wtorek, 26 czerwca 2018

KOREAŃSKIE MASKI W PŁACHCIE | Test maseczek MIZON i MISSHA

   Po przerwie urlopowej wracam do Was z testem maseczek w płachcie, które ostatnio sprawdziłam. Tego typu maski cieszą się ostatnio ogromną popularnością, co bardzo mnie cieszy, bo dzięki temu mamy dostęp do naprawdę sporego wyboru masek. Moje początki z "płachtami" nie były zbyt udane (trafiłam akurat na jakąś niezbyt fajną maskę), ale w ostatnich miesiącach testowałam wiele różnych marek i muszę przyznać, że bardzo je polubiłam. Od razu dodam, że najbardziej odpowiadają mi koreańskie maseczki. Parę razy próbowałam innych masek, np. od polskich producentów i akurat w tym przypadku nie sprawdzały się tak dobrze.

   Ostatnio wypróbowałam kilka masek od Mizon i Missha. Maski w płachcie lubię nie tylko za świetne działanie, ale również za wygodę użytkowania... nie trzeba ich zmywać <3. Często nakładam takie maski po prostu przed snem - trzymam mniej więcej kwadrans lub pół godziny, po czym ściągam maskę i mogę kłaść się spać bez konieczności wizyty w łazience. A rano mogę cieszyć się ładnie nawilżoną skórą (o ile oczywiście maska była dobra ;)).



Z tej czwórki wypróbowanych masek tak naprawdę każda była dobra i warta polecenia. Po każdej z nich cera była nawilżona i wygładzona. Najbardziej byłam ciekawa maseczki Herb in Nude od Missha, ale najlepszą maską okazała się Joyful Time od Mizon - świetnie wygładza i nawilża skórę, a do tego pięknie pachnie różami <3. Lekko ściąga pory, nie jest to jakiś porażający efekt, ale uważam to za dodatkowy plus. Tę maskę polecam Wam najbardziej. Wszystkie maski kupiłam na https://www.iperfumy.pl/. Kosztują około 9-10zł. Maseczki Missha znajdziecie tutaj, a Mizon o tu.

MISSHA PURE SOURCE ACAI BERRY (działanie rewitalizujące)

MISSHA PURE SOURCE LOTUS FLOWER (nawilżająco-łagodząca)

MISSHA HERB IN NUDE (nadaje skórze blasku i witalności)

MIZON JOYFUL TIME (nawilżająca i zmniejszająca pory)



Jakie maski w płachcie polecacie najbardziej? Ja mam jeszcze w zanadrzu do wypróbowania nowe maski Bielendy, maski A'pieu z Rossmanna i od Tony Moly. Na pewno skuszę się jeszcze nie raz na Mizon <3.

środa, 13 czerwca 2018

NAJLEPSZY FILTR NA LATO? | ANTHELIOS XL

Już niebawem lato, a więc ostatni dzwonek na pomyślenie o ochronie przeciwsłonecznej. W tym roku wiosna jest tak upalna, że kremy z filtrem wyciągałam już w kwietniu, ale brakowało mi dobrego i lekkiego kremu, który mogłabym stosować pod makijaż przy mojej mieszanej skórze. Tym razem wypróbowałam Anthelios XL SPF 50 od La Roche-Posay i nie pożałowałam, bo okazał się świetny. 

W poprzednich latach używałam najczęściej Vichy Ideal Soleil (również 50 SPF) i byłam z niego bardzo zadowolona, ale chciałam po prostu zmienić filtr, tak dla odmiany. Zależało mi, aby koniecznie była to najwyższa ochrona przeciwsłoneczna, ale także żeby krem był lekki i nietłusty, bo latem moja cera niestety mocno się błyszczy. Kupiłam więc polecany matujący krem 50 SPF z naszej polskiej Ziaji. Powiem Wam, że Ziaję generalnie lubię, ale ten filtr kompletnie się u mnie nie sprawdził, nie widziałam zupełnie matującego działania... Może nie jest to najbardziej ciężki i tłusty filtr na świecie, ale na pewno nie zaliczyłabym go do lekkich kremów. Pod makijaż okazał się klapą, więc stwierdziłam, że pora na Anthelios, który miałam kiedyś w postaci próbki i fajnie się zapowiadał.


Anthelios to cała linia pielęgnacji słonecznej od La Roche-Posay. Ja potrzebowałam wysokiego filtra do twarzy, więc wzięłam wersję bezzapachową Anthelios XL Anti-shine o działaniu matującym. Tubka ma 50ml i przypuszczam, że wystarczy mi na całe lato, ale dodam że nigdy nie używam filtrów w "przepisowej" ilości iluś tam pompek, bo moja skóra na pewno nie zdzierżyłaby takiej ilości ;). Krem ma biały kolor, ale nie bieli i nie pachnie. Początkowo może wydawać się, że wcale nie jest to produkt matujący, konsystencja jest dość gęsta i nie sprawia wrażenia jakiegoś super lekkiego kosmetyku. Jednak po chwili zastyga na skórze pozostawiając satynowo-matowy, zupełnie nietłusty film.

Także polecam - myślę, że właścicielki skóry tłustej i mieszanej będą z niego zadowolone. W porównaniu do Vichy moim zdaniem wypada podobnie. Obydwa filtry są lekkie i nie obciążają skóry. Nie mają działania jakoś intensywnie i dodatkowo matującego, ale też nie pozostawiają wyczuwalnego filmu, który powodowałby szybsze przetłuszczanie się skóry.



Myślę, że większość z Was pewnie dobrze zna Anthelios XL - to bardzo popularny produkt w swojej kategorii. A może interesowałoby Was porównanie różnych filtrów do twarzy?

Anthelios XL dostaniecie w granicach 60zł, oczywiście w aptekach, ale też online na www.iperfumy.pl (tutaj macie link do niego -> Anthelios XL Anti-Shine).

niedziela, 10 czerwca 2018

SHINYBOX Get the new look!

"Get the new look" to jeszcze majowa edycja ShinyBoxa - niezbędnik piękna, który sprawdzi się u każdej z nas, jak możemy wyczytać na stronie boxa. W tym miesiącu zawartość jest moim zdaniem taka... okej. Nie jest źle, ale mogłoby być zapewne lepiej.  Na pewno na plus duże zróżnicowanie w produktach: pielęgnacja, kolorówka a nawet zapach. Za to jestem bardzo ciekawa czerwcowego pudełka, które będzie boxem jubileuszowym - to już sześć lat Shiny! Zapowiada się ekscytująco, więc poprzeczka już na starcie jest podniesiona. Póki co jednak majowy Shiny i to co kryje w środku.


SHINYBOX GET THE NEW LOOK

MESAUDA MILANO Błyszczyk Extreme Gloss | Nowa marka w Shiny, której nie znam - Mesauda Milano. Półka cenowa zdaje się średnia (błyszczyk około 44zł). Błyszczyk też w sumie całkiem fajny, o przyjemnej formule i ładnym, delikatnym kolorze podbijającym kolor ust.

MESAUDA MILANO Kredka do ust | Z tej samej marki w pudełku znalazłam również kredkę do ust, szkoda że nie dopasowaną kolorem do błyszczyka (moja akurat w wybitnie nietrafionym kolorze, taki ciemny ziemisty brąz). Sama kredka jednak wydaje się okej, szkoda że nie jest automatyczna, bo takie zdecydowanie wolę. W standardowym boxie znalazł się jeden z produktów tej marki (subskrybentki miały możliwość wyboru dzięki ankiecie), a ja jako ambasadorka Shiny otrzymałam błyszczyk i kredkę dodatkowo.

SEACRET Chusteczki do demakijażu | Próbowaliście kiedyś chusteczek do demakijażu za ponad 100zł? Jeśli zamówiliście majowy Shiny to macie okazję! Jestem trochę w szoku, że 25 chusteczek może tyle kosztować, ale w sumie fajnie że znalazły się w boxie - gwarantuję, że przenigdy nie kupiłabym zwykłych chusteczek w takiej cenie :D.

ZIELONE LABORATORIUM Maska z glinką białą | Saszetka z maseczką (wegańską). Jako dodatek myślę, że w sam raz. Zresztą ja bardzo lubię wszelakie maseczki.

C-THRU Cosmic Aura Perfumowany Spray | Kto pamięta jeszcze C-thru :)?! Te zapachy kojarzą mi się z moim wczesnym gimnazjum, chyba jakoś wtedy miałam od nich pierwszy zapach... i już wtedy mi się nie podobał ;). Mam może malutki sentyment do tej marki, ale ich zapachy kompletnie nie trafiają w mój gust, zawsze kojarzyły mi się tanio i "bazarkowo". Cosmic Aura też niestety nie bardzo mi się podoba, choć nie jest to w żadnym wypadku jakiś śmierdziuch, a po prostu zwykła, niepodobna do niczego woń, która jedyne co przywodzi mi na myśl to niezidentyfikowaną mieszankę zapachów znad stoiska z odlewkami odpowiedników perfum. Nie myślcie jednak, że jakoś strasznie się czepiam, bo to tylko perfumowany dezodorant-mgiełka do ciała, więc nawet i taki zapach mogę zużyć, zwłaszcza że jest raczej lekki i niespecjalnie trwały ;).

NUTKA Mus pod prysznic i do kąpieli | Na koniec jeszcze jeden kosmetyk, tym razem pod prysznic. Marka to kolejna nowość dla mnie, bo o Nutce słyszę po raz pierwszy. Opakowanie żelu wygląda raczej tanio i faktycznie jest to niedrogi produkt, ale za o jak pachnie! Obłędnie! Moja wersja to gruszka z bergamotką i muszę przyznać, że ten zapach jest dla mnie mega apetyczny ^ ^.




czwartek, 7 czerwca 2018

ORLY NEON EARTH | Summer 2018 Collection

Neon Earth to nowa kolekcja na lato od marki Orly. Lakiery dostępne są zarówno w wersji klasycznej jak i hybrydowej Gel FX - u mnie zobaczycie je właśnie w tej drugiej wersji, hybrydowej. Kolekcja jest wręcz stworzona dla wielbicielek ciepłych odcieni! Tonacja lakierów kojarzą mi się z zachodem słońca, jest taka koralowo-pomarańczowo-miedziana. Nie wszystkie z odcieni są neonowe jak można by wywnioskować z nazwy. Właściwie tylko jeden z lakierów to typowy neon (swoją drogą świetny!).


ORLY NEON EARTH GEL FX

W kolekcji znalazło się sześć odcieni, z których u mnie możecie zobaczyć pięć (niestety ostatni lakier trafił mi się felerny i z tego powodu nie umieściłam go na zdjęciach). Cztery odcienie są kremowe bez drobinek, dwa mają metaliczny połysk. Lakiery hybrydowe Orly bardzo lubię i polecam, mają odpowiednią formułę i dobrze się odmaczają. Nie odpryskują, nie marszczą się pod lampą - moim zdaniem jakościowo są super i czuć różnicę pomiędzy nimi, a tańszymi hybrydami. Jeśli macie uczulenie na hybrydy, albo chcecie się go ustrzec to również z tego powodu warto się nimi zainteresować. Gel Fx to formuła 12 free, a więc bez formaldehydu, DBP czy toulenu, a te składniki mogą powodować większe ryzyko uczuleń.

SAND OF TIME | Najspokojniejszy z kolekcji, nude z domieszką brzoskwini.

AFTER GLOW | Koralowy, dość jasny i żywy kolor. Jeszcze nie neon, ale jest jaskrawy i na pewno będzie fajnie wyglądał na opalonych dłoniach.

DESERT ROSE | Przepiękny odcień ciemniejszego, ciepłego... różu? Właściwie nie mogę się zdecydować czy jest bardziej koralowy czy różowy, ale jest z całą pewnością niejednoznaczny i można różnie go odbierać w zależności od światła.

BLAZING SUNSET | Neonowy, pomarańczowo-koralowy odcień. Prawdziwa "żarówka", na lato będzie genialny!

VALLEY OF FIRE | Metaliczna miedź, ciekawa ale chyba nie do końca w moim guście. Raczej nie widzę jej u siebie na wszystkich paznokciach, ale myślę o połączeniu tego koloru z nudziakiem z tej serii.

Jak już wspomniałam w kolekcji jest jeszcze jeden odcień Moon Dust - metaliczny piaskowy beż, chyba najchłodniejszy ze wszystkich kolorów.


Pojedyncze kolory same w sobie nie są może bardzo oryginalne, ale cała kolekcja już tak - zazwyczaj jest to mix różnych żywych odcieni, ale Orly poszło w stronę jednej, ścisłej tonacji i podoba mi się taka odmiana. Z Neon Earth najbardziej podoba mi się Blazing Sunset - dający po oczach neon (zdjęcie niestety nie oddaje w ogóle jego mocy!). Jeśli gustujecie w spokojniejszych kolorach to polecam Desert Rose, nietypowy ale bardzo klasyczny odcień.


poniedziałek, 4 czerwca 2018

🍉 Pielęgnacja dłoni na lato: OWOCOWE KREMY FRUITY JUNGLE 🍉

Fruity Jungle to nowa, owocowa linia kremów do rąk Farmapol. Czy wiecie, że za tą marką stoi Herba Studio, a więc producent jednego z najpopularniejszych (i najlepszych!) balsamów do ust: Tisane? Tisane w słoiczku na pewno znajduje się w moim top 3 balsamów do ust i choć mam wrażenie, że w ostatnich latach został trochę zapomniany, to ja zawsze mam go pod ręką! Pomyślałam, że skoro jest taki dobry to i kremy do rąk nie mogą być złe i już na wstępie powiem Wam, że jeśli przykładacie dużą wagę do zapachów to te kremy mogą Wam się spodobać. Pachną obłędnie!


FARMAPOL FRUITY JUNGLE

Do wyboru mamy trzy warianty: acai, liczi i smoczy owoc. Wszystkie pachną ładnie, w sam raz na lato, bo owocowo, ale moim zdecydowanym numerem jeden jest wersja acai <3. Pachnie jak jagody! Powiem Wam, że uwielbiam ten zapach i chętnie kupiłabym balsam do ciała o takim lub podobnym zapachu (a może znacie jakieś balsamy pachnące jagodami warte polecenia?). Krem Acai polecam Wam najbardziej.

Kremy mają lekką, nietłustą formułę i błyskawicznie się wchłaniają. Taka delikatna konsystencja fajnie sprawdzi się na lato. Nie wiem jednak czy będą odpowiednie dla każdego, bo mam wrażenie, że raczej nie poradzą sobie z bardzo suchą skórą. Moja jest niewymagająca, więc są dla mnie wystarczające, ale przypuszczam, że w "ciężkich" przypadkach nawilżenie może być za słabe. Na plus zauważalne zmiękczenie skóry dłoni.



Kremy mogą Wam się również spodobać jeśli unikacie takich składników jak parabeny, silikony i parafina - ta seria ich nie zawiera. Podsumowując: to całkiem fajne, lekkie kremy o owocowych zapachach. Osobiście polecam acai <3!