Do mojej kolekcji perfum dołączył niedawno nowy zapach - Insolence od Guerlain. Wśród mainstreamowych perfum najbardziej lubię właśnie zapachy Guerlain, które są w moim odczuciu niebanalne, wyróżniające się oryginalnością na tle masy "klonów". Mój numer jeden to klasyk -Shalimar. Bardzo podobają mi się także zapachy z serii Aqua Allegoria, całkiem ładne są też Mon Guerlain. Jakiś czas temu odkryłam orientalną Samsarę, a niedawno Insolence, który zrobił na mnie duże wrażenie od pierwszego powąchania!
Insolence to zapach z 2006 roku. Na początku pojawiła się woda toaletowa, jakiś czas później perfumowana (i to właśnie wersję EDP posiadam). Zapach należy do kategorii pudrowej, słodkiej, kwiatowej. Moje pierwsze skojarzenia to kwiatowa kremowość, puder i fiołki. Od dawna poszukiwałam zapachu jednocześnie kremowego i kwiatowego, bo uwielbiam to połączenie nut, które kojarzy mi się bardzo czysto i luksusowo. Wreszcie znalazłam w Insolence :).
Zdecydowanie jest to zapach mocno pudrowy, więc od razu odradzałabym go osobom nie przepadającym za takimi nutami. Nie jest to jednak zapach starego, duszącego pudru kupionego na bazarze w latach 90. Dla mnie Insolence pachną trochę jak rozświetlający puder w kulkach Meteorites, tej samej marki. To zdecydowanie zapach, który kojarzy mi się drogo i elegancko, nie przywodzi na myśl przykurzonego taniego pudru. Za tę pudrowość odpowiadają zapewne fiołki i irys. Zaskoczyło mnie, że wiele osób odbiera Insolence jako zapach mocno malinowy, bo choć faktycznie w piramidzie nut znajdziemy malinę to ja odbieram ją tylko jako dodatkową, słabiej wyczuwalną nutę.
Zerknijmy jeszcze na wszystkie nuty zapachowe. W otwarciu poczujemy wspomnianą malinę, czerwone jagody, cytrynę oraz bergamotkę. Najwięcej czuć moim zdaniem maliny, ale da się też wyczuć odświeżającą cytrynową nutę. W nutach serca znajdziemy oczywiście fiołki, ale też różę i kwiat pomarańczy. Róży szczerze mówiąc bym się nie spodziewała, prym wiodą fiołki! W nutach podstawy irys, żywice, piżmo, tonka, drzewo sandałowe. Po czasie zapach łagodnieje, staje się cieplejszy, bardziej drzewny, żywicowy, ale to już to co zostaje wyczuwalne bardzo blisko przy skórze.
Insolence to dla mnie zapach na chłodniejsze dni chociaż nie odbieram go wcale jako ciężki, przytłaczający czy mocno słodki. Jest w nim jednak coś takiego co sprawia, że pasuje idealnie właśnie do takiej chłodniejszej pogody, jakoś nie potrafię sobie wyobrazić, że pachnę nim w ciągu lata. Dla mnie to perfumy na dzień, choć sprawdzą się także na wieczór. Warto też wspomnieć o ich mocy oraz trwałości. Nie jest to na pewno totalny killer zabijający po jednym "psiku", ani też mgiełka niewyczuwalna po godzinie. W moim odczuciu pod tym względem są trafione w punkt, z początku przez kilka godzin mają 'ogon', pod koniec dnia czuć je tylko z nosem przytkniętym do nadgarstka.
Ciekawostką jest fakt, że flakon zaprojektował rzeźbiarz Serge Mansau. Musicie przyznać, że flakon faktycznie wygląda bardzo rzeźbiarsko. Ostatnio widuję Insolence w nowej odsłonie, w bardziej klasycznej buteleczce (z tego co widziałam do takich butelek trafiły nie tylko Insolence, ale też Idylle i Samsara). Twarzą zapachu została Hilary Swank.
Jak większość moich perfum, Insolence również pochodzą z www.iperfumy.pl, które bardzo polecam za ogromny wybór i dobre ceny (zazwyczaj dużo przyjaźniejsze dla portfela niż ceny z perfumerii stacjonarnych). Insolence EDP w pojemności takiej jak moja czyli 30ml kosztują aktualnie 118zł, w perfumerii zapłacicie za nie ze trzy raz więcej.
Jestem bardzo ciekawa czy któraś z Was używa Insolence, albo czy po prostu znacie ten zapach. Bardzo cieszę się, że zwróciłam uwagę w perfumerii na ten zapach, bo czegoś takiego od dłuższego czasu poszukiwałam.
wtorek, 27 lutego 2018
środa, 21 lutego 2018
MOLLON PRO | Kolekcja Classic Beauty
Classic Beauty od Mollon Pro to kolekcja lakierów hybrydowych dla kobiet, które lubią klasyczne odcienie na paznokciach . Chociaż sama uwielbiam szaleć z kolorowym manicurem i noszę dosłownie każdy kolor lakieru, to dobrze wiem, że to właśnie takie klasyczne odcienie należą do tych najczęściej wybieranych. Nic w tym dziwnego, to w końcu właśnie takie kolory pasują do wszystkiego i nie rażą po oczach jeśli nie możemy sobie na to pozwolić np. w pracy. Sama też lubię od czasu do czasu sięgać po klasykę, szczególnie po moją ulubioną czerwień!
W skład kolekcji weszło sześć klasycznych odcieni, beżów i czerwieni. Kolory są moim zdaniem bardzo trafnie dobrane i sądzę, że jeśli gustujecie właśnie w takiej kolorystyce to bez problemu znajdziecie odcień dla siebie. Na moim próbniku zabrakło ostatniego z odcieni - jasnego złota 235 Chatoiement Dore, o którym zwyczajnie zapomniałam podczas malowania wzornika ;).
231 SAKURA | Piękny jasny nude o idealnie wyważonym odcieniu. Nie jest zbyt jasny czy "korektorowy", świetnie komponował się z moim odcieniem karnacji.
232 MISAKI | Dość jasny, przybrudzony róż w chłodnej tonacji.
230 DOROTHEE | Ciemny beż, na zdjęciu z próbnikiem wyszedł zbyt ciepło. W rzeczywistości to chłodny odcień ciemniejszego beżu.
233 CRIMSON | Klasyczna, ciemniejsza czerwień. Uwielbiam <3
234 CLARISSE | Ciemna, chłodna czerwień z niewielkim dodatkiem lekkiego shimmeru.
Lakiery z Classic Beauty wypróbowałam w dwóch manicurach - sweterkach po lewej (odcienie Sakura i Dorothee, które tutaj wyszły dobrze oddane) i Crimson w walentynkowym mani po prawej (jest na paznokciu serdecznym w macie oraz na paznokciu wskazującym i kciuku). Kolory naprawdę piękne, świetnie mi się je nosiło w obydwu wariantach!
Classic Beauty to kolekcja podstawowych odcieni, które myślę że warto mieć w zanadrzu. Jeśli jeszcze nie znacie hybryd od Mollon Pro to po raz kolejny będę je Wam polecać :). Moim zdaniem to jedne z najlepszych jakościowo hybryd, które są może mniej popularne w internecie czy wśród osób które same w domu wykonują manicure hybrydowy, a bardziej popularne w salonach urody. Jednak w moim odczuciu przebijają jakością wiele popularnych teraz marek, są trwałe, nie marszczą się pod lampą, nie cofają się z wolnego brzegu i co ważne mają formułę 3free (bez formaldehydu, toluenu i DBP). Lepszy skład oznacza też mniejsze ryzyko uczuleń i często osoby z uczuleniami na hybrydy dobrze reagują właśnie na formułę 3free. Buteleczki 8ml kosztują 35zł.
wtorek, 20 lutego 2018
* KOSMETYCZNE HITY 2017 *
Wybaczcie mój ostatnio totalnie opóźniony zapłon, ale zestawienie najlepszych kosmetyków minionego roku po prostu musi się pojawić (i to choćby w drugiej połowie lutego!). Tym razem hity bez rozdrabniania się już na osobne wpisy o kolorówce i pielęgnacji. Zebrałam wszystko razem, trochę się tego uzbierało, ale pod każdym z tym produktów mogłabym się podpisać :). Zapraszam Was na najlepsze kosmetyki 2017 roku!
Tak naprawdę najsensowniej byłoby podzielić ulubione kosmetyki na te, które sprawdzają się u mnie w moim codziennym makijażu i te, które noszę w kufrze. Co innego lubię malując osoby o innej skórze niż moja, co innego stosuję też na co dzień choćby z uwagi na fakt, że w swoim zwykłym makeupie nie potrzebuję aż takiej trwałości. Nie chcąc już jednak robić zamieszania wszystko w jednym poście, a przy każdym produkcie kilka słów wyjaśnienia ;).
TWARZ: PODKŁADY, PUDRY, KOREKTORY
MAC Face & Body | To jeden z moich ulubionych podkładów do kufra. Bardzo lekki, wodnisty o wyjątkowo delikatnym kryciu (raczej ujednolica koloryt skóry niż kryje), ale z możliwością budowania krycia do pewnego stopnia. Pozostawia wręcz mokre wykończenie na skórze, piękny naturalny "glow". Uwielbiam go na cerach suchych, dojrzałych bądź ładnej, normalnej cerze która niewiele potrzebuje. Wygląda tak naturalnie jak lepsza wersja skóry <3. Kompletnie się za to nie sprawdzi na skórze mieszanej i tłustej. Najbardziej uniwersalnym odcieniem jest moim zdaniem C1.
MAC Strobe Cream | W roli bazy pod podkład polecam Strobe Cream - nawilżający krem o pięknym, opalizującym wykończeniu. Cudnie rozświetla i na ładnej, zadbanej skórze już solo wygląda świetnie. Używam na różnych cerach z wyłączeniem jedynie tych z dużą skłonnością do przetłuszczania.
PAESE Puder ryżowy | Kiedyś trafiłam na jakiś felerny egzemplarz tego pudru (bardzo grubo zmielony), ale dałam mu drugą szansę i bardzo się z nim polubiłam. To transparentny puder o mocno matowym efekcie, choć jeśli nałożymy go bardzo oszczędnie unikniemy totalnego matu. Dla mnie to jeden z mocniej matujących pudrów, z odpowiednim podkładem nawet moją przetłuszczającą się skórę trzyma w ryzach! Z mocno matujących pudrów bardzo polecam też Anti-Shine z Kryolanu.
COLLECTION 2000 Korektor Lasting Perfection | Bardzo fajny korektor, chyba najlepszy z jakim miałam styczność w minionym roku. Ma wysoki stopień krycia i co ważne jest zastygający - nie wchodzi w załamania skóry.
MY SECRET Matte Blur Effect | Podkład, który okazał się u mnie totalnym zaskoczeniem! Od razu zaznaczam, że to podkład na mój własny codzienny użytek. Nie spodziewałam się tak dobrego podkładu po tak taniej marce, bo o ile w kwestii pomadek czy cieni można trafić na mnóstwo tanich perełek tak z podkładami bywa już znacznie gorzej. Matte Blur Effect okazał się być bardzo dobrze kryjącym, matującym podkładem o fajnej trwałości za naprawdę małe pieniądze (coś koło 15zł). Jeśli podobnie jak ja też szukacie czegoś kryjącego i matującego to myślę, że warto go sprawdzić. Dla mnie najlepszy był odcień Ivory. Mimo wszystko wciąż szukam ideału, zarówno dla siebie jak i do kufra. Nadal bardzo lubię Colorstay z Revlona, wodoodporny Makeup Atalier Paris do makijaży ślubnych czy wieczorowych i wspomniany Face & Body MAC do skóry suchej i dojrzałej.
NYX Pro Foundation Mixer | Ten mixer to pozycja obowiązkowa w moim kufrze! Jest to coś w rodzaju pigmentu do mieszania z podkładami, z którymi bardzo dobrze się łączy. Warto nabyć biały do rozjaśniania podkładów i wersję Olive, którą bardzo lubię - idealna do przyciemniania podkładów na skórze Polek.
KRYOLAN Fixing Spray | Kolejny must have w kufrze wizażysty czyli porządny fixer. Dla mnie cały czas numerem jeden jest Kryolan, który utrwala naprawdę bardzo mocno. Na sobie prawie w ogóle go nie używam, bo to prawdziwy killer, ale sprawdza się fajnie do makijaży ślubnych i wszelakich wyjściowych. Jeśli szukacie czegoś delikatniejszego, bardziej na co dzień to polecam fixer z Inglota, który ładnie scala makijaż i niweluje pudrowy efekt jednocześnie wydłużając trwałość makijażu.
TWARZ: ROZŚWIETLACZE, RÓŻE, BRĄZERY
JEFFREE STAR Rozświetlacz Ice Cold | Świetnym zakupem w minionym roku okazał się także rozświetlacz od Jeffree Stara. Jest to dość specyficzny rozświetlacz o nietypowej, jakby kremowej formule. Za to efekt na skórze daje boski! Można nim fajnie budować połysk nawet do bardzooo intensywnego. Dość podobny efekt daje odpowiednik z Makeup Revolution - Skin Kiss.
MY SECRET Face'n'Body Bronzing Powder | Ten niezwykły brązer musicie sprawdzić jeśli jeszcze go nie macie! To produkt o lekko błyszczącym, satynowym wykończeniu i idealnie wyważonym, chłodnym, ale nie szaro-ziemistym kolorze. Zdecydowanie najdziwniejszy ze wszystkich moich brązerów i jednocześnie na tę chwilę ulubiony do lekkiego konturowania.
BOURJOIS Róż Rose D'or | W kategorii różów nie poczyniłam żadnych większych odkryć, ale w mojej ścisłej czołówce kolejny rok utrzymuje się wypiekany róż Bourjois w odcieniu numer 34. To bardzo ładny i super świeży odcień, który ożywi każdą cerę. Uwielbiam ten kolor i rzadko kiedy trafiam na coś równie świeżego, ale nie nazbyt chłodnego.
OCZY: CIENIE SYPKIE
MAC Pigmenty Vanilla i Naked | Jestem ogromną fanką cieni w sypkiej formie, bo jak żadne inne potrafią przemienić poprawny makijaż w niezwykły :). Do moich stałych hitów już od lat należą dwa ukochane pigmenty z MAC: przepiękny odcień Vanilla do rozświetlania i bardzo delikatny Naked idealny do wszelkich delikatnych makijaży, ale też do łączenia z czernią w smokey. Te dwa odcienie te perełki, które naprawdę warto mieć.
INGLOT Pigmenty | Pigmenty z Inglota na pewno większość z Was świetnie zna. Ja używam ich już od lat, w ofercie jest mnóstwo wyjątkowych kolorów, także ciekawych duochromów. Z Duraline robią mega efekt.
KOBO Pure Pigment | Fajne pigmenty ma także Kobo. Tutaj akurat jeszcze w starej wersji, odcień Sea Shell, który jest idealny do ślubniaków - opalizująca brzoskwinia <3.
OCZY: CIENIE
AFFECT Naturally Matt | Jednym z najlepszych zakupów kosmetycznych ubiegłego roku była bez dwóch zdań paleta Naturally Matt z Affect. Wiedziałam, że będzie dobra, skoro tyle osób ją polecało, ale nie sądziłam, że będzie aż tak dobra! Ta pigmentacja powala! Cienie fantastycznie się blendują, a praca z nimi to czysta przyjemność. Kolory idealnie dobrane, jedna z niewielu palet w której naprawdę korzystam z każdego koloru regularnie. Polecam w 100%. To na pewno nie ostatnia moja paleta Affect.
MAKEUP REVOLUTION Paleta Inspiration | Z kolei paletą do szybkich dzienniaków, której używałam najczęściej była duża paleta Inspiration z serii palet z 35 cieniami. Jak widzicie na zdjęciu sporo przeszła, przeżyła nawet jakoś spory upadek ;). Jest to paleta w jesiennych, ciepłych kolorach, wszystkie są matowe. Bardzo lubię po nią sięgać, kiedy potrzebuję zrobić szybki makijaż uzupełniony czarną kreską eyelinerem. W minionym roku moja naj paleta od Makeup Revolution.
OCZY: EYELINERY, TUSZE, POMADY
MAKEUP REVOLUTION Awesome Double Flick Eyeliner | Świetny eyeliner w pisaku z Revolution z dwoma końcówkami. Póki co mój numer jeden, lepszego niestety jeszcze nie znalazłam. Ma kolor mocnej czerni, jest bardzo intensywny, trwały i wystarczył mi na wiele miesięcy malowania kresek. Końcówki wygodne, ale też precyzyjne.
INGLOT Duraline i Eyeshadow Keeper | Dwa produkty z Inglota, które są dla mnie absolutnym niezbędnikiem. Duraline to płyn, który uratuje każdy podeschnięty eyeliner w żelu czy pomadę i w magiczny sposób wyciągnie całą moc z każdego cienia sypkiego. Eyeshadow Keeper to bardzo fajna kremowa baza pod cienie.
L'OREAL Tusze Paradise Extatic i Volume Million Lashes So Couture | Szukałam dobrego tuszu, który zadowoliłby mnie poza Masterpice Max z Max Factora. Znalazłam dwa: Paradise Extatic i So Couture i muszę powiedzieć, że obydwa sprawdzają się na moich rzęsach super. Dają mocny efekt, ale bez sklejania.
MAKEUP REVOLUTION Brow Pomade | W ubiegłym roku wypróbowałam mnóstwo przeróżnych produktów do brwi, ale najlepiej leżą mi jednak pomady. Ta z Revolution jest w porządku i raczej nie planuję szukać już niczego innego.
USTA: POMADKI
GOLDEN ROSE Liquid Matte | W minionym roku królowały u mnie pomadki zastygające, choć niekoniecznie zawsze maty :). Tutaj oczywiście nie mogę nie wspomnieć o Liquid Matte z Golden Rose, które zachwycają kolorami, ceną i właściwościami. Jestem ogromną fanką brudnego różu z numerem 03, ale równie często sięgam także po klasyczną czerwień.
MAX FACTOR Lipfinity | Bardzo trwałe zastygające pomadki ma Max Factor - serię Lipfinity. To są jedne z moich ulubionych pomadek do makijaży okolicznościowych, bo potrafią naprawdę wiele przetrzymać, ale pod warunkiem że zastosujemy do nich dołączoną pomadkę "ochronną". Uwielbiam nudziakowy odcień Iced 160 i gorąco go Wam polecam, bo jest naprawdę piękny i mało komu nie pasuje :).
BOURJOIS Rouge Edition Velvet the Lipstick | Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie nowa pomadka Bourjois. Ma idealną formułę, sunie po ustach jak masełko, po czym po chwili zastyga i staje się matową, trwałą pomadką! Z taką formułą jeszcze się nie spotkałam, jest to coś nowego i bardzo komfortowego w noszeniu. Polecam jeśli nie możecie się przekonać do zastygających matów, ta jest również matowa, ale przyjemniejsza w noszeniu. Żałuję jedynie, że kolorów jest dość mało, ale liczę że Bourjois pomyśli o poszerzeniu gamy kolorystycznej.
INGLOT Diamond Lip Tint | Jedną z moich top pomadek była zastygająca metaliczna pomadka Inglot (nr 104). Ten dziwny kolor w połączeniu z mocno metalicznym wykończeniem całkowicie trafił w mój gust i sięgałam po niego zarówno latem jak i zimą.
AKCESORIA: PĘDZLE
Top 5 moich ulubionych pędzelków to pędzel do pudru Maestro, pędzelek-jajeczko do rozświetlacza z Kavaii, pędzel do konturowania Hulu oraz dwa absolutne hity do blendowania z Zoevy: 231 i 221. Wszystkie na szóstkę!
KOLORÓWKA MINERALNA
Często sięgam także po minerały, więc warto i o nich wspomnieć. Do moich ulubionych podkładów mineralnych należą zdecydowane dwa: Pixie Minerals Love Botanicals oraz podkład Ecolore. Anabelle Minerals sprawdza się u mnie znacznie gorzej, ale za to bardzo lubię ich róże, szczególnie odcień Nude i Romantic. Świetnym pudrem jest z kolei Pixie Mega Matte Kapok, który polecam nie tylko fankom makijażu mineralnego. To ultra drobny puder, który daje bardzo naturalne wykończenie bez bielenia i tępego matu, a jednocześnie trzyma ten ładny mat całkiem długo.
PIELĘGNACJA
Z pielęgnacji mało mam takich kosmetyków, które uważałabym za wyjątkowe perełki. Większość przykładowo balsamów czy szamponów uważam zwykle za poprawne produkty i rzadko wracam do nich ponownie. Łatwo było mi z tego powodu wyłonić te kilka naprawdę sprawdzonych i ulubionych. Świetnie spisuje się u mnie krem z dodatkiem kwasów Effaclar Duo+ z La Roche Posay, którego używam co kilka dni przez cały rok z wyjątkiem lata (złuszcza skórę i zapobiega niedoskonałościom). Jeśli niedoskonałości już są idealna jest Papka dla cery trądzikowej marki Jadwiga. Nie wyobrażam sobie pielęgnacji bez dobrego serum z witaminą C - bardzo lubię serum Mincer. Na zdjęciu zabrakło też mojego hitu do nawilżania cery, a mianowicie lekkiego lotionu Galenic (prawdziwe cudo, super także do kufra). Dodatkowo coś uniwersalnego - suchy olejek Nuxe, coś na usta - jajeczko z Oriflame i dobry antyperspirant - DeoBall od Perfecty. A do demakijażu najlepsza rękawica myjąca z Revolution, pobiła nawet słynną Glov!
PAZNOKCIE
Nie będę się rozpisywać o hybrydach, bo tych sprawdziłam w tym roku mnóstwo i lubię przeróżne marki, choć nie jestem żadnej totalnie wierna. Odkryciem jest za to z pewnością baza proteinowa z Indigo, która fantastycznie utwardza paznokcie i jest tak gęsta, że bezproblemowo zbudujemy nią krzywą C. W ubiegłym roku rządziły u mnie wszelakie pyłki Indigo: syrenki, brokaty, efekty. A na dodatkową uwagę zasługują świetne, mocno napigmentowane i tanie jak barszcz kolorowe żele Canni z Aliexpress, idealne do wzorków.
ZAPACHY
Na koniec zostawiłam perfumy. Nie umiałabym wybrać tylko jednych, choć ubiegły rok minął mi najbardziej pod znakiem Shalimar od Guerlain, zapach piękny, klasyczny i bardzo retro. Przez cały rok nosiłam też chętnie coś lżejszego: różane Rose de Chloe od Chloe i jaśminowe Tendre Jasmin z Yves Rocher. Pod koniec roku odkryłam śliwkę w dymie czyli Decadence Marc Jacobs i cudo od Nuxe o zapachu ich słynnego suchego olejku.
Tak naprawdę najsensowniej byłoby podzielić ulubione kosmetyki na te, które sprawdzają się u mnie w moim codziennym makijażu i te, które noszę w kufrze. Co innego lubię malując osoby o innej skórze niż moja, co innego stosuję też na co dzień choćby z uwagi na fakt, że w swoim zwykłym makeupie nie potrzebuję aż takiej trwałości. Nie chcąc już jednak robić zamieszania wszystko w jednym poście, a przy każdym produkcie kilka słów wyjaśnienia ;).
TWARZ: PODKŁADY, PUDRY, KOREKTORY
MAC Face & Body | To jeden z moich ulubionych podkładów do kufra. Bardzo lekki, wodnisty o wyjątkowo delikatnym kryciu (raczej ujednolica koloryt skóry niż kryje), ale z możliwością budowania krycia do pewnego stopnia. Pozostawia wręcz mokre wykończenie na skórze, piękny naturalny "glow". Uwielbiam go na cerach suchych, dojrzałych bądź ładnej, normalnej cerze która niewiele potrzebuje. Wygląda tak naturalnie jak lepsza wersja skóry <3. Kompletnie się za to nie sprawdzi na skórze mieszanej i tłustej. Najbardziej uniwersalnym odcieniem jest moim zdaniem C1.
MAC Strobe Cream | W roli bazy pod podkład polecam Strobe Cream - nawilżający krem o pięknym, opalizującym wykończeniu. Cudnie rozświetla i na ładnej, zadbanej skórze już solo wygląda świetnie. Używam na różnych cerach z wyłączeniem jedynie tych z dużą skłonnością do przetłuszczania.
PAESE Puder ryżowy | Kiedyś trafiłam na jakiś felerny egzemplarz tego pudru (bardzo grubo zmielony), ale dałam mu drugą szansę i bardzo się z nim polubiłam. To transparentny puder o mocno matowym efekcie, choć jeśli nałożymy go bardzo oszczędnie unikniemy totalnego matu. Dla mnie to jeden z mocniej matujących pudrów, z odpowiednim podkładem nawet moją przetłuszczającą się skórę trzyma w ryzach! Z mocno matujących pudrów bardzo polecam też Anti-Shine z Kryolanu.
COLLECTION 2000 Korektor Lasting Perfection | Bardzo fajny korektor, chyba najlepszy z jakim miałam styczność w minionym roku. Ma wysoki stopień krycia i co ważne jest zastygający - nie wchodzi w załamania skóry.
MY SECRET Matte Blur Effect | Podkład, który okazał się u mnie totalnym zaskoczeniem! Od razu zaznaczam, że to podkład na mój własny codzienny użytek. Nie spodziewałam się tak dobrego podkładu po tak taniej marce, bo o ile w kwestii pomadek czy cieni można trafić na mnóstwo tanich perełek tak z podkładami bywa już znacznie gorzej. Matte Blur Effect okazał się być bardzo dobrze kryjącym, matującym podkładem o fajnej trwałości za naprawdę małe pieniądze (coś koło 15zł). Jeśli podobnie jak ja też szukacie czegoś kryjącego i matującego to myślę, że warto go sprawdzić. Dla mnie najlepszy był odcień Ivory. Mimo wszystko wciąż szukam ideału, zarówno dla siebie jak i do kufra. Nadal bardzo lubię Colorstay z Revlona, wodoodporny Makeup Atalier Paris do makijaży ślubnych czy wieczorowych i wspomniany Face & Body MAC do skóry suchej i dojrzałej.
NYX Pro Foundation Mixer | Ten mixer to pozycja obowiązkowa w moim kufrze! Jest to coś w rodzaju pigmentu do mieszania z podkładami, z którymi bardzo dobrze się łączy. Warto nabyć biały do rozjaśniania podkładów i wersję Olive, którą bardzo lubię - idealna do przyciemniania podkładów na skórze Polek.
KRYOLAN Fixing Spray | Kolejny must have w kufrze wizażysty czyli porządny fixer. Dla mnie cały czas numerem jeden jest Kryolan, który utrwala naprawdę bardzo mocno. Na sobie prawie w ogóle go nie używam, bo to prawdziwy killer, ale sprawdza się fajnie do makijaży ślubnych i wszelakich wyjściowych. Jeśli szukacie czegoś delikatniejszego, bardziej na co dzień to polecam fixer z Inglota, który ładnie scala makijaż i niweluje pudrowy efekt jednocześnie wydłużając trwałość makijażu.
TWARZ: ROZŚWIETLACZE, RÓŻE, BRĄZERY
JEFFREE STAR Rozświetlacz Ice Cold | Świetnym zakupem w minionym roku okazał się także rozświetlacz od Jeffree Stara. Jest to dość specyficzny rozświetlacz o nietypowej, jakby kremowej formule. Za to efekt na skórze daje boski! Można nim fajnie budować połysk nawet do bardzooo intensywnego. Dość podobny efekt daje odpowiednik z Makeup Revolution - Skin Kiss.
MY SECRET Face'n'Body Bronzing Powder | Ten niezwykły brązer musicie sprawdzić jeśli jeszcze go nie macie! To produkt o lekko błyszczącym, satynowym wykończeniu i idealnie wyważonym, chłodnym, ale nie szaro-ziemistym kolorze. Zdecydowanie najdziwniejszy ze wszystkich moich brązerów i jednocześnie na tę chwilę ulubiony do lekkiego konturowania.
BOURJOIS Róż Rose D'or | W kategorii różów nie poczyniłam żadnych większych odkryć, ale w mojej ścisłej czołówce kolejny rok utrzymuje się wypiekany róż Bourjois w odcieniu numer 34. To bardzo ładny i super świeży odcień, który ożywi każdą cerę. Uwielbiam ten kolor i rzadko kiedy trafiam na coś równie świeżego, ale nie nazbyt chłodnego.
OCZY: CIENIE SYPKIE
MAC Pigmenty Vanilla i Naked | Jestem ogromną fanką cieni w sypkiej formie, bo jak żadne inne potrafią przemienić poprawny makijaż w niezwykły :). Do moich stałych hitów już od lat należą dwa ukochane pigmenty z MAC: przepiękny odcień Vanilla do rozświetlania i bardzo delikatny Naked idealny do wszelkich delikatnych makijaży, ale też do łączenia z czernią w smokey. Te dwa odcienie te perełki, które naprawdę warto mieć.
INGLOT Pigmenty | Pigmenty z Inglota na pewno większość z Was świetnie zna. Ja używam ich już od lat, w ofercie jest mnóstwo wyjątkowych kolorów, także ciekawych duochromów. Z Duraline robią mega efekt.
KOBO Pure Pigment | Fajne pigmenty ma także Kobo. Tutaj akurat jeszcze w starej wersji, odcień Sea Shell, który jest idealny do ślubniaków - opalizująca brzoskwinia <3.
OCZY: CIENIE
AFFECT Naturally Matt | Jednym z najlepszych zakupów kosmetycznych ubiegłego roku była bez dwóch zdań paleta Naturally Matt z Affect. Wiedziałam, że będzie dobra, skoro tyle osób ją polecało, ale nie sądziłam, że będzie aż tak dobra! Ta pigmentacja powala! Cienie fantastycznie się blendują, a praca z nimi to czysta przyjemność. Kolory idealnie dobrane, jedna z niewielu palet w której naprawdę korzystam z każdego koloru regularnie. Polecam w 100%. To na pewno nie ostatnia moja paleta Affect.
MAKEUP REVOLUTION Paleta Inspiration | Z kolei paletą do szybkich dzienniaków, której używałam najczęściej była duża paleta Inspiration z serii palet z 35 cieniami. Jak widzicie na zdjęciu sporo przeszła, przeżyła nawet jakoś spory upadek ;). Jest to paleta w jesiennych, ciepłych kolorach, wszystkie są matowe. Bardzo lubię po nią sięgać, kiedy potrzebuję zrobić szybki makijaż uzupełniony czarną kreską eyelinerem. W minionym roku moja naj paleta od Makeup Revolution.
OCZY: EYELINERY, TUSZE, POMADY
MAKEUP REVOLUTION Awesome Double Flick Eyeliner | Świetny eyeliner w pisaku z Revolution z dwoma końcówkami. Póki co mój numer jeden, lepszego niestety jeszcze nie znalazłam. Ma kolor mocnej czerni, jest bardzo intensywny, trwały i wystarczył mi na wiele miesięcy malowania kresek. Końcówki wygodne, ale też precyzyjne.
INGLOT Duraline i Eyeshadow Keeper | Dwa produkty z Inglota, które są dla mnie absolutnym niezbędnikiem. Duraline to płyn, który uratuje każdy podeschnięty eyeliner w żelu czy pomadę i w magiczny sposób wyciągnie całą moc z każdego cienia sypkiego. Eyeshadow Keeper to bardzo fajna kremowa baza pod cienie.
L'OREAL Tusze Paradise Extatic i Volume Million Lashes So Couture | Szukałam dobrego tuszu, który zadowoliłby mnie poza Masterpice Max z Max Factora. Znalazłam dwa: Paradise Extatic i So Couture i muszę powiedzieć, że obydwa sprawdzają się na moich rzęsach super. Dają mocny efekt, ale bez sklejania.
MAKEUP REVOLUTION Brow Pomade | W ubiegłym roku wypróbowałam mnóstwo przeróżnych produktów do brwi, ale najlepiej leżą mi jednak pomady. Ta z Revolution jest w porządku i raczej nie planuję szukać już niczego innego.
USTA: POMADKI
GOLDEN ROSE Liquid Matte | W minionym roku królowały u mnie pomadki zastygające, choć niekoniecznie zawsze maty :). Tutaj oczywiście nie mogę nie wspomnieć o Liquid Matte z Golden Rose, które zachwycają kolorami, ceną i właściwościami. Jestem ogromną fanką brudnego różu z numerem 03, ale równie często sięgam także po klasyczną czerwień.
MAX FACTOR Lipfinity | Bardzo trwałe zastygające pomadki ma Max Factor - serię Lipfinity. To są jedne z moich ulubionych pomadek do makijaży okolicznościowych, bo potrafią naprawdę wiele przetrzymać, ale pod warunkiem że zastosujemy do nich dołączoną pomadkę "ochronną". Uwielbiam nudziakowy odcień Iced 160 i gorąco go Wam polecam, bo jest naprawdę piękny i mało komu nie pasuje :).
BOURJOIS Rouge Edition Velvet the Lipstick | Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie nowa pomadka Bourjois. Ma idealną formułę, sunie po ustach jak masełko, po czym po chwili zastyga i staje się matową, trwałą pomadką! Z taką formułą jeszcze się nie spotkałam, jest to coś nowego i bardzo komfortowego w noszeniu. Polecam jeśli nie możecie się przekonać do zastygających matów, ta jest również matowa, ale przyjemniejsza w noszeniu. Żałuję jedynie, że kolorów jest dość mało, ale liczę że Bourjois pomyśli o poszerzeniu gamy kolorystycznej.
INGLOT Diamond Lip Tint | Jedną z moich top pomadek była zastygająca metaliczna pomadka Inglot (nr 104). Ten dziwny kolor w połączeniu z mocno metalicznym wykończeniem całkowicie trafił w mój gust i sięgałam po niego zarówno latem jak i zimą.
AKCESORIA: PĘDZLE
Top 5 moich ulubionych pędzelków to pędzel do pudru Maestro, pędzelek-jajeczko do rozświetlacza z Kavaii, pędzel do konturowania Hulu oraz dwa absolutne hity do blendowania z Zoevy: 231 i 221. Wszystkie na szóstkę!
KOLORÓWKA MINERALNA
Często sięgam także po minerały, więc warto i o nich wspomnieć. Do moich ulubionych podkładów mineralnych należą zdecydowane dwa: Pixie Minerals Love Botanicals oraz podkład Ecolore. Anabelle Minerals sprawdza się u mnie znacznie gorzej, ale za to bardzo lubię ich róże, szczególnie odcień Nude i Romantic. Świetnym pudrem jest z kolei Pixie Mega Matte Kapok, który polecam nie tylko fankom makijażu mineralnego. To ultra drobny puder, który daje bardzo naturalne wykończenie bez bielenia i tępego matu, a jednocześnie trzyma ten ładny mat całkiem długo.
PIELĘGNACJA
Z pielęgnacji mało mam takich kosmetyków, które uważałabym za wyjątkowe perełki. Większość przykładowo balsamów czy szamponów uważam zwykle za poprawne produkty i rzadko wracam do nich ponownie. Łatwo było mi z tego powodu wyłonić te kilka naprawdę sprawdzonych i ulubionych. Świetnie spisuje się u mnie krem z dodatkiem kwasów Effaclar Duo+ z La Roche Posay, którego używam co kilka dni przez cały rok z wyjątkiem lata (złuszcza skórę i zapobiega niedoskonałościom). Jeśli niedoskonałości już są idealna jest Papka dla cery trądzikowej marki Jadwiga. Nie wyobrażam sobie pielęgnacji bez dobrego serum z witaminą C - bardzo lubię serum Mincer. Na zdjęciu zabrakło też mojego hitu do nawilżania cery, a mianowicie lekkiego lotionu Galenic (prawdziwe cudo, super także do kufra). Dodatkowo coś uniwersalnego - suchy olejek Nuxe, coś na usta - jajeczko z Oriflame i dobry antyperspirant - DeoBall od Perfecty. A do demakijażu najlepsza rękawica myjąca z Revolution, pobiła nawet słynną Glov!
PAZNOKCIE
Nie będę się rozpisywać o hybrydach, bo tych sprawdziłam w tym roku mnóstwo i lubię przeróżne marki, choć nie jestem żadnej totalnie wierna. Odkryciem jest za to z pewnością baza proteinowa z Indigo, która fantastycznie utwardza paznokcie i jest tak gęsta, że bezproblemowo zbudujemy nią krzywą C. W ubiegłym roku rządziły u mnie wszelakie pyłki Indigo: syrenki, brokaty, efekty. A na dodatkową uwagę zasługują świetne, mocno napigmentowane i tanie jak barszcz kolorowe żele Canni z Aliexpress, idealne do wzorków.
ZAPACHY
Na koniec zostawiłam perfumy. Nie umiałabym wybrać tylko jednych, choć ubiegły rok minął mi najbardziej pod znakiem Shalimar od Guerlain, zapach piękny, klasyczny i bardzo retro. Przez cały rok nosiłam też chętnie coś lżejszego: różane Rose de Chloe od Chloe i jaśminowe Tendre Jasmin z Yves Rocher. Pod koniec roku odkryłam śliwkę w dymie czyli Decadence Marc Jacobs i cudo od Nuxe o zapachu ich słynnego suchego olejku.
piątek, 9 lutego 2018
SHINYBOX Winter Wonderland
Drugim beauty boxem, który czekał u mnie na recenzję jest oczywiście ShinyBox - zimowa edycja Winter Wonderland. W pudełku dominowała oczywiście pielęgnacja, ale Shiny nie zapomniało też o miłośniczkach kolorówki. Oprócz typowych kosmetyków wpadło także coś z akcesoriów i od razu przyznam, że takie niestandardowe dodatki zawsze mnie cieszą. A co to było dokładnie możecie sprawdzić poniżej :).
DAIRY FUN Kule do kąpieli | Uwielbiam dodatki do wanny, sole, olejki, ale kule lubię najbardziej! Zawsze jestem dla nich na tak i podobnie jest tym razem - świetny pomysł na dodatek do pudełka! Jak dla mnie w każdym boxie mogłoby pojawiać się coś do kąpieli ^ ^!
-417 Regenerująca maska błotna | Z marki -417 mogłyśmy trafić na błoto z Morza Martwego lub taką właśnie błotną maseczkę w tubie. Przyznam szczerze, że wolałabym pierwszy wariant z błotem do ciała, ale że generalnie błoto lubię od dziecka to nie gardzę jednym czy drugim ;). Błotne maski to zawsze idealny traf w mój gust.
MAROKO SKLEP Pumeks Hammam | Najfajniejszym produktem w tym pudełku jest moim zdaniem pumeks hammam, który od dawna chciałam wypróbować. Jest to naturalny pumeks z glinki czerwonej, ale jego kształt jest nietypowy. Jestem bardzo ciekawa jak się sprawdzi, zwłaszcza w porównaniu z pumeksem z lawy wulkanicznej.
NAOBAY Odbudowujący krem pod oczy | Tej marce mówię chwilowe 'stop', mam wrażenie że Naobay pojawia się w boxach trochę za często. Przynajmniej ja mam już lekki przesyt i mam nadzieję, że w kolejnych pudełkach na razie tej marki nie spotkam. Swoją drogą jeszcze żaden z ich produktów nie wpędził mnie w zachwyt, także wolałabym coś innego.
MIYO Lip Gloss | Od Miyo wpadł błyszczyk i bardzo dobrze :). Lubię Miyo, mimo że to taka "nastolatkowa" marka, ale mam z nią pozytywne skojarzenia, a ich cienie pojedyncze są po prostu świetne (i te ceny!). Jak dla mnie Miyo mogłoby zaglądać do pudełek częściej. Nie wiem czy błyszczyki były w różnych kolorach, ale mój to totalnie mój gust - róż opalizujący na fiolet <3.
SO CHIC! Lakier do paznokci | Na koniec lakier do paznokci. Dawniej byłabym zachwycona, teraz noszę hybrydy, więc lakiery klasyczne niestety poszły w znacznym stopniu w odstawkę. Jednak kolor bardzo ładny.
Ponadto w pudełku znalazło się kilka drobnych saszetek, np. od Efektima z serii Mama Care i taka z proszkiem witaminowym Formeds. Myślę, że styczniowy Shiny wyszedł taki mieszany, fajne ze średnim, ale generalnie za ten pumeks i kule do kąpieli mają ode mnie duuużego plusa.
DAIRY FUN Kule do kąpieli | Uwielbiam dodatki do wanny, sole, olejki, ale kule lubię najbardziej! Zawsze jestem dla nich na tak i podobnie jest tym razem - świetny pomysł na dodatek do pudełka! Jak dla mnie w każdym boxie mogłoby pojawiać się coś do kąpieli ^ ^!
-417 Regenerująca maska błotna | Z marki -417 mogłyśmy trafić na błoto z Morza Martwego lub taką właśnie błotną maseczkę w tubie. Przyznam szczerze, że wolałabym pierwszy wariant z błotem do ciała, ale że generalnie błoto lubię od dziecka to nie gardzę jednym czy drugim ;). Błotne maski to zawsze idealny traf w mój gust.
MAROKO SKLEP Pumeks Hammam | Najfajniejszym produktem w tym pudełku jest moim zdaniem pumeks hammam, który od dawna chciałam wypróbować. Jest to naturalny pumeks z glinki czerwonej, ale jego kształt jest nietypowy. Jestem bardzo ciekawa jak się sprawdzi, zwłaszcza w porównaniu z pumeksem z lawy wulkanicznej.
NAOBAY Odbudowujący krem pod oczy | Tej marce mówię chwilowe 'stop', mam wrażenie że Naobay pojawia się w boxach trochę za często. Przynajmniej ja mam już lekki przesyt i mam nadzieję, że w kolejnych pudełkach na razie tej marki nie spotkam. Swoją drogą jeszcze żaden z ich produktów nie wpędził mnie w zachwyt, także wolałabym coś innego.
MIYO Lip Gloss | Od Miyo wpadł błyszczyk i bardzo dobrze :). Lubię Miyo, mimo że to taka "nastolatkowa" marka, ale mam z nią pozytywne skojarzenia, a ich cienie pojedyncze są po prostu świetne (i te ceny!). Jak dla mnie Miyo mogłoby zaglądać do pudełek częściej. Nie wiem czy błyszczyki były w różnych kolorach, ale mój to totalnie mój gust - róż opalizujący na fiolet <3.
SO CHIC! Lakier do paznokci | Na koniec lakier do paznokci. Dawniej byłabym zachwycona, teraz noszę hybrydy, więc lakiery klasyczne niestety poszły w znacznym stopniu w odstawkę. Jednak kolor bardzo ładny.
Ponadto w pudełku znalazło się kilka drobnych saszetek, np. od Efektima z serii Mama Care i taka z proszkiem witaminowym Formeds. Myślę, że styczniowy Shiny wyszedł taki mieszany, fajne ze średnim, ale generalnie za ten pumeks i kule do kąpieli mają ode mnie duuużego plusa.
środa, 7 lutego 2018
beGlossy | Begin with skin
Hej! Dzisiaj u mnie trochę z opóźnieniem (ale lepiej późno niż wcale!) styczniowe pudełeczko beGlossy - Begin with skin. Pełne pielęgnacji, ale to dobrze. W końcu środek zimy to trudny czas dla skóry i włosów. Plus mojego spóźnionego wpisu jest z kolei taki, że część z zawartości zdążyłam już przetestować, więc będę mogła od razu podzielić się z Wami pierwszymi i drugimi wrażeniami :).
NIVEA 1-minutowa maska oczyszczająca | Nowością jest maseczka Nivea z serii Urban Skin Detoks. Przyznam, że nie tylko 1-minutowe maski nakładam dosłownie na minutę czy dwie, bo lubię czasem nałożyć dowolną maseczkę tylko na chwilę podczas brania prysznica. Maska zawiera białą glinkę i faktycznie jest to taka kremowa, glinkowa maseczka z dodatkiem ścierających drobinek, więc możemy ją potraktować jako szybką peelingo-maseczkę. Minus - podczas stosowania dało się u mnie odczuć pieczenie i szczypanie, ale po zmyciu skóra nie była podrażniona czy zaczerwieniona. Także na chwilę obecną mam mieszane uczucia.
ESSENCE Podkład w musie Soft Touch | Ooo pamiętacie jeszcze podkłady w musie :)? Za czasów liceum byłam ich wielką fanką, a potem zapomniałam o nich na całe lata. Chętnie wrócę do tego podkładu (z sentymentem!), ale raczej latem, ze względu na lekką formułę i niezbyt mocne krycie.
EFEKTIMA Peeling do ciała | W boxach znalazły się różne rodzaje tego peelingu, u mnie był to wariant węglowy. Nie doczytałam, że to peeling do ciała i potraktowałam nim twarz, ale bez obaw - nie jest to jakiś mocny zdzierak, więc nie zrobiłam nim sobie krzywdy ;). To raczej średni kaliber o kremowej, fajnej formule i oczyszczającym działaniu. Na plus!
HOLIKA HOLIKA Pig-nose Clear Black Head | Fajny zestaw 3 oczyszczających pory plasterków dostaliśmy od Holika Holika. Miałam na niego już kiedyś ochotę, więc akurat będzie okazja. Tych plasterków jeszcze nie zdążyłam użyć, ale sprawdziłam za to próbkę kremu Good Cera tej samej marki. Powiem Wam, że krem zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie, jaką on ma fajną konsystencję! Wygląda trochę jak taka woskowa, wazelinowa formuła, ale jest super lekki i momentalnie jakby roztapia się na skórze. Nie ukrywam, że bardzo mnie zachęcił do zakupu, ale skład nie wydaje mi się jakiś super (cały esej w składzie), więc muszę go jeszcze przemyśleć.
BIOLAVEN Żel myjący do twarzy | Produkty myjące do twarzy zawsze się przydadzą, więc i ten żel z pewnością zużyję. Jeszcze nie miałam okazji go wypróbować, chociaż Biolaven znam już całkiem dobrze.
EQUILIBRA Arganowy szampon ochronny | Miniatura, którą jest szampon arganowy Equilibra. Jak zawsze u mnie taka mniejsza pojemność sprawdzi się na siłowni czy basenie.
Dużo pielęgnacji, większość produktów pełnowymiarowych, zróżnicowane kosmetyki... myślę że pudełko jest całkiem całkiem. Dajcie mi jeszcze więcej azjatyckiej pielęgnacji a będę zachwycona ^ ^! A Wy co sądzicie, kto się skusił na beGlossy? Co polecacie z Holika Holika?
- www.beglossy.pl
- Jeśli chciałybyście zamówić sobie pakiet beGlossy to mam dla Was specjalny kod zniżkowy TKJ20KOSMETIKI, który da Wam -20zł właśnie na wspomniane pakiety. Kod ważny do 12.02
Subskrybuj:
Posty (Atom)