Dziś pod lupą perfumy - popularne Black Opium od Yves Saint Laurent, które zdążyły już dorobić się całkiem sporej ilości wariacji na swój temat. Same Black Opium też w końcu wyszły od klasycznych Opium, ale to już zupełnie odmienny zapach. W momencie kiedy Black Opium weszły kilka lat temu do sprzedaży bardzo chciałam je mieć, wydawały mi się słodkie, oryginalne, ale też nieco orientalne i takie odurzające. Potem trochę zapomniałam o nich na kilka lat i wreszcie zamówiłam sobie flakon tej zimy. Co ciekawe mój węch chyba się nieco zmienił przez ten czas, bo teraz Black Opium wcale nie wydaje mi się takim ciężkim i narkotycznym zapachem typowo na wieczór. Teraz odbieram je jako słodkie, waniliowe i z lekką nutką kawy, ale zupełnie nie przytłaczające, bo noszę je w zimowych miesiącach na dzień i wcale nie są dla mnie męczące.
Black Opium na ten moment nie odbieram jako zapach mocno oryginalny, charakterystyczny. Jest sporo podobnych kompozycji, ale mimo to uważam, że to bardzo ładne perfumy, idealne dla fanów słodkości. Ja sięgam po nie z przyjemnością i jak wspomniałam używam ich na dzień jak i na wieczór. Dopiero z przyjściem cieplejszych miesięcy pójdą w odstawkę, bo wtedy będą już zbyt słodkie.
Najciekawszą nutą w Black Opium jest dla mnie dodatek kawy, która pojawia się w damskich perfumach dość rzadko i chyba trudno ją sensownie do zapachu przemycić. Nie jest to dominująca nuta, ale czuję ją szczególnie niedługo po aplikacji. Przypomina słodką, mleczną kawę waniliową, nie jest to mocny zapach aromatycznej kawy prosto z puszki. Poza tym w Black Opium mamy sporo wanilii, trochę kwiatów i owoców. W tym zapachu mój nos nie rozróżnia raczej poszczególnych nut, dla mnie to po prostu jednolita kompozycja, mocno słodka, waniliowa, nieco owocowo-kwiatowa z dodatkiem wspomnianej kawy :).
Co ciekawe nie jest to żaden kiler powalający intensywnością. Trwałość i projekcja są raczej średnie, nie wypadają ani mizernie ani nie zabijają swoją mocą. Dla mnie Black Opium to bardzo przyjemny słodki zapach na wiele okazji. W swojej kolekcji mam bardziej oryginalne kompozycje, ale nie zawsze mam ochotę na coś specyficznego. Często właśnie taki słodziak z nutą kawy umila mi dzień ;). Jeśli tak jak ja jesteście fankami słodkich zapachów to jest szansa, że trafi w Wasz gust, ale założę się, że Black Opium już dobrze znacie. Ja swoją buteleczkę kupiłam jak zawsze na www.iperfumy.pl, teraz jest w promocji więc tym bardziej się opłaca (link -> Black Opium YSL)
poniedziałek, 25 lutego 2019
wtorek, 12 lutego 2019
beGlossy NEW BEGINNING
Pierwsze pudełko beGlossy w tym roku - "New Beginning". Zimowa oprawa graficzna i czysto pielęgnacyjna zawartość w postaci sześciu kosmetyków. W tej edycji znalazło się coś zarówno do włosów jak i do twarzy czy pielęgnacji ciała. Mamy również rynkowe nowości (co zawsze mnie cieszy!) i coś ze specjalistycznej pielęgnacji twarzy, chyba najfajniejsze w całym boxie.
NIVEA 1-minutowa maska | W każdym boxie mogłyśmy znaleźć minutową maseczkę do twarzy Nivea. W ofercie marki jest kilka takich masek i w zależności od wariantu naszego pudełka można było trafić na któryś z rodzajów tej maski. U mnie to Urban Detox nawilżająca - i bardzo dobrze, bo nieco starszy wariant z zieloną etykietą (Urban Skin Detoks) już znam i nie za bardzo się polubiliśmy. Liczę, że nawilżający wariant będzie lepszy.
TOŁPA Tonik-serum 2w1 | W wersji travel size mamy całkiem ciekawy produkt od Tołpy. Tonik-serum brzmi interesująco, ale jeszcze go nie próbowałam (czyżby to był po prostu tonik o bardziej bogatym składzie?).
PANTENE Odżywka Hair Superfood 3 Minute Miracle | Pierwsze co przyszło mi do głowy po zobaczeniu tej nowej odżywki Pantene? Połączenie owocowych masek Hair Food Fructis z słynną 3 Minute Miracle od Aussie ;). Odżywka jest pełnowymiarowa, więc będzie można ją porządnie przetestować.
NATURE BOX Żel pod prysznic | Nie po raz pierwszy w beauty boxach pojawia się marka Nature Box. Do tej pory wypróbowałam jedynie szampon z tej linii, który byl po prostu w porządku. Miniatura żelu fajnie sprawdzi się na wyjazdach.
BIELENDA Normalizujący krem do twarzy SupremeLAB | W zależności od pudełka wymiennie pojawił się jeden z trzech kosmetyków do twarzy, coś z bardziej specjalistycznej pielęgnacji. W moim przypadku to krem Bielenda o działaniu normalizującym, z retinolem oraz kwasami (azalainowy, migdałowy, salicylowy, laktobionowy). Jest to oczywiście produkt do stosowania wyłącznie na noc, a w ciągu dnia trzeba pamiętać o filtrach. Moim zdaniem najciekawszy kosmetyk z pudełka!
TOŁPA Płyn micelarny w chusteczce | W formie dodatku saszetka z oczyszczającą chusteczką również od marki Tołpa. W sam raz do torebki albo podróżnej kosmetyczki.
Początkowo, po rozpakowaniu pudełka, zawartość nie powaliła mnie na kolana...pomyślałam "o zupełnie średnio, nic ciekawego". Jednak po zagłębieniu się bardzo ucieszył mnie krem z Bielendy, bo to bardziej konkretna, taka apteczna pielęgnacja, a ja z chęcią wypróbuję krem z kwasami i retinolem póki jeszcze mamy zimowo-wiosenną porę roku. Oczywiście chętnie zobaczyłabym coś z kolorówki i może nie wszystko trafiło tym razem w mój gust, ale krem z Bielendy zdecydowanie uratował sytuację.
NIVEA 1-minutowa maska | W każdym boxie mogłyśmy znaleźć minutową maseczkę do twarzy Nivea. W ofercie marki jest kilka takich masek i w zależności od wariantu naszego pudełka można było trafić na któryś z rodzajów tej maski. U mnie to Urban Detox nawilżająca - i bardzo dobrze, bo nieco starszy wariant z zieloną etykietą (Urban Skin Detoks) już znam i nie za bardzo się polubiliśmy. Liczę, że nawilżający wariant będzie lepszy.
TOŁPA Tonik-serum 2w1 | W wersji travel size mamy całkiem ciekawy produkt od Tołpy. Tonik-serum brzmi interesująco, ale jeszcze go nie próbowałam (czyżby to był po prostu tonik o bardziej bogatym składzie?).
PANTENE Odżywka Hair Superfood 3 Minute Miracle | Pierwsze co przyszło mi do głowy po zobaczeniu tej nowej odżywki Pantene? Połączenie owocowych masek Hair Food Fructis z słynną 3 Minute Miracle od Aussie ;). Odżywka jest pełnowymiarowa, więc będzie można ją porządnie przetestować.
NATURE BOX Żel pod prysznic | Nie po raz pierwszy w beauty boxach pojawia się marka Nature Box. Do tej pory wypróbowałam jedynie szampon z tej linii, który byl po prostu w porządku. Miniatura żelu fajnie sprawdzi się na wyjazdach.
BIELENDA Normalizujący krem do twarzy SupremeLAB | W zależności od pudełka wymiennie pojawił się jeden z trzech kosmetyków do twarzy, coś z bardziej specjalistycznej pielęgnacji. W moim przypadku to krem Bielenda o działaniu normalizującym, z retinolem oraz kwasami (azalainowy, migdałowy, salicylowy, laktobionowy). Jest to oczywiście produkt do stosowania wyłącznie na noc, a w ciągu dnia trzeba pamiętać o filtrach. Moim zdaniem najciekawszy kosmetyk z pudełka!
TOŁPA Płyn micelarny w chusteczce | W formie dodatku saszetka z oczyszczającą chusteczką również od marki Tołpa. W sam raz do torebki albo podróżnej kosmetyczki.
Początkowo, po rozpakowaniu pudełka, zawartość nie powaliła mnie na kolana...pomyślałam "o zupełnie średnio, nic ciekawego". Jednak po zagłębieniu się bardzo ucieszył mnie krem z Bielendy, bo to bardziej konkretna, taka apteczna pielęgnacja, a ja z chęcią wypróbuję krem z kwasami i retinolem póki jeszcze mamy zimowo-wiosenną porę roku. Oczywiście chętnie zobaczyłabym coś z kolorówki i może nie wszystko trafiło tym razem w mój gust, ale krem z Bielendy zdecydowanie uratował sytuację.
Subskrybuj:
Posty (Atom)