niedziela, 30 września 2018

ROZŚWIETLACZ SENSIQUE (zamiennik ABH AMREZY)

   Rozświetlacz, który od momentu pojawienia się w sprzedaży stał się super popularny - a to wszystko za sprawą Daniela Sobieśniewskiego, który porównał go ze słynnym rozświetlaczem Anastasia Beverly Hills Amrezy (za który trzeba było zapłacić w przedziale 160-230zł). Uwielbiam takie tanie zamienniki, bo efekt jest bardzo podobny lub właściwie identyczny jak właśnie w przypadku tych dwóch rozświetlaczy, a cena... ponad dziesięciokrotnie niższa ;). Na rozświetlacz ABH nigdy się nie skusiłam, bo choć zachwyca nie tylko efektem, ale także przepięknym opakowaniem, to jednak cena była wysoka, a ja mam już niejeden rozświetlacz o podobnym wykończeniu. Za to Sensique to wydatek rzędu 15zł (a aktualnie w promocji do kupienia za 9,99zł!).


   Rozświetlacz jest w formie prasowanej (chociaż sypki rozświetlacz Sensique również bardzo polecam). Ma miękką, bardzo przyjemną formułę i daje oczywiście piękny efekt jednolitej tafli połysku. Aktualnie wybór rozświetlaczy z przeróżnych marek jest naprawdę ogromny, ale ten rozświetlacz mimo wszystko wyróżnia się na plus. Można nim uzyskać mocny błysk o idealnie gładkiej powierzchni <3. Muszę również dodać, że jest to bardzo uniwersalny produkt, bo rozświetlacz Sensique ma mój ulubiony odcień wanilii - nie za ciepły, nie za chłodny, więc będzie pasował prawie każdemu.


   Jednym słowem - warto :)! Myślę, że to produkt, który docenią zarówno wizażyści jak i wszystkie inne osoby na swój własny użytek, bo rozświetlacz jest bardzo uniwersalny i daje przepiękny efekt tafli. Dajcie znać czy też macie ten rozświetlacz w swoich zbiorach, a jeśli jeszcze go nie znacie to bardzo polecam Wam to cudo :). Zwłaszcza teraz kiedy w Drogeriach Natura można kupić go za całe 9,99zł!


środa, 26 września 2018

NOWOŚĆ: JOANNA Botanicals for Home Spa z mleczkiem owsianym

   Botanicals for Home Spa to nowa seria pielęgnacyjna marki Joanna, która została podzielona na trzy linie zapachowe z różnymi składnikami aktywnymi: z czarną różą, mleczkiem owsianym i konopiami . Ja ostatnio testowałam serię Oat Milk - właśnie z mleczkiem owsianym o delikatnym zapachu i nawilżających właściwościach. Nie wiem jak Wam, ale marka Joanna kojarzy mi się zawsze z tymi fajnie pachnącymi owocowymi peelingami, lata temu to były moje ulubione peelingi! Potem jakoś o nich zapomniałam, ale teraz miło było wrócić z pewnym sentymentem, do tej pielęgnacji ;).


   W każdej z serii znajdziemy żel pod prysznic, peeling, balsam oraz krem do rąk. Jeśli jesteście fankami delikatnych, takich nieco kremowych zapachów, to linia z mleczkiem owsianym powinna Wam ładnie pachnieć i na pewno nie będzie też męczyć z czasem. Dla mnie ten zapach jest przyjemny i jednocześnie na tyle uniwersalny, że odpowiedni na każdą porę roku. Tę linię można podsumować krótko: lekka formuła i nawilżające działanie. Balsam super szybko się wchłania, a żel nie wysusza skóry. Moim zdaniem zdecydowanie dla niewymagającej skóry - dla tej z silną tendencją do przesuszania pewnie nawilżenie będzie za słabe. Peeling to z kolei taki umiarkowany zdzierak.



    Fajna seria o miłym zapachu dla mało wymagającej skóry (mocno suchej skórze polecałabym coś bardziej odżywczego). W aktualnym zalewie najróżniejszymi nowościami kosmetycznymi taka seria wydaje się zaledwie poprawna, ale przecież te produkty do podstawowej pielęgnacji przydają nam się najbardziej, więc o nich też warto wspomnieć ;). Dla mnie w sam raz do codziennej pielęgnacji - balsam natychmiastowo się wchłania, więc nadaje się nawet do szybkiej aplikacji zaraz przed założeniem ubrania. A do Joanny na pewno jeszcze wrócę (właśnie sobie przypomniałam, że miałam kiedyś boskie waniliowe masło do ciała tej marki, które pachniało genialnie!).

poniedziałek, 17 września 2018

NOWOŚCI MAKEUP REVOLUTION | Paleta KISU & paletki IMOGENATION

   Makeup Revolution w ostatnim czasie wprowadziło do swojej oferty kolejne kuszące nowości (chyba nie ma drugiej marki, która tak szaleje z nowościami!). Mowa o paletkach stworzonych w drodze współpracy z kolejnymi osobami ze świata beauty - palecie cieni Kisu oraz dwóch paletkach Imogenation, do oczu i do twarzy. Wszystkie trzy palety od razu bardzo mi się spodobały, nie tylko dzięki wyjątkowo ładnym opakowaniom, ale przede wszystkich przez fajne zestawienia kolorów (i dobrą jakość!). Przede wszystkim nie ma nudy i powtarzalności, kolory są w gruncie rzeczy bezpieczne, ale w jednej i drugiej palecie pojawiły się również żywsze kolory, które fajnie je urozmaicają.


   Paletka Kisu ma urocze różowe opakowanie, które zamknięto dodatkowo w kartonikowym pudełku w marmurkowy wzór (kusi już przed otwarciem palety). Tworzywo, z którego wykonano paletę jest matowe, przez co wygląda ładnie, ale będzie się też na pewno bardziej brudzić. Paleta w polskich drogeriach internetowych kosztuje w granicach 50zł.

   W palecie Kisu umieszczono 16 cieni do oczu i dwa rozświetlacze (jeden waniliowy, drugi w kolorze jasnozłotym). Fajnie, że dołożono rozświetlacze, bo one zawsze się przydają, czy to na kości policzkowe czy do wykończenia makijażu oka. W paletce dominuje ciepła kolorystyka, miks cieni matowych i błyszczących. Nie zabrakło bazowego matu w beżowym kolorze i kilku beżowo-brązowych cieni do wymodelowania powieki. Poza nimi mamy błyszczące brązy, miedź, złoto i kilka niestandardowych odcieni: rose gold, ciemny turkus czy musztardę.



   Druga paleta Imogenation to również w przewadze ciepłe odcienie z dodatkiem niestandardowych kolorów (również 16 cieni) plus cztery większe pudry, które mogą być używane jako cienie transferowe lub po prostu pudry do konturowania. Muszę dodać, że obydwie palety Imogenation mają genialne, holograficzne opakowania, które mienią się na tęczowo W paletce Imogenation również nie zabrakło podstawowego matowego waniliowego cienia i czarnego matu. Są w niej cienie zarówno matowe jak i błyszczące: jasne, rozświetlające odcienie, brązy, miedź, bordo, ale również jasny pomarańcz, czerwień czy błękit. Moim zdaniem bardzo udane zestawienie kolorów!


   Poniżej możecie zobaczyć swatche obydwu palet: po lewej stronie paletka Kisu, po prawej Imogenation. Obydwie paletki mają fajną pigmentację i formułę cieni, na poziomie powiedzmy lepszych palet z Revolution (np. czekoladowych). Dla mnie to wystarczający poziom pigmentacji, nie najlepszy jaki można spotkać, ale taki na piątkę.


   Poza paletami cieni jest jeszcze jedna paleta pudrów do konturowania, również z serii Imogenation - Highlight to the Moon. Paletka mieści dziewięć pudrów, sześć matowych i trzy rozświetlające. Z matów mamy dwa jasne kolory: jeden jaśniutki beż dobry pod oczy albo do rozjaśniania wybranych części twarzy, drugi jasno-żółty, bananowy. Jeden z odcieni to taki pośredni, ciepły kolor, fajny do ocieplania cery, na policzki. Kolejno mamy trzy brązery, jasne i ciemniejsze, w ładnej, raczej chłodnej tonacji. Rozświetlacze są naprawdę różne: jeden intensywny, chłodny o nieco kremowej formule, drugi podobny (podzielony na dwa różne odcienie) ale w ciepłej tonacji i trzeci już bardziej suchy, wypiekany, w kolorze jasnego złota. Moim zdaniem to fajna paletka, bardzo uniwersalna, idealna do zabrania na wyjazd. Od razu się z nią polubiłam :).



   Moim zdaniem to jedne z bardziej udanych palet Revolution, a przerobiłam ich naprawdę mnóstwo :). Zresztą mam wrażenie, że marka z roku na rok poprawia jakość swoich kosmetyków, a palety cieni które ukazały się w przeciągu ostatniego roku są nieporównywalnie lepsze od pierwszych cieni jakie marka wprowadziła do sprzedaży. Jeśli kolorystyka do Was przemawia to polecam :).


środa, 12 września 2018

SHINYBOX Hippieness

   Tradycyjnie po Glossy, przyszła pora na Shinybox. Tym razem jeszcze sierpniowe, letnie pudełko Hippieness o mocno zróżnicowanej zawartości. W zależności od wariantu boxa można było trafić na różne produkty (tych opcjonalnych kosmetyków było w tej edycji właśnie dosyć sporo). Ponadto w pudełku można było znaleźć bilet na wrześniową edycję targów Beauty Days! Moim zdaniem to świetny pomysł z tym zaproszeniem, bo sama na Beauty Days się wybieram :).





O'HERBAL Balsam do ciała | W pudełku można było znaleźć jeden z kosmetyków od O'Herbal albo Vis Plantis. Ja trafiłam akurat idealnie - balsam do ciała o moim ulubionym zapachy lawendy. Pachnie pięknie (o ile oczywiście lubi się lawendę). Szybko się wchłania i ładnie nawilża.

UNANI Mleczko do ciała z drobinkami | Kolejnym z produktów wymiennych było jedwabiste mleczko do ciała Unani. Zamiast niego mogliśmy natrafić również na maseczkę Dermaglin albo kokosowy balsam do ciała Dairy Fun. W tym przypadku akurat wolałabym ten ostatni, bo jestem wielką fanką kokosowego zapachu w kosmetykach ;).

FOODS BY ANN Zupa krem | Całkiem ciekawym dodatkiem do pudełka była zupa krem Foods by Ann. Zamiast zupy instant były dostępne także puddingi i smoothie bowl. Moja zupka była ze sproszkowanych batatów i buraków (lubię jedne i drugie), ale powiem szczerze, że nie bardzo mi smakowała.

EKAMEDICA Olej arganowy | Czysty olej arganowy to taki uniwersalny produkt - w końcu można zużyć go nie tylko na skórę, ale też na włosy czy nawet paznokcie (albo jako dodatek do masek czy kremów). Argan akurat nie jest moim ulubionym olejem, ale naturalne produkty zawsze chętnie widzę w boxach.

NOVEX Maska z keratyną | Po raz kolejny w Shiny pojawiła się maska do włosów od Novex, tym razem w wersji z keratyną Brazilian Keratin. Inne warianty masek z tej marki sprawdzały się u mnie całkiem okej, chociaż też bez wielkiego szału.

BIOTANIQUE Maseczka | W tej edycji Shiny znalazło się kilka maseczek, między innymi maska Biotanique. Jest to saszetka składająca się z dwóch części, łagodzącej i oczyszczającej.

SHEFOOT Spa dla stóp | Z Shefoot maska + peeling czyli domowe spa dla stóp w formie saszetki.

DERMAGLIN  Maska z glinką | I jako ostatnia maseczka z zieloną glinką kambryjską z Dermaglinu. Lubię maseczki tej firmy, znam je od wielu lat i chętnie do nich wracam :).


wtorek, 4 września 2018

beGLOSSY Flamingo Beach 🌴

   Ostatnia edycja beGlossy Flamingo Beach to letnie, wakacyjne pudełko, bo w końcu jeszcze mamy lato :). W tym wydaniu przeważyły pełnowymiarowe produkty i chociaż na pierwszy rzut oka może się wydawać, że kosmetyków jest może mniej to na pewno warto wziąć pod uwagę, że w zawartości znalazły się praktycznie same pełne produkty. Mamy również coś z nowości rynkowych, co zawsze bardzo mnie ciekawi!


NIVEA Suchy szampon Fresh Revive | Nowością rynkową jest suchy szampon Nivea, który pojawił się w pełnowymiarowej wersji. Podobno zaletą Fresh Revive jest fakt, że nie pozostawia resztek produktu na włosach i jeśli tak faktycznie będzie to na pewno się polubimy (przy ciemnych włosach z suchymi szamponami trzeba bądź co bądź uważać). Moja wersja jest właśnie typowo dla włosów ciemnych co bardzo mnie cieszy.

URIAGE Krem Bariere SPF50+ | Miniaturka od Uriage - krem z filtrem SPF50. O ile te miniaturki czasem zużywam, a czasem o nich zapominam, to tę na pewno wypróbuję. Każdy kto kiedyś używał wysokich filtrów na co dzień pod makijaż, wie jak ważna jest formuła tego kosmetyku. Dlatego z chęcią sprawdzę filtr z innej aptecznej marki.

AUBE Koncentrat odżywczy na dzień | Od Aube otrzymaliśmy pełnowymiarowy koncentrat kolagenowy. Przypuszczam, że to będzie coś w rodzaju serum nawilżającego, a więc powinien nadać się do stosowania solo albo z kremami. Dla nowego serum zawsze na tak!

MIYO Melon Kiss Tinted Lip Balm | Z kolorówki pojawiła się lekka pomadka Miyo - jest prawie zupełnie transparentna, nadaje ustom tylko lekką poświatę koloru. Jeszcze nie wiem czy się polubimy, pachnie niby fajnie (owocowo, melonowo), ale takie mocne aromaty w pomadkach lubią mnie na dłuższą metę męczyć, więc zobaczymy.

_ELEMENT Krem do rąk i paznokci | Super, że pojawiło się coś od marki _Element, bo od dawna chciałam coś od nich wypróbować. Jest to akurat krem do rąk z filtratem śluzu ślimaka (wolałabym pielęgnację do twarzy, ale krem też się przyda).

CLINIQUE Moisture Surge 72-Hour Auto-Replenishing Hydrator | Dodatkowo próbka nowości od Clinique. To nowy krem-żel o bogatej formule i mocno nawilżającym działaniu. 


niedziela, 2 września 2018

ESTEE LAUDER ▪️ DOUBLE WEAR

   Double Wear Stay-in-Place to jeden z najbardziej popularnych, wręcz kultowych podkładów. Doskonały do makijaży wieczorowych albo ślubnych i bardzo lubiany przez wizażystów. Od jakiegoś czasu pracuję na tym podkładzie, wypróbowałam go nie tylko na sobie, ale na przeróżnych cerach, więc już porządnie go poznałam i przyznam szczerze, że polubiłam jeszcze bardziej. Double Wear cieszy się przeważnie świetnymi opiniami, ale zdarza się, że bywa również znienawidzony (a o tym skąd się to bierze w dalszej części wpisu!).

   Jest to podkład zdecydowanie z gatunku cięższych, kryjących, nie do stosowania na co dzień. Stopień krycia jest bardzo dobry, ale musicie wiedzieć, że Double Wear to nie jest taka typowo kryjąca pasta jak kamuflaż i przy problematycznej cerze będzie wymagał użycia korektora. Jednocześnie, nałożony cienką warstwą, potrafi wyglądać świeżo, naturalnie i nie dawać matowego ciężkiego wykończenia - wszystko zależy od sposobu aplikacji i innych produktów, które używamy. Przede wszystkim jest to jeden z najtrwalszych podkładów z jakimi można się spotkać. Moim zdaniem jest pod tym względem naprawdę rewelacyjny! Na mojej mieszanej cerze wytrzymuje bez szwanku cały dzień i radzi sobie nawet w upały, dlatego jest świetny na wszelkiego rodzaju większe okazje.


   Double Wear uwielbiam także za piękne wykończenie na skórze przy jednoczesnej świetnej trwałości. Nakładam go beauty blenderem (trzeba działać szybko, bo to podkład który zastyga po chwili na skórze) i powiem Wam, że wbrew często krążącym opiniom, Double Wear daje ładny efekt naturalnie lekko błyszczącej cery. Jeśli zależy nam na totalnym macie i trwałości nie do zdarcia to polecam zastosować pod niego bazę silikonową, a na podkład solidną warstwę mocno matującego pudru (jak Anti-Shine Kryolan albo ryżowy Paese). Jeśli z kolei wolicie bardziej naturalny efekt to pod podkład nakładamy nawilżającą bazę (np. Strobe Cream MAC) i tylko lekko omiatamy twarz pudrem. Zależnie od opcji będzie wyglądał inaczej - mocno i matowo lub bardziej naturalnie i nawilżająco. Mimo wszystko jest to podkład dobry raczej dla cery mieszanej, normalnej, bo suche lubią się z innymi formułami. Zdecydowanie również dla cer młodszych, bo na dojrzałych może niestety podkreślać zmarszczki.

   W kuferku noszę dwa odcienie, które mieszam, obydwa z ciepłej żółtej gamy oznaczonej literką W-warm. Jaśniejszy z nich to bardzo popularny odcień 1w1 Bone - jaśniutki odcień, waniliowy, wyraźnie żółta tonacja. Jest to idealny odcień dla mojej karnacji na zimę i dobrze sprawdza się na większości jasnych cer. Nie jest jednak ekstremalnie jasny, więc przy bardzooo bladych osobach, które lubią mieć podkład dopasowany idealnie albo nawet jaśniejszy, Bone będzie za ciemny. 3w1 Tawny to z kolei już znacznie ciemniejszy odcień, dobry dla ciemniejszej opalonej skóry. Ma piękny odcień, który genialnie współgra z opalenizną u Polek - nigdy nie wygląda zbyt szaro czy zbyt pomarańczowo, moim zdaniem jest w sam raz. Te dwa odcienie idealnie spisują się do mieszania i praktycznie nie potrzebuję już w kufrze żadnego dodatkowego odcienia.


   Jak wspomniałam nie wszyscy zachwycają się tym kultowym podkładem, dlaczego tak się dzieje? Bardzo często spotykam się z osobami, które używają go na co dzień (nawet przy typowo suchej cerze!!!) i są niezadowolone. Moim zdaniem to zdecydowanie zbyt ciężki kaliber to codziennego użytku, który niepotrzebnie będzie obciążał cerę, zapychał, wzmagał błędne koło przetłuszczania-przesuszania się skóry. Jest to naprawdę świetny produkt, ale nie do codziennego użytku (oczywiście jeśli Wam pasuje na co dzień to okej, ale wiem że u wielu osób nie sprawdza się stosowany aż tak często). Czy poza tym Double Wear ma jakieś wady? Niełatwo się nim pracuje, bo podkład szybko zastyga - trzeba mieć wyczucie. Czasem potrafi dziwnie podkreślić pory na nosie, nie mam pojęcia czemu raz na czas coś takiego mu się zdarza. Mimo wszystko to mój ulubiony podkład do makijaży okolicznościowych :).


   Nie jest to taki kosmetyk, bo jego cena regularna to 189zł za buteleczkę 30ml. Jeśli jednak kupujecie go z myślą o używaniu raz na czas to starczy Wam na bardzo długo. Ja zawsze porównuję ceny i staram się znaleźć najlepszą opcję, dlatego moje podkłady zamawiałam przez internet gdzie można kupić je zdecydowanie taniej (ale uważajcie na podróbki). Ja swój Double Wear kupowałam na www.iperfumy.pl (tutaj jest bezpośredni link do Double Wear), gdzie jest znacznie tańszy, a czasem można się załapać na jeszcze większe promocje. Odcień oczywiście najlepiej wcześniej sprawdzić w drogerii :).