KONSYSTENCJA/FORMUŁA | Kosmetyk ma bardzo gęstą, zbitą konsystencję, taką "masełkową". Po pierwszym wrażeniu można by się spodziewać, że będzie to tłusty, ciężki krem, ale taki się jedynie wydaje kiedy bierzemy go na palec. Przy rozsmarowywaniu produkt topi się w kontakcie ze skórą i właściwie natychmiast się wchłania. Nie jest to jednak efekt podobny do ultra lekkich formuł, gdzie mamy wrażenie, że produkt gdzieś znika ze skóry. Delikatny film pozostaje na skórze, przyjemny, aksamitny w dotyku.
DZIAŁANIE | Mimo bogatej, nawilżającej formuły krem pozostawia skórę satynowo-matową, co przy skórze mieszanej, takiej jak moja, jest sporym plusem. Nałożony na dzień jednocześnie nawilża i ogranicza produkcję sebum, skóra tak szybko się nie wybłyszcza. Dla mnie jednak na dzień, pod makijaż jest zbyt treściwy (przy moich problemach z przetłuszczaniem wolę coś typowo matującego, albo naprawdę super lekkiego). Z kolei zastosowany na noc ładnie nawilża cerę (i nie zapycha), ale nie budzę się z przetłuszczoną strefą T. Generalnie spełnia obietnice producenta: regeneruje i wycisza skórę. Sprawdza się naprawdę fajnie, nie mogę mu nic zarzucić.
WYDAJNOŚĆ | Dzięki gęstej konsystencji krem jest bardzo wydajny. Ja używam go w niewielkich ilościach, bo moja skóra zdecydowanie lepiej reaguje na takie małe porcje.
ZAPACH | Krem na przyjemny, nienachalny zapach, lekko cytrusowy. Słoiczek również jest ładny i elegancki.
DOSTĘPNOŚĆ | Perfumerie i oczywiście internet: iperfumy.pl (Eisenberg Classique Soin Anti-Stress)
I pora na podsumowanie... czy krem faktycznie wart jest swojej ceny? Jak wspomniałam wyżej, to naprawdę dobry krem, przyjemny w stosowaniu i o dobrym działaniu. Nie mogę mu nic zarzucić, więc jeśli cena Was nie zabija to oczywiście polecam. Pamiętajcie jednak, żeby nie nastawiać się na jakiś cud - większość kremów, których używałam w życiu cudów nie robiło i tak jest w tym przypadku. Działa jak ma działać, nawilża i łagodzi, ale nie można powiedzieć, że tańsze kremy również tego nie robią. Dodam jeszcze, że sama nie wyciągnęłabym takiej kwoty z portfela na krem, ale super że miałam możliwość go przetestować - właśnie tym bardziej, że normalnie znów spróbowałabym czegoś z niższej cenowo półki.
Czytałam o tych kosmetykach tyle dobrych rzeczy, że gdybym miała kasę, pewnie bym poszalała ;) A taka jestem :D
OdpowiedzUsuńJeszcze ciekawe czy skład warty tej ceny :D
OdpowiedzUsuńTytuł mnie zniechęcił.
OdpowiedzUsuńBardzo lubie pielegnacje Eisenberg, a co do drozszych kremow ja osobiscie bardziej od tego polubilam Estee Lauder - revitalizing supreme :)
OdpowiedzUsuńTez jakiś czas temu testowałam ten krem, jestem zadowolona !
OdpowiedzUsuńmam słabość do luksusu, lubię sięgać po kosmetyki nie drogeryjne, ten krem mnie kusi jednak jeszcze bardziej skłaniam się ku maseczkom tej marki
OdpowiedzUsuńOj nie zapłaciłabym nawet połowy tej ceny,chyba że wyprasowałby zmarszczki na płasko :D Ale za dobre,ale zwyczajne absolutnie :) Rozbój w biały dzień! :D
OdpowiedzUsuńta marka jest totalnie nie na moją kieszeń...
OdpowiedzUsuńLubię właśnie takie konsystencje, więc brzmi kusząco :D
OdpowiedzUsuńJa obecnie jestem zakochana w kremie Soin Anti Aage z retinolem od Eisenberg. Świetna pielęgnacja warta inwestowania w kosmetyki :-)
OdpowiedzUsuńNo cena powala, chodź pewnie gdyby było mnie stać...możliwe że sięgnęła bym po taki kosmetyk.
OdpowiedzUsuńnie no nawet jakby był najlepszy na świecie to nie wydałabym tyle na krem :d
OdpowiedzUsuńbałabym się, że kupię i nie będzie mi pasować, i pięniądze wyrzucone w błoto
OdpowiedzUsuńDobra konkluzja, żeby nie oczekiwać cudów. Pewnie jest lepszy niż tanie, ale czy aż o tyle lepszy, aby płacić za niego 500zł? Ja póki co podziękuję :)
OdpowiedzUsuń