poniedziałek, 14 stycznia 2019

✰ SHINYBOX Shiny Christmas ✰

   Zanim pokażę Wam ulubieńców minionego roku chciałabym nadrobić recenzje dwóch zaległych, bo świątecznych beauty boxów, a jednym z nim jest oczywiście Shinybox. Shiny Christmas to edycja, która dotarła do mnie jeszcze przed świętami, oczywiście w odpowiedniej oprawie, więc można było jak najbardziej takie pudełko przeznaczyć dla kogoś na świąteczny prezent.


W Shiny Christmas pojawiło się kilka kosmetyków pielęgnacyjnych i niewielki dodatek kolorówki. Kilka z produktów wpisało się w zimowy klimat jak np. mydełko korzenne Allvernum o zapachu wanilii i cynamonu. To mydło już kiedyś miałam i zużyłam - pachnie pierniczkami :)! Spodobał mi się także olejek eteryczny Vera Nord, który można zastosować jako dodatek do pielęgnacji albo po prostu do kominka zapachowego. Jestem wielką fanką takich olejków, więc chętnie widziałabym je w beauty boxach nieco częściej. Mój olejek to wersja cytrynowa, której jeszcze nie próbowałam, ale pachnie przepięknie. Mamy również pastę wybielającą BlanX. Testowałam już kilka past tej marki i póki co żadna nie dała u mnie spektakularnych efektów, ale z chęcią sprawdzę i ten wariant z którym nie miałam jeszcze styczności. W pudełku pojawił się również naturalny olejek arganowy Natura Receptura, który podobnie jak olejek eteryczny można wykorzystać na wiele sposobów. Od Dr. Garndel mamy jeszcze miniaturę kremu nawilżającego na bazie kwasu hialuronowego i maseczkę Dermaglin (bardzo dobre maski). Z kolorówki tym razem jest to matowy cień do oczu Delia.



   W grudniu Shiny postawiło na różne warianty pudełek, więc równie dobrze mogliście trafić na zdecydowanie inną zawartość. Generalnie myślę, że pudełko całkiem fajne choć chyba zabrakło mi jakiejś wisienki na torcie, jakiegoś wyjątkowego produktu, np. czegoś naprawdę fajnego z kolorówki, a po świątecznym boxie zawsze spodziewamy się najwięcej. Na plus na pewno "zimowe" produkty jak olejek eteryczny czy korzenne mydło. Shinybox można zamawiać na shinybox.pl.

poniedziałek, 7 stycznia 2019

TOP 10 NAJLEPSZYCH LAKIERÓW HYBRYDOWYCH ORLY

   Lakiery hybrydowe Orly GelFX znam już od dłuższego czasu i bardzo je lubię, a w minionym roku wypróbowałam całkiem sporo nowych kolorów (głównie z nowych kolekcji). To idealny moment na zupełnie subiektywne podsumowanie z najładniejszymi odcieniami lakierów tej marki. Choć zadanie nie było łatwe, wybrałam dziesięć moim zdaniem najlepszych lakierów.


1. SILKEN QUARTZ | Jeden z moich ulubionych odcieni, nie znalazłam niczego podobnego wśród hybryd żadnej innej marki. To taki łososiowy nudziak o lekko perłowym wykończeniu, jednak w przypadku hybrydy drobinki pięknie rozkładają się na płytce i nie tworzą mało estetycznych smug. Na żywo o wiele ładniejszy niż na zdjęciu, ma tylko jedną wadę - z czasem podczas noszenia zmienia trochę kolor, ciemnieje.

2. SEIZE THE CLAY | Nietypowa, nieco ceglasta czerwień. Kolor nieoczywisty, trochę przybrudzony, moim zdaniem fajny na lato i jesień. Dobra alternatywa dla osób, które nie przepadają za klasyczną czerwienią.

3. POWER PASTEL | Ultra jasny chłodny róż, bardzo mocno rozbielony. Potrzebuje trzech warstw do pełnego krycia, ale zdecydowanie polecam ten kolor fankom pasteli na paznokciach.

4. MAUVELOUS | Brudny, ciepły, herbaciany róż. To jeden z tych kolorów, które na wzorniku czy w buteleczce nie robią może szału, ale na paznokciach wyglądają bardzo ładnie i dobrze komponują się z odcieniem skóry większości osób. Bezpieczny, ale świetny odcień.

5. FOR THE FIRST TIME | Mój ukochany kolor, chłodny intensywny róż nieco przełamany fioletem (na zdjęciu wyszedł zbyt fioletowo, naprawdę bliżej mu do różu). Świetny odcień i genialnie wygląda w macie. Ja jestem wielką fanką takich różowo-fioletowych kolorów, dlatego od razu bardzo go polubiłam.

6. CASHMERE CRISIS | To taki typowy taupe, brązowo-szary kolor. Niby nic niezwykłego w dzisiejszych czasach, w buteleczce mnie nie oczarował, ale na paznokciach go uwielbiam i to szczególnie w macie!

7. BLAZING SUNSET | Idealny kolor na wakacje :). Neonowy, pomarańczowo-koralowy, naprawdę daje po oczach. Nosiłam go latem i byłam nim zachwycona.

8. PENNY LEATHER | Kolejny świetny odcień na jesień. Kojarzy mi się z kolorem kasztanów albo skórzanej sofy. Ciężko dokładnie go opisać, leży gdzieś między bordo a ciemnym brązem, taki właśnie kasztanowy, ciepły odcień. Na żywo jaśniejszy niż na zdjęciu.

9. SEA YOU SOON | Ten wesoły turkus potrzebuje trzech warstw do pełnego krycia, ale nie można mu odmówić uroku. Błękitno-turkusowy z drobinkami <3.

10. BODYGUARD | Na ostatnim miejscu (choć wcale nie gorszy od poprzedników) ląduje nie lakier hybrydowy a preparat - Bodyguard. Świetnie sprawdza się w roli bazy podkładowej przy cienkich paznokciach (to coś w stylu bazy proteinowej, wzmacniającej). Ma gęstą formułę, więc można nim nadbudować krzywą C. Bardzo go lubię i polecam!


PLUSY GELFX | Przepiękne kolory, bogaty wybór odcieni to oczywiste zalety hybryd Orly. Ja lubię je za wygodne i co dla mnie ważne - nie za szerokie pędzelki. Większość odcieni ma dobre krycie (choć zdarzają się wyjątki od reguły) i odpowiednią formułę. Wygodne są także zakrętki tych lakierów, dzięki perforacji dużo wygodniej leżą w ręce. Plusem jest także bardzo dobra trwałość, łatwe odmaczanie w acetonie, piękny połysk i bezpieczna dla paznokci formuła.

MINUSY GELFX | Lakiery mają dość rzadką konsystencję co niekoniecznie jest ich wadą, ale warto mieć to na uwadze, szczególniej jeśli preferujecie gęstsze formuły. Czasem zdarza się, że wybiórcze odcienie lekko marszczą się pod lampą przy zbyt grubej warstwie koloru (przyda się na pewno mocna lampa i oczywiście kładziemy cienkie warstwy).


środa, 2 stycznia 2019

NOWOŚĆ: Paleta rozświetlaczy od GOLDEN ROSE

   Witajcie w 2019 roku :)! Nowy rok na blogu rozpoczniemy również czymś nowym, a na dodatek błyszczącym - paletką rozświetlaczy Golden Rose, którą marka niedawno wprowadziła do oferty. Strobing Highlighter Palette, bo tak brzmi pełna nazwa palety, to zestaw trzech wypiekanych rozświetlaczy, idealnych dla wszystkich lubiących mocny błysk. Rozświetlacze o wypiekanej formule są dosyć mocno suche, ale mają jeden duży plus: w ich przypadku połysk można budować. Nałożone na sucho puchatym pędzlem dadzą nam efekt bardzo subtelnego błysku, a aplikowane na mokro zrobią nam piękną, intensywną taflę.


   W paletce znajdziemy trzy kolory rozświetlaczy o bardzo podobnym, ale jednak nie identycznym wykończeniu. Każdy z nich daje efekt gładkiej tafli połysku, ale środkowy rozświetlacz ma dodatkowo niewielką domieszkę drobinek (bez obaw, to nie brokat, ale lekkie drobinki są).

   Pierwszy z lewej to jasny, chłodny róż, który na policzkach nie wygląda jednak różowo, a po prostu bardzo jasno i "mroźnie". Myślę, że będzie najlepszy do jasnych karnacji. Środkowy odcień to typowy uniwersalny waniliowy rozświetlacz, dobry prawie dla każdego. Ostatni, ten po prawej, w opakowaniu wygląda na strasznie ciemny, wręcz jak miedziany brązer. Początkowo trochę mnie wystarczył i stwierdziłam, że pewnie nie będzie się go dało ograć w formie rozświetlacza, ale o dziwo na skórze wypada o wiele jaśniej. Taki 'rose gold' idealny dla trochę ciemniejszej cery.


   Rozświetlacze na skórze wyglądają pięknie i mają najczęściej używane odcienie dla różnych karnacji (przez do powinny się również fajnie sprawdzić w kufrze wizażysty). Obstawiam, że będą niezwykle wydajne - jak to wypiekane kosmetyki :). Koszt tej paletki to 32,90zł. Moim zdaniem to kolejny bardzo dobry produkt od Golden Rose, które osobiście bardzo lubię za fajną jakość w przystępnej cenie (i mam tutaj oczywiście na myśli moje ulubione płynne matowe pomadki <3).