wtorek, 30 stycznia 2018

NATURALNE WYBIELANIE ZĘBÓW | Test pasty AP24!

Dziś kolejny test produktu, który w naturalny i bezpieczny dla naszych zębów sposób ma pozwolić nam je wybielić. Zainteresowanie takimi naturalnymi metodami wciąż wzrasta, co zresztą wcale mnie nie dziwi... bo kto nie chciałby mieć bielszych zębów bez żadnego ryzyka. Tym razem pod lupę wzięłam pastę marki Nu Skin - Whitening Fluoride Toothpaste AP24, o której jeszcze nie ma zbyt wielu opinii w internecie, ale wydaje się robić coraz popularniejsza.

Jest to pasta oparta na krzemionce i tlenku glinu, nie naruszająca szkliwa naszych zębów. Dodatkowo w składzie znajdziemy takie składniki jak monofluorofosforan sodu oraz ten tytułowy składnik AP-24 spowalniający gromadzenie się płytki nazębnej. Na wstępie warto też dodać, że jest to pasta która przywróci naszym zębom ich naturalny odcień, czyli usunie to co powstało w wyniku np. picia kawy/herbaty, ale nie rozjaśni już naszego naturalnego koloru zębów. Jeśli tego oczekujecie to od razu odpuście sobie tę pastę.


Stosowałam pastę dwa razy dziennie przez kilka tygodni i faktycznie widać delikatną różnicę, chociaż od razu zaznaczam, że nie jest to żaden spektakularny efekt, bo wcześniej używałam węgla kokosowego Carbon Coco. Różnica jest bardzo delikatna, nie ma co spodziewać się cudów w postaci wybielenia zębów o kilka tonów. Pasta ma przyjemny smak waniliowej mięty, także myślę że jeśli zależy Wam na naturalnym wybielaniu, przywróceniu zębom ich naturalnego odcienia w bezpieczny sposób to powinna być w porządku. Pasta nie wydaje się może najtańsza (jej koszt to nieco ponad 50zł), ale przyrównując ją do popularnych węglowych proszków cenowo wychodzi podobnie i szczerze mówiąc działa też w nieco podobny sposób (tj. przywraca naturalny odcień zębów, ale go dodatkowo nie rozjaśnia). Pastę można kupić poprzez oficjalną stronę Nu Skin.




wtorek, 23 stycznia 2018

Marc Jacobs DECADENCE

Moim zapachem tej zimy z pewnością został Marc Jacobs - Decadence. Chociaż moje pierwsze spotkanie z tymi perfumami jak zwykle nie należało do udanych, to z czasem zaczął mi chodzić po głowie i kusić nutami śliwki, które wręcz uwielbiam w perfumach. Decadence to oryginalna, wyróżniająca się kompozycja na tle teraz tak popularnej masy niezidentyfikowanych ulepków. Takie nietypowe perfumy przyciągają mnie najbardziej, więc jeśli Wy też szukacie w zapachach czegoś trochę innego to sprawdźcie sobie Decadence przy najbliżej wizycie w perfumerii :).

Decadence jest  zdecydowanie jesienno-zimowym zapachem, aczkolwiek kojarzy mi się najmocniej właśnie z jesienią. Zapach zaliczany jest to orientalno-kwiatowej grupy zapachów. Ja odbieram go jako zapach dymny, śliwkowy, pudrowy, nostalgiczny (niektórzy odbierają go nawet jako smutny, pogrzebowy, ale mi osobiście absolutnie nie kojarzy się przygnębiająco). Decadence nasuwa mi skojarzenia z butelkową zielenią, bohemą, starymi kamienicami i ciemnym pokojem pełnym starych obrazów i kolorowych tkanin. To oczywiście totalnie subiektywne obrazy, które pojawiają mi się w głowie po otwarciu flakonika, który swoją drogą nie sposób pominąć! Butelka w kształcie torebki ze złotym łańcuszkiem jednym się podoba, innym kojarzy z kiczem - moim zdaniem wygląda pięknie.


Nuty głowy to śliwka, szafran i irys. Ja z kolei czuję oczywiście wspomnianą śliwkę, ale zaraz po pierwszym psiknięciu Decadence pachnie mi pieprzem (może różowym pieprzem), jest słodko-ostry, drapiący. "Nos" ze mnie jednak żaden i zapewne w Decadence pieprzu nie ma, ale takie jest moje pierwsze skojarzenie po użyciu zapachu. Potem nuty się zmieniają, zapach łagodnieje i staje się bardziej pudrowo-kwiatowy. W nutach serca znalazła się róża bułgarska, irys i jaśmin. Wcale się nie dziwię, że woda tak bardzo mi się spodobała, bo jestem wielką fanką zapachów różanych i jaśminowych, a irys także trafia w mój gust ponieważ dodaje pudrowości. Dodam, że po ulotnieniu się pierwszych nut, nadal czuję śliwkę, która w tym zapachu jest bardzo udana, aromatyczna i dymna. W nutach podstawy znalazł się bursztyn, papirus, wetyweria.

Decadence to bardzo intensywny zapach (oceniam wodę perfumowaną) i całkiem trwały. Może nie jest to wybitny kiler pod względem trwałości, ale naprawdę daje radę - na skórze nie wytrzymuje może całego dnia, ale na ubraniach siedzi długo. Ja swoją butelkę zakupiłam na ulubionych https://www.iperfumy.pl/, a konkretnie patrzcie tutaj -> Marc Jacobs Decadence. Większość swoich perfum mam właśnie z iperfumy i bardzo polecam, bo ceny są zdecydowanie przyjaźniejsze dla portfela niż w perfumeriach stacjonarnych.



Decadence to dla mnie taki elegancki, dymny, melancholijny zapach, który tej zimy jest moim numerem jeden. Używam go chętnie na wieczór i na co dzień, bo nie jest w moim odczuciu bardzo ciężki czy przytłaczający. Jeśli lubicie nietypowe zapachy i jesteście fankami śliwki w perfumach to polecam je sobie sprawdzić. A jeśli tak jak ja lubicie Decadence to napiszcie koniecznie wasze inne typy zapachowe, może trafię na coś co powinnam sprawdzić :).




poniedziałek, 15 stycznia 2018

MANICURE: Ombre z tęczowym flejkami

Hej! Witajcie po sporej przerwie, już w 2018 roku! Tym razem przeciwko mnie zbuntował się sprzęt, a jak zapewne wiecie nieszczęścia chodzą parami, więc trochę to wszystko trwało, ale mam nadzieję, że już teraz będzie w porządku. Oczywiście nie mogłabym pominąć tradycyjnego podsumowania ulubieńców minionego roku, które pojawi się z opóźnieniem, ale będzie na pewno :). Dzisiaj startujemy z nowym mani, hybrydowym ombre z dodatkiem kolorowych flejków-płatków.


Niedawno kupiłam specjalny pędzelek do ombre, być może już widzieliście takie pędzelki - mają długie "wygryzione" włosie. Trzeba było go sprawdzić, więc wzięłam się za cieniowanie, ale od razu Wam powiem, że pędzel sprawdza się średnio i chyba jednak wolę gąbeczki. Przejście nie wyszło mi idealne.

Do ombre użyłam trzech lakierów hybrydowych. Od nasady jest przepiękny kobalt 939 Vena Lisa (Aliexpress), który bardzo polecam. To najpiękniejszy kobalt jaki widziałam, w żadnej z marek typu Semilac czy NeoNail nie znalazłam tak żywego odcienia. Kolejno dołożyłam fiolet marki Mollon nr 150 i mój ulubiony różowo-fioletowy lakier Cyclamen z NeoNail. Całość pomalowałam moim nowym nabytkiem, bezbarwnym top coatem z kolorowymi flejkami z Born Pretty Store. Dostaniecie go oczywiście także na Aliexpress. Top znajdziecie pod tym linkiem. Ja zamówiłam odcień nr 7, który ma po prostu tęczowe płatki.



Na zdjęciach ciężko było uchwycić jak te kolorowe flejki fajnie się mienią, szkoda bo na żywo efekt jest bardzo ładny. Polecam jeśli lubicie takie migoczące dodatki do waszych paznokci :).