzone są z większym rozmachem, dlatego zawsze to na nie szczególnie się czaję.
JANTAR MEDICA Zestaw | Sporą część całej zawartości stanowi zestaw do włosów od Farmony z nowej linii Jantar Medica. Zestaw przyszedł zapakowany osobno, więc nawet jeśli my nie będziemy chciały go zużyć to można od razu dać go komuś w prezencie. W skład zestawu wchodzi szampon, mgiełka oraz serum.
NOVEX Maska do włosów | Jeszcze nie zdążyłam użyć poprzedniej maski Novex, a już wpadła nam do pudełka kolejna ;). Jednak jest to inny wariant, więc nie ma co się czepiać.
PUREDERM Maska do stóp | Od Purederm złuszczające skarpetki do stóp. Tutaj na plus, bo osoby, które jeszcze nie miały okazji sprawdzić takich skarpetek będą mogły przy okazji spróbować. Tych z Purederm jeszcze chyba nie miałam. Czas w sumie też trafiony - na zimę akurat.
BEAVER Odżywka do włosów | Z Marki Beaver pojawił się jeden z trzech kosmetyków, u mnie jest to odżywka Tea Tree. Mała pojemność, więc pojedzie ze mną w świat lub na basen ;).
MAROKO SKLEP Glinka rhassoul | Z całego pudełka najbardziej ucieszyła mnie glinka rhassoul w płatkach, chociaż jest jej stosunkowo niedużo. Jak wiecie, uwielbiam naturalną pielęgnację, więc glinki zawsze bardzo mnie cieszą!
MIYO Konturówka do oczu | Jest też coś z kolorówki - kredka do oczu od Miyo. Dla mnie bez szału, Miyo jest tanią marką, a kredek dzięki boxom uzbierałam już dość sporo.
AUBE Dwufazowy płyn do demakijażu | Ciekawym produktem jest na pewno płyn dwufazowy z Aube. Markę poznaję coraz bardziej, więc fajnie że będę mogła sprawdzić jeszcze ten płyn.
Dodatkowo w pudełku znalazł się voucher do DeeZee na 30%, ale szczerze powiedziawszy DeeZee tak często ma przeróżne promocje, że kupon wydał mi się raczej zbędny.
Tym razem pudełko uważam za średnie, dla mnie wypadło trochę za mało ciekawie, ale jak wspomniałam trzymam kciuki za grudniową edycję ;).
JANTAR MEDICA Zestaw | Sporą część całej zawartości stanowi zestaw do włosów od Farmony z nowej linii Jantar Medica. Zestaw przyszedł zapakowany osobno, więc nawet jeśli my nie będziemy chciały go zużyć to można od razu dać go komuś w prezencie. W skład zestawu wchodzi szampon, mgiełka oraz serum.
NOVEX Maska do włosów | Jeszcze nie zdążyłam użyć poprzedniej maski Novex, a już wpadła nam do pudełka kolejna ;). Jednak jest to inny wariant, więc nie ma co się czepiać.
PUREDERM Maska do stóp | Od Purederm złuszczające skarpetki do stóp. Tutaj na plus, bo osoby, które jeszcze nie miały okazji sprawdzić takich skarpetek będą mogły przy okazji spróbować. Tych z Purederm jeszcze chyba nie miałam. Czas w sumie też trafiony - na zimę akurat.
BEAVER Odżywka do włosów | Z Marki Beaver pojawił się jeden z trzech kosmetyków, u mnie jest to odżywka Tea Tree. Mała pojemność, więc pojedzie ze mną w świat lub na basen ;).
MAROKO SKLEP Glinka rhassoul | Z całego pudełka najbardziej ucieszyła mnie glinka rhassoul w płatkach, chociaż jest jej stosunkowo niedużo. Jak wiecie, uwielbiam naturalną pielęgnację, więc glinki zawsze bardzo mnie cieszą!
MIYO Konturówka do oczu | Jest też coś z kolorówki - kredka do oczu od Miyo. Dla mnie bez szału, Miyo jest tanią marką, a kredek dzięki boxom uzbierałam już dość sporo.
AUBE Dwufazowy płyn do demakijażu | Ciekawym produktem jest na pewno płyn dwufazowy z Aube. Markę poznaję coraz bardziej, więc fajnie że będę mogła sprawdzić jeszcze ten płyn.
Dodatkowo w pudełku znalazł się voucher do DeeZee na 30%, ale szczerze powiedziawszy DeeZee tak często ma przeróżne promocje, że kupon wydał mi się raczej zbędny.
Tym razem pudełko uważam za średnie, dla mnie wypadło trochę za mało ciekawie, ale jak wspomniałam trzymam kciuki za grudniową edycję ;).
czwartek, 7 grudnia 2017
KALENDARZ ADWENTOWY NUXE Beauty Treasures
Kosmetyczne kalendarze adwentowe kuszą mnie co roku i z resztą na pewno nie tylko mnie, bo zazwyczaj są tak pięknie wydane, a dodatkowo są fajną okazją do sprawdzenia różnych mini produktów z oferty jednej marki. W tym roku intensywnie myślałam nad kalendarzem Nyx i w końcu jednak darowałam go sobie, ale dostałam za to kalendarz Nuxe - Beauty Treasures :). To jeden z najlepszych kosmetycznych prezentów jaki mogłabym sobie wymarzyć, w końcu uwielbiam Nuxe!
Kalendarz ma piękną oprawę, pudełko jest tak ładne że aż szkoda go wyrzucać. Wewnątrz znajduje się 10 okienek, a w każdym z nich inny mini produkt Nuxe:
NUXELLENCE ECLAT Krem na dzień | Pielęgnacja przeciwstarzeniowa z kwasem hialuronowym, dla każdego typu cery.
NUXELLENCE DETOX Krem na noc | Krem uzupełniający pielęgnację, regenerujący i odżywiający cerę zmęczoną.
CREME PRODIGIEUSE Krem na dzień | Produkt dla cery normalnej i mieszanej. Lekki krem na dzień o działaniu nawilżającym.
PRODIGIEUX LE PARFUM | Woda perfumowana o zapachu słynnego suchego olejku Nuxe. Zawsze byłam wielką fanką tego olejku i jego cudownego zapachu, dlatego na widok wody aż podskoczyłam!
REVE DE MIEL Removing Gel | Żel myjący dla cery wrażliwej i suchej o pielęgnującym działaniu. Bardzo łagodny (już się znamy).
REVE DE MIEL Lip Balm | Słynny odżywczy balsam do ust zawierający miód. Zawsze chciałam go wypróbować :).
REVE DE MIEL Hand Cream | Krem do rąk i paznokci, o działaniu ochronnym, naprawczym.
HUILE PRODIGIEUSE OR | Suchy olejek z drobinkami złota. Pięknie wygląda na skórze, uwielbiam go latem!
PRODIGIEUX HUILE DE DOUCHE | Olejek pod prysznic o łagodnym działaniu.
HUILE PRODIGIEUSE | I słynny już suchy olejek Nuxe o wielu zastosowaniach. Jest mieszanką różnych olejków i ekstraktów, ma świetną nietłustą formułę i ten piękny, niepowtarzalny zapach <3.
Myślę, że ten kalendarz byłby strzałem w dziesiątkę dla wszystkich fanek Nuxe - ja jestem zachwycona! Dzięki miniaturom będę miała możliwość wypróbowania tych kosmetyków, których jeszcze nie znam. Najbardziej ucieszyła mnie oczywiście woda perfumowana, bo wprost uwielbiam zapach suchego olejku. Bardzo podoba mi się także obecność balsamu do ust i dwóch ukochanych olejków <3.
Kalendarz kosztuje w granicach 200zł. Polecam jeśli nie macie pomysłu na prezent, a macie do obdarowania fanki Nuxe ^ ^.
Kalendarz ma piękną oprawę, pudełko jest tak ładne że aż szkoda go wyrzucać. Wewnątrz znajduje się 10 okienek, a w każdym z nich inny mini produkt Nuxe:
NUXELLENCE ECLAT Krem na dzień | Pielęgnacja przeciwstarzeniowa z kwasem hialuronowym, dla każdego typu cery.
NUXELLENCE DETOX Krem na noc | Krem uzupełniający pielęgnację, regenerujący i odżywiający cerę zmęczoną.
CREME PRODIGIEUSE Krem na dzień | Produkt dla cery normalnej i mieszanej. Lekki krem na dzień o działaniu nawilżającym.
PRODIGIEUX LE PARFUM | Woda perfumowana o zapachu słynnego suchego olejku Nuxe. Zawsze byłam wielką fanką tego olejku i jego cudownego zapachu, dlatego na widok wody aż podskoczyłam!
REVE DE MIEL Removing Gel | Żel myjący dla cery wrażliwej i suchej o pielęgnującym działaniu. Bardzo łagodny (już się znamy).
REVE DE MIEL Lip Balm | Słynny odżywczy balsam do ust zawierający miód. Zawsze chciałam go wypróbować :).
REVE DE MIEL Hand Cream | Krem do rąk i paznokci, o działaniu ochronnym, naprawczym.
HUILE PRODIGIEUSE OR | Suchy olejek z drobinkami złota. Pięknie wygląda na skórze, uwielbiam go latem!
PRODIGIEUX HUILE DE DOUCHE | Olejek pod prysznic o łagodnym działaniu.
HUILE PRODIGIEUSE | I słynny już suchy olejek Nuxe o wielu zastosowaniach. Jest mieszanką różnych olejków i ekstraktów, ma świetną nietłustą formułę i ten piękny, niepowtarzalny zapach <3.
Myślę, że ten kalendarz byłby strzałem w dziesiątkę dla wszystkich fanek Nuxe - ja jestem zachwycona! Dzięki miniaturom będę miała możliwość wypróbowania tych kosmetyków, których jeszcze nie znam. Najbardziej ucieszyła mnie oczywiście woda perfumowana, bo wprost uwielbiam zapach suchego olejku. Bardzo podoba mi się także obecność balsamu do ust i dwóch ukochanych olejków <3.
Kalendarz kosztuje w granicach 200zł. Polecam jeśli nie macie pomysłu na prezent, a macie do obdarowania fanki Nuxe ^ ^.
niedziela, 3 grudnia 2017
beGLOSSY Daily Routine
W moich rękach nowa edycja beGlossy - Daily Routine. Pudełko nastawione na pielęgnację, ale jest także coś dla fanek kolorówki :). Zerknijmy do środka!
WELLA PROFESSIONALS Fuse Intense Repair | Coś do włosów: jeden z trzech kosmetyków z linii Fuse Intense Repair od Welli. Mógł to być szampon, odżywka lub maska. Ja trafiłam na odżywkę w miniaturowej tubce. Linii nie znam, więc warto będzie ją sprawdzić, chociaż moje włosy raczej średnio przepadają za kosmetykami Wella, ale spróbować nie zaszkodzi.
VIS PLANTIS Peeling cukrowo-solny | Peelingi to moje ulubione kosmetyki w beauty boxach. Ten jest od Vis Plantis, pełnowymiarowy, oparty na mieszance cukru, soli i olejków. Jest to nowość w ofercie marki. Na tak!
PIERRE RENE Royal Mat Lipstick | Oczywiście oczy zaświeciły mi się na widok pomadki! Oprócz ładnego opakowania, podoba mi się również bardzo dziewczęcy kolor pomadki - cukierkowy róż Pink Cashmere. Może bardziej wiosenny niż zimowy, ale z pewnością wart wypróbowania. z To seria matowa Royal Mat, którą już poznałam jakiś czas temu.
URIAGE XEMOSE Krem nawilżająco-kojący | W beGlossy dość regularnie pojawia się marka Uriage, która ma moim zdaniem wiele fajnych produktów dobranych do potrzeb skóry. W tej edycji otrzymaliśmy miniaturę (ale całkiem sporą!) kremu do twarzy i ciała.
NIVEA Olejek w balsamie | Nowość od Nivea czyli olejek w balsamie. Już jakiś czas temu te balsamy rzuciły mi się w oczy w Rossmannie i zdążyłam je wtedy nawet obwąchać (teraz żałuję, że trafiłam na wersję 'kwiat wiśni', a nie 'kakao' ;)). Jednak już nie narzekam, bo moja wersja też bardzo fajnie pachnie i super szybko się wchłania. Czy jednak ma coś wspólnego z olejkiem? To raczej po prostu zwykły, lekki balsam (aczkolwiek całkiem przyjemny).
LE PETIT MARSEILLAIS Krem do mycia | Jest także coś do mycia: krem myjący od Le Petit Marsellais w wariancie Algi Morskie & Biała Glinka. Ta seria również gdzieś mi się przewinęła podczas zakupów i oczywiście zwróciła moją uwagę hasłem "pielęgnujący krem do mycia". Ciekawe czy działa faktycznie bardziej nawilżająco od zwykłego żelu, ale póki co jeszcze go nie otwierałam.
Moim zdaniem pudełko całkiem fajne, tym razem jest sporo praktycznych kosmetyków jak krem Uriage, odżywka, balsam Nivea, peeling czy właśnie krem myjący. Wszystko do wykorzystania, nic się nie zmarnuje, aczkolwiek to takie dość zwyczajne kosmetyki bez większego 'wow'. Na pewno takim fajniejszym dodatkiem jest pomadka, jeśli tylko kolor trafi w wasz gust to myślę, że zawartość może okazać się trafiona. A tak na marginesie jestem bardzo ciekawa grudniowego pudełka, mam nadzieję że będzie wyjątkowe :).
WELLA PROFESSIONALS Fuse Intense Repair | Coś do włosów: jeden z trzech kosmetyków z linii Fuse Intense Repair od Welli. Mógł to być szampon, odżywka lub maska. Ja trafiłam na odżywkę w miniaturowej tubce. Linii nie znam, więc warto będzie ją sprawdzić, chociaż moje włosy raczej średnio przepadają za kosmetykami Wella, ale spróbować nie zaszkodzi.
VIS PLANTIS Peeling cukrowo-solny | Peelingi to moje ulubione kosmetyki w beauty boxach. Ten jest od Vis Plantis, pełnowymiarowy, oparty na mieszance cukru, soli i olejków. Jest to nowość w ofercie marki. Na tak!
PIERRE RENE Royal Mat Lipstick | Oczywiście oczy zaświeciły mi się na widok pomadki! Oprócz ładnego opakowania, podoba mi się również bardzo dziewczęcy kolor pomadki - cukierkowy róż Pink Cashmere. Może bardziej wiosenny niż zimowy, ale z pewnością wart wypróbowania. z To seria matowa Royal Mat, którą już poznałam jakiś czas temu.
URIAGE XEMOSE Krem nawilżająco-kojący | W beGlossy dość regularnie pojawia się marka Uriage, która ma moim zdaniem wiele fajnych produktów dobranych do potrzeb skóry. W tej edycji otrzymaliśmy miniaturę (ale całkiem sporą!) kremu do twarzy i ciała.
NIVEA Olejek w balsamie | Nowość od Nivea czyli olejek w balsamie. Już jakiś czas temu te balsamy rzuciły mi się w oczy w Rossmannie i zdążyłam je wtedy nawet obwąchać (teraz żałuję, że trafiłam na wersję 'kwiat wiśni', a nie 'kakao' ;)). Jednak już nie narzekam, bo moja wersja też bardzo fajnie pachnie i super szybko się wchłania. Czy jednak ma coś wspólnego z olejkiem? To raczej po prostu zwykły, lekki balsam (aczkolwiek całkiem przyjemny).
LE PETIT MARSEILLAIS Krem do mycia | Jest także coś do mycia: krem myjący od Le Petit Marsellais w wariancie Algi Morskie & Biała Glinka. Ta seria również gdzieś mi się przewinęła podczas zakupów i oczywiście zwróciła moją uwagę hasłem "pielęgnujący krem do mycia". Ciekawe czy działa faktycznie bardziej nawilżająco od zwykłego żelu, ale póki co jeszcze go nie otwierałam.
Moim zdaniem pudełko całkiem fajne, tym razem jest sporo praktycznych kosmetyków jak krem Uriage, odżywka, balsam Nivea, peeling czy właśnie krem myjący. Wszystko do wykorzystania, nic się nie zmarnuje, aczkolwiek to takie dość zwyczajne kosmetyki bez większego 'wow'. Na pewno takim fajniejszym dodatkiem jest pomadka, jeśli tylko kolor trafi w wasz gust to myślę, że zawartość może okazać się trafiona. A tak na marginesie jestem bardzo ciekawa grudniowego pudełka, mam nadzieję że będzie wyjątkowe :).
piątek, 1 grudnia 2017
MANICURE: Cuccio i nowy efekt INDIGO GlassMe Volcano
Hej! Pora na manicure, oczywiście hybrydowy i jak zawsze z jakimś zdobieniem. Tym razem oprócz cyrkonii wykorzystałam nowość od Indigo - pyłek GlassMe Volcano, przepiękny! Nowe pyłki GlassMe i Glammer wyglądają cudownie, ale są dość drogie, więc póki co skusiłam się tylko na Volcano, mieniący się na odcienie różu. Widziałam, że w sprzedaży właśnie pojawiły się także nowe pyłki Holo, ale jeszcze nie miałam okazji obejrzeć ich na żywo.
Bazą tego mani jest piękny lakier hybrydowy od Cuccio - Message in a bottle. Jeśli lubicie takie delikatne, lekko transparentne odcienie to bardzo Wam go polecam! Ja co prawda nie należę do zwolenniczek takich lakierów, wręcz unikam wszelkich lakierów a la do frencha, ale ten lakier o dziwo bardzooo mi się spodobał i szybko trafił na listę moich ulubionych hybryd. Przy trzech warstwach daje pełne krycie, przy dwóch płytka prześwituje, ale moich zdaniem wygląda to ładnie. Lakier ma mleczno-liliowy kolor i subtelny shimmer, który dodaje mu uroku :).
Na środkowym paznokciu nałożyłam trochę cyrkonii i wspomniany GlassMe Volcano od Indigo. To bardzo drobny pyłek do wcierania w top bez warstwy dyspersyjnej (typu no wipe lub dry top). Wygląda moim zdaniem naprawdę pięknie, mieni się na złoto-różowo tworząc jednolitą taflę.
Bazą tego mani jest piękny lakier hybrydowy od Cuccio - Message in a bottle. Jeśli lubicie takie delikatne, lekko transparentne odcienie to bardzo Wam go polecam! Ja co prawda nie należę do zwolenniczek takich lakierów, wręcz unikam wszelkich lakierów a la do frencha, ale ten lakier o dziwo bardzooo mi się spodobał i szybko trafił na listę moich ulubionych hybryd. Przy trzech warstwach daje pełne krycie, przy dwóch płytka prześwituje, ale moich zdaniem wygląda to ładnie. Lakier ma mleczno-liliowy kolor i subtelny shimmer, który dodaje mu uroku :).
Na środkowym paznokciu nałożyłam trochę cyrkonii i wspomniany GlassMe Volcano od Indigo. To bardzo drobny pyłek do wcierania w top bez warstwy dyspersyjnej (typu no wipe lub dry top). Wygląda moim zdaniem naprawdę pięknie, mieni się na złoto-różowo tworząc jednolitą taflę.
środa, 29 listopada 2017
NOWOŚĆ: DOVE Glowing Ritual
Dziś pod lupę bierzemy nową linię pielęgnacyjną od Dove - Nourishing Secrets, inspirowaną rytuałami pielęgnacyjnymi kobiet z różnych zakątków świata. Jak już pewnie wiecie, jestem fanką pielęgnacji Dove, a zwłaszcza ich kostek myjących (zawsze wracam do wersji klasycznej i shea), ale też kremowych żeli pod prysznic i balsamów. Oczywiście jak w każdej marce, nie wszystko jest takie super, ale właśnie te wymienione kosmetyki są moim zdaniem naprawdę fajne. Zawsze przy okazji polecam też mój ulubiony żel z oferty marki - słodka śmietanka i piwonia, boski!
Nowa linia to właściwie kilka mniejszych serii. Ja testowałam Glowing Ritual - serię inspirowaną Japonią, zawierającą ekstrakt z kwiatu lotosu i mleko ryżowe. W jej skład wchodzi żel pod prysznic, balsam, szampon i odżywka. W Nourishing Secrets mamy także "rytuały" z olejkiem marula i masłem mango, z olejkiem kokosowym i mlekiem migdałowym lub kurkumą, z olejem awokado i nagietkiem, a także z lawendą i rozmarynem.
Cała linia ma bardzo przyjemny, lekki, kwiatowy zapach. Lubię takie nuty w kosmetykach, bo nie są męczące i nie nudzą mi się szybko. Chyba najbardziej przypadł mi do gustu żel pod prysznic - o dziwo nie ma takiej formuły jak większość żeli Dove. Nie jest tak gęsty i kremowy, ale to nie minus, bo formuła jest aksamitna i po prostu bardzo przyjemna w użytkowaniu.
Balsam to słabsze ogniwo w serii - co prawda ładnie nawilża, szybko się wchłania i jest bardzo lekki, ale traci w kwestii zapachu. W opakowaniu pachnie bardzo ładnie, ale na skórze zapach zmienia się na niekorzyść i wybijają syntetyczne, średnio udane nuty. Jeśli tak jak ja zwracacie dużą uwagę na zapachy to tego balsamu Wam nie polecam.
W linii mamy także szampon i odżywkę. To takie całkiem dobre produkty do codziennego użytku. Raczej nie dla bardzo zniszczonych czy problematycznych włosów - po prostu codzienne kosmetyki o lżejszym działaniu. Dla mnie obydwa są okej, a jeśli potrzebuję mocniejszego efektu to już wtedy przyda się maska. Odżywka ładnie wygładza włosy, ale ich nie obciąża.
Korzystałyście już z tej serii? Ja jestem zaciekawiona linią z lawendą, bo bardzo ją lubię w kosmetykach, muszę powąchać żel z tej serii!
Nowa linia to właściwie kilka mniejszych serii. Ja testowałam Glowing Ritual - serię inspirowaną Japonią, zawierającą ekstrakt z kwiatu lotosu i mleko ryżowe. W jej skład wchodzi żel pod prysznic, balsam, szampon i odżywka. W Nourishing Secrets mamy także "rytuały" z olejkiem marula i masłem mango, z olejkiem kokosowym i mlekiem migdałowym lub kurkumą, z olejem awokado i nagietkiem, a także z lawendą i rozmarynem.
Cała linia ma bardzo przyjemny, lekki, kwiatowy zapach. Lubię takie nuty w kosmetykach, bo nie są męczące i nie nudzą mi się szybko. Chyba najbardziej przypadł mi do gustu żel pod prysznic - o dziwo nie ma takiej formuły jak większość żeli Dove. Nie jest tak gęsty i kremowy, ale to nie minus, bo formuła jest aksamitna i po prostu bardzo przyjemna w użytkowaniu.
Balsam to słabsze ogniwo w serii - co prawda ładnie nawilża, szybko się wchłania i jest bardzo lekki, ale traci w kwestii zapachu. W opakowaniu pachnie bardzo ładnie, ale na skórze zapach zmienia się na niekorzyść i wybijają syntetyczne, średnio udane nuty. Jeśli tak jak ja zwracacie dużą uwagę na zapachy to tego balsamu Wam nie polecam.
W linii mamy także szampon i odżywkę. To takie całkiem dobre produkty do codziennego użytku. Raczej nie dla bardzo zniszczonych czy problematycznych włosów - po prostu codzienne kosmetyki o lżejszym działaniu. Dla mnie obydwa są okej, a jeśli potrzebuję mocniejszego efektu to już wtedy przyda się maska. Odżywka ładnie wygładza włosy, ale ich nie obciąża.
Korzystałyście już z tej serii? Ja jestem zaciekawiona linią z lawendą, bo bardzo ją lubię w kosmetykach, muszę powąchać żel z tej serii!
niedziela, 26 listopada 2017
LIFERIA Beauty Box i JELLY BEAR HAIR witaminy na włosy w żelkach
Hej! Przed nami ostatnie pudełko Liferia. Co prawda to jeszcze październikowa edycja, ale tym razem pudełko miało jakieś opóźnienie, a u mnie też jest już jakiś czas, co spowodowało że pokazuję je dopiero teraz. Oczekiwanie jednak w dużej mierze rekompensuje tytułowy produkt, a mianowicie witaminy w żelkach od Jelly Bear Hair! Dodatkowym plusem jest fakt, że wszystkie produkty z tego boxa są pełnowymiarowe.
DNA Eye Contour Dose | Krem pod oczy z hiszpańskiej marki DNA. Marki nie znam, więc plus, że pojawia się coś innego i nie oklepanego. Ciekawa jest też cena - 250zł za 10ml, na pewno wiele z nas będzie chciało sprawdzić działanie tak drogiego kremu ;).
G-SYNERGIE Keratin spray nawilżający | Coś dla włosów: spray z polskiej marki, przeznaczony do włosów suchych, łamliwych. Jest to spray keratynowy, więc będzie uzupełniał proteiny, których moim włosom często brakuje.
POSTQUAM Eyeliner | Tu powiem szczerze małe rozczarowanie. Nie wiem ile już kredek Postquam nagromadziłam dzięki boxom. Dla mnie już trochę przesyt, kredki na tak, ale Postquam mam już chwilowo dość ;)!
JELLY BEAR HAIR | Gwiazdą pudełka są na pewno witaminy w żelkach. Powiem Wam, że odkąd pojawiły się Sugar Bear Hair marzył mi się odpowiednik na polskim rynku (i w bardziej przyjaznej cenie). Jestem z tych osób, które nie bardzo lubią łykać tabletek, więc forma żelków jest świetnym rozwiązaniem. Do tej pory stosowałam podobne żelki od Noble Health, więc byłam bardzo ciekawa Jelly Bear Hair! Skład wypada chyba raczej podobnie, biotyny jest sporo, smak moim zdaniem identyczny w tych żelkach jak i w Noble (z dziwnym posmakiem, ale to w końcu witaminy, ja i tak je lubię!). Jelly Bear Hair tanie nie są (139zł), więc z mojego prostego rachunku wychodzi, że jednak opłaca się kupować te od Noble Healt, ale i tak daję sporego plusa za pomysł dodania tych żelków do boxa.
BALNEO KOSMETYKI Malinowe masełko | Jako ostatnie mini-masełko do torebki. Malinowe, więc jest szansa że ładnie pachnie, ale nie sprawdzałam, bo nie chciałam otwierać.
DNA Eye Contour Dose | Krem pod oczy z hiszpańskiej marki DNA. Marki nie znam, więc plus, że pojawia się coś innego i nie oklepanego. Ciekawa jest też cena - 250zł za 10ml, na pewno wiele z nas będzie chciało sprawdzić działanie tak drogiego kremu ;).
G-SYNERGIE Keratin spray nawilżający | Coś dla włosów: spray z polskiej marki, przeznaczony do włosów suchych, łamliwych. Jest to spray keratynowy, więc będzie uzupełniał proteiny, których moim włosom często brakuje.
POSTQUAM Eyeliner | Tu powiem szczerze małe rozczarowanie. Nie wiem ile już kredek Postquam nagromadziłam dzięki boxom. Dla mnie już trochę przesyt, kredki na tak, ale Postquam mam już chwilowo dość ;)!
JELLY BEAR HAIR | Gwiazdą pudełka są na pewno witaminy w żelkach. Powiem Wam, że odkąd pojawiły się Sugar Bear Hair marzył mi się odpowiednik na polskim rynku (i w bardziej przyjaznej cenie). Jestem z tych osób, które nie bardzo lubią łykać tabletek, więc forma żelków jest świetnym rozwiązaniem. Do tej pory stosowałam podobne żelki od Noble Health, więc byłam bardzo ciekawa Jelly Bear Hair! Skład wypada chyba raczej podobnie, biotyny jest sporo, smak moim zdaniem identyczny w tych żelkach jak i w Noble (z dziwnym posmakiem, ale to w końcu witaminy, ja i tak je lubię!). Jelly Bear Hair tanie nie są (139zł), więc z mojego prostego rachunku wychodzi, że jednak opłaca się kupować te od Noble Healt, ale i tak daję sporego plusa za pomysł dodania tych żelków do boxa.
BALNEO KOSMETYKI Malinowe masełko | Jako ostatnie mini-masełko do torebki. Malinowe, więc jest szansa że ładnie pachnie, ale nie sprawdzałam, bo nie chciałam otwierać.
środa, 22 listopada 2017
NOWOŚCI: Masło BABASSU, Słona Lawenda, HEAN Glam Metal, NYX
Hej! Ostatnio miałam trochę mniej czasu, ale już nadrabiam zaległości między innymi te z zakupowymi nowościami. Niektóre z nich są już u mnie od jakiegoś czasu, ale warto poświęcić im jeszcze chwilkę. Kilka z tych nowości zapowiada się naprawdę super, ale pożywamy dłużej - zobaczymy ;). Na początek kolorówka!
Już od jakiegoś czasu są ze mną rozświetlacze w płynie od Makeup Revolution - Liquid Highlighter. Opakowania mają dość spore, z pipetą. Dają intensywny, metaliczny połysk, jak płynne złoto * . *. Jeszcze ostatecznej opinii sobie nie wyrobiłam, ale póki co jestem wciąż pod wrażeniem. Aż tak metalicznych rozświetlaczy chyba jeszcze nie miałam (a jak wiecie jestem od nich ciężko uzależniona;)). Podobnie sprawa się ma z rozświetlaczami Skin Kiss, które mam też już jakiś czas, ale nadal je testuję i się nimi zachwycam (są świetne!).
Z kolei poniżej możecie zobaczyć kolejną rozświetlaczową nowość: zakręcone rozświetlacze Twist Highlighter Powder od Sensique (Drogerie Natura). Trzeba przyznać, że mają bardzo fajną formę, ale efekt na skórze po zmieszaniu też jest ładny, a połysk w typie jednolitej tafli. Może to nie jest mój rozświetlacz numer jeden, ale po raz kolejny tak tania marka jak Sensique daje radę.
Skusiłam się na popularny tusz do rzęs Paradise Extatic od L'Oreal. Mało który tusz potrafi mnie naprawdę zachwycić, ale powiem Wam, że ten jest naprawdę świetny choć znów nie pobił mojego ulubionego Masterpiece Max z Max Factor. Paradise Extatic przegrywa tym, że troszkę bardziej skleja rzęsy od 'masterpica' i niestety też szybciej podsechł, niestety wróżę mu krótszą żywotność. Za to efekt na rzęsach piękny i mocny.
Kolejna nowość od Makeup Revolution - pomadka z serii Dance Floor w boskim, iskrzącym opakowaniu. Sama pomadka to przyjemny nudziak o dobrej kremowej formule, ale designem zdecydowanie wyróżnia się na plus. Podobnie wyglądające z wierzchu pomadki wypuściło ostatnio Wibo, na pewno już widziałyście (wyglądają mega podobnie, ale są srebrne). Obok pomadki rozświetlacz z Freedom. Mam te rozświetlacze w różnych odcieniach i są bardzo przyjemne.
Z kolorówki przyszły do mnie także nowe paletki Natural Beauty od My Secret (edycja jesienno-zimowa). To paletki trójki, dwa warianty są matowe (ciepłe brązy i chłodne różo-fiolety), jedna błyszcząca w jesiennych kolorach. Maty z MS są dość suche, ale bardzo ładnie napigmentowane i dobrze się na nich pracuje. To generalnie naprawdę dobre jakościowo cienie w przystępnej cenie. MS to marka cruelty free.
Przy okazji wypadu do Warszawy oczywiście już tradycyjnie odwiedziłam Nyxa (że też w Krakowie nadal nie ma...) i kupiłam podkład Total Control Drop. Po kilku testach bez zachwytów - ładnie wygląda na skórze, ale jest jak dla mnie mało trwały i dość szybko się wyciera tu i tam. Może być, ale szał to nie jest, a już na pewno nie za taką cenę (około 70zł za 13ml!).
Dwie pomadkowe nowości to: piękna metaliczna pomadka w płynie Hean, w burgundowym odcieniu Rubin Fire oraz nowość od Bourjois - Rouge Velvet the Lipstick 02. Pierwsza to prawdziwa petarda, genialny odcień jakiego szukałam od dawna i to w metalicznym wykończeniu. Właściwości również bardzo dobre, komfortowo się nosi i nie schodzi brzydko. Bourjois to moje małe odkrycie, pomadka o bardzo kremowej, maślanej formule w formie sztyftu, która zastyga na ustach do matu. Tutaj dla mnie jakość jest świetna i pomadka szybko stała się moją ulubioną szminką do tych delikatnych, dziennych makijaży.
Trochę pielęgnacji, najpierw tej naturalnej. Naturalne Mydło Wiedeńskie kupiłam na "ryneczku eko" - takich małych eko targach, które raz w miesiącu pojawiają się w jednej z krakowskich galerii handlowych - M1. Ile razy trafiam na stoiska to zawsze lubię rzucić na nie okiem, bo często można znaleźć coś ciekawego. Na wiedeńskie mydła trafiłam tylko raz, więc nie wiem czy bywają częściej, ale zdecydowanie nie żałuję, że dałam się skusić na jedno mydło na próbę. Wzięłam wersję Orchidea Ylang, która moim zdaniem pachnie cudownie, ale też właściwości mydła są świetne. Piana jest bardzo gęsta i kremowa, mydełko zupełnie nie wysusza skóry, używanie go to czysta przyjemność :)! Jeśli jeszcze kiedyś się na nie natknę to na pewno kupię ponownie.
W kolejce czeka ciekawe mydło Słona Lawenda z Mydlarnii Cztery Szpaki. Bardzo lubię lawendę w kosmetykach (i deserach ^ ^), więc tego mydła nie mogłam przepuścić. A jak się sprawdzi to się dopiero okaże. W prezencie urodzinowym dostałam naturalne masło babassu z marki Mohani. Masło dopiero testuję, na pewno sprawdzę je nie tylko na skórze, ale też na włosach.
I trochę drogeryjnej pielęgnacji - po lewej ciekawy produkt od marki Farmona (Nivelazione) w postaci zabiegu dla dłoni i paznokci. Produkt bazuje na witaminie C i składa się z trzech saszetek i foliowych rękawiczek. Zapowiada się ciekawie, bo oprócz peelingu i maseczki mamy też osobno serum do paznokci. Trzeba będzie wypróbować.
Obok, po prawej, coś do włosów. Serum z Joanny w dwóch wariantach po pierwszych próbach zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie, bo moje włosy łatwo obciążyć, a tutaj się to nie stało (ale jednocześnie serum fajnie wygładziło i nawilżyło końce). Kupiłam też lakier do włosów, poprzedni z Aussie właśnie się skończył i teraz padło na popularny Infinium z L'Oreal.
Na koniec nowa linia z Perfecty Hydro Magnetic, która póki co sprawdza się u mnie bardzo fajnie. Micele są niczego sobie, skuteczne, łatwo domywają makijaż i nawilżają skórę. Mam też żel myjący, który też jest w porządku, ale na razie wygrywa z całą pewnością skoncentrowana esencja. Dla mnie ten produkt to strzał w dziesiątkę, ultra lekka, ale ładnie nawilżająca emulsja. Uwielbiam takie formuły pod makijaż, fajnie sprawdzają się także na skórze przetłuszczającej się. Esencja przypomina mi mój ukochany lotion nawilżający od Galenic, który jest znacznie droższy.
Już od jakiegoś czasu są ze mną rozświetlacze w płynie od Makeup Revolution - Liquid Highlighter. Opakowania mają dość spore, z pipetą. Dają intensywny, metaliczny połysk, jak płynne złoto * . *. Jeszcze ostatecznej opinii sobie nie wyrobiłam, ale póki co jestem wciąż pod wrażeniem. Aż tak metalicznych rozświetlaczy chyba jeszcze nie miałam (a jak wiecie jestem od nich ciężko uzależniona;)). Podobnie sprawa się ma z rozświetlaczami Skin Kiss, które mam też już jakiś czas, ale nadal je testuję i się nimi zachwycam (są świetne!).
Z kolei poniżej możecie zobaczyć kolejną rozświetlaczową nowość: zakręcone rozświetlacze Twist Highlighter Powder od Sensique (Drogerie Natura). Trzeba przyznać, że mają bardzo fajną formę, ale efekt na skórze po zmieszaniu też jest ładny, a połysk w typie jednolitej tafli. Może to nie jest mój rozświetlacz numer jeden, ale po raz kolejny tak tania marka jak Sensique daje radę.
Skusiłam się na popularny tusz do rzęs Paradise Extatic od L'Oreal. Mało który tusz potrafi mnie naprawdę zachwycić, ale powiem Wam, że ten jest naprawdę świetny choć znów nie pobił mojego ulubionego Masterpiece Max z Max Factor. Paradise Extatic przegrywa tym, że troszkę bardziej skleja rzęsy od 'masterpica' i niestety też szybciej podsechł, niestety wróżę mu krótszą żywotność. Za to efekt na rzęsach piękny i mocny.
Kolejna nowość od Makeup Revolution - pomadka z serii Dance Floor w boskim, iskrzącym opakowaniu. Sama pomadka to przyjemny nudziak o dobrej kremowej formule, ale designem zdecydowanie wyróżnia się na plus. Podobnie wyglądające z wierzchu pomadki wypuściło ostatnio Wibo, na pewno już widziałyście (wyglądają mega podobnie, ale są srebrne). Obok pomadki rozświetlacz z Freedom. Mam te rozświetlacze w różnych odcieniach i są bardzo przyjemne.
Z kolorówki przyszły do mnie także nowe paletki Natural Beauty od My Secret (edycja jesienno-zimowa). To paletki trójki, dwa warianty są matowe (ciepłe brązy i chłodne różo-fiolety), jedna błyszcząca w jesiennych kolorach. Maty z MS są dość suche, ale bardzo ładnie napigmentowane i dobrze się na nich pracuje. To generalnie naprawdę dobre jakościowo cienie w przystępnej cenie. MS to marka cruelty free.
Przy okazji wypadu do Warszawy oczywiście już tradycyjnie odwiedziłam Nyxa (że też w Krakowie nadal nie ma...) i kupiłam podkład Total Control Drop. Po kilku testach bez zachwytów - ładnie wygląda na skórze, ale jest jak dla mnie mało trwały i dość szybko się wyciera tu i tam. Może być, ale szał to nie jest, a już na pewno nie za taką cenę (około 70zł za 13ml!).
Dwie pomadkowe nowości to: piękna metaliczna pomadka w płynie Hean, w burgundowym odcieniu Rubin Fire oraz nowość od Bourjois - Rouge Velvet the Lipstick 02. Pierwsza to prawdziwa petarda, genialny odcień jakiego szukałam od dawna i to w metalicznym wykończeniu. Właściwości również bardzo dobre, komfortowo się nosi i nie schodzi brzydko. Bourjois to moje małe odkrycie, pomadka o bardzo kremowej, maślanej formule w formie sztyftu, która zastyga na ustach do matu. Tutaj dla mnie jakość jest świetna i pomadka szybko stała się moją ulubioną szminką do tych delikatnych, dziennych makijaży.
Trochę pielęgnacji, najpierw tej naturalnej. Naturalne Mydło Wiedeńskie kupiłam na "ryneczku eko" - takich małych eko targach, które raz w miesiącu pojawiają się w jednej z krakowskich galerii handlowych - M1. Ile razy trafiam na stoiska to zawsze lubię rzucić na nie okiem, bo często można znaleźć coś ciekawego. Na wiedeńskie mydła trafiłam tylko raz, więc nie wiem czy bywają częściej, ale zdecydowanie nie żałuję, że dałam się skusić na jedno mydło na próbę. Wzięłam wersję Orchidea Ylang, która moim zdaniem pachnie cudownie, ale też właściwości mydła są świetne. Piana jest bardzo gęsta i kremowa, mydełko zupełnie nie wysusza skóry, używanie go to czysta przyjemność :)! Jeśli jeszcze kiedyś się na nie natknę to na pewno kupię ponownie.
W kolejce czeka ciekawe mydło Słona Lawenda z Mydlarnii Cztery Szpaki. Bardzo lubię lawendę w kosmetykach (i deserach ^ ^), więc tego mydła nie mogłam przepuścić. A jak się sprawdzi to się dopiero okaże. W prezencie urodzinowym dostałam naturalne masło babassu z marki Mohani. Masło dopiero testuję, na pewno sprawdzę je nie tylko na skórze, ale też na włosach.
I trochę drogeryjnej pielęgnacji - po lewej ciekawy produkt od marki Farmona (Nivelazione) w postaci zabiegu dla dłoni i paznokci. Produkt bazuje na witaminie C i składa się z trzech saszetek i foliowych rękawiczek. Zapowiada się ciekawie, bo oprócz peelingu i maseczki mamy też osobno serum do paznokci. Trzeba będzie wypróbować.
Obok, po prawej, coś do włosów. Serum z Joanny w dwóch wariantach po pierwszych próbach zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie, bo moje włosy łatwo obciążyć, a tutaj się to nie stało (ale jednocześnie serum fajnie wygładziło i nawilżyło końce). Kupiłam też lakier do włosów, poprzedni z Aussie właśnie się skończył i teraz padło na popularny Infinium z L'Oreal.
Na koniec nowa linia z Perfecty Hydro Magnetic, która póki co sprawdza się u mnie bardzo fajnie. Micele są niczego sobie, skuteczne, łatwo domywają makijaż i nawilżają skórę. Mam też żel myjący, który też jest w porządku, ale na razie wygrywa z całą pewnością skoncentrowana esencja. Dla mnie ten produkt to strzał w dziesiątkę, ultra lekka, ale ładnie nawilżająca emulsja. Uwielbiam takie formuły pod makijaż, fajnie sprawdzają się także na skórze przetłuszczającej się. Esencja przypomina mi mój ukochany lotion nawilżający od Galenic, który jest znacznie droższy.
piątek, 17 listopada 2017
NOWOŚĆ: GOLDEN ROSE KOLEKCJA METALS
Dobra wiadomość dla fanek marki Golden Rose: w sprzedaży pojawiła się właśnie nowa metaliczna kolekcja :). Przyznam szczerze, że byłam bardzo ciekawa tej serii, bo wykończenie metaliczne, szczególnie w pomadkach, trafia ostatnio w mój gust. W skład kolekcji wchodzą piękne płynne rozświetlacze, cienie (również płynne), pomadki w kredce i paletka do konturowania. Zapraszam na pierwsze wrażenia.
Pomadki Metals Matte Metallic Lip Crayon to odpowiednik matowych "lip crayon" i mają też dosyć podobną, przyjemną formułę. Nie są to oczywiście pomadki z typu zastygających, ale komfortowo się noszą i nie mają tendencji do rozmazywania się i zostawiania śladów. Coś w typie klasycznej matowej pomadki tyle, że te są oczywiście metaliczne. Od razu uprzedzam, że efekt jest metaliczny, ale nie tak intensywnie odbijający światło jak w przypadku niektórych matów zastygających. Tutaj wykończenie jest subtelniejsze. Moim zdaniem fajne, bardzo przyjemna odmiana od wszechobecnych matów! Warto się przekonać do metalicznego wykończenia tym bardziej, że kredki kosztują tylko 11,90zł, więc nawet jeśli taki efekt Wam nie podejdzie to strata będzie niewielka. Swatche pokazane na oficjalnej stronie GR wydają mi się trochę intensywniejsze w kolorze niż pomadki wypadają w rzeczywistości.
Rozświetlacze Metals Liquid Glow Highlighter już po pierwszych testach na dłoni zrobiły na mnie duże wrażenie. Mają śliczne kolory i są niesamowicie intensywne. Połysk jest jednolity, więc dają efekt pięknej tafli. Do tego są zastygające co dla mnie jest sporym plusem, ale uwaga - lepiej nakładać je palcami niż beauty blenderem, bo wtedy mogą powstawać plamy. Efekt można stopniować od bardzo subtelnego do intensywnego. Cenowo oczywiście bardzo przystępnie - 14,90zł.
Obok rozświetlaczy - paletka do konturowania Metals Sculpting Palette. Jak widzicie na zdjęciu, wewnątrz brązer o dość ciepłym odcieniu, rozświelacz w waniliowym kolorze i róż w typie "rose gold". Paletka również wchodzi w metaliczną serię, ale raczej nie jest typowo metaliczna, a bardziej rozświetlająca. Kosztuje 32,90zł. Ja takie paletki lubię zabierać na wyjazdy, bo mam wtedy 3 produkty w 1 ;).
Na sam koniec zostawiłam cienie Metals Metallic Liquid Eyeshadow (14,90zł). Są to cienie w płynie, z gąbeczkowym aplikatorem (podobnie jak w przypadku rozświetlaczy). Cienie są mocno błyszczące, raczej w zgaszonej kolorystyce. Fajnie, że mamy do wyboru kolory zarówno ciepłe jak i zimne. Na plus również formuła - zastygająca. Kiedy cienie już zastygną są trwałe i nie sposób ich rozetrzeć. Co jest jednak dziwne, bez problemu rozpuszczają się pod wpływem wody. Obstawiałam, że skoro są tak nie do ruszenia to będzie ciężko je domyć, ale jednak jest zupełnie odwrotnie.
Podsumowując: moim zdaniem kolekcja bardzo fajna i jak zwykle podążająca za aktualnymi trendami. Największe wrażenie zrobiły na mnie chyba płynne rozświetlacze, ale pomadki w kredce też przy pierwszych testach zapowiadają się super. Teraz czekam jeszcze tylko na metaliczną wersję Liquid Matte! A Was co najbardziej zainteresowało?0
Pomadki Metals Matte Metallic Lip Crayon to odpowiednik matowych "lip crayon" i mają też dosyć podobną, przyjemną formułę. Nie są to oczywiście pomadki z typu zastygających, ale komfortowo się noszą i nie mają tendencji do rozmazywania się i zostawiania śladów. Coś w typie klasycznej matowej pomadki tyle, że te są oczywiście metaliczne. Od razu uprzedzam, że efekt jest metaliczny, ale nie tak intensywnie odbijający światło jak w przypadku niektórych matów zastygających. Tutaj wykończenie jest subtelniejsze. Moim zdaniem fajne, bardzo przyjemna odmiana od wszechobecnych matów! Warto się przekonać do metalicznego wykończenia tym bardziej, że kredki kosztują tylko 11,90zł, więc nawet jeśli taki efekt Wam nie podejdzie to strata będzie niewielka. Swatche pokazane na oficjalnej stronie GR wydają mi się trochę intensywniejsze w kolorze niż pomadki wypadają w rzeczywistości.
Rozświetlacze Metals Liquid Glow Highlighter już po pierwszych testach na dłoni zrobiły na mnie duże wrażenie. Mają śliczne kolory i są niesamowicie intensywne. Połysk jest jednolity, więc dają efekt pięknej tafli. Do tego są zastygające co dla mnie jest sporym plusem, ale uwaga - lepiej nakładać je palcami niż beauty blenderem, bo wtedy mogą powstawać plamy. Efekt można stopniować od bardzo subtelnego do intensywnego. Cenowo oczywiście bardzo przystępnie - 14,90zł.
Obok rozświetlaczy - paletka do konturowania Metals Sculpting Palette. Jak widzicie na zdjęciu, wewnątrz brązer o dość ciepłym odcieniu, rozświelacz w waniliowym kolorze i róż w typie "rose gold". Paletka również wchodzi w metaliczną serię, ale raczej nie jest typowo metaliczna, a bardziej rozświetlająca. Kosztuje 32,90zł. Ja takie paletki lubię zabierać na wyjazdy, bo mam wtedy 3 produkty w 1 ;).
Na sam koniec zostawiłam cienie Metals Metallic Liquid Eyeshadow (14,90zł). Są to cienie w płynie, z gąbeczkowym aplikatorem (podobnie jak w przypadku rozświetlaczy). Cienie są mocno błyszczące, raczej w zgaszonej kolorystyce. Fajnie, że mamy do wyboru kolory zarówno ciepłe jak i zimne. Na plus również formuła - zastygająca. Kiedy cienie już zastygną są trwałe i nie sposób ich rozetrzeć. Co jest jednak dziwne, bez problemu rozpuszczają się pod wpływem wody. Obstawiałam, że skoro są tak nie do ruszenia to będzie ciężko je domyć, ale jednak jest zupełnie odwrotnie.
Podsumowując: moim zdaniem kolekcja bardzo fajna i jak zwykle podążająca za aktualnymi trendami. Największe wrażenie zrobiły na mnie chyba płynne rozświetlacze, ale pomadki w kredce też przy pierwszych testach zapowiadają się super. Teraz czekam jeszcze tylko na metaliczną wersję Liquid Matte! A Was co najbardziej zainteresowało?0
wtorek, 14 listopada 2017
DENKO: Organic Shop, Ultraplex, Balea, Ava
Hej! Na dziś denko czyli seria z mini recenzjami podsumowująca ostatnio zużyte kosmetyki. Tym razem to prawdziwe denko gigant, także jest co oglądać. Pielęgnacji mnóstwo, z kolorówką słabo, ale wiadomo jak to jest.
1. DOVE Shower Foam | Na początek kosmetyki myjące, których schodzi najwięcej. Jako pierwsza pianka myjąca od Dove, która bardzo przypadła mi do gustu - miła odmiana od typowych żeli pod prysznic. Na minus trochę wydajność, bo te pianki dość szybko się kończą, ale są fajne. Tutaj wersja pistacjowa o ciekawym zapachu, ale jak dla mnie najlepsza jest wersja original :). | Ocena ★★★★☆
2. BIAŁY JELEŃ PREbiotic żel do mycia twarzy | Emulsja do mycia twarzy z Białego Jelenia była całkiem łagodna, ale też nie do końca skuteczna. Dla mnie w porządku, ale w duecie z płynem micelarnym albo rękawicą myjącą typu Glov. | Ocena ★★★☆☆
3. FA Magic Oil żel pod prysznic | Ten żel pod prysznic zabierałam ze sobą na siłownią i miło go wspominam. To wariant z różowym jaśminem o przyjemnym, kwiatowym zapachu. Zresztą dla mnie zapachy Fa są dość charakterystyczne, więc pewnie domyślacie się jaki to typ zapachu. Nie wysuszał skóry. | Ocena ★★★☆☆
4. BALEA Frost Flower żel pod prysznic | Żel marki Balea przeleżał u mnie całe wieki, bo jakoś o nim zapomniałam. Miał pachnieć chyba różą i marakują, a zapach był dość dziwny, może nie brzydki, ale też nie jakiś specjalnie godny uwagi. Sam żel miał intensywnie zielony kolor, wyglądał jak farbka! | Ocena ★★★☆☆
5. ORGANIC SHOP Peeling | Peeling Rose&Salt to był mój pierwszy peeling z Organic Shop. Na plus dobre, mocne działanie, wydajność i przyjemny zapach. Na minus fakt, że trochę się rozwarstwiał, drobinki lądowały na dnie i przed każdym użyciem trzeba było go wymieszać. Generalnie jednak wspominam miło i pewnie jeszcze kupię jakiś peeling tej marki. | Ocena ★★★★☆
6. RADICAL Szampon przeciw wypadaniu wlosów | Dwie miniatury szamponów Radical. Szampon dobrze oczyszczający, nie plączący włosów. | Ocena ★★★☆☆
7. L'OREAL Elseve Szampon odżywczy | Duży szampon z olejkowej serii L'Oreala. Dobry dla włosów zniszczonych, farbowanych, z kolei dla przetłuszczających może być zbyt słabo oczyszczający. Miałam po nim zawsze gładsze włosy i na upartego mogłabym już nie użyć odżywki. | Ocena ★★★★☆
8. JOANNA Żel pod prysznic z bananem | Bananowy żel z Joanny z początku totalnie mnie urzekł zapachem (coś jak te słodycze piankowe bananki w czekoladzie). Potem zapach stał się trochę męczący, zbyt intensywny. Sam żel średnio wydajny, ale o dobrych właściwościach. | Ocena ★★★☆☆
9. ISANA Olejek pod prysznic | Kolejna butelka mojego ulubieńca do mycia beauty blenderów. Olejek, który pod wpływem wody zamienia się w emulsję. Polecam, do mycia gąbek niezastąpiony, jeśli mydłem nie da się domyś to domyjecie tym olejkiem. Tani i świetny! | Ocena ★★★★★
10. PILOMAX Kolagenowa odżywka Wax | Teraz część "włosowa" i odżywka Wax od Pilomax o dziwnym zapachu wody kolońskiej. Odżywka dość gęsta i wygładzająca włosy, ale generalnie bez większego szału. | Ocena ★★★☆☆
11. DELIA CAMELEO Henna ziołowa | Farbę na bazie henny wzięłam na próbę (do zafarbowania odrostu). Jest to farba bez utleniacza, o bardzo lekkim i nawet miłym zapachu, gotowa do nałożenia na włosy. Czuć, że jest to bardzo delikatny produkt dla włosów, które po użyciu nie są w dotyku jak po farbie czy hennie (a raczej jak po zwykłym myciu). Niestety słabo chwyciła u mnie na odroście, a szkoda bo jeśli by ładnie farbowała i była tak delikatna to byłabym zachwycona. Niestety więcej nie kupię. | Ocena ★★☆☆☆
12. JOANNA Multi Soft szampon koloryzujący | Lubię farby do włosów z Joanny, dla odmiany wzięłam szampon koloryzujący. Był okej, nie mogę się przyczepić. | Ocena ★★★★☆
13. COSNATURE Maska Avocado & Mandel | Maseczki do włosów Cosnature o bardziej naturalnym składzie okazały się przeciętniakami. Wygładzały włosy, ale też lekko je obciążały. | Ocena ★★★☆☆
14. NIVEA Hairmilk Mleczna Odżywka | Seria Hairmilk trafiła w moje gusta, odżywka fajnie się u mnie sprawdzała. Wygładzała, nawilżała, ale też nie obciążała włosów. | Ocena ★★★★☆
15. JOANNA Ultraplex | Ultraplex mający być jakimś tańszym naśladowcą Olaplexu okazał się kompletnym niewypałem na moich włosach. Po zwykłych odżywkach mam często lepszy efekt. | Ocena ★☆☆☆☆
16. DERMEDIC Normacne płyn micelarny | Płyny micelarne z Dermedic stają się fajne kiedy potraktujemy je w roli toniku. Jako tonik są super, lekko wygładzają i nawilżają skórę. Jako micel niekoniecznie, bo są słabo skuteczne. | Ocena ★★★☆☆
17. FARMONA Sun Balance Dwufazowy krem z filtrem | Bardzo ciekawy kosmetyk od Farmony byłby ideałem gdyby miał większe opakowanie. Jest to krem z filtrem podzielony na pół - po jednej stronie słabsza 15, po drugiej mocniejsza 50. Takie rozwiązanie wydało mi się idealne do zabrania na plażę, niestety krem wystarczył na jakieś trzy aplikacje. | Ocena ★★★☆☆
18. AUSSIE Lakier do włosów Volume & Hold | Lubię lakiery Aussie, są lekkie i nie sklejają włosów, a do tego pachną gumą balonową. Sprawdzają się do utrwalenia lekkich fal i loków :). | Ocena ★★★★☆
19. L'BIOTICA Biovwax Diamond maska do włosów | Maseczka "diamentowa" L'Biotica nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Włosy miałam po niej takie sobie, nie kupię więcej. | Ocena ★★☆☆☆
20. KOSMED Nafta kosmetyczna | Zawsze mam w zanadrzu naftę kosmetyczną do stosowania na włosy. Co prawda nie robi takiego efektu jak po olejkach, ale włosy są po niej przyjemnie sypkie. | Ocena ★★★★☆
21. SENSIQUE Zmywacz do paznokci Kiwi | Tym zmywaczem ściągałam zazwyczaj hybrydy i sprawdzał się w tej roli całkiem dobrze. | Ocena ★★★☆☆
22. PERFECTA FenomenC serum | Wykończyłam ulubione serum do twarzy z Perfecty, z witaminą C. Było to serum idealne na dzień, pod makijaż. Lekkie, ale fajnie nawilżające, dla mnie strzał w dziesiątkę. Polecam! | Ocena ★★★★★
23. ELD Henna Basma | Raz na czas robię sobie hennę albo hennę gloss czyli mieszankę henny z maską/odżywką/olejkami. Henna Eld nie jest henną wysokiej jakości, ale do lekkiego pogłębienia koloru czy właśnie do henny gloss się nadaje. Jeśli myślicie jednak o nadaniu włosom intensywniejszego koloru to jednak polecam choćby Khadi. | Ocena ★★★☆☆
24. ECODENTA Pasta do zębów z węglem | Wybielająca czarna pasta wyglądała na szczoteczce czadowo, ale nie zauważyłam wybielenia ;). Nie oceniam jednak pasty źle, do codziennego użytku była w porządku. | Ocena ★★★☆☆
25. AVA Maska enztymatyczna | Moja ulubiona maseczka enzymatyczna do twarzy. Naprawdę działa i świetnie wygładza cerę. Jest to maska na bazie glinki, gęsta, dość szybko zastygająca więc warto mieć pod ręką jakąś mgiełkę do twarzy. Warto ją sprawdzić. | Ocena ★★★★★
26. HEMPZ Balsam do ciała | Mini opakowanie balsamu Hempz - całkiem fajne smarowidło, lekkie, szybko wchłaniające się i o miłym zapachu. | Ocena ★★★☆☆
27. WIBO Electric Blue Eyeliner | Troszkę kolorówki też się uzbierało. Tutaj jako pierwszy eyeliner w cudownym kobaltowym kolorze, od Wibo. Właściwości koszmarne, liner się wykruszał, pękał... Szukam takiego koloru, ale o dobrych właściwościach. | Ocena ★☆☆☆☆
28. MY SECRET Glam Specialist Eyeliner | Ładny granatowy eyeliner MS, był całkiem całkiem, ale szybko wysechł i ciężko się nim malowało. | Ocena ★★★☆☆
29. MY SECRET Eyeshadow Gel Base | Świetna baza pod brokaty w postaci żelu. Niestety jest żywotność nie była zbyt długa, szkoda bo sprawdzała się na piątkę. | Ocena ★★★★☆
30. PAESE Puder ryżowy | Ostatnio to mój ulubiony puder sypki. Kiedyś średnio go lubiłam, ale chyba trafiłam na jakiś felerny egzemplarz, bo pamiętam że puder był bardzo grubo zmielony, jednak ten który mam teraz jest super. Świetnie matuje, jest transparentny i ładnie wygląda na skórze. | Ocena ★★★★★
31. LAMBRE Eyeliner w pisaku | Hmm ten eyeliner nie był najlepszy. Od początku nie dawał bardzo mocnego koloru, szybko się wypisał i końcówka była mało praktyczna. | Ocena ★★☆☆☆
32. MAYBELLINE Brow Satin | To całkiem udane kredki (z dwiema końcówkami, z czego jedna to puder do brwi). Dobre do codziennego użytku. | Ocena ★★★★☆
33. DELIA Tusze do rzęs Keratin i Collagen | Te tusze wspominam dobrze, obydwa były w porządku, ale bardziej przypasowała mi wersja fioletowa. Może nie ideał, ale tusz na czwórkę z plusem. | Ocena ★★★★☆
Uff to już prawie koniec. Została tylko garść maseczek i próbek. Na plus glinkowa maseczka L'Oreal, plasterki oczyszczające na nos Dermo Pharma, maseczka koktajlowa Perfecty. Hydrożelowe płatki pod oczy z Efektimy wywołały u mnie pieczenie i generalnie nie zrobiły nic specjalnego, maseczka glinkowa Luvos strasznie zalatywała alkoholem, a Jelly Mask z Bielendy pachniała cudnie jak kompot z owoców, ale mało co robiła ;).
1. DOVE Shower Foam | Na początek kosmetyki myjące, których schodzi najwięcej. Jako pierwsza pianka myjąca od Dove, która bardzo przypadła mi do gustu - miła odmiana od typowych żeli pod prysznic. Na minus trochę wydajność, bo te pianki dość szybko się kończą, ale są fajne. Tutaj wersja pistacjowa o ciekawym zapachu, ale jak dla mnie najlepsza jest wersja original :). | Ocena ★★★★☆
2. BIAŁY JELEŃ PREbiotic żel do mycia twarzy | Emulsja do mycia twarzy z Białego Jelenia była całkiem łagodna, ale też nie do końca skuteczna. Dla mnie w porządku, ale w duecie z płynem micelarnym albo rękawicą myjącą typu Glov. | Ocena ★★★☆☆
3. FA Magic Oil żel pod prysznic | Ten żel pod prysznic zabierałam ze sobą na siłownią i miło go wspominam. To wariant z różowym jaśminem o przyjemnym, kwiatowym zapachu. Zresztą dla mnie zapachy Fa są dość charakterystyczne, więc pewnie domyślacie się jaki to typ zapachu. Nie wysuszał skóry. | Ocena ★★★☆☆
4. BALEA Frost Flower żel pod prysznic | Żel marki Balea przeleżał u mnie całe wieki, bo jakoś o nim zapomniałam. Miał pachnieć chyba różą i marakują, a zapach był dość dziwny, może nie brzydki, ale też nie jakiś specjalnie godny uwagi. Sam żel miał intensywnie zielony kolor, wyglądał jak farbka! | Ocena ★★★☆☆
5. ORGANIC SHOP Peeling | Peeling Rose&Salt to był mój pierwszy peeling z Organic Shop. Na plus dobre, mocne działanie, wydajność i przyjemny zapach. Na minus fakt, że trochę się rozwarstwiał, drobinki lądowały na dnie i przed każdym użyciem trzeba było go wymieszać. Generalnie jednak wspominam miło i pewnie jeszcze kupię jakiś peeling tej marki. | Ocena ★★★★☆
6. RADICAL Szampon przeciw wypadaniu wlosów | Dwie miniatury szamponów Radical. Szampon dobrze oczyszczający, nie plączący włosów. | Ocena ★★★☆☆
7. L'OREAL Elseve Szampon odżywczy | Duży szampon z olejkowej serii L'Oreala. Dobry dla włosów zniszczonych, farbowanych, z kolei dla przetłuszczających może być zbyt słabo oczyszczający. Miałam po nim zawsze gładsze włosy i na upartego mogłabym już nie użyć odżywki. | Ocena ★★★★☆
8. JOANNA Żel pod prysznic z bananem | Bananowy żel z Joanny z początku totalnie mnie urzekł zapachem (coś jak te słodycze piankowe bananki w czekoladzie). Potem zapach stał się trochę męczący, zbyt intensywny. Sam żel średnio wydajny, ale o dobrych właściwościach. | Ocena ★★★☆☆
9. ISANA Olejek pod prysznic | Kolejna butelka mojego ulubieńca do mycia beauty blenderów. Olejek, który pod wpływem wody zamienia się w emulsję. Polecam, do mycia gąbek niezastąpiony, jeśli mydłem nie da się domyś to domyjecie tym olejkiem. Tani i świetny! | Ocena ★★★★★
10. PILOMAX Kolagenowa odżywka Wax | Teraz część "włosowa" i odżywka Wax od Pilomax o dziwnym zapachu wody kolońskiej. Odżywka dość gęsta i wygładzająca włosy, ale generalnie bez większego szału. | Ocena ★★★☆☆
11. DELIA CAMELEO Henna ziołowa | Farbę na bazie henny wzięłam na próbę (do zafarbowania odrostu). Jest to farba bez utleniacza, o bardzo lekkim i nawet miłym zapachu, gotowa do nałożenia na włosy. Czuć, że jest to bardzo delikatny produkt dla włosów, które po użyciu nie są w dotyku jak po farbie czy hennie (a raczej jak po zwykłym myciu). Niestety słabo chwyciła u mnie na odroście, a szkoda bo jeśli by ładnie farbowała i była tak delikatna to byłabym zachwycona. Niestety więcej nie kupię. | Ocena ★★☆☆☆
12. JOANNA Multi Soft szampon koloryzujący | Lubię farby do włosów z Joanny, dla odmiany wzięłam szampon koloryzujący. Był okej, nie mogę się przyczepić. | Ocena ★★★★☆
13. COSNATURE Maska Avocado & Mandel | Maseczki do włosów Cosnature o bardziej naturalnym składzie okazały się przeciętniakami. Wygładzały włosy, ale też lekko je obciążały. | Ocena ★★★☆☆
14. NIVEA Hairmilk Mleczna Odżywka | Seria Hairmilk trafiła w moje gusta, odżywka fajnie się u mnie sprawdzała. Wygładzała, nawilżała, ale też nie obciążała włosów. | Ocena ★★★★☆
15. JOANNA Ultraplex | Ultraplex mający być jakimś tańszym naśladowcą Olaplexu okazał się kompletnym niewypałem na moich włosach. Po zwykłych odżywkach mam często lepszy efekt. | Ocena ★☆☆☆☆
16. DERMEDIC Normacne płyn micelarny | Płyny micelarne z Dermedic stają się fajne kiedy potraktujemy je w roli toniku. Jako tonik są super, lekko wygładzają i nawilżają skórę. Jako micel niekoniecznie, bo są słabo skuteczne. | Ocena ★★★☆☆
17. FARMONA Sun Balance Dwufazowy krem z filtrem | Bardzo ciekawy kosmetyk od Farmony byłby ideałem gdyby miał większe opakowanie. Jest to krem z filtrem podzielony na pół - po jednej stronie słabsza 15, po drugiej mocniejsza 50. Takie rozwiązanie wydało mi się idealne do zabrania na plażę, niestety krem wystarczył na jakieś trzy aplikacje. | Ocena ★★★☆☆
18. AUSSIE Lakier do włosów Volume & Hold | Lubię lakiery Aussie, są lekkie i nie sklejają włosów, a do tego pachną gumą balonową. Sprawdzają się do utrwalenia lekkich fal i loków :). | Ocena ★★★★☆
19. L'BIOTICA Biovwax Diamond maska do włosów | Maseczka "diamentowa" L'Biotica nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Włosy miałam po niej takie sobie, nie kupię więcej. | Ocena ★★☆☆☆
20. KOSMED Nafta kosmetyczna | Zawsze mam w zanadrzu naftę kosmetyczną do stosowania na włosy. Co prawda nie robi takiego efektu jak po olejkach, ale włosy są po niej przyjemnie sypkie. | Ocena ★★★★☆
21. SENSIQUE Zmywacz do paznokci Kiwi | Tym zmywaczem ściągałam zazwyczaj hybrydy i sprawdzał się w tej roli całkiem dobrze. | Ocena ★★★☆☆
22. PERFECTA FenomenC serum | Wykończyłam ulubione serum do twarzy z Perfecty, z witaminą C. Było to serum idealne na dzień, pod makijaż. Lekkie, ale fajnie nawilżające, dla mnie strzał w dziesiątkę. Polecam! | Ocena ★★★★★
23. ELD Henna Basma | Raz na czas robię sobie hennę albo hennę gloss czyli mieszankę henny z maską/odżywką/olejkami. Henna Eld nie jest henną wysokiej jakości, ale do lekkiego pogłębienia koloru czy właśnie do henny gloss się nadaje. Jeśli myślicie jednak o nadaniu włosom intensywniejszego koloru to jednak polecam choćby Khadi. | Ocena ★★★☆☆
24. ECODENTA Pasta do zębów z węglem | Wybielająca czarna pasta wyglądała na szczoteczce czadowo, ale nie zauważyłam wybielenia ;). Nie oceniam jednak pasty źle, do codziennego użytku była w porządku. | Ocena ★★★☆☆
25. AVA Maska enztymatyczna | Moja ulubiona maseczka enzymatyczna do twarzy. Naprawdę działa i świetnie wygładza cerę. Jest to maska na bazie glinki, gęsta, dość szybko zastygająca więc warto mieć pod ręką jakąś mgiełkę do twarzy. Warto ją sprawdzić. | Ocena ★★★★★
26. HEMPZ Balsam do ciała | Mini opakowanie balsamu Hempz - całkiem fajne smarowidło, lekkie, szybko wchłaniające się i o miłym zapachu. | Ocena ★★★☆☆
27. WIBO Electric Blue Eyeliner | Troszkę kolorówki też się uzbierało. Tutaj jako pierwszy eyeliner w cudownym kobaltowym kolorze, od Wibo. Właściwości koszmarne, liner się wykruszał, pękał... Szukam takiego koloru, ale o dobrych właściwościach. | Ocena ★☆☆☆☆
28. MY SECRET Glam Specialist Eyeliner | Ładny granatowy eyeliner MS, był całkiem całkiem, ale szybko wysechł i ciężko się nim malowało. | Ocena ★★★☆☆
29. MY SECRET Eyeshadow Gel Base | Świetna baza pod brokaty w postaci żelu. Niestety jest żywotność nie była zbyt długa, szkoda bo sprawdzała się na piątkę. | Ocena ★★★★☆
30. PAESE Puder ryżowy | Ostatnio to mój ulubiony puder sypki. Kiedyś średnio go lubiłam, ale chyba trafiłam na jakiś felerny egzemplarz, bo pamiętam że puder był bardzo grubo zmielony, jednak ten który mam teraz jest super. Świetnie matuje, jest transparentny i ładnie wygląda na skórze. | Ocena ★★★★★
31. LAMBRE Eyeliner w pisaku | Hmm ten eyeliner nie był najlepszy. Od początku nie dawał bardzo mocnego koloru, szybko się wypisał i końcówka była mało praktyczna. | Ocena ★★☆☆☆
32. MAYBELLINE Brow Satin | To całkiem udane kredki (z dwiema końcówkami, z czego jedna to puder do brwi). Dobre do codziennego użytku. | Ocena ★★★★☆
33. DELIA Tusze do rzęs Keratin i Collagen | Te tusze wspominam dobrze, obydwa były w porządku, ale bardziej przypasowała mi wersja fioletowa. Może nie ideał, ale tusz na czwórkę z plusem. | Ocena ★★★★☆
Uff to już prawie koniec. Została tylko garść maseczek i próbek. Na plus glinkowa maseczka L'Oreal, plasterki oczyszczające na nos Dermo Pharma, maseczka koktajlowa Perfecty. Hydrożelowe płatki pod oczy z Efektimy wywołały u mnie pieczenie i generalnie nie zrobiły nic specjalnego, maseczka glinkowa Luvos strasznie zalatywała alkoholem, a Jelly Mask z Bielendy pachniała cudnie jak kompot z owoców, ale mało co robiła ;).
Subskrybuj:
Posty (Atom)