Hej! Zawsze jak tylko przychodzi wiosna i robi się cieplej, odstawiam wszystkie cięższe "zimowe" perfumy na rzecz tych lżejszych i po prostu bardziej wiosennych. Zwykle w tym czasie najchętniej sięgam po zapachy z nutą róży, którą uwielbiam cały rok, ale wiosna wydaje mi się dla niej najbardziej odpowiednia :).
W ostatnim czasie testowałam trzy wody toaletowe Dagmar, marki Świt Pharma. Jest to najniższa półka cenowa jeśli mówimy o zapachach, ale że już nie raz przekonałam się o tym, że tanie nie raz okazuje się i fajne, to podeszłam do nich bez uprzedzeń. Od razu mówię, że nie są to zapachy dla koneserów - to lekkie, proste, kwiatowe kompozycje na co dzień.
Z reguły najbardziej interesują mnie nietypowe perfumy, zawsze szukam czegoś oryginalnego, a odkąd odkryłam perfumerie niszowe to mam wrażenie, że w zwyczajnej perfumerii nie ma nic dla mnie... ale z drugiej strony zawsze znajdzie się u mnie miejsce na lekkie, nieskomplikowane zapachy, których lubię używać np. do pracy, gdzie dziwaczne połączenia nut czy ciężkie kompozycje mogłyby kogoś odstraszyć ;). Wody Dagmar właśnie najczęściej nosiłam do pracy i myślę, że nikogo nie irytowały. Nie są to też jakoś wybitnie trwałe czy mocne zapachy, co przy takim przeznaczeniu jak moje nie odbierałam też na minus.
MAGNOLIA | Były moim ulubionym wariantem. Kwiatowo-owocowo-pudrowe, z nutą czarnej porzeczki, jaśminu, wanilii, drzewa sandałowego i oczywiście magnolii. Przypuszczam, że nuta drzewa sandałowego sprawiła, że to właśnie tę wersję polubiłam najbardziej. Moim zdaniem to bardzo kobiecy zapach, trochę kwiatowy, trochę pudrowy, ale jest w nim nuta 'kremowości', którą bardzo lubię w perfumach.
SUNFLOWER | Kwiatowo-owocowo-drzewne, z nutą kwiatu pomarańczy, melona, brzoskwini, róży, irysa, piżma. Moim zdaniem to bardzo ciepły i wesoły zapach, faktycznie kojarzy mi się ze słonecznikiem i latem (choć latem mógłby być dla mnie zbyt mdły i mało świeży). Przyjemny!
LILLY | Lilly są kwiatowo-owocowe, z nutami lilii, róży, jaśminu, jabłka i zielonego hiacyntu. Z tej trójki są najbardziej chłodne, zimne i w moim odczuciu najmocniej kwiatowe i wiosenne. Chyba najbardziej kojarzą mi się z zapachem lilii i hiacyntów.
Jeśli lubicie kwiatowe, lekkie zapachy i nie szukacie skomplikowanych kompozycji to polecam, są przyjemne, dziewczęce, myślę że mogą się podobać zarówno nastolatkom jak i kobietom. Moim typem jest kobieca, kremowo-pudrowa Magnolia :). Można je kupić w sklepie online, podobno są także w niektórych Rossmannach. Te wody to naprawdę tanioszka, bo kosztują mniej niż 20zł i choć tak jak mówię - nie są wybitne, to nie pachną też bazarowo. Spotkałyście się już z nimi?
piątek, 31 marca 2017
środa, 29 marca 2017
MANICURE: Róże i ptaki | NAKLEJKI WODNE
Strasznie dawno nie było żadnego mani! Nie oznacza to oczywiście, że w tym temacie nic się u mnie nie działo (wręcz przeciwnie - wkrótce pokażę Wam nowe syrenki Indigo!). Ostatnio przeprosiłam się z naklejkami wodnymi. Zawsze bardzo je lubiłam, ale trochę chyba o nich zapomniałam, bo ciągle bawiłam się różnymi pyłkami albo nosiłam gładkie kolory na paznokciach.
Tym razem klasyczne lakiery od Golden Rose: czerwień z serii Color Expert nr 77 i granat z Ice Chic nr 75. A do tego wspomniane naklejki wodne z motywem róż i ptaków, ze sklepu Dobra Rada.
Właściwie to miałam ochotę na jakiś wzór w stylu retro, a wyszło chyba trochę folkowo ;). Naklejki są śliczne, bardzo je polecam (link do tego konkretnego wzoru macie tu), zresztą polecam ogólnie naklejki wodne. To szybki i przy odrobinie wprawy również łatwy sposób na perfekcyjne wzorki :).
Tym razem klasyczne lakiery od Golden Rose: czerwień z serii Color Expert nr 77 i granat z Ice Chic nr 75. A do tego wspomniane naklejki wodne z motywem róż i ptaków, ze sklepu Dobra Rada.
Właściwie to miałam ochotę na jakiś wzór w stylu retro, a wyszło chyba trochę folkowo ;). Naklejki są śliczne, bardzo je polecam (link do tego konkretnego wzoru macie tu), zresztą polecam ogólnie naklejki wodne. To szybki i przy odrobinie wprawy również łatwy sposób na perfekcyjne wzorki :).
wtorek, 28 marca 2017
CZEKOLADOWY MAKIJAŻ 🍫 | Paletka GOLDEN BAR MAKEUP REVOLUTION
Hej! Bardzo czekałam na nową paletę Golden Bar od Makeup Revolution, bo mam kilka innych paletek "czekoladek" i są naprawdę super. Szczególnie lubię I Heart Chocolate i delikatniejszą białą czekoladę, używam ich chyba najczęściej ze wszystkich moich cieni do oczu. Golden Bar ma nie tylko piękne, złote opakowanie, ale też kolorystykę trafiającą w mój gust - zdecydowanie ciepłą, złoto-miedzianą, wprost uwielbiam takie odcienie :). Paleta jest u mnie od niedawna, więc aby sprawdzić jej możliwości przygotowałam makijaż w takich mocno ciepłych kolorach.
Paletka ma piękne, ciepłe kolory - odcienie złota, miedzi i brązów <3. Cienie mają przyjemną, jakby lekko kremową formułę (nie są suche i pyliste), podobną jak w przypadku innych czekoladowych palet. Mamy odcienie typowo rozświetlające, idealne złoto, ciemniejsze brązy. Dla mnie jedynym minusem jest brak odcieni matowych. Właściwie to nie minus jak się ma masę innych cieni, ale myślę o osobach, które niekoniecznie posiadają dodatkowe cienie (poza tym fajnie je mieć w jednej palecie). Dla mnie Golden Bar byłaby idealna gdyby jeden z rozświetlających odcieni zamienić na waniliowy mat i podobnie zrobić z ciemnym brązem, plus jedno matowe bordo. Ja jednak lubię łączyć błyszczące cienie z matami :).
W tym makijażu zrobiłam złotą kreskę używając jednego złotego cienia z palety + odrobinę Duraline Inglota. Pigmentacja jest na dobrym poziomie, bo złotko pokryło ciemniejszy, brązowy cień, który był pod spodem.
Dodatkowo poza Golden Bar użyłam tu jeszcze innych kosmetyków Makeup Revolution: Ultra Aqua Brow Tint do brwi, matowej pomadki w płynie Retro Luxe w odcieniu Regal i dwóch palet do konturowania. Był to brązer z palety Ultra Pro HD Powder Contour (Medium/Dark) i świetny rozświetlacz dający efekt tafli z mniejszej paletki Ultra Sculpt & Contour Kit (Light/Medium).
Na koniec jeszcze jeden, inny makijaż z użyciem tej samej paletki Golden Bar - tym razem zbliżenie na samo oczko ;). W tym przypadku złotą kreskę zrobiłam już metalicznym eyelinerem od Golden Rose. Tutaj używałam głównie miedzianego cienia z palety.
Kogo kusi Golden Bar :)?
Paletka ma piękne, ciepłe kolory - odcienie złota, miedzi i brązów <3. Cienie mają przyjemną, jakby lekko kremową formułę (nie są suche i pyliste), podobną jak w przypadku innych czekoladowych palet. Mamy odcienie typowo rozświetlające, idealne złoto, ciemniejsze brązy. Dla mnie jedynym minusem jest brak odcieni matowych. Właściwie to nie minus jak się ma masę innych cieni, ale myślę o osobach, które niekoniecznie posiadają dodatkowe cienie (poza tym fajnie je mieć w jednej palecie). Dla mnie Golden Bar byłaby idealna gdyby jeden z rozświetlających odcieni zamienić na waniliowy mat i podobnie zrobić z ciemnym brązem, plus jedno matowe bordo. Ja jednak lubię łączyć błyszczące cienie z matami :).
W tym makijażu zrobiłam złotą kreskę używając jednego złotego cienia z palety + odrobinę Duraline Inglota. Pigmentacja jest na dobrym poziomie, bo złotko pokryło ciemniejszy, brązowy cień, który był pod spodem.
Dodatkowo poza Golden Bar użyłam tu jeszcze innych kosmetyków Makeup Revolution: Ultra Aqua Brow Tint do brwi, matowej pomadki w płynie Retro Luxe w odcieniu Regal i dwóch palet do konturowania. Był to brązer z palety Ultra Pro HD Powder Contour (Medium/Dark) i świetny rozświetlacz dający efekt tafli z mniejszej paletki Ultra Sculpt & Contour Kit (Light/Medium).
Na koniec jeszcze jeden, inny makijaż z użyciem tej samej paletki Golden Bar - tym razem zbliżenie na samo oczko ;). W tym przypadku złotą kreskę zrobiłam już metalicznym eyelinerem od Golden Rose. Tutaj używałam głównie miedzianego cienia z palety.
Kogo kusi Golden Bar :)?
SHINYBOX Pani Wiosna 🌼
Hej! Kilka dni temu pojawił się nowy, marcowy ShinyBox, pod hasłem "Pani Wiosna" :). Szczerze mówiąc liczyłam już na typowo wiosenną edycję, chyba przez fakt, że pierwsze wiosenne dni bardzo mnie cieszą. Mam wrażenie, że w ostatnich miesiącach Shiny naprawdę trzyma poziom (szczególnie w porównaniu z pudełkami tak sprzed 3 lat, które były moim zdaniem o wiele marniejsze). Marcowy box również wypadł bardzo fajnie, zresztą same spójrzcie na zawartość!
Wewnątrz boxa mogłyśmy tym razem znaleźć aż siedem produktów pełnowymiarowych, to świetny wynik! Właściwie tylko jeden kosmetyk pojawił się w miniaturowej wersji. Mamy także nowości rynkowe (zawsze na plus) i coś co od dawna miałam ochotę wypróbować... ;).
LASHVOLUTION Serum do rzęs | Droższym produktem w tym Shiny jest odżywka do rzęs LashVolution, która w regularnej cenie kosztuje 79zł (a więc opłacało się jeśli ktoś miał na nią ochotę). Myślę, że to fajny produkt, który ucieszy wiele subskrybentek, aczkolwiek ja nie wiem czy odważę się spróbować, bo niestety wiele odżywek lubi mnie uczulać.
SCHWARZKOPF Suchy szampon Got2b | Nowością jest suchy szampon Got2b w miniaturowej "wyjazdowej" wersji. Zawsze jestem na tak dla nowości rynkowych, fajnie wypróbować coś co dopiero wchodzi do sprzedaży. Ostatnio jednak baaardzo rzadko używam suchych szamponów, kiedyś je uwielbiałam, potem mi przeszło... też tak macie?
SCHWARZKOPF Szampon Nature Moments | Druga nowość, również od Schwarzkopf to szampon Nature Moments - nowa, owocowa linia. Brzmi fajnie, ja trafiłam na malinę, która pachnie bardzo apetycznie!
BIELENDA Mikrodermabrazja | W boxie znalazła się też saszetka od Bielendy, były różne warianty, u mnie to "Mikrodermabrazja". Na pewno spróbuję, choć akurat ten produkt nie wywołał u mnie większej euforii ;).
BELL Kremowy róż | Mamy także coś z kolorówki, co oczywiście bardzo mnie cieszy. Pełnowymiarowy, kremowy róż od Bell w dziewczęcym odcieniu ciepłego różu. Fajna opcja jeśli ktoś nie miał styczności z różem w formie kremowej.
JADWIGA Papka do cery trądzikowej | Produkt, który najbardziej mnie ucieszył to "papka" marki Jadwiga. Słyszałam wiele dobrego o kosmetykach Jadwiga, samą papkę poleca też wiele osób, więc nie mogę się już doczekać żeby ją wreszcie wypróbować!
GLOV Quick Treat Unicornection | Jak wiecie bardzo lubię myjki Glov, są fajne i bardzo przydatne (no i naprawdę zmywają makijaż samą wodą!). Tych małych jednak już nie używam, bo bardziej odpowiada mi większa. Będzie jednak dobra dla wypróbowania dla osób, której jeszcze nie miały styczności z tą magiczną rękawicą.
DELIA Krem do stóp | Jako prezent pojawił się krem do stóp Delia - Regulator Potliwości. Jest to spore, pełnowymiarowe opakowanie!
Co sądzicie o marcowym ShinyBoxie? Ja myślę, że zawartość robi pozytywne wrażenie, a kosmetyki są zdecydowanie praktyczne. Najbardziej cieszy mnie papka Jadwiga, miałyście ją już kiedyś?
Wewnątrz boxa mogłyśmy tym razem znaleźć aż siedem produktów pełnowymiarowych, to świetny wynik! Właściwie tylko jeden kosmetyk pojawił się w miniaturowej wersji. Mamy także nowości rynkowe (zawsze na plus) i coś co od dawna miałam ochotę wypróbować... ;).
LASHVOLUTION Serum do rzęs | Droższym produktem w tym Shiny jest odżywka do rzęs LashVolution, która w regularnej cenie kosztuje 79zł (a więc opłacało się jeśli ktoś miał na nią ochotę). Myślę, że to fajny produkt, który ucieszy wiele subskrybentek, aczkolwiek ja nie wiem czy odważę się spróbować, bo niestety wiele odżywek lubi mnie uczulać.
SCHWARZKOPF Suchy szampon Got2b | Nowością jest suchy szampon Got2b w miniaturowej "wyjazdowej" wersji. Zawsze jestem na tak dla nowości rynkowych, fajnie wypróbować coś co dopiero wchodzi do sprzedaży. Ostatnio jednak baaardzo rzadko używam suchych szamponów, kiedyś je uwielbiałam, potem mi przeszło... też tak macie?
SCHWARZKOPF Szampon Nature Moments | Druga nowość, również od Schwarzkopf to szampon Nature Moments - nowa, owocowa linia. Brzmi fajnie, ja trafiłam na malinę, która pachnie bardzo apetycznie!
BIELENDA Mikrodermabrazja | W boxie znalazła się też saszetka od Bielendy, były różne warianty, u mnie to "Mikrodermabrazja". Na pewno spróbuję, choć akurat ten produkt nie wywołał u mnie większej euforii ;).
BELL Kremowy róż | Mamy także coś z kolorówki, co oczywiście bardzo mnie cieszy. Pełnowymiarowy, kremowy róż od Bell w dziewczęcym odcieniu ciepłego różu. Fajna opcja jeśli ktoś nie miał styczności z różem w formie kremowej.
JADWIGA Papka do cery trądzikowej | Produkt, który najbardziej mnie ucieszył to "papka" marki Jadwiga. Słyszałam wiele dobrego o kosmetykach Jadwiga, samą papkę poleca też wiele osób, więc nie mogę się już doczekać żeby ją wreszcie wypróbować!
GLOV Quick Treat Unicornection | Jak wiecie bardzo lubię myjki Glov, są fajne i bardzo przydatne (no i naprawdę zmywają makijaż samą wodą!). Tych małych jednak już nie używam, bo bardziej odpowiada mi większa. Będzie jednak dobra dla wypróbowania dla osób, której jeszcze nie miały styczności z tą magiczną rękawicą.
DELIA Krem do stóp | Jako prezent pojawił się krem do stóp Delia - Regulator Potliwości. Jest to spore, pełnowymiarowe opakowanie!
Co sądzicie o marcowym ShinyBoxie? Ja myślę, że zawartość robi pozytywne wrażenie, a kosmetyki są zdecydowanie praktyczne. Najbardziej cieszy mnie papka Jadwiga, miałyście ją już kiedyś?
niedziela, 26 marca 2017
Paczka ambasadorska od MAKEUP REVOLUTION 💖
Hej! Z początkiem marca przyleciała do mnie maasaaaa nowości od Makeup Revolution w ogromnej paczce ambasadorskiej :). Jak już Wam wspominałam zostałam ambasadorką marki na ten rok, z czego się ogromnie cieszę - makijaże przy użyciu kosmetyków MUR, ale też swatche, zdjęcia produktów i tym podobne, wrzucam na mój fb i instagram, gdzie możecie śledzić wszystko na bieżąco. Dziś chciałam Wam pokazać co mniej więcej do mnie przyszło w paczce i podzielić się pierwszymi wrażeniami. Mimo, że przez cały miesiąc malowałam się praktycznie tylko tymi kosmetykami to naprawdę nie udało mi się jeszcze wszystkiego dobrze przetestować!
Zdecydowanie najbardziej ucieszył mnie widok nowej paletki "czekoladki" Golden Bar. Jestem wielką fanką tych czekoladowych palet i bardzo często ich używam na co dzień, moim zdaniem to świetne jakościowo cienie w bardzo przyjaznej cenie dla naszego portfela. Golden Bar od początku mnie zachwyciła, nie tylko pięknym złotym opakowaniem, ale też ciepłą, złotą kolorystyką, którą bardzoo lubię <3. Paletka jest super, cienie zdecydowanie ciepłe i wszystkie błyszczące. Myślę, że niektórym może zabraknąć tu matów - ja akurat lubię łączyć cienie błyszczące z matowymi, więc przy używaniu tej palety sięgam po dodatkowe cienie w matach.
Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie także paleta rozświetlaczy Ultra Pro Glow (na zdjęciu obok, z niebem w tle). Fajne, mocno błyszczące rozświetlacze dające efekt gładkiej tafli na skórze. Myślę, że fanki rozświetlaczy powinny się jej przyjrzeć ;). Z Makeup Revolution zawsze mniej lubiłam palety cieni w formie cienkich paseczków, jak np. te z serii Iconic. Dostałam jedną taką paletkę Redemption Palette Essential Mattes i tutaj też spostrzeżenia mam podobne - trochę słabsza pigmentacja i dość sucha formuła. Uważam, że te paletki są fajniejsze dla osób mniej wprawionych w makijażu, bo ciężej sobie zrobić nimi krzywdę... ja jednak wolę wysoki stopień pigmentacji.
Całkiem fajnie wypadają też kremowe palety do konturowania Ultra Pro HD, choć mi jeszcze bardziej odpowiadają te w pudrowej wersji. Nie jestem w sumie też fanką konturowania na mokro na co dzień, tę metodą wolę do zdjęć gdzie potrafi dawać naprawdę niezłe efekty. Jeśli jednak lubicie kremowe palety to myślę, że ta jest godna uwagi (to najjaśniejszy wariant), choćby ze względu na kolory: kilka jasnych, jeden typowy kremowy rozświetlacz, żółty i ładne brązy (ten z lewego dolnego rogu ma fajny chłodny odcień).
Bardzo na plus trójki z różem, brązerem i rozświetlaczem Ultra Scultp & Contour Kit. Brązer jest mocnyyy, ale idealnie się rozciera (tylko, że ciepły!), z kolei rozświetlacz intensywny, waniliowy, w typie Mary Lou Manizer ;). Jeden wariant mam z miedzianym "różem", drugi z brzoskwiniowym w typie rose gold.
Nie wiedziałam, że Makeup Revolution ma tyle produktów do brwi w ofercie, wow! Najbardziej polubiłam pomady i płynne farbki Brow Revolution.
Całkiem przyjemne okazały się pędzle - szczotki w różnych rozmiarach. Kiedyś byłam do takich szczotek bardzo sceptycznie nastawiona, bo kupiłam jedną, bardzo badziewną na aliexpresie, która totalnie mnie zniechęciła do tego rodzaju pędzli. Te z MUR to zupełnie inna bajka, mięciutkie włosie, sama przyjemność z używania! Mimo wszystko nie przebijają dla mnie gąbeczek typu beauty blender, jeśli chodzi o efekt końcowy na skórze ;).
Nowością w ofercie marki, która dopiero ma wejść do sprzedaży jest matowa paleta Ultra Eye Contour Light & Shade. Tylko maty, neutralna kolorystyka, więc paletka może robić za taką "bazową" jeśli brakuje Wam takich podstawowych odcieni.
Radiance Palette to trio bardzo subtelnych rozświetlaczy. Jeszcze nie zdążyłam dobrze przetestować tej paletki, ale w jej przypadku efekt jest naprawdę subtelny. Jeśli efekt mocnego rozświetlenia do Was nie przemawia to jest szansa, że właśnie taki delikatny, bardziej satynowy połysk przypadnie Wam do gustu. Obok zupełnie inny rodzaj rozświetlenia, bo duochromowy i opalizujący - Ultra Strobe Balm Palette. MUR zawsze podąża za trendami i bardzo dobrze! Rozświetlacze opalizują na zielono, niebiesko bądź różowo, ale klasyczny odcień też znalazł się w palecie. Poproszę jeszcze o wersję pudrową!
Poniżej urocza, różowa czekoladka Light & Glow czyli duet rozświetlacza i czegoś na kształt różu. Tak naprawdę obydwa odcienie z tej paletki są mocno rozświetlające, chociaż jeden z nich wygląda raczej właśnie na róż (ale po roztarciu koloru mało co widać, a jedynie błysk). I jeszcze jeden rozświetlacz, który strasznie mnie ciekawił Unicorns Heart. Słodkie tęczowe serduszko nie daje jednak efektu tęczy, bez obaw można go nosić na co dzień :). Po zmieszaniu uzyskujemy chłodny, śnieżny, lekko błękitny kolor, który nie każdemu może będzie pasował, ale wygląda moim zdaniem zdecydowanie "noszalnie" :).
W paczce znalazłam także mnóstwo odcieni płynnych pomadek do ust Retro Luxe. Te w czarnym opakowaniach są matowe (z Retro Luxe są jeszcze błyszczące lakiery i metaliczne odcienie). Na plus na pewno bardzo mocna pigmentacja, świetne w tym nietypowe odcienie i ładny efekt na ustach. Ciągle je testuję i choć większość odcieni idealnie trafia w mój gust, to nie do końca polubiłam się z ich formułą, która jest ciężka na ustach (a ja wolę lżejsze maty, bardziej płynne lub w konsystencji lekkiego musu). W każdym kartoniku oprócz pomadki znajduje się także konturówka w odpowiednim odcieniu.
I to tak naprawdę jeszcze nie wszystkie kosmetyki, które mam do pokazania! Dajcie znać, które ciekawią Was najbardziej, które z nich same macie.
Zdecydowanie najbardziej ucieszył mnie widok nowej paletki "czekoladki" Golden Bar. Jestem wielką fanką tych czekoladowych palet i bardzo często ich używam na co dzień, moim zdaniem to świetne jakościowo cienie w bardzo przyjaznej cenie dla naszego portfela. Golden Bar od początku mnie zachwyciła, nie tylko pięknym złotym opakowaniem, ale też ciepłą, złotą kolorystyką, którą bardzoo lubię <3. Paletka jest super, cienie zdecydowanie ciepłe i wszystkie błyszczące. Myślę, że niektórym może zabraknąć tu matów - ja akurat lubię łączyć cienie błyszczące z matowymi, więc przy używaniu tej palety sięgam po dodatkowe cienie w matach.
Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie także paleta rozświetlaczy Ultra Pro Glow (na zdjęciu obok, z niebem w tle). Fajne, mocno błyszczące rozświetlacze dające efekt gładkiej tafli na skórze. Myślę, że fanki rozświetlaczy powinny się jej przyjrzeć ;). Z Makeup Revolution zawsze mniej lubiłam palety cieni w formie cienkich paseczków, jak np. te z serii Iconic. Dostałam jedną taką paletkę Redemption Palette Essential Mattes i tutaj też spostrzeżenia mam podobne - trochę słabsza pigmentacja i dość sucha formuła. Uważam, że te paletki są fajniejsze dla osób mniej wprawionych w makijażu, bo ciężej sobie zrobić nimi krzywdę... ja jednak wolę wysoki stopień pigmentacji.
Całkiem fajnie wypadają też kremowe palety do konturowania Ultra Pro HD, choć mi jeszcze bardziej odpowiadają te w pudrowej wersji. Nie jestem w sumie też fanką konturowania na mokro na co dzień, tę metodą wolę do zdjęć gdzie potrafi dawać naprawdę niezłe efekty. Jeśli jednak lubicie kremowe palety to myślę, że ta jest godna uwagi (to najjaśniejszy wariant), choćby ze względu na kolory: kilka jasnych, jeden typowy kremowy rozświetlacz, żółty i ładne brązy (ten z lewego dolnego rogu ma fajny chłodny odcień).
Bardzo na plus trójki z różem, brązerem i rozświetlaczem Ultra Scultp & Contour Kit. Brązer jest mocnyyy, ale idealnie się rozciera (tylko, że ciepły!), z kolei rozświetlacz intensywny, waniliowy, w typie Mary Lou Manizer ;). Jeden wariant mam z miedzianym "różem", drugi z brzoskwiniowym w typie rose gold.
Nie wiedziałam, że Makeup Revolution ma tyle produktów do brwi w ofercie, wow! Najbardziej polubiłam pomady i płynne farbki Brow Revolution.
Całkiem przyjemne okazały się pędzle - szczotki w różnych rozmiarach. Kiedyś byłam do takich szczotek bardzo sceptycznie nastawiona, bo kupiłam jedną, bardzo badziewną na aliexpresie, która totalnie mnie zniechęciła do tego rodzaju pędzli. Te z MUR to zupełnie inna bajka, mięciutkie włosie, sama przyjemność z używania! Mimo wszystko nie przebijają dla mnie gąbeczek typu beauty blender, jeśli chodzi o efekt końcowy na skórze ;).
Nowością w ofercie marki, która dopiero ma wejść do sprzedaży jest matowa paleta Ultra Eye Contour Light & Shade. Tylko maty, neutralna kolorystyka, więc paletka może robić za taką "bazową" jeśli brakuje Wam takich podstawowych odcieni.
Radiance Palette to trio bardzo subtelnych rozświetlaczy. Jeszcze nie zdążyłam dobrze przetestować tej paletki, ale w jej przypadku efekt jest naprawdę subtelny. Jeśli efekt mocnego rozświetlenia do Was nie przemawia to jest szansa, że właśnie taki delikatny, bardziej satynowy połysk przypadnie Wam do gustu. Obok zupełnie inny rodzaj rozświetlenia, bo duochromowy i opalizujący - Ultra Strobe Balm Palette. MUR zawsze podąża za trendami i bardzo dobrze! Rozświetlacze opalizują na zielono, niebiesko bądź różowo, ale klasyczny odcień też znalazł się w palecie. Poproszę jeszcze o wersję pudrową!
Poniżej urocza, różowa czekoladka Light & Glow czyli duet rozświetlacza i czegoś na kształt różu. Tak naprawdę obydwa odcienie z tej paletki są mocno rozświetlające, chociaż jeden z nich wygląda raczej właśnie na róż (ale po roztarciu koloru mało co widać, a jedynie błysk). I jeszcze jeden rozświetlacz, który strasznie mnie ciekawił Unicorns Heart. Słodkie tęczowe serduszko nie daje jednak efektu tęczy, bez obaw można go nosić na co dzień :). Po zmieszaniu uzyskujemy chłodny, śnieżny, lekko błękitny kolor, który nie każdemu może będzie pasował, ale wygląda moim zdaniem zdecydowanie "noszalnie" :).
W paczce znalazłam także mnóstwo odcieni płynnych pomadek do ust Retro Luxe. Te w czarnym opakowaniach są matowe (z Retro Luxe są jeszcze błyszczące lakiery i metaliczne odcienie). Na plus na pewno bardzo mocna pigmentacja, świetne w tym nietypowe odcienie i ładny efekt na ustach. Ciągle je testuję i choć większość odcieni idealnie trafia w mój gust, to nie do końca polubiłam się z ich formułą, która jest ciężka na ustach (a ja wolę lżejsze maty, bardziej płynne lub w konsystencji lekkiego musu). W każdym kartoniku oprócz pomadki znajduje się także konturówka w odpowiednim odcieniu.
I to tak naprawdę jeszcze nie wszystkie kosmetyki, które mam do pokazania! Dajcie znać, które ciekawią Was najbardziej, które z nich same macie.
piątek, 24 marca 2017
NOVA GoCranberry | Żurawina & Masło Shea
W ostatnim czasie natknęłam się na kolejną fajną markę z naturalną pielęgnacją opartą na olejkach, masłach roślinnych i innych eko składnikach, które stanowią tutaj bazę, a nie tylko skromny dodatek do składu. Mowa o marce NOVA Kosmetyki, którą można dostać w sklepach online (albo na stronie marki), ale też niektórych drogeriach, sklepikach eko, mydlarniach czy sklepach zielarskich. Dzisiaj przybliżę Wam serię GoCranberry, która przypadła mi do gustu najbardziej, poniekąd przez świetny, apetyczny zapach ;).
To bogata, mocno natłuszczająca pielęgnacja, która może przypaść do gustu osobom lubiącym olejkowe, bardziej tłuste formuły. Moim zdaniem fajna na zimę, albo właśnie teraz dla podratowania przesuszonej skóry po zimie. W cieplejszych miesiącach czuję, że byłyby to dla mnie zbyt ciężkie formuły.
W linii GoCranberry mamy trochę kremów, peelingów, balsamów do ciała, ale też maseczki, pianki myjące, olejki czy choćby preparaty do włosów. Ja wypróbowałam olejek do demakijażu, bogate masło do ciała i peeling cukrowy. Wszystkie mają boski zapach, nie wiem czy do końca żurawinowy, ale bardzo fajny, naturalny i apetyczny.
W składzie znajdziemy takie składniki jak olej żurawinowy, masło shea, masło mango, masło arganowe, olej arganowy, olej migdałowy, witaminę E. Składy są świetne, totalnie naturalne i przyjazne dla skóry (nie obawiajcie się o parafinę, bo tu jej nie znajdziecie).
BOGATE MASŁO DO CIAŁA | Gęste, tłuste masełko to mix naturalnych maseł i olejków. Pachnie jak wspomniałam obłędnie i jest niezwykle wydajne. Szczególnie polecałabym dla bardzo suchej skóry, bo tutaj skład jest naprawdę bogaty i bardzo mocno natłuszczający, więc będzie ogromna różnica pomiędzy takim masłem a zwykłym balsamem z drogerii. Dla mnie jedynym minusem w przypadku takich maseł jest tłusty film, który nie przeszkadza mi zupełnie jeśli nakładam je na noc, ale na dzień byłoby zbyt tłuste, więc wtedy odpuszczam takie smarowidła ;). Różnica w nawilżeniu i natłuszczeniu skóry jest ogromna!
CUKROWY PEELING | Peeling o gęstej formule z masą cukru trzcinowego. Dobrze ściera i pozostawia od razu warstwę na skórze (bo opiera się na maśle shea i oleju żurawinowym), więc jest dobry dla leniwych - nie trzeba już nakładać balsamu ;).
OLEJEK DO DEMAKIJAŻU | Nic tak dobrze nie rozpuszcza makijażu jak tłuszcz, dlatego tak popularne są płyny dwufazowe z olejkową częścią i metoda OCM. Wiedziałam, że ten olejek będzie super skuteczny. Myślę, że warto pomyśleć o takim sposobie na demakijaż jeśli macie bardzo suchą skórę, bo olejek od razu zapewni Wam natłuszczenie. Uważajcie jednak na oczy - mimo, że olejek jest polecany również do demakijażu oczu to ja bylabym ostrożna. Jeśli wpadnie nawet odrobina do oczu, wywołuje dyskomfort i mgiełkę przed oczami, dlatego ja nie usuwam makijażu oka olejami.
Polecam, seria jest moim zdaniem super, rewelacyjne naturalne składy i piękny zapach <3. Jako fanka naturalnej pielęgnacji, nie mogłabym być z tej linii niezadowolona. Na plus także wydajność (masło nigdy się nie kończy) i ceny, które nie zabijają. Znacie markę NOVA?
To bogata, mocno natłuszczająca pielęgnacja, która może przypaść do gustu osobom lubiącym olejkowe, bardziej tłuste formuły. Moim zdaniem fajna na zimę, albo właśnie teraz dla podratowania przesuszonej skóry po zimie. W cieplejszych miesiącach czuję, że byłyby to dla mnie zbyt ciężkie formuły.
W linii GoCranberry mamy trochę kremów, peelingów, balsamów do ciała, ale też maseczki, pianki myjące, olejki czy choćby preparaty do włosów. Ja wypróbowałam olejek do demakijażu, bogate masło do ciała i peeling cukrowy. Wszystkie mają boski zapach, nie wiem czy do końca żurawinowy, ale bardzo fajny, naturalny i apetyczny.
W składzie znajdziemy takie składniki jak olej żurawinowy, masło shea, masło mango, masło arganowe, olej arganowy, olej migdałowy, witaminę E. Składy są świetne, totalnie naturalne i przyjazne dla skóry (nie obawiajcie się o parafinę, bo tu jej nie znajdziecie).
BOGATE MASŁO DO CIAŁA | Gęste, tłuste masełko to mix naturalnych maseł i olejków. Pachnie jak wspomniałam obłędnie i jest niezwykle wydajne. Szczególnie polecałabym dla bardzo suchej skóry, bo tutaj skład jest naprawdę bogaty i bardzo mocno natłuszczający, więc będzie ogromna różnica pomiędzy takim masłem a zwykłym balsamem z drogerii. Dla mnie jedynym minusem w przypadku takich maseł jest tłusty film, który nie przeszkadza mi zupełnie jeśli nakładam je na noc, ale na dzień byłoby zbyt tłuste, więc wtedy odpuszczam takie smarowidła ;). Różnica w nawilżeniu i natłuszczeniu skóry jest ogromna!
CUKROWY PEELING | Peeling o gęstej formule z masą cukru trzcinowego. Dobrze ściera i pozostawia od razu warstwę na skórze (bo opiera się na maśle shea i oleju żurawinowym), więc jest dobry dla leniwych - nie trzeba już nakładać balsamu ;).
OLEJEK DO DEMAKIJAŻU | Nic tak dobrze nie rozpuszcza makijażu jak tłuszcz, dlatego tak popularne są płyny dwufazowe z olejkową częścią i metoda OCM. Wiedziałam, że ten olejek będzie super skuteczny. Myślę, że warto pomyśleć o takim sposobie na demakijaż jeśli macie bardzo suchą skórę, bo olejek od razu zapewni Wam natłuszczenie. Uważajcie jednak na oczy - mimo, że olejek jest polecany również do demakijażu oczu to ja bylabym ostrożna. Jeśli wpadnie nawet odrobina do oczu, wywołuje dyskomfort i mgiełkę przed oczami, dlatego ja nie usuwam makijażu oka olejami.
Polecam, seria jest moim zdaniem super, rewelacyjne naturalne składy i piękny zapach <3. Jako fanka naturalnej pielęgnacji, nie mogłabym być z tej linii niezadowolona. Na plus także wydajność (masło nigdy się nie kończy) i ceny, które nie zabijają. Znacie markę NOVA?
środa, 22 marca 2017
MAKEUP: INTO THE WOODS
Hej! Jeśli śledzicie mnie na facebooku lub instagramie to makijaż już pewnie widzieliście, ale na blogu jeszcze się nie pojawił :). To oczywiście bardziej nawet charakteryzacja niż makeup, do której posłużyły mi przeróżne, niekoniecznie kosmetyczne dodatki.
Oprócz typowych kosmetyków (cieni, linerów, pomadek) używałam tu także cekinów, agrafek, kawałków tiulu, gałązek i nici. Wszystkie elementy mocowałam na płynnym lateksie z Kryolanu, który jest idealny do takich kombinacji. Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam takie niewyjściowe, bardziej kreatywne makijaże przy których można bardziej poszaleć ;).
Oprócz typowych kosmetyków (cieni, linerów, pomadek) używałam tu także cekinów, agrafek, kawałków tiulu, gałązek i nici. Wszystkie elementy mocowałam na płynnym lateksie z Kryolanu, który jest idealny do takich kombinacji. Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam takie niewyjściowe, bardziej kreatywne makijaże przy których można bardziej poszaleć ;).
wtorek, 21 marca 2017
beGLOSSY Birthday Edition 🎂 | + KONKURS
BeGlossy obchodzi już swoje piąte urodziny! Aż ciężko mi to sobie wyobrazić kiedy te pięć lat zleciało, bo jestem z beGlossy od samego początku, wow! Przez te pięć lat, co miesiąc pokazywałam Wam zawartość pudełek, które były naprawdę przeróżne :). Dzięki beGlossy poznałam całą masę marek kosmetycznych (pojawiło się ich w sumie ponad 232!) i ogromną ilość produktów których sama pewnie nigdy bym nie kupiła. Wśród nich odkryłam też wielu ulubieńców jak choćby peelingi Body Boom, rękawicę myjącą Glov, serum Mokosh czy pianki i masła Organique. Poznałam też kilka marek, które teraz bardzo sobie cenię jak Bandi czy Artego.
Z okazji urodzinowej edycji mam też coś dla Was: konkurs, w którym możecie wygrać jedno takie pudełeczko. Wszystkie szczegóły umieściłam na końcu wpisu, zapraszam serdecznie :).
W pudełku pojawiło się w sumie pięć kosmetyków plus trzy mniejsze prezenty. Część z nich to produkty pełnowymiarowe, co zawsze szczególnie nas cieszy ;).
HIMALAYA HERBALS Odżywczy krem | Pełnym produktem jest nawilżająco-odżywiający krem w słoiku od Himalaya Herbals. Markę bardzo lubię za ochronny krem w tubce, który fajnie się u mnie sprawdzał. Ciekawa jestem jak ten wariant wypadnie, mam nadzieję, że równie dobrze.
BANDI Maska ryżowa | Maseczka z serii C-WHITE o działaniu wygładzającym i rozjaśniającym. Bardzo lubię pielęgnację Bandi, maseczki zresztą również, więc z przyjemnością ją przetestuję.
BEAVER Mgiełka odżywczo-nawilżająca | Nowością jest mgiełka do włosów marki Beaver. To produkt, który ma pomóc w stylizacji, ale zapewnić także dodatkowe nawilżenie. Miniatura będzie w sam raz do wypróbowania.
VICHY Idealia | Najbardziej jestem ciekawa kremu energetyzującego od Vichy z serii Idealia. Jest to nowość w ofercie marki, która od razu mnie zaintrygowała. Pełnowymiarowe opakowanie jest dość drogie, więc tym bardziej cieszy mnie miniaturowy słoiczek, dzięki któremu sprawdzę czy krem jest wart zachodu ;).
COSMEPICK Lip Gloss | Mamy także coś z kolorówki - błyszczyk lub eyeliner w zależności od wariantu pudełka. Ja trafiłam na błyszczyk w soczystym odcieniu (i o waniliowym zapachu).
Pojawiły się także wspomniane prezenty: serum Auriga Flavo-C, serum pod oczy Pure Orphica oraz próbka zapachu Eternity Intense Calvin Klein. Myślę, że wszystkie trzy fajne, ja najbardziej cieszę się na serum Orphica :).
Jeśli macie ochotę na takiego boxa to zapraszam Was serdecznie na konkurs z prostymi zasadami. Aby wziąć udział wystarczy:
-zostawić pod tym wpisem komentarz
-w komentarzu podać swój adres e-mail oraz krótko opisać, który kosmetyk z tego pudełka najbardziej Was ciekawi i dlaczego
Zgłaszać możecie się do końca marca :). Wysyłka tylko na terenie Polski. Równolegle konkurs toczy się także na moim instagramie, w którym do wygrania drugie takie samo pudełko (zgłaszać można się w obydwu konkursach). W konkursie na blogu wygrywa najciekawsza odpowiedź, w konkursie na instagramie zwycięzca zostanie wybrany drogą losowania, więc możecie wybrać, który wariant bardziej Wam pasuje :). Zapraszam!
Z okazji urodzinowej edycji mam też coś dla Was: konkurs, w którym możecie wygrać jedno takie pudełeczko. Wszystkie szczegóły umieściłam na końcu wpisu, zapraszam serdecznie :).
W pudełku pojawiło się w sumie pięć kosmetyków plus trzy mniejsze prezenty. Część z nich to produkty pełnowymiarowe, co zawsze szczególnie nas cieszy ;).
HIMALAYA HERBALS Odżywczy krem | Pełnym produktem jest nawilżająco-odżywiający krem w słoiku od Himalaya Herbals. Markę bardzo lubię za ochronny krem w tubce, który fajnie się u mnie sprawdzał. Ciekawa jestem jak ten wariant wypadnie, mam nadzieję, że równie dobrze.
BANDI Maska ryżowa | Maseczka z serii C-WHITE o działaniu wygładzającym i rozjaśniającym. Bardzo lubię pielęgnację Bandi, maseczki zresztą również, więc z przyjemnością ją przetestuję.
BEAVER Mgiełka odżywczo-nawilżająca | Nowością jest mgiełka do włosów marki Beaver. To produkt, który ma pomóc w stylizacji, ale zapewnić także dodatkowe nawilżenie. Miniatura będzie w sam raz do wypróbowania.
VICHY Idealia | Najbardziej jestem ciekawa kremu energetyzującego od Vichy z serii Idealia. Jest to nowość w ofercie marki, która od razu mnie zaintrygowała. Pełnowymiarowe opakowanie jest dość drogie, więc tym bardziej cieszy mnie miniaturowy słoiczek, dzięki któremu sprawdzę czy krem jest wart zachodu ;).
COSMEPICK Lip Gloss | Mamy także coś z kolorówki - błyszczyk lub eyeliner w zależności od wariantu pudełka. Ja trafiłam na błyszczyk w soczystym odcieniu (i o waniliowym zapachu).
Pojawiły się także wspomniane prezenty: serum Auriga Flavo-C, serum pod oczy Pure Orphica oraz próbka zapachu Eternity Intense Calvin Klein. Myślę, że wszystkie trzy fajne, ja najbardziej cieszę się na serum Orphica :).
KONKURS
-zostawić pod tym wpisem komentarz
-w komentarzu podać swój adres e-mail oraz krótko opisać, który kosmetyk z tego pudełka najbardziej Was ciekawi i dlaczego
Zgłaszać możecie się do końca marca :). Wysyłka tylko na terenie Polski. Równolegle konkurs toczy się także na moim instagramie, w którym do wygrania drugie takie samo pudełko (zgłaszać można się w obydwu konkursach). W konkursie na blogu wygrywa najciekawsza odpowiedź, w konkursie na instagramie zwycięzca zostanie wybrany drogą losowania, więc możecie wybrać, który wariant bardziej Wam pasuje :). Zapraszam!
poniedziałek, 20 marca 2017
KOSMETYKI Z ... LIDLA ??? | Test kosmetyków CIEN
Hej! Dzisiaj trochę nietypowy test, bo kosmetyków z... Lidla! O ile na przykład biedronkowe marki własne są w miarę popularne to te z Lidla chyba jednak mniej. Sprawdziłam część ich kosmetyków z oferty, więc jeśli jesteście ciekawe czy warto zawracać sobie nimi głowę to zapraszam Was na kilka mini-recenzji. Jeśli robicie zakupy w Lidlu to pewnie mimowolnie zetknęłyście się z niektórymi z kosmetyków - jest to marka Cien, która ma w asortymencie produkty higieniczne, pielęgnację do twarzy, ciała, ale też włosów.
Ogólne wrażenie okazało się naprawdę pozytywne, choć nie spodziewałam się wcale cudów, bo kosmetyki są bardzo tanie. Myślę, że jeśli nagle skończy Wam się odżywka do włosów, szampon, żel pod prysznic czy coś z takiej podstawowej pielęgnacji, to bez obaw można wrzucić je do koszyka podczas zakupów i to niekoniecznie czysto "awaryjnie". Większość kosmetyków, które sprawdziłam wypada po prostu poprawnie, ale znalazłam też coś fajnego!
Zacznijmy od pielęgnacji włosów: szamponu, odżywki, maski i lakieru. Linia wyglądem przypomina mi nieco jedną z serii od Dove. Każdy z kosmetyków był po prostu okej, szampon, odżywka i maska sprawdziły się do codziennej pielęgnacji moich niskoporowatych włosów. Robiły co miały robić, maska i odżywka przede wszystkim wygładzała włosy. Czy równie dobrze spisałyby się w przypadku bardziej problemowych włosów? Tego nie wiem, ale u mnie dały radę. Lakieru użyłam dosłownie z dwa-trzy razy, bo po prostu rzadko używam lakieru w ogóle, ale mogę Wam powiedzieć, że nie zabija zapachem co często zdarza się w przypadku tańszych lakierów.
Kosmetyki "kąpielowe" wypadły też całkiem fajnie, ale moim faworytem został grejpfrutowy żel pod prysznic. Jeśli lubicie owocowe, orzeźwiające zapachy to polecam, pachnie obłędnie! Bardzo apetycznie i naprawdę grejpfrutem! Zdecydowanie najlepszy produkt Cien z tego zestawienia.
Całkiem w porządku jest też ogromniasty płyn do kąpieli z algami morskimi (tutaj co prawda zapach aż tak mnie nie porwał, ale jest okej). Mydełka to po prostu przeciętniaki, jak dla mnie mogą być do mycia rąk, bo do twarzy i ciała wolę coś innego (np. Aleppo albo jakieś fajne ręcznie robione mydła glicerynowe). Kupowałyście kiedyś jakieś kosmetyki Cien?
Ogólne wrażenie okazało się naprawdę pozytywne, choć nie spodziewałam się wcale cudów, bo kosmetyki są bardzo tanie. Myślę, że jeśli nagle skończy Wam się odżywka do włosów, szampon, żel pod prysznic czy coś z takiej podstawowej pielęgnacji, to bez obaw można wrzucić je do koszyka podczas zakupów i to niekoniecznie czysto "awaryjnie". Większość kosmetyków, które sprawdziłam wypada po prostu poprawnie, ale znalazłam też coś fajnego!
Zacznijmy od pielęgnacji włosów: szamponu, odżywki, maski i lakieru. Linia wyglądem przypomina mi nieco jedną z serii od Dove. Każdy z kosmetyków był po prostu okej, szampon, odżywka i maska sprawdziły się do codziennej pielęgnacji moich niskoporowatych włosów. Robiły co miały robić, maska i odżywka przede wszystkim wygładzała włosy. Czy równie dobrze spisałyby się w przypadku bardziej problemowych włosów? Tego nie wiem, ale u mnie dały radę. Lakieru użyłam dosłownie z dwa-trzy razy, bo po prostu rzadko używam lakieru w ogóle, ale mogę Wam powiedzieć, że nie zabija zapachem co często zdarza się w przypadku tańszych lakierów.
Kosmetyki "kąpielowe" wypadły też całkiem fajnie, ale moim faworytem został grejpfrutowy żel pod prysznic. Jeśli lubicie owocowe, orzeźwiające zapachy to polecam, pachnie obłędnie! Bardzo apetycznie i naprawdę grejpfrutem! Zdecydowanie najlepszy produkt Cien z tego zestawienia.
Całkiem w porządku jest też ogromniasty płyn do kąpieli z algami morskimi (tutaj co prawda zapach aż tak mnie nie porwał, ale jest okej). Mydełka to po prostu przeciętniaki, jak dla mnie mogą być do mycia rąk, bo do twarzy i ciała wolę coś innego (np. Aleppo albo jakieś fajne ręcznie robione mydła glicerynowe). Kupowałyście kiedyś jakieś kosmetyki Cien?
sobota, 18 marca 2017
NOWOŚCI: Jeffree Star, Nyx, Delia, Catrice
Hej! Dziś porcja obiecanych nowych kosmetyków, które trafiły do mnie w ostatnich miesiącach. Całkiem sporo kolorówki (króluję matowe pomadki!), trochę fajnych dodatków do paznokci. Nie pokazuję tu tych wszystkich cudownych nowości, które dostałam od Makeup Revolution, bo zrobię o nich osobny wpis :). Jest też moje najbardziej wyczekiwane zamówienie od Jeffree Stara <3.
JEFFREE STAR Skin Frost & Velour Liquid Lipstick | Od dawna na szczycie mojej "wishlisty" znajdowały się kosmetyki od Jeffree Stara, bo oglądam go od lat, jestem wielką fanką jego makijaży i generalnie uwielbiam go za cały wizerunek. Bardzo ciekawiły mnie jego markowe kosmetyki (rozświetlacz, który wreszcie miał dawać super mocny błysk i płynne pomadki o nietypowych kolorach). Zdecydowałam się na rozświetlacz Skin Frost w odcieniu Ice Cold, to chyba najbardziej wykupywany odcień, bo miałam problem żeby na niego trafić. To faktycznie zupełnie inny produkt od tych dobrze mi znanych. Intensywny, o dziwnej, trochę kremowej formule i pięknym, jasnym, ale nie zwyczajnie białym kolorze. Jestem z niego bardzoo zadowolona, choć jest to nietani produkt. Drugi wybór padł na płynną matową pomadkę i powiem Wam, że był to strzał w dziesiątkę! To chyba najlepszy produkt w tej kategorii jaki znam - idealnie matowy, ale nie ściągający ust, a właściwie ledwo co wyczuwalny na ustach! Świetna trwałość i doskonała formuła, po prostu pomadka na szóstkę. Skusiłam się na ciemną, rdzawą czerwień Unicorn Blood.
DELIA Matt Liquid Lipstick | Kolejne nowości pomadkowe to znów płynne maty od Delii. Zapowiadają się bardzo przyjemnie, ładnie się noszą i mają fajne kolory. To z kolei niedrogi kosmetyk, który po pierwszych testach wydaje się być godny uwagi. Na pewno pojawi się post ze swatchami, to zobaczycie odcienie z bliska :).
ORIFLAME Mydełko Praline & Pomadka The One | Przyszło do mnie moje małe zamówienie z Oriflame. Kupiłam mydełko La Praline, które miało pachnieć pralinkami i faktycznie w opakowaniu pachnie ładnie, apetycznie, chociaż podczas mycia już trochę mniej czuję ten zapach. Wybrałam też pomadkę The One z serii Power Shine Lipstick w kolorze Clover Haze. To taka błyszczykowa, transparentna pomadka napakowana drobinkami. Czasem lubię takie błyskotki, kiedy mam już przesyt matów ;).
Dalej kilka innych kosmetyków, które już od dawna miałam w planach:
EVREE Tonik różany | Chciałam go kupić, bo lubię kosmetyki Evree, a ten tonik dodatkowo polecała Red Lipstick Monster, która podobnie jak ja ma naczynkową cerę. Kupiłam i nie rozczarowałam się - tonik pięknie pachnie, wycisza skórę i super, że ma atomizer. Dzięki temu używam go naprawdę systematycznie, co niestety nigdy u mnie nie występowało bo nie chciało mi się nalewać toniku na płatek kosmetyczny. Polecam!
MAX FACTOR Masterpiece Mascara | Uwielbiam tusze Max Factor, moim numerem jeden jest klasyczny Masterpiece Max. Teraz sprawdziłam złotą wersję Masterpice i dla mnie też jest bardzo fajna (choć chyba wolę Masterpiece Max), to na pewno jeden z fajniejszych tuszy jakie miałam. Rozdziela, nie skleja, daje ładny, mocny efekt.
WIBO Million Dollar Lips | Jeden z nowych odcieni matowych pomadek Wibo to numer 6. Kolor jest piękny, coś między nudziakiem a różem, brudny i po prostu fajnie trafiony. Jednak przyznam szczerze, że jakość tych pomadek nie do końca mnie przekonuje. Nie są złe, ale to też nie pomadki najwyższych lotów.
URODA Extra Long Lashes | Odżywka do rzęs Uroda. Mam w planie używać, ale przez problemy z podrażnionymi oczami na razie średnio mi to szło. Zrobię do niej jeszcze jedno podejście i sprawdzę czy nie podrażnia moich wrażliwych oczu.
CATRICE HD Liquid Coverage | Polowałam na ten słynny podkład jak głupia (oczywiście najjaśniejszy odcień), a w tym tygodniu widziałam go w dużej ilości w Hebe. Ogólnie wydaje mi się fajny, ale chyba nie porwał mnie aż tak jak się tego spodziewałam. Jest po prostu dobry, ale chyba nie świetny...
NYX Soft Matte Lip Cream | W promocyjnej cenie udało mi się upolować zestaw matowych pomadek Nyx. Są bardzo popularne, ale ja nie miałam z nimi wcześniej styczności, nie wiem czemu ale miałam przekonanie, że to nic specjalnego. Kupiłam je na próbę, ale od razu się polubiliśmy. Mają fajną formułę i mocną pigmentację, myślę że jeszcze skuszę się na jakiś inny kolor.
I-NAILS Hybrydy monofazowe | Nowością są też u mnie hybrydy 3w1 z I-nail. Na razie jestem na etapie testów, ale zapowiadają się o niebo lepiej niż monofaza z Mollona.
Z Aliexpress przyleciał też do mnie wreszcie wzornik na lakiery hybrydowe, który już cały zapełniłam. Jest dla mnie dużo praktyczniejszy niż wzorniki słoneczka.
Sporo dobroci do paznokci, większość ze sklepu Dobra Rada, który ma świetny asortyment. Naklejki wodne do paznokci, blaszki do stempli, ogólnie duuużo nowości do testowania :).
FARMONA Żel micelarny do makijażu | Nowość z Farmony to żel micelarny Kwiat Migdałowca. Jestem go bardzo ciekawa, bo jeszcze nie miałam chyba "żelu micelarnego", a pielęgnację od Farmony bardzo lubię.
Na koniec książka, którą dorwałam w promocyjnej cenie - "Tajemnice Makijażu". Na chwilę obecną nie mogę jeszcze nic o niej powiedzieć, ale jak uda mi się ją przeczytać na pewno podzielę się z Wami wpisem czy warto ją kupić. Macie może tę książkę w swoich zbiorach?
JEFFREE STAR Skin Frost & Velour Liquid Lipstick | Od dawna na szczycie mojej "wishlisty" znajdowały się kosmetyki od Jeffree Stara, bo oglądam go od lat, jestem wielką fanką jego makijaży i generalnie uwielbiam go za cały wizerunek. Bardzo ciekawiły mnie jego markowe kosmetyki (rozświetlacz, który wreszcie miał dawać super mocny błysk i płynne pomadki o nietypowych kolorach). Zdecydowałam się na rozświetlacz Skin Frost w odcieniu Ice Cold, to chyba najbardziej wykupywany odcień, bo miałam problem żeby na niego trafić. To faktycznie zupełnie inny produkt od tych dobrze mi znanych. Intensywny, o dziwnej, trochę kremowej formule i pięknym, jasnym, ale nie zwyczajnie białym kolorze. Jestem z niego bardzoo zadowolona, choć jest to nietani produkt. Drugi wybór padł na płynną matową pomadkę i powiem Wam, że był to strzał w dziesiątkę! To chyba najlepszy produkt w tej kategorii jaki znam - idealnie matowy, ale nie ściągający ust, a właściwie ledwo co wyczuwalny na ustach! Świetna trwałość i doskonała formuła, po prostu pomadka na szóstkę. Skusiłam się na ciemną, rdzawą czerwień Unicorn Blood.
DELIA Matt Liquid Lipstick | Kolejne nowości pomadkowe to znów płynne maty od Delii. Zapowiadają się bardzo przyjemnie, ładnie się noszą i mają fajne kolory. To z kolei niedrogi kosmetyk, który po pierwszych testach wydaje się być godny uwagi. Na pewno pojawi się post ze swatchami, to zobaczycie odcienie z bliska :).
ORIFLAME Mydełko Praline & Pomadka The One | Przyszło do mnie moje małe zamówienie z Oriflame. Kupiłam mydełko La Praline, które miało pachnieć pralinkami i faktycznie w opakowaniu pachnie ładnie, apetycznie, chociaż podczas mycia już trochę mniej czuję ten zapach. Wybrałam też pomadkę The One z serii Power Shine Lipstick w kolorze Clover Haze. To taka błyszczykowa, transparentna pomadka napakowana drobinkami. Czasem lubię takie błyskotki, kiedy mam już przesyt matów ;).
Dalej kilka innych kosmetyków, które już od dawna miałam w planach:
EVREE Tonik różany | Chciałam go kupić, bo lubię kosmetyki Evree, a ten tonik dodatkowo polecała Red Lipstick Monster, która podobnie jak ja ma naczynkową cerę. Kupiłam i nie rozczarowałam się - tonik pięknie pachnie, wycisza skórę i super, że ma atomizer. Dzięki temu używam go naprawdę systematycznie, co niestety nigdy u mnie nie występowało bo nie chciało mi się nalewać toniku na płatek kosmetyczny. Polecam!
MAX FACTOR Masterpiece Mascara | Uwielbiam tusze Max Factor, moim numerem jeden jest klasyczny Masterpiece Max. Teraz sprawdziłam złotą wersję Masterpice i dla mnie też jest bardzo fajna (choć chyba wolę Masterpiece Max), to na pewno jeden z fajniejszych tuszy jakie miałam. Rozdziela, nie skleja, daje ładny, mocny efekt.
WIBO Million Dollar Lips | Jeden z nowych odcieni matowych pomadek Wibo to numer 6. Kolor jest piękny, coś między nudziakiem a różem, brudny i po prostu fajnie trafiony. Jednak przyznam szczerze, że jakość tych pomadek nie do końca mnie przekonuje. Nie są złe, ale to też nie pomadki najwyższych lotów.
URODA Extra Long Lashes | Odżywka do rzęs Uroda. Mam w planie używać, ale przez problemy z podrażnionymi oczami na razie średnio mi to szło. Zrobię do niej jeszcze jedno podejście i sprawdzę czy nie podrażnia moich wrażliwych oczu.
CATRICE HD Liquid Coverage | Polowałam na ten słynny podkład jak głupia (oczywiście najjaśniejszy odcień), a w tym tygodniu widziałam go w dużej ilości w Hebe. Ogólnie wydaje mi się fajny, ale chyba nie porwał mnie aż tak jak się tego spodziewałam. Jest po prostu dobry, ale chyba nie świetny...
NYX Soft Matte Lip Cream | W promocyjnej cenie udało mi się upolować zestaw matowych pomadek Nyx. Są bardzo popularne, ale ja nie miałam z nimi wcześniej styczności, nie wiem czemu ale miałam przekonanie, że to nic specjalnego. Kupiłam je na próbę, ale od razu się polubiliśmy. Mają fajną formułę i mocną pigmentację, myślę że jeszcze skuszę się na jakiś inny kolor.
I-NAILS Hybrydy monofazowe | Nowością są też u mnie hybrydy 3w1 z I-nail. Na razie jestem na etapie testów, ale zapowiadają się o niebo lepiej niż monofaza z Mollona.
Z Aliexpress przyleciał też do mnie wreszcie wzornik na lakiery hybrydowe, który już cały zapełniłam. Jest dla mnie dużo praktyczniejszy niż wzorniki słoneczka.
Sporo dobroci do paznokci, większość ze sklepu Dobra Rada, który ma świetny asortyment. Naklejki wodne do paznokci, blaszki do stempli, ogólnie duuużo nowości do testowania :).
FARMONA Żel micelarny do makijażu | Nowość z Farmony to żel micelarny Kwiat Migdałowca. Jestem go bardzo ciekawa, bo jeszcze nie miałam chyba "żelu micelarnego", a pielęgnację od Farmony bardzo lubię.
Na koniec książka, którą dorwałam w promocyjnej cenie - "Tajemnice Makijażu". Na chwilę obecną nie mogę jeszcze nic o niej powiedzieć, ale jak uda mi się ją przeczytać na pewno podzielę się z Wami wpisem czy warto ją kupić. Macie może tę książkę w swoich zbiorach?
czwartek, 16 marca 2017
LIFERIA | Unboxing lutowego pudełka 🎁
Hej! Niedawno przyszło do mnie lutowe pudełko Liferia, trochę opóźnione ale za to z ciekawą zawartością :). Zresztą Liferia zwykle umieszcza w swoich pudełkach bardziej nietypowe kosmetyki, czasem zupełnie nieznane dla mnie marki co uważam oczywiście za plus. W lutowym wydaniu pojawiły się trzy pełnowymiarowe produkty i co nieco z kolorówki na co zawsze czekam najbardziej.
WAX PILOMAX Odżywka z kolagenem | Jednym z pełnowymiarowych kosmetyków jest odżywka do włosów Wax - marki, którą lubiłam dawno temu a potem trochę o niej zapomniałam. Ciekawa jestem czy po paru latach przerwy nadal będę zadowolona tak jak kiedyś. Tego wariantu nie znam, ale brzmi ciekawie, chyba nie stosowałam jeszcze odżywki do włosów z kolagenem.
POSE Krem do twarzy | Krem Pose ucieszył mnie chyba najbardziej :). Nie tak dawno używałam innego wariantu kremu tej marki i zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie, ale te kremy są dość drogie (około 100zł), więc pewnie nie skusiłabym się prędko na inną wersję. Są to kremy organiczne z przyjaznymi składami, fajnie że droższy, ciekawy i organiczny krem pojawił się w boxie.
EARTHNICITY Puder Velvet HD | W pudełku znalazł się też jeden z pudrów mineralnych Earthnicity (Velver HD matujący lub rozświetlający LIGHT). Trafiłam na ten pierwszy, myślę że lepszy wariant akurat dla mojej cery. Jak wiecie, lubię mineralną kolorówkę, a pudry szczególnie, bo często są dużo lepsze od tych drogeryjnych, a przy okazji bardziej przyjazne dla skóry.
PIERRE RENE Pomadka Professional | Kolejny kosmetyk na plus czyli pomadka od Pierre Rene, które ostatnio polubiłam jeszcze bardziej. Wiem, że tutaj mogą pojawić się narzekania, że to produkt stosunkowo niedrogi i łatwo dostępny, aczkolwiek ja zawsze cieszę się z pomadek w pudełkach (jestem od nich uzależniona... ;)). Nie wiem czy wszyscy dostali ten sam kolor czy pojawiły się różne, ale mój odcień to strzał w dziesiątkę - czerwień, którą uwielbiam.
TERMISSA Woda termalna | Ostatnim kosmetykiem jest woda termalna z Podhala Termissa. Znów na plus, ale cóż, pudełko po prostu dobrze trafiło w moje kosmetyczne upodobania, więc nie mam do czego się przyczepić ;). Woda termalna zawsze u mnie szybko schodzi, bo lubię wykańczać nią makijaż, a już kompletnie nie wyobrażam sobie nie spryskać twarzy taką wodą, jeśli akurat mam makijaż mineralny.
Moim zdaniem lutowe pudełko trzyma poziom, a już sam krem Pose sprawił, że zawartość przekroczyła cenę boxa. Liferię kupicie na liferia.pl. Dajcie znać co Was zainteresowało i czy zdecydowałyście się na tę edycję :).
WAX PILOMAX Odżywka z kolagenem | Jednym z pełnowymiarowych kosmetyków jest odżywka do włosów Wax - marki, którą lubiłam dawno temu a potem trochę o niej zapomniałam. Ciekawa jestem czy po paru latach przerwy nadal będę zadowolona tak jak kiedyś. Tego wariantu nie znam, ale brzmi ciekawie, chyba nie stosowałam jeszcze odżywki do włosów z kolagenem.
POSE Krem do twarzy | Krem Pose ucieszył mnie chyba najbardziej :). Nie tak dawno używałam innego wariantu kremu tej marki i zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie, ale te kremy są dość drogie (około 100zł), więc pewnie nie skusiłabym się prędko na inną wersję. Są to kremy organiczne z przyjaznymi składami, fajnie że droższy, ciekawy i organiczny krem pojawił się w boxie.
EARTHNICITY Puder Velvet HD | W pudełku znalazł się też jeden z pudrów mineralnych Earthnicity (Velver HD matujący lub rozświetlający LIGHT). Trafiłam na ten pierwszy, myślę że lepszy wariant akurat dla mojej cery. Jak wiecie, lubię mineralną kolorówkę, a pudry szczególnie, bo często są dużo lepsze od tych drogeryjnych, a przy okazji bardziej przyjazne dla skóry.
PIERRE RENE Pomadka Professional | Kolejny kosmetyk na plus czyli pomadka od Pierre Rene, które ostatnio polubiłam jeszcze bardziej. Wiem, że tutaj mogą pojawić się narzekania, że to produkt stosunkowo niedrogi i łatwo dostępny, aczkolwiek ja zawsze cieszę się z pomadek w pudełkach (jestem od nich uzależniona... ;)). Nie wiem czy wszyscy dostali ten sam kolor czy pojawiły się różne, ale mój odcień to strzał w dziesiątkę - czerwień, którą uwielbiam.
TERMISSA Woda termalna | Ostatnim kosmetykiem jest woda termalna z Podhala Termissa. Znów na plus, ale cóż, pudełko po prostu dobrze trafiło w moje kosmetyczne upodobania, więc nie mam do czego się przyczepić ;). Woda termalna zawsze u mnie szybko schodzi, bo lubię wykańczać nią makijaż, a już kompletnie nie wyobrażam sobie nie spryskać twarzy taką wodą, jeśli akurat mam makijaż mineralny.
Moim zdaniem lutowe pudełko trzyma poziom, a już sam krem Pose sprawił, że zawartość przekroczyła cenę boxa. Liferię kupicie na liferia.pl. Dajcie znać co Was zainteresowało i czy zdecydowałyście się na tę edycję :).
Subskrybuj:
Posty (Atom)