Dziś pod lupę bierzemy nową linię pielęgnacyjną od Dove - Nourishing Secrets, inspirowaną rytuałami pielęgnacyjnymi kobiet z różnych zakątków świata. Jak już pewnie wiecie, jestem fanką pielęgnacji Dove, a zwłaszcza ich kostek myjących (zawsze wracam do wersji klasycznej i shea), ale też kremowych żeli pod prysznic i balsamów. Oczywiście jak w każdej marce, nie wszystko jest takie super, ale właśnie te wymienione kosmetyki są moim zdaniem naprawdę fajne. Zawsze przy okazji polecam też mój ulubiony żel z oferty marki - słodka śmietanka i piwonia, boski!
Nowa linia to właściwie kilka mniejszych serii. Ja testowałam Glowing Ritual - serię inspirowaną Japonią, zawierającą ekstrakt z kwiatu lotosu i mleko ryżowe. W jej skład wchodzi żel pod prysznic, balsam, szampon i odżywka. W Nourishing Secrets mamy także "rytuały" z olejkiem marula i masłem mango, z olejkiem kokosowym i mlekiem migdałowym lub kurkumą, z olejem awokado i nagietkiem, a także z lawendą i rozmarynem.
Cała linia ma bardzo przyjemny, lekki, kwiatowy zapach. Lubię takie nuty w kosmetykach, bo nie są męczące i nie nudzą mi się szybko. Chyba najbardziej przypadł mi do gustu żel pod prysznic - o dziwo nie ma takiej formuły jak większość żeli Dove. Nie jest tak gęsty i kremowy, ale to nie minus, bo formuła jest aksamitna i po prostu bardzo przyjemna w użytkowaniu.
Balsam to słabsze ogniwo w serii - co prawda ładnie nawilża, szybko się wchłania i jest bardzo lekki, ale traci w kwestii zapachu. W opakowaniu pachnie bardzo ładnie, ale na skórze zapach zmienia się na niekorzyść i wybijają syntetyczne, średnio udane nuty. Jeśli tak jak ja zwracacie dużą uwagę na zapachy to tego balsamu Wam nie polecam.
W linii mamy także szampon i odżywkę. To takie całkiem dobre produkty do codziennego użytku. Raczej nie dla bardzo zniszczonych czy problematycznych włosów - po prostu codzienne kosmetyki o lżejszym działaniu. Dla mnie obydwa są okej, a jeśli potrzebuję mocniejszego efektu to już wtedy przyda się maska. Odżywka ładnie wygładza włosy, ale ich nie obciąża.
Korzystałyście już z tej serii? Ja jestem zaciekawiona linią z lawendą, bo bardzo ją lubię w kosmetykach, muszę powąchać żel z tej serii!
środa, 29 listopada 2017
niedziela, 26 listopada 2017
LIFERIA Beauty Box i JELLY BEAR HAIR witaminy na włosy w żelkach
Hej! Przed nami ostatnie pudełko Liferia. Co prawda to jeszcze październikowa edycja, ale tym razem pudełko miało jakieś opóźnienie, a u mnie też jest już jakiś czas, co spowodowało że pokazuję je dopiero teraz. Oczekiwanie jednak w dużej mierze rekompensuje tytułowy produkt, a mianowicie witaminy w żelkach od Jelly Bear Hair! Dodatkowym plusem jest fakt, że wszystkie produkty z tego boxa są pełnowymiarowe.
DNA Eye Contour Dose | Krem pod oczy z hiszpańskiej marki DNA. Marki nie znam, więc plus, że pojawia się coś innego i nie oklepanego. Ciekawa jest też cena - 250zł za 10ml, na pewno wiele z nas będzie chciało sprawdzić działanie tak drogiego kremu ;).
G-SYNERGIE Keratin spray nawilżający | Coś dla włosów: spray z polskiej marki, przeznaczony do włosów suchych, łamliwych. Jest to spray keratynowy, więc będzie uzupełniał proteiny, których moim włosom często brakuje.
POSTQUAM Eyeliner | Tu powiem szczerze małe rozczarowanie. Nie wiem ile już kredek Postquam nagromadziłam dzięki boxom. Dla mnie już trochę przesyt, kredki na tak, ale Postquam mam już chwilowo dość ;)!
JELLY BEAR HAIR | Gwiazdą pudełka są na pewno witaminy w żelkach. Powiem Wam, że odkąd pojawiły się Sugar Bear Hair marzył mi się odpowiednik na polskim rynku (i w bardziej przyjaznej cenie). Jestem z tych osób, które nie bardzo lubią łykać tabletek, więc forma żelków jest świetnym rozwiązaniem. Do tej pory stosowałam podobne żelki od Noble Health, więc byłam bardzo ciekawa Jelly Bear Hair! Skład wypada chyba raczej podobnie, biotyny jest sporo, smak moim zdaniem identyczny w tych żelkach jak i w Noble (z dziwnym posmakiem, ale to w końcu witaminy, ja i tak je lubię!). Jelly Bear Hair tanie nie są (139zł), więc z mojego prostego rachunku wychodzi, że jednak opłaca się kupować te od Noble Healt, ale i tak daję sporego plusa za pomysł dodania tych żelków do boxa.
BALNEO KOSMETYKI Malinowe masełko | Jako ostatnie mini-masełko do torebki. Malinowe, więc jest szansa że ładnie pachnie, ale nie sprawdzałam, bo nie chciałam otwierać.
DNA Eye Contour Dose | Krem pod oczy z hiszpańskiej marki DNA. Marki nie znam, więc plus, że pojawia się coś innego i nie oklepanego. Ciekawa jest też cena - 250zł za 10ml, na pewno wiele z nas będzie chciało sprawdzić działanie tak drogiego kremu ;).
G-SYNERGIE Keratin spray nawilżający | Coś dla włosów: spray z polskiej marki, przeznaczony do włosów suchych, łamliwych. Jest to spray keratynowy, więc będzie uzupełniał proteiny, których moim włosom często brakuje.
POSTQUAM Eyeliner | Tu powiem szczerze małe rozczarowanie. Nie wiem ile już kredek Postquam nagromadziłam dzięki boxom. Dla mnie już trochę przesyt, kredki na tak, ale Postquam mam już chwilowo dość ;)!
JELLY BEAR HAIR | Gwiazdą pudełka są na pewno witaminy w żelkach. Powiem Wam, że odkąd pojawiły się Sugar Bear Hair marzył mi się odpowiednik na polskim rynku (i w bardziej przyjaznej cenie). Jestem z tych osób, które nie bardzo lubią łykać tabletek, więc forma żelków jest świetnym rozwiązaniem. Do tej pory stosowałam podobne żelki od Noble Health, więc byłam bardzo ciekawa Jelly Bear Hair! Skład wypada chyba raczej podobnie, biotyny jest sporo, smak moim zdaniem identyczny w tych żelkach jak i w Noble (z dziwnym posmakiem, ale to w końcu witaminy, ja i tak je lubię!). Jelly Bear Hair tanie nie są (139zł), więc z mojego prostego rachunku wychodzi, że jednak opłaca się kupować te od Noble Healt, ale i tak daję sporego plusa za pomysł dodania tych żelków do boxa.
BALNEO KOSMETYKI Malinowe masełko | Jako ostatnie mini-masełko do torebki. Malinowe, więc jest szansa że ładnie pachnie, ale nie sprawdzałam, bo nie chciałam otwierać.
środa, 22 listopada 2017
NOWOŚCI: Masło BABASSU, Słona Lawenda, HEAN Glam Metal, NYX
Hej! Ostatnio miałam trochę mniej czasu, ale już nadrabiam zaległości między innymi te z zakupowymi nowościami. Niektóre z nich są już u mnie od jakiegoś czasu, ale warto poświęcić im jeszcze chwilkę. Kilka z tych nowości zapowiada się naprawdę super, ale pożywamy dłużej - zobaczymy ;). Na początek kolorówka!
Już od jakiegoś czasu są ze mną rozświetlacze w płynie od Makeup Revolution - Liquid Highlighter. Opakowania mają dość spore, z pipetą. Dają intensywny, metaliczny połysk, jak płynne złoto * . *. Jeszcze ostatecznej opinii sobie nie wyrobiłam, ale póki co jestem wciąż pod wrażeniem. Aż tak metalicznych rozświetlaczy chyba jeszcze nie miałam (a jak wiecie jestem od nich ciężko uzależniona;)). Podobnie sprawa się ma z rozświetlaczami Skin Kiss, które mam też już jakiś czas, ale nadal je testuję i się nimi zachwycam (są świetne!).
Z kolei poniżej możecie zobaczyć kolejną rozświetlaczową nowość: zakręcone rozświetlacze Twist Highlighter Powder od Sensique (Drogerie Natura). Trzeba przyznać, że mają bardzo fajną formę, ale efekt na skórze po zmieszaniu też jest ładny, a połysk w typie jednolitej tafli. Może to nie jest mój rozświetlacz numer jeden, ale po raz kolejny tak tania marka jak Sensique daje radę.
Skusiłam się na popularny tusz do rzęs Paradise Extatic od L'Oreal. Mało który tusz potrafi mnie naprawdę zachwycić, ale powiem Wam, że ten jest naprawdę świetny choć znów nie pobił mojego ulubionego Masterpiece Max z Max Factor. Paradise Extatic przegrywa tym, że troszkę bardziej skleja rzęsy od 'masterpica' i niestety też szybciej podsechł, niestety wróżę mu krótszą żywotność. Za to efekt na rzęsach piękny i mocny.
Kolejna nowość od Makeup Revolution - pomadka z serii Dance Floor w boskim, iskrzącym opakowaniu. Sama pomadka to przyjemny nudziak o dobrej kremowej formule, ale designem zdecydowanie wyróżnia się na plus. Podobnie wyglądające z wierzchu pomadki wypuściło ostatnio Wibo, na pewno już widziałyście (wyglądają mega podobnie, ale są srebrne). Obok pomadki rozświetlacz z Freedom. Mam te rozświetlacze w różnych odcieniach i są bardzo przyjemne.
Z kolorówki przyszły do mnie także nowe paletki Natural Beauty od My Secret (edycja jesienno-zimowa). To paletki trójki, dwa warianty są matowe (ciepłe brązy i chłodne różo-fiolety), jedna błyszcząca w jesiennych kolorach. Maty z MS są dość suche, ale bardzo ładnie napigmentowane i dobrze się na nich pracuje. To generalnie naprawdę dobre jakościowo cienie w przystępnej cenie. MS to marka cruelty free.
Przy okazji wypadu do Warszawy oczywiście już tradycyjnie odwiedziłam Nyxa (że też w Krakowie nadal nie ma...) i kupiłam podkład Total Control Drop. Po kilku testach bez zachwytów - ładnie wygląda na skórze, ale jest jak dla mnie mało trwały i dość szybko się wyciera tu i tam. Może być, ale szał to nie jest, a już na pewno nie za taką cenę (około 70zł za 13ml!).
Dwie pomadkowe nowości to: piękna metaliczna pomadka w płynie Hean, w burgundowym odcieniu Rubin Fire oraz nowość od Bourjois - Rouge Velvet the Lipstick 02. Pierwsza to prawdziwa petarda, genialny odcień jakiego szukałam od dawna i to w metalicznym wykończeniu. Właściwości również bardzo dobre, komfortowo się nosi i nie schodzi brzydko. Bourjois to moje małe odkrycie, pomadka o bardzo kremowej, maślanej formule w formie sztyftu, która zastyga na ustach do matu. Tutaj dla mnie jakość jest świetna i pomadka szybko stała się moją ulubioną szminką do tych delikatnych, dziennych makijaży.
Trochę pielęgnacji, najpierw tej naturalnej. Naturalne Mydło Wiedeńskie kupiłam na "ryneczku eko" - takich małych eko targach, które raz w miesiącu pojawiają się w jednej z krakowskich galerii handlowych - M1. Ile razy trafiam na stoiska to zawsze lubię rzucić na nie okiem, bo często można znaleźć coś ciekawego. Na wiedeńskie mydła trafiłam tylko raz, więc nie wiem czy bywają częściej, ale zdecydowanie nie żałuję, że dałam się skusić na jedno mydło na próbę. Wzięłam wersję Orchidea Ylang, która moim zdaniem pachnie cudownie, ale też właściwości mydła są świetne. Piana jest bardzo gęsta i kremowa, mydełko zupełnie nie wysusza skóry, używanie go to czysta przyjemność :)! Jeśli jeszcze kiedyś się na nie natknę to na pewno kupię ponownie.
W kolejce czeka ciekawe mydło Słona Lawenda z Mydlarnii Cztery Szpaki. Bardzo lubię lawendę w kosmetykach (i deserach ^ ^), więc tego mydła nie mogłam przepuścić. A jak się sprawdzi to się dopiero okaże. W prezencie urodzinowym dostałam naturalne masło babassu z marki Mohani. Masło dopiero testuję, na pewno sprawdzę je nie tylko na skórze, ale też na włosach.
I trochę drogeryjnej pielęgnacji - po lewej ciekawy produkt od marki Farmona (Nivelazione) w postaci zabiegu dla dłoni i paznokci. Produkt bazuje na witaminie C i składa się z trzech saszetek i foliowych rękawiczek. Zapowiada się ciekawie, bo oprócz peelingu i maseczki mamy też osobno serum do paznokci. Trzeba będzie wypróbować.
Obok, po prawej, coś do włosów. Serum z Joanny w dwóch wariantach po pierwszych próbach zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie, bo moje włosy łatwo obciążyć, a tutaj się to nie stało (ale jednocześnie serum fajnie wygładziło i nawilżyło końce). Kupiłam też lakier do włosów, poprzedni z Aussie właśnie się skończył i teraz padło na popularny Infinium z L'Oreal.
Na koniec nowa linia z Perfecty Hydro Magnetic, która póki co sprawdza się u mnie bardzo fajnie. Micele są niczego sobie, skuteczne, łatwo domywają makijaż i nawilżają skórę. Mam też żel myjący, który też jest w porządku, ale na razie wygrywa z całą pewnością skoncentrowana esencja. Dla mnie ten produkt to strzał w dziesiątkę, ultra lekka, ale ładnie nawilżająca emulsja. Uwielbiam takie formuły pod makijaż, fajnie sprawdzają się także na skórze przetłuszczającej się. Esencja przypomina mi mój ukochany lotion nawilżający od Galenic, który jest znacznie droższy.
Już od jakiegoś czasu są ze mną rozświetlacze w płynie od Makeup Revolution - Liquid Highlighter. Opakowania mają dość spore, z pipetą. Dają intensywny, metaliczny połysk, jak płynne złoto * . *. Jeszcze ostatecznej opinii sobie nie wyrobiłam, ale póki co jestem wciąż pod wrażeniem. Aż tak metalicznych rozświetlaczy chyba jeszcze nie miałam (a jak wiecie jestem od nich ciężko uzależniona;)). Podobnie sprawa się ma z rozświetlaczami Skin Kiss, które mam też już jakiś czas, ale nadal je testuję i się nimi zachwycam (są świetne!).
Z kolei poniżej możecie zobaczyć kolejną rozświetlaczową nowość: zakręcone rozświetlacze Twist Highlighter Powder od Sensique (Drogerie Natura). Trzeba przyznać, że mają bardzo fajną formę, ale efekt na skórze po zmieszaniu też jest ładny, a połysk w typie jednolitej tafli. Może to nie jest mój rozświetlacz numer jeden, ale po raz kolejny tak tania marka jak Sensique daje radę.
Skusiłam się na popularny tusz do rzęs Paradise Extatic od L'Oreal. Mało który tusz potrafi mnie naprawdę zachwycić, ale powiem Wam, że ten jest naprawdę świetny choć znów nie pobił mojego ulubionego Masterpiece Max z Max Factor. Paradise Extatic przegrywa tym, że troszkę bardziej skleja rzęsy od 'masterpica' i niestety też szybciej podsechł, niestety wróżę mu krótszą żywotność. Za to efekt na rzęsach piękny i mocny.
Kolejna nowość od Makeup Revolution - pomadka z serii Dance Floor w boskim, iskrzącym opakowaniu. Sama pomadka to przyjemny nudziak o dobrej kremowej formule, ale designem zdecydowanie wyróżnia się na plus. Podobnie wyglądające z wierzchu pomadki wypuściło ostatnio Wibo, na pewno już widziałyście (wyglądają mega podobnie, ale są srebrne). Obok pomadki rozświetlacz z Freedom. Mam te rozświetlacze w różnych odcieniach i są bardzo przyjemne.
Z kolorówki przyszły do mnie także nowe paletki Natural Beauty od My Secret (edycja jesienno-zimowa). To paletki trójki, dwa warianty są matowe (ciepłe brązy i chłodne różo-fiolety), jedna błyszcząca w jesiennych kolorach. Maty z MS są dość suche, ale bardzo ładnie napigmentowane i dobrze się na nich pracuje. To generalnie naprawdę dobre jakościowo cienie w przystępnej cenie. MS to marka cruelty free.
Przy okazji wypadu do Warszawy oczywiście już tradycyjnie odwiedziłam Nyxa (że też w Krakowie nadal nie ma...) i kupiłam podkład Total Control Drop. Po kilku testach bez zachwytów - ładnie wygląda na skórze, ale jest jak dla mnie mało trwały i dość szybko się wyciera tu i tam. Może być, ale szał to nie jest, a już na pewno nie za taką cenę (około 70zł za 13ml!).
Dwie pomadkowe nowości to: piękna metaliczna pomadka w płynie Hean, w burgundowym odcieniu Rubin Fire oraz nowość od Bourjois - Rouge Velvet the Lipstick 02. Pierwsza to prawdziwa petarda, genialny odcień jakiego szukałam od dawna i to w metalicznym wykończeniu. Właściwości również bardzo dobre, komfortowo się nosi i nie schodzi brzydko. Bourjois to moje małe odkrycie, pomadka o bardzo kremowej, maślanej formule w formie sztyftu, która zastyga na ustach do matu. Tutaj dla mnie jakość jest świetna i pomadka szybko stała się moją ulubioną szminką do tych delikatnych, dziennych makijaży.
Trochę pielęgnacji, najpierw tej naturalnej. Naturalne Mydło Wiedeńskie kupiłam na "ryneczku eko" - takich małych eko targach, które raz w miesiącu pojawiają się w jednej z krakowskich galerii handlowych - M1. Ile razy trafiam na stoiska to zawsze lubię rzucić na nie okiem, bo często można znaleźć coś ciekawego. Na wiedeńskie mydła trafiłam tylko raz, więc nie wiem czy bywają częściej, ale zdecydowanie nie żałuję, że dałam się skusić na jedno mydło na próbę. Wzięłam wersję Orchidea Ylang, która moim zdaniem pachnie cudownie, ale też właściwości mydła są świetne. Piana jest bardzo gęsta i kremowa, mydełko zupełnie nie wysusza skóry, używanie go to czysta przyjemność :)! Jeśli jeszcze kiedyś się na nie natknę to na pewno kupię ponownie.
W kolejce czeka ciekawe mydło Słona Lawenda z Mydlarnii Cztery Szpaki. Bardzo lubię lawendę w kosmetykach (i deserach ^ ^), więc tego mydła nie mogłam przepuścić. A jak się sprawdzi to się dopiero okaże. W prezencie urodzinowym dostałam naturalne masło babassu z marki Mohani. Masło dopiero testuję, na pewno sprawdzę je nie tylko na skórze, ale też na włosach.
I trochę drogeryjnej pielęgnacji - po lewej ciekawy produkt od marki Farmona (Nivelazione) w postaci zabiegu dla dłoni i paznokci. Produkt bazuje na witaminie C i składa się z trzech saszetek i foliowych rękawiczek. Zapowiada się ciekawie, bo oprócz peelingu i maseczki mamy też osobno serum do paznokci. Trzeba będzie wypróbować.
Obok, po prawej, coś do włosów. Serum z Joanny w dwóch wariantach po pierwszych próbach zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie, bo moje włosy łatwo obciążyć, a tutaj się to nie stało (ale jednocześnie serum fajnie wygładziło i nawilżyło końce). Kupiłam też lakier do włosów, poprzedni z Aussie właśnie się skończył i teraz padło na popularny Infinium z L'Oreal.
Na koniec nowa linia z Perfecty Hydro Magnetic, która póki co sprawdza się u mnie bardzo fajnie. Micele są niczego sobie, skuteczne, łatwo domywają makijaż i nawilżają skórę. Mam też żel myjący, który też jest w porządku, ale na razie wygrywa z całą pewnością skoncentrowana esencja. Dla mnie ten produkt to strzał w dziesiątkę, ultra lekka, ale ładnie nawilżająca emulsja. Uwielbiam takie formuły pod makijaż, fajnie sprawdzają się także na skórze przetłuszczającej się. Esencja przypomina mi mój ukochany lotion nawilżający od Galenic, który jest znacznie droższy.
piątek, 17 listopada 2017
NOWOŚĆ: GOLDEN ROSE KOLEKCJA METALS
Dobra wiadomość dla fanek marki Golden Rose: w sprzedaży pojawiła się właśnie nowa metaliczna kolekcja :). Przyznam szczerze, że byłam bardzo ciekawa tej serii, bo wykończenie metaliczne, szczególnie w pomadkach, trafia ostatnio w mój gust. W skład kolekcji wchodzą piękne płynne rozświetlacze, cienie (również płynne), pomadki w kredce i paletka do konturowania. Zapraszam na pierwsze wrażenia.
Pomadki Metals Matte Metallic Lip Crayon to odpowiednik matowych "lip crayon" i mają też dosyć podobną, przyjemną formułę. Nie są to oczywiście pomadki z typu zastygających, ale komfortowo się noszą i nie mają tendencji do rozmazywania się i zostawiania śladów. Coś w typie klasycznej matowej pomadki tyle, że te są oczywiście metaliczne. Od razu uprzedzam, że efekt jest metaliczny, ale nie tak intensywnie odbijający światło jak w przypadku niektórych matów zastygających. Tutaj wykończenie jest subtelniejsze. Moim zdaniem fajne, bardzo przyjemna odmiana od wszechobecnych matów! Warto się przekonać do metalicznego wykończenia tym bardziej, że kredki kosztują tylko 11,90zł, więc nawet jeśli taki efekt Wam nie podejdzie to strata będzie niewielka. Swatche pokazane na oficjalnej stronie GR wydają mi się trochę intensywniejsze w kolorze niż pomadki wypadają w rzeczywistości.
Rozświetlacze Metals Liquid Glow Highlighter już po pierwszych testach na dłoni zrobiły na mnie duże wrażenie. Mają śliczne kolory i są niesamowicie intensywne. Połysk jest jednolity, więc dają efekt pięknej tafli. Do tego są zastygające co dla mnie jest sporym plusem, ale uwaga - lepiej nakładać je palcami niż beauty blenderem, bo wtedy mogą powstawać plamy. Efekt można stopniować od bardzo subtelnego do intensywnego. Cenowo oczywiście bardzo przystępnie - 14,90zł.
Obok rozświetlaczy - paletka do konturowania Metals Sculpting Palette. Jak widzicie na zdjęciu, wewnątrz brązer o dość ciepłym odcieniu, rozświelacz w waniliowym kolorze i róż w typie "rose gold". Paletka również wchodzi w metaliczną serię, ale raczej nie jest typowo metaliczna, a bardziej rozświetlająca. Kosztuje 32,90zł. Ja takie paletki lubię zabierać na wyjazdy, bo mam wtedy 3 produkty w 1 ;).
Na sam koniec zostawiłam cienie Metals Metallic Liquid Eyeshadow (14,90zł). Są to cienie w płynie, z gąbeczkowym aplikatorem (podobnie jak w przypadku rozświetlaczy). Cienie są mocno błyszczące, raczej w zgaszonej kolorystyce. Fajnie, że mamy do wyboru kolory zarówno ciepłe jak i zimne. Na plus również formuła - zastygająca. Kiedy cienie już zastygną są trwałe i nie sposób ich rozetrzeć. Co jest jednak dziwne, bez problemu rozpuszczają się pod wpływem wody. Obstawiałam, że skoro są tak nie do ruszenia to będzie ciężko je domyć, ale jednak jest zupełnie odwrotnie.
Podsumowując: moim zdaniem kolekcja bardzo fajna i jak zwykle podążająca za aktualnymi trendami. Największe wrażenie zrobiły na mnie chyba płynne rozświetlacze, ale pomadki w kredce też przy pierwszych testach zapowiadają się super. Teraz czekam jeszcze tylko na metaliczną wersję Liquid Matte! A Was co najbardziej zainteresowało?0
Pomadki Metals Matte Metallic Lip Crayon to odpowiednik matowych "lip crayon" i mają też dosyć podobną, przyjemną formułę. Nie są to oczywiście pomadki z typu zastygających, ale komfortowo się noszą i nie mają tendencji do rozmazywania się i zostawiania śladów. Coś w typie klasycznej matowej pomadki tyle, że te są oczywiście metaliczne. Od razu uprzedzam, że efekt jest metaliczny, ale nie tak intensywnie odbijający światło jak w przypadku niektórych matów zastygających. Tutaj wykończenie jest subtelniejsze. Moim zdaniem fajne, bardzo przyjemna odmiana od wszechobecnych matów! Warto się przekonać do metalicznego wykończenia tym bardziej, że kredki kosztują tylko 11,90zł, więc nawet jeśli taki efekt Wam nie podejdzie to strata będzie niewielka. Swatche pokazane na oficjalnej stronie GR wydają mi się trochę intensywniejsze w kolorze niż pomadki wypadają w rzeczywistości.
Rozświetlacze Metals Liquid Glow Highlighter już po pierwszych testach na dłoni zrobiły na mnie duże wrażenie. Mają śliczne kolory i są niesamowicie intensywne. Połysk jest jednolity, więc dają efekt pięknej tafli. Do tego są zastygające co dla mnie jest sporym plusem, ale uwaga - lepiej nakładać je palcami niż beauty blenderem, bo wtedy mogą powstawać plamy. Efekt można stopniować od bardzo subtelnego do intensywnego. Cenowo oczywiście bardzo przystępnie - 14,90zł.
Obok rozświetlaczy - paletka do konturowania Metals Sculpting Palette. Jak widzicie na zdjęciu, wewnątrz brązer o dość ciepłym odcieniu, rozświelacz w waniliowym kolorze i róż w typie "rose gold". Paletka również wchodzi w metaliczną serię, ale raczej nie jest typowo metaliczna, a bardziej rozświetlająca. Kosztuje 32,90zł. Ja takie paletki lubię zabierać na wyjazdy, bo mam wtedy 3 produkty w 1 ;).
Na sam koniec zostawiłam cienie Metals Metallic Liquid Eyeshadow (14,90zł). Są to cienie w płynie, z gąbeczkowym aplikatorem (podobnie jak w przypadku rozświetlaczy). Cienie są mocno błyszczące, raczej w zgaszonej kolorystyce. Fajnie, że mamy do wyboru kolory zarówno ciepłe jak i zimne. Na plus również formuła - zastygająca. Kiedy cienie już zastygną są trwałe i nie sposób ich rozetrzeć. Co jest jednak dziwne, bez problemu rozpuszczają się pod wpływem wody. Obstawiałam, że skoro są tak nie do ruszenia to będzie ciężko je domyć, ale jednak jest zupełnie odwrotnie.
Podsumowując: moim zdaniem kolekcja bardzo fajna i jak zwykle podążająca za aktualnymi trendami. Największe wrażenie zrobiły na mnie chyba płynne rozświetlacze, ale pomadki w kredce też przy pierwszych testach zapowiadają się super. Teraz czekam jeszcze tylko na metaliczną wersję Liquid Matte! A Was co najbardziej zainteresowało?0
wtorek, 14 listopada 2017
DENKO: Organic Shop, Ultraplex, Balea, Ava
Hej! Na dziś denko czyli seria z mini recenzjami podsumowująca ostatnio zużyte kosmetyki. Tym razem to prawdziwe denko gigant, także jest co oglądać. Pielęgnacji mnóstwo, z kolorówką słabo, ale wiadomo jak to jest.
1. DOVE Shower Foam | Na początek kosmetyki myjące, których schodzi najwięcej. Jako pierwsza pianka myjąca od Dove, która bardzo przypadła mi do gustu - miła odmiana od typowych żeli pod prysznic. Na minus trochę wydajność, bo te pianki dość szybko się kończą, ale są fajne. Tutaj wersja pistacjowa o ciekawym zapachu, ale jak dla mnie najlepsza jest wersja original :). | Ocena ★★★★☆
2. BIAŁY JELEŃ PREbiotic żel do mycia twarzy | Emulsja do mycia twarzy z Białego Jelenia była całkiem łagodna, ale też nie do końca skuteczna. Dla mnie w porządku, ale w duecie z płynem micelarnym albo rękawicą myjącą typu Glov. | Ocena ★★★☆☆
3. FA Magic Oil żel pod prysznic | Ten żel pod prysznic zabierałam ze sobą na siłownią i miło go wspominam. To wariant z różowym jaśminem o przyjemnym, kwiatowym zapachu. Zresztą dla mnie zapachy Fa są dość charakterystyczne, więc pewnie domyślacie się jaki to typ zapachu. Nie wysuszał skóry. | Ocena ★★★☆☆
4. BALEA Frost Flower żel pod prysznic | Żel marki Balea przeleżał u mnie całe wieki, bo jakoś o nim zapomniałam. Miał pachnieć chyba różą i marakują, a zapach był dość dziwny, może nie brzydki, ale też nie jakiś specjalnie godny uwagi. Sam żel miał intensywnie zielony kolor, wyglądał jak farbka! | Ocena ★★★☆☆
5. ORGANIC SHOP Peeling | Peeling Rose&Salt to był mój pierwszy peeling z Organic Shop. Na plus dobre, mocne działanie, wydajność i przyjemny zapach. Na minus fakt, że trochę się rozwarstwiał, drobinki lądowały na dnie i przed każdym użyciem trzeba było go wymieszać. Generalnie jednak wspominam miło i pewnie jeszcze kupię jakiś peeling tej marki. | Ocena ★★★★☆
6. RADICAL Szampon przeciw wypadaniu wlosów | Dwie miniatury szamponów Radical. Szampon dobrze oczyszczający, nie plączący włosów. | Ocena ★★★☆☆
7. L'OREAL Elseve Szampon odżywczy | Duży szampon z olejkowej serii L'Oreala. Dobry dla włosów zniszczonych, farbowanych, z kolei dla przetłuszczających może być zbyt słabo oczyszczający. Miałam po nim zawsze gładsze włosy i na upartego mogłabym już nie użyć odżywki. | Ocena ★★★★☆
8. JOANNA Żel pod prysznic z bananem | Bananowy żel z Joanny z początku totalnie mnie urzekł zapachem (coś jak te słodycze piankowe bananki w czekoladzie). Potem zapach stał się trochę męczący, zbyt intensywny. Sam żel średnio wydajny, ale o dobrych właściwościach. | Ocena ★★★☆☆
9. ISANA Olejek pod prysznic | Kolejna butelka mojego ulubieńca do mycia beauty blenderów. Olejek, który pod wpływem wody zamienia się w emulsję. Polecam, do mycia gąbek niezastąpiony, jeśli mydłem nie da się domyś to domyjecie tym olejkiem. Tani i świetny! | Ocena ★★★★★
10. PILOMAX Kolagenowa odżywka Wax | Teraz część "włosowa" i odżywka Wax od Pilomax o dziwnym zapachu wody kolońskiej. Odżywka dość gęsta i wygładzająca włosy, ale generalnie bez większego szału. | Ocena ★★★☆☆
11. DELIA CAMELEO Henna ziołowa | Farbę na bazie henny wzięłam na próbę (do zafarbowania odrostu). Jest to farba bez utleniacza, o bardzo lekkim i nawet miłym zapachu, gotowa do nałożenia na włosy. Czuć, że jest to bardzo delikatny produkt dla włosów, które po użyciu nie są w dotyku jak po farbie czy hennie (a raczej jak po zwykłym myciu). Niestety słabo chwyciła u mnie na odroście, a szkoda bo jeśli by ładnie farbowała i była tak delikatna to byłabym zachwycona. Niestety więcej nie kupię. | Ocena ★★☆☆☆
12. JOANNA Multi Soft szampon koloryzujący | Lubię farby do włosów z Joanny, dla odmiany wzięłam szampon koloryzujący. Był okej, nie mogę się przyczepić. | Ocena ★★★★☆
13. COSNATURE Maska Avocado & Mandel | Maseczki do włosów Cosnature o bardziej naturalnym składzie okazały się przeciętniakami. Wygładzały włosy, ale też lekko je obciążały. | Ocena ★★★☆☆
14. NIVEA Hairmilk Mleczna Odżywka | Seria Hairmilk trafiła w moje gusta, odżywka fajnie się u mnie sprawdzała. Wygładzała, nawilżała, ale też nie obciążała włosów. | Ocena ★★★★☆
15. JOANNA Ultraplex | Ultraplex mający być jakimś tańszym naśladowcą Olaplexu okazał się kompletnym niewypałem na moich włosach. Po zwykłych odżywkach mam często lepszy efekt. | Ocena ★☆☆☆☆
16. DERMEDIC Normacne płyn micelarny | Płyny micelarne z Dermedic stają się fajne kiedy potraktujemy je w roli toniku. Jako tonik są super, lekko wygładzają i nawilżają skórę. Jako micel niekoniecznie, bo są słabo skuteczne. | Ocena ★★★☆☆
17. FARMONA Sun Balance Dwufazowy krem z filtrem | Bardzo ciekawy kosmetyk od Farmony byłby ideałem gdyby miał większe opakowanie. Jest to krem z filtrem podzielony na pół - po jednej stronie słabsza 15, po drugiej mocniejsza 50. Takie rozwiązanie wydało mi się idealne do zabrania na plażę, niestety krem wystarczył na jakieś trzy aplikacje. | Ocena ★★★☆☆
18. AUSSIE Lakier do włosów Volume & Hold | Lubię lakiery Aussie, są lekkie i nie sklejają włosów, a do tego pachną gumą balonową. Sprawdzają się do utrwalenia lekkich fal i loków :). | Ocena ★★★★☆
19. L'BIOTICA Biovwax Diamond maska do włosów | Maseczka "diamentowa" L'Biotica nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Włosy miałam po niej takie sobie, nie kupię więcej. | Ocena ★★☆☆☆
20. KOSMED Nafta kosmetyczna | Zawsze mam w zanadrzu naftę kosmetyczną do stosowania na włosy. Co prawda nie robi takiego efektu jak po olejkach, ale włosy są po niej przyjemnie sypkie. | Ocena ★★★★☆
21. SENSIQUE Zmywacz do paznokci Kiwi | Tym zmywaczem ściągałam zazwyczaj hybrydy i sprawdzał się w tej roli całkiem dobrze. | Ocena ★★★☆☆
22. PERFECTA FenomenC serum | Wykończyłam ulubione serum do twarzy z Perfecty, z witaminą C. Było to serum idealne na dzień, pod makijaż. Lekkie, ale fajnie nawilżające, dla mnie strzał w dziesiątkę. Polecam! | Ocena ★★★★★
23. ELD Henna Basma | Raz na czas robię sobie hennę albo hennę gloss czyli mieszankę henny z maską/odżywką/olejkami. Henna Eld nie jest henną wysokiej jakości, ale do lekkiego pogłębienia koloru czy właśnie do henny gloss się nadaje. Jeśli myślicie jednak o nadaniu włosom intensywniejszego koloru to jednak polecam choćby Khadi. | Ocena ★★★☆☆
24. ECODENTA Pasta do zębów z węglem | Wybielająca czarna pasta wyglądała na szczoteczce czadowo, ale nie zauważyłam wybielenia ;). Nie oceniam jednak pasty źle, do codziennego użytku była w porządku. | Ocena ★★★☆☆
25. AVA Maska enztymatyczna | Moja ulubiona maseczka enzymatyczna do twarzy. Naprawdę działa i świetnie wygładza cerę. Jest to maska na bazie glinki, gęsta, dość szybko zastygająca więc warto mieć pod ręką jakąś mgiełkę do twarzy. Warto ją sprawdzić. | Ocena ★★★★★
26. HEMPZ Balsam do ciała | Mini opakowanie balsamu Hempz - całkiem fajne smarowidło, lekkie, szybko wchłaniające się i o miłym zapachu. | Ocena ★★★☆☆
27. WIBO Electric Blue Eyeliner | Troszkę kolorówki też się uzbierało. Tutaj jako pierwszy eyeliner w cudownym kobaltowym kolorze, od Wibo. Właściwości koszmarne, liner się wykruszał, pękał... Szukam takiego koloru, ale o dobrych właściwościach. | Ocena ★☆☆☆☆
28. MY SECRET Glam Specialist Eyeliner | Ładny granatowy eyeliner MS, był całkiem całkiem, ale szybko wysechł i ciężko się nim malowało. | Ocena ★★★☆☆
29. MY SECRET Eyeshadow Gel Base | Świetna baza pod brokaty w postaci żelu. Niestety jest żywotność nie była zbyt długa, szkoda bo sprawdzała się na piątkę. | Ocena ★★★★☆
30. PAESE Puder ryżowy | Ostatnio to mój ulubiony puder sypki. Kiedyś średnio go lubiłam, ale chyba trafiłam na jakiś felerny egzemplarz, bo pamiętam że puder był bardzo grubo zmielony, jednak ten który mam teraz jest super. Świetnie matuje, jest transparentny i ładnie wygląda na skórze. | Ocena ★★★★★
31. LAMBRE Eyeliner w pisaku | Hmm ten eyeliner nie był najlepszy. Od początku nie dawał bardzo mocnego koloru, szybko się wypisał i końcówka była mało praktyczna. | Ocena ★★☆☆☆
32. MAYBELLINE Brow Satin | To całkiem udane kredki (z dwiema końcówkami, z czego jedna to puder do brwi). Dobre do codziennego użytku. | Ocena ★★★★☆
33. DELIA Tusze do rzęs Keratin i Collagen | Te tusze wspominam dobrze, obydwa były w porządku, ale bardziej przypasowała mi wersja fioletowa. Może nie ideał, ale tusz na czwórkę z plusem. | Ocena ★★★★☆
Uff to już prawie koniec. Została tylko garść maseczek i próbek. Na plus glinkowa maseczka L'Oreal, plasterki oczyszczające na nos Dermo Pharma, maseczka koktajlowa Perfecty. Hydrożelowe płatki pod oczy z Efektimy wywołały u mnie pieczenie i generalnie nie zrobiły nic specjalnego, maseczka glinkowa Luvos strasznie zalatywała alkoholem, a Jelly Mask z Bielendy pachniała cudnie jak kompot z owoców, ale mało co robiła ;).
1. DOVE Shower Foam | Na początek kosmetyki myjące, których schodzi najwięcej. Jako pierwsza pianka myjąca od Dove, która bardzo przypadła mi do gustu - miła odmiana od typowych żeli pod prysznic. Na minus trochę wydajność, bo te pianki dość szybko się kończą, ale są fajne. Tutaj wersja pistacjowa o ciekawym zapachu, ale jak dla mnie najlepsza jest wersja original :). | Ocena ★★★★☆
2. BIAŁY JELEŃ PREbiotic żel do mycia twarzy | Emulsja do mycia twarzy z Białego Jelenia była całkiem łagodna, ale też nie do końca skuteczna. Dla mnie w porządku, ale w duecie z płynem micelarnym albo rękawicą myjącą typu Glov. | Ocena ★★★☆☆
3. FA Magic Oil żel pod prysznic | Ten żel pod prysznic zabierałam ze sobą na siłownią i miło go wspominam. To wariant z różowym jaśminem o przyjemnym, kwiatowym zapachu. Zresztą dla mnie zapachy Fa są dość charakterystyczne, więc pewnie domyślacie się jaki to typ zapachu. Nie wysuszał skóry. | Ocena ★★★☆☆
4. BALEA Frost Flower żel pod prysznic | Żel marki Balea przeleżał u mnie całe wieki, bo jakoś o nim zapomniałam. Miał pachnieć chyba różą i marakują, a zapach był dość dziwny, może nie brzydki, ale też nie jakiś specjalnie godny uwagi. Sam żel miał intensywnie zielony kolor, wyglądał jak farbka! | Ocena ★★★☆☆
5. ORGANIC SHOP Peeling | Peeling Rose&Salt to był mój pierwszy peeling z Organic Shop. Na plus dobre, mocne działanie, wydajność i przyjemny zapach. Na minus fakt, że trochę się rozwarstwiał, drobinki lądowały na dnie i przed każdym użyciem trzeba było go wymieszać. Generalnie jednak wspominam miło i pewnie jeszcze kupię jakiś peeling tej marki. | Ocena ★★★★☆
6. RADICAL Szampon przeciw wypadaniu wlosów | Dwie miniatury szamponów Radical. Szampon dobrze oczyszczający, nie plączący włosów. | Ocena ★★★☆☆
7. L'OREAL Elseve Szampon odżywczy | Duży szampon z olejkowej serii L'Oreala. Dobry dla włosów zniszczonych, farbowanych, z kolei dla przetłuszczających może być zbyt słabo oczyszczający. Miałam po nim zawsze gładsze włosy i na upartego mogłabym już nie użyć odżywki. | Ocena ★★★★☆
8. JOANNA Żel pod prysznic z bananem | Bananowy żel z Joanny z początku totalnie mnie urzekł zapachem (coś jak te słodycze piankowe bananki w czekoladzie). Potem zapach stał się trochę męczący, zbyt intensywny. Sam żel średnio wydajny, ale o dobrych właściwościach. | Ocena ★★★☆☆
9. ISANA Olejek pod prysznic | Kolejna butelka mojego ulubieńca do mycia beauty blenderów. Olejek, który pod wpływem wody zamienia się w emulsję. Polecam, do mycia gąbek niezastąpiony, jeśli mydłem nie da się domyś to domyjecie tym olejkiem. Tani i świetny! | Ocena ★★★★★
10. PILOMAX Kolagenowa odżywka Wax | Teraz część "włosowa" i odżywka Wax od Pilomax o dziwnym zapachu wody kolońskiej. Odżywka dość gęsta i wygładzająca włosy, ale generalnie bez większego szału. | Ocena ★★★☆☆
11. DELIA CAMELEO Henna ziołowa | Farbę na bazie henny wzięłam na próbę (do zafarbowania odrostu). Jest to farba bez utleniacza, o bardzo lekkim i nawet miłym zapachu, gotowa do nałożenia na włosy. Czuć, że jest to bardzo delikatny produkt dla włosów, które po użyciu nie są w dotyku jak po farbie czy hennie (a raczej jak po zwykłym myciu). Niestety słabo chwyciła u mnie na odroście, a szkoda bo jeśli by ładnie farbowała i była tak delikatna to byłabym zachwycona. Niestety więcej nie kupię. | Ocena ★★☆☆☆
12. JOANNA Multi Soft szampon koloryzujący | Lubię farby do włosów z Joanny, dla odmiany wzięłam szampon koloryzujący. Był okej, nie mogę się przyczepić. | Ocena ★★★★☆
13. COSNATURE Maska Avocado & Mandel | Maseczki do włosów Cosnature o bardziej naturalnym składzie okazały się przeciętniakami. Wygładzały włosy, ale też lekko je obciążały. | Ocena ★★★☆☆
14. NIVEA Hairmilk Mleczna Odżywka | Seria Hairmilk trafiła w moje gusta, odżywka fajnie się u mnie sprawdzała. Wygładzała, nawilżała, ale też nie obciążała włosów. | Ocena ★★★★☆
15. JOANNA Ultraplex | Ultraplex mający być jakimś tańszym naśladowcą Olaplexu okazał się kompletnym niewypałem na moich włosach. Po zwykłych odżywkach mam często lepszy efekt. | Ocena ★☆☆☆☆
16. DERMEDIC Normacne płyn micelarny | Płyny micelarne z Dermedic stają się fajne kiedy potraktujemy je w roli toniku. Jako tonik są super, lekko wygładzają i nawilżają skórę. Jako micel niekoniecznie, bo są słabo skuteczne. | Ocena ★★★☆☆
17. FARMONA Sun Balance Dwufazowy krem z filtrem | Bardzo ciekawy kosmetyk od Farmony byłby ideałem gdyby miał większe opakowanie. Jest to krem z filtrem podzielony na pół - po jednej stronie słabsza 15, po drugiej mocniejsza 50. Takie rozwiązanie wydało mi się idealne do zabrania na plażę, niestety krem wystarczył na jakieś trzy aplikacje. | Ocena ★★★☆☆
18. AUSSIE Lakier do włosów Volume & Hold | Lubię lakiery Aussie, są lekkie i nie sklejają włosów, a do tego pachną gumą balonową. Sprawdzają się do utrwalenia lekkich fal i loków :). | Ocena ★★★★☆
19. L'BIOTICA Biovwax Diamond maska do włosów | Maseczka "diamentowa" L'Biotica nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Włosy miałam po niej takie sobie, nie kupię więcej. | Ocena ★★☆☆☆
20. KOSMED Nafta kosmetyczna | Zawsze mam w zanadrzu naftę kosmetyczną do stosowania na włosy. Co prawda nie robi takiego efektu jak po olejkach, ale włosy są po niej przyjemnie sypkie. | Ocena ★★★★☆
21. SENSIQUE Zmywacz do paznokci Kiwi | Tym zmywaczem ściągałam zazwyczaj hybrydy i sprawdzał się w tej roli całkiem dobrze. | Ocena ★★★☆☆
22. PERFECTA FenomenC serum | Wykończyłam ulubione serum do twarzy z Perfecty, z witaminą C. Było to serum idealne na dzień, pod makijaż. Lekkie, ale fajnie nawilżające, dla mnie strzał w dziesiątkę. Polecam! | Ocena ★★★★★
23. ELD Henna Basma | Raz na czas robię sobie hennę albo hennę gloss czyli mieszankę henny z maską/odżywką/olejkami. Henna Eld nie jest henną wysokiej jakości, ale do lekkiego pogłębienia koloru czy właśnie do henny gloss się nadaje. Jeśli myślicie jednak o nadaniu włosom intensywniejszego koloru to jednak polecam choćby Khadi. | Ocena ★★★☆☆
24. ECODENTA Pasta do zębów z węglem | Wybielająca czarna pasta wyglądała na szczoteczce czadowo, ale nie zauważyłam wybielenia ;). Nie oceniam jednak pasty źle, do codziennego użytku była w porządku. | Ocena ★★★☆☆
25. AVA Maska enztymatyczna | Moja ulubiona maseczka enzymatyczna do twarzy. Naprawdę działa i świetnie wygładza cerę. Jest to maska na bazie glinki, gęsta, dość szybko zastygająca więc warto mieć pod ręką jakąś mgiełkę do twarzy. Warto ją sprawdzić. | Ocena ★★★★★
26. HEMPZ Balsam do ciała | Mini opakowanie balsamu Hempz - całkiem fajne smarowidło, lekkie, szybko wchłaniające się i o miłym zapachu. | Ocena ★★★☆☆
27. WIBO Electric Blue Eyeliner | Troszkę kolorówki też się uzbierało. Tutaj jako pierwszy eyeliner w cudownym kobaltowym kolorze, od Wibo. Właściwości koszmarne, liner się wykruszał, pękał... Szukam takiego koloru, ale o dobrych właściwościach. | Ocena ★☆☆☆☆
28. MY SECRET Glam Specialist Eyeliner | Ładny granatowy eyeliner MS, był całkiem całkiem, ale szybko wysechł i ciężko się nim malowało. | Ocena ★★★☆☆
29. MY SECRET Eyeshadow Gel Base | Świetna baza pod brokaty w postaci żelu. Niestety jest żywotność nie była zbyt długa, szkoda bo sprawdzała się na piątkę. | Ocena ★★★★☆
30. PAESE Puder ryżowy | Ostatnio to mój ulubiony puder sypki. Kiedyś średnio go lubiłam, ale chyba trafiłam na jakiś felerny egzemplarz, bo pamiętam że puder był bardzo grubo zmielony, jednak ten który mam teraz jest super. Świetnie matuje, jest transparentny i ładnie wygląda na skórze. | Ocena ★★★★★
31. LAMBRE Eyeliner w pisaku | Hmm ten eyeliner nie był najlepszy. Od początku nie dawał bardzo mocnego koloru, szybko się wypisał i końcówka była mało praktyczna. | Ocena ★★☆☆☆
32. MAYBELLINE Brow Satin | To całkiem udane kredki (z dwiema końcówkami, z czego jedna to puder do brwi). Dobre do codziennego użytku. | Ocena ★★★★☆
33. DELIA Tusze do rzęs Keratin i Collagen | Te tusze wspominam dobrze, obydwa były w porządku, ale bardziej przypasowała mi wersja fioletowa. Może nie ideał, ale tusz na czwórkę z plusem. | Ocena ★★★★☆
Uff to już prawie koniec. Została tylko garść maseczek i próbek. Na plus glinkowa maseczka L'Oreal, plasterki oczyszczające na nos Dermo Pharma, maseczka koktajlowa Perfecty. Hydrożelowe płatki pod oczy z Efektimy wywołały u mnie pieczenie i generalnie nie zrobiły nic specjalnego, maseczka glinkowa Luvos strasznie zalatywała alkoholem, a Jelly Mask z Bielendy pachniała cudnie jak kompot z owoców, ale mało co robiła ;).
piątek, 10 listopada 2017
TEST: Kilka nowości od PIERRE RENE
Hej! Dziś pod lupę wezmę kilka kosmetyków od Pierre Rene, marki która w ostatnim czasie pozytywnie mnie zaskakuje. Dla mnie najbardziej godnym uwagi produktem jest na pewno podkład Skin Balance, jeden z fajniejszych podkładów o mocniejszym kryciu w bardzo dobrej cenie. To jeden z tych podkładów, do którego zawsze wracam, nie jest może ideałem (takiego jeszcze nie znalazłam!), ale w moim osobistym rankingu podkładów umieściłabym go w ulubionej piątce. Dziś kilka kosmetyków z innej kategorii, które też być może Was zaciekawią.
CREAM CONTOURING | Kremowy zestaw do konturowania z jaśniejszym i ciemniejszym odcieniem w ciepłej tonacji. Z tą paletką wiązałam pewne nadzieje, bo polubiłam w tym roku jej pudrową odmianę (paletka-trójka do konturowania). I jak to wypadło w rzeczywistości? Generalnie paletka fajna, mocno napigmentowana, o gęstej formule, ale ładnie się rozciera czy to palcami czy beauty blenderem. Najczęściej używałam brązowej części, bo tych jasnych odcieni w kremowych paletach bardzo rzadko używam. Na minus trochę kolor, bo jest jednak dość ciepły i myślę, że bardziej trafiony byłby po prostu nieco chłodniejszy. U mnie się sprawdza jeśli robią ciepły w tonacji makijaż i używam jej w rozsądnych ilościach. Nie polecam jednak jeśli szukacie czegoś raczej chłodnego do konturowania. Paletka kosztuje 39,99zł.
LOOSE EYESHADOW 24 | Sypkie cienie od Pierre Rene wcześniej jakoś zupełnie mi umknęły, więc będę musiała na pewno się im jeszcze przyjrzeć. Póki co mam jeden kolor, super słodki cukierkowy róż, mieniący się z drobinkami. Jest to nr 24, ale na sklepie online widzę też kilka fajnych, jasnych, bardziej codziennych kolorów, które z chęcią obejrzałabym na żywo. Cień ma dobrą pigmentację i pachnie wanilią! Te sypańce kosztują niecałe 10zł, więc wydają się dobrą opcją przy ograniczonym budżecie.
LIP MATIC 09 | O tej kredce przeczytałam po raz pierwszy w magazynie Makeup Trendy, gdzie była bardzo polecana. Faktycznie jest to coś innego i wartego uwagi - konturówka do ust, ale w jasnym, waniliowym kolorze. Oczywiście nie do stosowania solo na same usta, ale do delikatnego obrysowania ust poza ich konturem, co przy dajmy na to intensywnej czerwieni na ustach sprawia, że usta wydają się wyrysowane jak żyleta. Ciekawy produkt, myślę że warto mu się przyjrzeć. Cena 14,99zł
POMADKA HYDRA ELEGANCE 07 | Nawilżająca, nieco transparentna pomadka o lekkiej formule. Dla fanek takich kremowych, nawilżających pomadek będzie okej, dobra również na pierwsze próby oswajania czerwieni na ustach. Ja raczej celuję w mocniejsze krycie, ale takie czerwienie są w sumie dobre na co dzień jeśli nie chcemy razić z daleka kolorem ust. Kolor 07 to typowa krwista czerwień, ale na ustach wychodzi trochę bardziej malinowo.
BLENDING SPONGE | Bardzo fajna i niedroga (16,99zł) jest gąbka a la beauty blender. Mowa tutaj o czarnej, ściętej gąbeczce którą możecie zobaczyć poniżej. Powiem Wam, że bardzo ją polubiłam i choć może nie przebija mojej ostatnio ulubionej Real Technique to lubię po nią sięgać ze względu na specyficzny kształt. Dzięki temu, że nie jest typowym jajkiem, jest bardziej precyzyjna i można nią łatwiej dostać się w okolice oczu czy kącików nosa, fajna sprawa. Jest też miękka i przyjemna w użytkowaniu.
Wyżej możecie zobaczyć swatche: po lewej jest oczywiście paletka do konturowania, pod nią swatch szminki, a po prawej na dłoni cielista konturówka i sypki cień. Z kolei całkiem na prawo Blending Sponge i jej nietypowy aczkolwiek bardzo praktyczny kształt :).
CREAM CONTOURING | Kremowy zestaw do konturowania z jaśniejszym i ciemniejszym odcieniem w ciepłej tonacji. Z tą paletką wiązałam pewne nadzieje, bo polubiłam w tym roku jej pudrową odmianę (paletka-trójka do konturowania). I jak to wypadło w rzeczywistości? Generalnie paletka fajna, mocno napigmentowana, o gęstej formule, ale ładnie się rozciera czy to palcami czy beauty blenderem. Najczęściej używałam brązowej części, bo tych jasnych odcieni w kremowych paletach bardzo rzadko używam. Na minus trochę kolor, bo jest jednak dość ciepły i myślę, że bardziej trafiony byłby po prostu nieco chłodniejszy. U mnie się sprawdza jeśli robią ciepły w tonacji makijaż i używam jej w rozsądnych ilościach. Nie polecam jednak jeśli szukacie czegoś raczej chłodnego do konturowania. Paletka kosztuje 39,99zł.
LOOSE EYESHADOW 24 | Sypkie cienie od Pierre Rene wcześniej jakoś zupełnie mi umknęły, więc będę musiała na pewno się im jeszcze przyjrzeć. Póki co mam jeden kolor, super słodki cukierkowy róż, mieniący się z drobinkami. Jest to nr 24, ale na sklepie online widzę też kilka fajnych, jasnych, bardziej codziennych kolorów, które z chęcią obejrzałabym na żywo. Cień ma dobrą pigmentację i pachnie wanilią! Te sypańce kosztują niecałe 10zł, więc wydają się dobrą opcją przy ograniczonym budżecie.
LIP MATIC 09 | O tej kredce przeczytałam po raz pierwszy w magazynie Makeup Trendy, gdzie była bardzo polecana. Faktycznie jest to coś innego i wartego uwagi - konturówka do ust, ale w jasnym, waniliowym kolorze. Oczywiście nie do stosowania solo na same usta, ale do delikatnego obrysowania ust poza ich konturem, co przy dajmy na to intensywnej czerwieni na ustach sprawia, że usta wydają się wyrysowane jak żyleta. Ciekawy produkt, myślę że warto mu się przyjrzeć. Cena 14,99zł
POMADKA HYDRA ELEGANCE 07 | Nawilżająca, nieco transparentna pomadka o lekkiej formule. Dla fanek takich kremowych, nawilżających pomadek będzie okej, dobra również na pierwsze próby oswajania czerwieni na ustach. Ja raczej celuję w mocniejsze krycie, ale takie czerwienie są w sumie dobre na co dzień jeśli nie chcemy razić z daleka kolorem ust. Kolor 07 to typowa krwista czerwień, ale na ustach wychodzi trochę bardziej malinowo.
BLENDING SPONGE | Bardzo fajna i niedroga (16,99zł) jest gąbka a la beauty blender. Mowa tutaj o czarnej, ściętej gąbeczce którą możecie zobaczyć poniżej. Powiem Wam, że bardzo ją polubiłam i choć może nie przebija mojej ostatnio ulubionej Real Technique to lubię po nią sięgać ze względu na specyficzny kształt. Dzięki temu, że nie jest typowym jajkiem, jest bardziej precyzyjna i można nią łatwiej dostać się w okolice oczu czy kącików nosa, fajna sprawa. Jest też miękka i przyjemna w użytkowaniu.
Wyżej możecie zobaczyć swatche: po lewej jest oczywiście paletka do konturowania, pod nią swatch szminki, a po prawej na dłoni cielista konturówka i sypki cień. Z kolei całkiem na prawo Blending Sponge i jej nietypowy aczkolwiek bardzo praktyczny kształt :).
wtorek, 7 listopada 2017
MOLLON PRO | Kolekcja lakierów hybrydowych STAR JOURNEY
Marka Mollon niedawno wprowadziła nową kolekcję lakierów hybrydowych na sezon jesień/zima. Kolekcja moim zdaniem piękna, kolory lakierów zainspirowane kosmosem, ciemne, mieniące się i idealnie trafione w mój gust. Zdecydowanie warto się im przyjrzeć.
O hybrydach Mollon już pisałam, ale dla przypomnienia wspomnę raz jeszcze, że to wg mnie jedne z najlepszych lakierów hybrydowych. Bardzo dużo osób je sobie chwali, moim zdaniem są lepsze niż hybrydy od choćby OPI. Świetnie się trzymają, są nieproblematyczne, nie marszczą się pod lampą, mają dobrą formułę i są kryjące. Zdecydowanie górna półka patrząc na jakoś lakierów hybrydowych. Co istotne mają formułę 3-free (bez formaldehydu, toulenu i DBP), więc jeśli obawiacie się uczuleń to właśnie formuły 3-free powinnyście w hybrydach szukać. Odmaczają się bez większych problemów, nie są ani rzadkie, ani gęste. Dodam też, że to jedyne hybrydy, które trzymają się na paznokciach mojej mamy, a to nie lada wyczyn!
Hybrydy z Mollona wypadają trochę drożej (55zł - 12ml, 35zł - 8ml), ale uważam że są warte swojej ceny. Mam też z nimi do czynienia w pracy i muszę przyznać, że są najczęściej wybierane i u innych osób trzymają się równie dobrze. Polecam kupić choćby jakiś często używany kolor np. czerwień (piękna jest klasyczna 44).
Wróćmy jednak do kolekcji Star Journey i tych pięknych mieniących się kolorów ^ ^. Zdecydowanie fajna seria na jesień, zimę i okres około sylwestrowy! W skład weszły takie odcienie:
MIRZAM - mocno drobinkowy odcień stalowo-niebieski, z różnokolorowymi i złotymi drobinkami
VEGA - głęboki granat z nieco jaśniejszymi, niebieskimi drobinkami
SIRIUS - mój faworyt w kolorze takiego śliwkowego bordo z błękitnym shimmerem
MENKALINAN - ciemny, mieniący się fiolet
CANOPUS - stalowy odcień o lekko metalicznym wykończeniu
ADARA - nie ma jej na próbniku, ale niżej zobaczycie ją na moich paznokciach, to odcień ciemnego szmaragdu, zależnie od światła bardziej zielony lub niebieski
Lakiery Mollon Pro dostaniecie oczywiście w sklepie online: sklep.mollonpro.com. Godny uwagi jest także top i baza hybrydowa, sprawdzają mi się bez zarzutu.
Jeśli zaciekawiła Was ta podstawka na tipsy (prawda, że nieźle się prezentuje na zdjęciach :D?) to już Wam mówię co to i skąd to. Taki gadżet kupicie na Born Pretty, dokładny link macie tutaj. Cena takiego cuda to aktualnie trochę ponad 4$. Złote części są na magnes, więc można je dowolnie odczepiać i przekręcać.
O hybrydach Mollon już pisałam, ale dla przypomnienia wspomnę raz jeszcze, że to wg mnie jedne z najlepszych lakierów hybrydowych. Bardzo dużo osób je sobie chwali, moim zdaniem są lepsze niż hybrydy od choćby OPI. Świetnie się trzymają, są nieproblematyczne, nie marszczą się pod lampą, mają dobrą formułę i są kryjące. Zdecydowanie górna półka patrząc na jakoś lakierów hybrydowych. Co istotne mają formułę 3-free (bez formaldehydu, toulenu i DBP), więc jeśli obawiacie się uczuleń to właśnie formuły 3-free powinnyście w hybrydach szukać. Odmaczają się bez większych problemów, nie są ani rzadkie, ani gęste. Dodam też, że to jedyne hybrydy, które trzymają się na paznokciach mojej mamy, a to nie lada wyczyn!
Hybrydy z Mollona wypadają trochę drożej (55zł - 12ml, 35zł - 8ml), ale uważam że są warte swojej ceny. Mam też z nimi do czynienia w pracy i muszę przyznać, że są najczęściej wybierane i u innych osób trzymają się równie dobrze. Polecam kupić choćby jakiś często używany kolor np. czerwień (piękna jest klasyczna 44).
Wróćmy jednak do kolekcji Star Journey i tych pięknych mieniących się kolorów ^ ^. Zdecydowanie fajna seria na jesień, zimę i okres około sylwestrowy! W skład weszły takie odcienie:
MIRZAM - mocno drobinkowy odcień stalowo-niebieski, z różnokolorowymi i złotymi drobinkami
VEGA - głęboki granat z nieco jaśniejszymi, niebieskimi drobinkami
SIRIUS - mój faworyt w kolorze takiego śliwkowego bordo z błękitnym shimmerem
MENKALINAN - ciemny, mieniący się fiolet
CANOPUS - stalowy odcień o lekko metalicznym wykończeniu
ADARA - nie ma jej na próbniku, ale niżej zobaczycie ją na moich paznokciach, to odcień ciemnego szmaragdu, zależnie od światła bardziej zielony lub niebieski
Lakiery Mollon Pro dostaniecie oczywiście w sklepie online: sklep.mollonpro.com. Godny uwagi jest także top i baza hybrydowa, sprawdzają mi się bez zarzutu.
Jeśli zaciekawiła Was ta podstawka na tipsy (prawda, że nieźle się prezentuje na zdjęciach :D?) to już Wam mówię co to i skąd to. Taki gadżet kupicie na Born Pretty, dokładny link macie tutaj. Cena takiego cuda to aktualnie trochę ponad 4$. Złote części są na magnes, więc można je dowolnie odczepiać i przekręcać.
poniedziałek, 6 listopada 2017
SHINYBOX Think Pink!
Hej! Dziś przybywam z recenzją ostatniego ShinyBoxa - Think Pink, niestety z pewnym opóźnieniem (pudełko już jakiś czas jest u mnie), ale deszczowa pogoda w Krakowie nie sprzyjała robieniu zdjęć ;). Jest to jeszcze październikowa edycja, zdecydowanie fajniejsza niż wrześniowe pudełko, które było raczej średnie. Tym razem Shiny wrzuciło do pudełka też coś z nowości, dzięki czemu ma ode mnie dodatkowego plusa.
BARNANGEN All Over Rescue Body Balm | Pełnowymiarowym produktem jest gęste masło do ciała Barnangen, które o ile pamięć mnie nie myli, pojawiło się jakiś czas temu w innym boxie. Masło jest treściwe i fajnie pachnie (choć niczym konkretnym). Na jesień jak znalazł.
JANTAR Wcierka z wyciągiem z bursztynu | Mamy także wcierkę Jantar (to ten słynny Jantar? znowu zmienili szatę graficzną?). Tutaj też na plus, bo Jantar to zacna linia, a produkt do włosów zawsze nam urozmaici zawartość.
EFEKTIMA Hydrożelowa maska | Z Efektimy pojawiła się maska hydrożelowa, do tej pory bywały tylko hydrożelowe płatki pod oczy, więc można też będzie sprawdzić maskę na całą twarz.
7TH HEAVEN Maseczka | Ooo bardzo lubię te maseczki! Kupuję je od czasu do czasu w Hebe, niektóre fantastycznie pachną (miło wspominam czekoladową, mimo że mi się wylała do łazienkowej kosmetyczki...;)). Trafiła mi się owocowa peel-off, fajnie bo tej jeszcze nie miałam.
AVON Marka Pomadka | Wspomniana nowość rynkowa czyli matowa pomadka w płynie Avon Mark. Avon intensywnie reklamuje się z tymi pomadkami, chociaż wiecie... matowe pomadki zastygające są hitem od kilku lat, teraz wchodzą metaliczne, opalizujące, a Avon dopiero teraz wstrzela się ze swoim matem :D. Tak czy siak pierwsze wrażenie takie sobie, nie zastyga do końca i na tle wszystkich świetnych matów różnych marek, wypada po prostu średnio.
FOODS BY ANN POCKET Energy Bar | Zdrowy batonik energetyczny nie załapał się na zdjęcie, niestety zjadłam go i już nawet nie pamiętam jak smakował... ale jako dodatek do pudełka oczywiście na plus :)!
BISPOL Świeca zapachowa | Mamy także pachnącą świecę, która dobrze się wpisuje w jesienne nastroje.
Jak wrażenia z październikowego Shiny? Mnie osobiście ucieszyła nowość w postaci pomadki z Avonu, bo chciałam ją wypróbować i chociaż pomadka niespecjalnie przypadła mi do gustu, to fajnie że miałam możliwość ją przetestować bez zamawiania z katalogu. Dwie maseczki także na plus, masło zapowiada się bardzo dobrze, także generalnie pudełko myślę udane.
BARNANGEN All Over Rescue Body Balm | Pełnowymiarowym produktem jest gęste masło do ciała Barnangen, które o ile pamięć mnie nie myli, pojawiło się jakiś czas temu w innym boxie. Masło jest treściwe i fajnie pachnie (choć niczym konkretnym). Na jesień jak znalazł.
JANTAR Wcierka z wyciągiem z bursztynu | Mamy także wcierkę Jantar (to ten słynny Jantar? znowu zmienili szatę graficzną?). Tutaj też na plus, bo Jantar to zacna linia, a produkt do włosów zawsze nam urozmaici zawartość.
EFEKTIMA Hydrożelowa maska | Z Efektimy pojawiła się maska hydrożelowa, do tej pory bywały tylko hydrożelowe płatki pod oczy, więc można też będzie sprawdzić maskę na całą twarz.
7TH HEAVEN Maseczka | Ooo bardzo lubię te maseczki! Kupuję je od czasu do czasu w Hebe, niektóre fantastycznie pachną (miło wspominam czekoladową, mimo że mi się wylała do łazienkowej kosmetyczki...;)). Trafiła mi się owocowa peel-off, fajnie bo tej jeszcze nie miałam.
AVON Marka Pomadka | Wspomniana nowość rynkowa czyli matowa pomadka w płynie Avon Mark. Avon intensywnie reklamuje się z tymi pomadkami, chociaż wiecie... matowe pomadki zastygające są hitem od kilku lat, teraz wchodzą metaliczne, opalizujące, a Avon dopiero teraz wstrzela się ze swoim matem :D. Tak czy siak pierwsze wrażenie takie sobie, nie zastyga do końca i na tle wszystkich świetnych matów różnych marek, wypada po prostu średnio.
FOODS BY ANN POCKET Energy Bar | Zdrowy batonik energetyczny nie załapał się na zdjęcie, niestety zjadłam go i już nawet nie pamiętam jak smakował... ale jako dodatek do pudełka oczywiście na plus :)!
BISPOL Świeca zapachowa | Mamy także pachnącą świecę, która dobrze się wpisuje w jesienne nastroje.
Jak wrażenia z październikowego Shiny? Mnie osobiście ucieszyła nowość w postaci pomadki z Avonu, bo chciałam ją wypróbować i chociaż pomadka niespecjalnie przypadła mi do gustu, to fajnie że miałam możliwość ją przetestować bez zamawiania z katalogu. Dwie maseczki także na plus, masło zapowiada się bardzo dobrze, także generalnie pudełko myślę udane.
- do zamówienia na shinybox.pl
środa, 1 listopada 2017
beGLOSSY "Just Relax" | październik 2017
Hej! Kilka dni temu dotarła do mnie październikowa edycja beGlossy - "Just Relax". Tym razem miała to być taka bardziej pielęgnacyjna edycja, do domowego spa, więc pudełko zdominowała całkowicie pielęgnacja. Nie uznaję tego jednak za żaden minus, bo kosmetyki dobrano całkiem fajnie i pojawiło się też kilka nowości.
BUSTI Serum intensywnie ujędrniające do biustu | Serum marki Busti od razu mnie zaciekawiło, bo lubię testować produkty z tej kategorii (choć ciągle numerem jeden jest u mnie Eveline). Busti na pewno wypróbuję, tym bardziej, że ładna buteleczka z pompką zachęca do stosowania. Obym tylko była systematyczna, bo niestety zazwyczaj mam z tym problem. Uwaga jeśli wasza skóra źle toleruje ciekłą parafinę - jest wysoko w składzie.
NIVEA Wzmacniający szampon micelarny | W boxie mamy także nowość od Nivea - jeden z dwóch szamponów micelarnych. Szczerze mówiąc wydaje mi się, że z tym "micelarnym" to trochę taki chwyt, a obstawiam, że to normalny szampon. Mimo wszystko jestem go ciekawa, bo poprzednie nowości marki z serii Hairmilk bardzo fajnie się sprawdzały na moich włosach.
BOTAME Świeca do masażu | Baardzo fajny pomysł na dodatek do jesiennego pudełka! Świeca bazująca na maśle shea fajnie tu pasuje, dzięki niej pudełko jest w moim odczuciu po prostu ciekawsze. Były różne warianty, u mnie grejpfrut który fajnie pachnie :).
VIANEK Peeling do rąk | Kolejnym kosmetykiem jest peeling Vianek, dedykowany skórze dłoni. Hmm chyba jeszcze nie miałam peelingu typowo do rąk, wiadomo że można użyć zwykłego, ale mimo to jestem zaciekawiona. Nawet nie wiedziałam, że Vianek ma taki produkt w ofercie.
VICHY Peelingująca maseczka rozświetlająca | Maseczka Vichy to chyba nowość (jeśli się mylę to mnie poprawcie). Maseczki generalnie zawsze na tak.
YU-BE Moisturizing Skin Cream | Ta mała tubka już kiedyś się pojawiła w beGlossy - to taki mocno regenerujący krem, najlepszy do skórek wokół paznokci. Tubka to maleństwo, więc sprawdza się do torebki.
W innych wariantach można było trafić również na olejek marki BioOleo, oczyszczający szampon micelarny Nivea, albo inną wersję zapachową świecy. Pudełko zamówicie oczywiście na:
BUSTI Serum intensywnie ujędrniające do biustu | Serum marki Busti od razu mnie zaciekawiło, bo lubię testować produkty z tej kategorii (choć ciągle numerem jeden jest u mnie Eveline). Busti na pewno wypróbuję, tym bardziej, że ładna buteleczka z pompką zachęca do stosowania. Obym tylko była systematyczna, bo niestety zazwyczaj mam z tym problem. Uwaga jeśli wasza skóra źle toleruje ciekłą parafinę - jest wysoko w składzie.
NIVEA Wzmacniający szampon micelarny | W boxie mamy także nowość od Nivea - jeden z dwóch szamponów micelarnych. Szczerze mówiąc wydaje mi się, że z tym "micelarnym" to trochę taki chwyt, a obstawiam, że to normalny szampon. Mimo wszystko jestem go ciekawa, bo poprzednie nowości marki z serii Hairmilk bardzo fajnie się sprawdzały na moich włosach.
BOTAME Świeca do masażu | Baardzo fajny pomysł na dodatek do jesiennego pudełka! Świeca bazująca na maśle shea fajnie tu pasuje, dzięki niej pudełko jest w moim odczuciu po prostu ciekawsze. Były różne warianty, u mnie grejpfrut który fajnie pachnie :).
VIANEK Peeling do rąk | Kolejnym kosmetykiem jest peeling Vianek, dedykowany skórze dłoni. Hmm chyba jeszcze nie miałam peelingu typowo do rąk, wiadomo że można użyć zwykłego, ale mimo to jestem zaciekawiona. Nawet nie wiedziałam, że Vianek ma taki produkt w ofercie.
VICHY Peelingująca maseczka rozświetlająca | Maseczka Vichy to chyba nowość (jeśli się mylę to mnie poprawcie). Maseczki generalnie zawsze na tak.
YU-BE Moisturizing Skin Cream | Ta mała tubka już kiedyś się pojawiła w beGlossy - to taki mocno regenerujący krem, najlepszy do skórek wokół paznokci. Tubka to maleństwo, więc sprawdza się do torebki.
W innych wariantach można było trafić również na olejek marki BioOleo, oczyszczający szampon micelarny Nivea, albo inną wersję zapachową świecy. Pudełko zamówicie oczywiście na:
Subskrybuj:
Posty (Atom)