wtorek, 22 października 2019

POD LUPĄ 🔎: Test kosmetyków ORIFLAME

   Dziś pod lupą kosmetyki jednej marki, a tym razem będzie to katalogowa marka o której słyszał pewnie prawie każdy - mowa o  Oriflame. Mimo, że Oriflame to naprawdę popularna marka, którą znałam już będąc nastolatką, to wcale nie wypróbowałam wielu produktów. Dopiero niedawno przetestowałam ich troszeczkę więcej. Na chwilę obecną na rynku beauty jest taki ogrom różnych kosmetyków i firm, że o niektórych markach i produktach trochę się zapomina, a mają one również w ofercie prawdziwe perełki.


   Oriflame w ostatnich latach zaczęło mnie ciekawić głównie przez wzgląd na perfumy jakie mają w ofercie. Kiedyś nazamawiałam całkiem sporo próbek i niektóre zapachy okazały się naprawdę ciekawe i godne uwagi, wcale nie kojarzyły się tanio. Oczywiście część zapachów to także zwyczajne i bardziej "oklepane" kompozycje. Jednymi z najładniejszych perfum od Ori są bez wątpienia Sublime Nature Tuberose, zapach który zbiera bardzo pozytywne opinie.

   Tuberose bardzo spodobał mi się właśnie z próbki i w efekcie skusił mnie cały flakon. Jeśli lubicie tuberozę i białe kwiaty to zdecydowanie polecam testy! Moim zdaniem to bardzo przyjemny białokwiatowiec, przypomina odurzający zapach bukietu kwiatów. Jest bardzo kobiecy i pasuje zarówno na co dzień jak i na wieczór, a do tego ma naprawdę ładny i prosty flakon!


   Kolejnymi perfumami, które od dawna bardzo za mną chodziły były klasyczne Love Potion. W ich przypadku akurat flakon przekonuje mnie mniej (zatyczka jest po prostu mało poręczna), ale sam zapach jest nietypowy i idealny na jesień. Love Potion mają mocno wyczuwalne nuty kakao, czuć w nich również czekoladę, rum, wanilię i imbir. Idealna mieszanka na jesień i zimę jeśli lubicie słodkie, nieco jadalne zapachy. Ja bardzo się z nim polubiłam.


   Z kolorówki wypróbowałam ostatnio trzy produkty. Idąc od prawej jest to pomadka - balsam do ust z serii The One Lip Spa Care Lip Balm. Zawsze chciałam mieć pomadkę z takim odżywczym bezbarwnym"wkładem" w środku, ale jakoś ostatecznie nigdy takiej nie miałam, aż do teraz :)! Balsam to produkty bardzo pod mój gust: nabłyszczający i odżywiający usta a przy tym nadający minimalnie kolor. Uwielbiam takie produkty i ten również przypadł mi do gustu. Moja pomadka to odcień Natural Pink.

   W środku już klasyczna pomadka OnColour w kolorze Coral Red. To pomadka kremowa, nawilżająca, ale o mocnej pigmentacji. Jeśli lubicie klasyczne kremowe pomadki to możecie próbować tej serii, tym bardziej że te pomadki bardzo fajnie pachną. Z kolei po lewej tusz do rzęs, klasyk Oriflame - Wonder Lash Mascara 5w1. Tutaj szczerze się przyznaję, że tuszu jeszcze niespecjalnie udało mi się wypróbować, bo miałam otwarty akurat inny tusz, ale jeśli chodzi o ten typ kosmetyku to zawsze staram się najpierw zużyć, a potem otwierać kolejny.


   Przejdźmy do pielęgnacji, której Ori ma naprawdę sporo! Ja jestem sceptykiem jak chodzi o pielęgnację twarzy, bo wiele kremów mi nie odpowiada, ale zawsze chętnie testuję kosmetyki do pielęgnacji ciała. Właśnie dlatego musiałam sprawdzić płyn do kąpieli Sparkling Collection Bubble Bath <3. Uwielbiam gadżety do kąpieli, a płyn w stylu szampana to już coś co musiałam koniecznie przetestować ;). Płyn robi oczywiście fajną pianę, a do tego ładnie pachnie, może nie całkiem jak szampan, ale ma coś podobnego w tym zapachu.

   Wypróbowałam także dezodorant w kulce i ten znakomicie się u mnie sprawdził. Wiem, że to taki zwyczajny produkt, ale jednocześnie dość istotny. To kulka Giordani Gold Original, pachnie super i do tego fajnie działa - dobrze chroni ale nie podrażnia. Dla mnie produkt na piątkę z plusem!


 Troszkę zawiodłam się z kolei na kremie do ciała i dłoni Milk & Honey. I tutaj znów zapach jest świetny, otulający, kremowy, ale nie pachnie jak mleko z miodem :). Lekki zawód pod kątem właściwości, dla mnie te balsamy są po prostu trochę za mało treściwe. Skóra szybko je pije, nawilżenie mogłoby być mocniejsze. Jeśli jednak takie lekkie nawilżenie i szybko wchłaniająca się formuła są dla Was w porządku to nie odradzam. Nie polecałabym jednak dla mocniej przesuszonej skóry. Na plus konsystencja i zapach <3.

   Dla mnie takim prawdziwnym bestsellerem Oriflame są bez wątpienia ich masełka-jajeczka Tender Care. Nie wiem ile już wersji zapachowych przetestowałam, na pewno miałam różę, cynamon, jagody, porzeczkę i miód. Teraz przyszła kolej na wersję klasyczną, bezzapachową. Zdecydowanie polecam Wam te balsamiki, mogą mieć uniwersalne, różnorodne zastosowanie, ale ja najbardziej lubię je do stosowania na usta. Świetnie je regenerują i mają taką nietypową, jakby woskową formułę, z którą nie spotkałam się wśród innych balsamów.


     Z Oriflame nie jeden raz zamawiałam mydełka (i maseczki!). W katalogach często pojawiają się limitowane edycje mydeł w ciekawych kształtach i zapachach. Są przy tym bardzo tanie i ładnie pachną. Ogółem cała marka kojarzy mi się z bardzo fajnymi zapachami - większość kosmetyków Ori zapachem trafia w mój gust! Na zdjęciu jedno z mydeł, różane Radiant Rose. Pachnie świeżą różą.



   Na marginesie powiem Wam jeszcze, że zanim w moje ręce wpadła woda Love Potion, miałam już wcześniej jej inny wariant: Love Potion Secrets. To już mniej charakterystyczny zapach, taki słodko-pudrowy z nutą białej czekolady, ale jest w nim coś takiego, że bardzo chętnie po niego sięgam. Żałuję jedynie, że nie jest bardziej trwały.

   Jeśli macie w planach jakieś zakupy z Oriflame to poprzez http://orioffice.pl/ macie 20% taniej. Ciekawa jestem czy macie swoje typy z tej marki?


poniedziałek, 21 października 2019

Perfumy o zapachu mydła DOVE 🕊️

   Od zawsze uwielbiałam zapach klasycznego mydła Dove i pewnego dnia zamarzyły mi się perfumy o podobnym zapachu. Zapachu kojarzącym się z czystością, taką skórą zaraz po wzięciu kąpieli. To musiał być zapach kremowy, mydlany, ale delikatny, w typie drogiego balsamu do ciała, ale takiego bez konkretnej nuty zapachowej. Zapach klasycznego Dove to była dla mnie kwintesencja tego czego szukałam! Przeszukiwałam internet i niestety trafiałam raczej na zapachy piżmowo-mydlane, które swoją drogą również uwielbiam, ale nigdy nie odwzorowujące mojego ulubionego Dove... aż kiedyś, już całkiem spory kawałek czasu temu przypadkiem blogowa znajoma wspomniała o odpowiednikach perfum, w których to ofercie pod numerem 561 za całe 12 złotych kryje się kompozycja pod nazwą "Dove".

   Od razu zaznaczam, że nie jest to wpis w żaden sposób sponsorowany, ani przez Dove ani przez samą markę perfum - po prostu szukałam i znalazłam mój perfumowy ideał w stylu Dove :)! Wiem, że wiele osób szuka podobnych kompozycji, więc warto będzie wspomnieć o tym znalezisku. Stroną z odpowiednikami, o której mowa jest: francuskieperfumy.pl, a perfumy Dove znajdziecie dokładnie tutaj.


   Jakie są perfumy Dove? Moim zdaniem świetnie oddające zapach klasycznej kostki Dove, ale oczywiście trochę się różnią. Nie mają aż tak mydlanego zapachu, to trochę taki zapach jakby ktoś wyciągnął samą kompozycję zapachową z mydełka i wersji skoncentrowanej przeniósł do buteleczki. To zapach czystości, kremowy, piżmowy, ale nie przywodzi na myśl mydlin a la szare mydło. W moim odczuciu perfumy pachną również bardziej kwiatowo od mydełka, wyczuwam w nich różę, ale klimat i pierwsze skojarzenie to bez wątpienia Dove. Zapach jest lekki i zdecydowanie codzienny, totalnie neutralny więc pasuje na każdą okazję z wyjątkiem wieczorowych okazji, bo to nie ta kategoria. I co ciekawe jest naprawdę intensywny i trwały co rzadko się zdarza przy takich "czystościowych" kompozycjach.


   Na minus fakt, że to jednostajna kompozycja, więc potrafi zmęczyć. Uważałabym również z ilością, bo przez intensywność można przesadzić i mi również to się kiedyś przytrafiło - rozbolała mnie wtedy od nich głowa, chociaż bardzo je lubię. Jest też w tym zapachu pewna syntetyczność, ale tutaj się nie czepiam bo Dove też tak właśnie pachnie. Uprzedzam jedynie, bo mydło ma z naszym nosem kontakt przez max kilka minut, a perfumy będą nam towarzyszyły przez większość dnia. Ryzyko jest jednak minimalne - koszt 30ml to 12zł, więc można w ciemno brać, nawet jak się nie spodobają strata nie będzie duża ;).


   Jeśli także szukacie Dove w perfumach to bardzo Wam polecam sprawdzić właśnie ten zapach (przypominam: numer 561). Oczywiście odpowiedniki znanych zapachów to kontrowersyjna kwestia, zawsze w cenie jest oryginalność, ale sprawdziłam z ciekawości kilka innych zapachów z tej firmy i okazały się fajne, chociaż początkowo byłam sceptycznie nastawiona.

   Dajcie znać jeśli udało Wam się kiedyś odnaleźć wśród perfum jakiś inny zapach przypominający słynne mydełko :). Może to nie jedyny wyjątek!

AVON Nowy TUSZ GENIUSZ 5w1 💡 | Hit czy kit?

   "Tusz Geniusz" to nowy tusz od Avon i pierwszy tusz do rzęs tej marki, który przetestowałam! Zawsze omijałam ich tusze, bo miałam już swoich stałych ulubieńców, ale nadarzyła się okazja, więc wzięłam się za testy. Początkowo tuszu używała moja mama, ale niestety ją uczulił, więc wypróbowałam go na sobie i na szczęście u mnie takiego problemu nie było. Kampania reklamowa sporo obiecywała, więc i moje wymagania były wysokie... w końcu z opakowania krzyczy do nas "5w1", a do tego zdjęcia promocyjne samych rzęs po użyciu tuszu wyglądały naprawdę ładnie.


   Przechodząc od razu do sedna oceniłabym naszego geniusza tak na czwórkę z plusem. To całkiem dobry produkt, który ładnie unosi rzęsy, wydłuża je i widocznie pogrubia. Nie kruszy się w ciągu dnia, nie rozmazuje, jest generalnie okej. Jesteśmy w stanie uzyskać nim całkiem mocny efekt, ale też nie jest to najmocniejsze podkreślenie rzęs jakie można wyciągnąć dlatego jak wspomniałam - dla mnie to czwórka plus. Na minus fakt, że przy grubszej warstwie tusz może lekko sklejać rzęsy. To fajny tusz, ale nie najlepszy. Myślę, że na promocji może być wart wypróbowania, ale w cenie regularnej (42zł) już nie wypada aż tak dobrze.


 
Szczoteczka jest naprawdę SPORA. Przestrzegam od razu osoby, które wolę mniejsze, węższe i bardziej precyzyjne szczoteczki. Ja dosyć lubię takie wielkie szczoty, ale tą nie do końca dobrze maluje mi się dolne rzęsy. Jest to typ silikonowej szczoteczki. Tusz geniusz jest do kupienia pod tym linkiem.



   Podsumowując to przyzwoity tusz, dobry ale nie idealny ;). Jeśli odpowiadają Wam tusze z Avonu to być może i ten przypadnie Wam do gustu. Ja na pewno zużyję go do końca, ale nie sięgnę ponownie po kolejne opakowanie, bo w kategorii tuszy mam już swoich ulubieńców!

wtorek, 15 października 2019

beGLOSSY Atelier de BEAUTE

   Przed nami wrześniowe pudełko od beGlossy - Atelier de Beaute. A w nim trochę nowości rynkowych z różnych kategorii, bo zawartość w tym miesiącu była całkiem zróżnicowana. Wszystkie produkty pełnowymiarowe, za co spory plus! Jest także coś dla fanek pędzelków, a tych jak wiadomo nigdy dość ;).


NIVEA Peeling ryżowy do twarzy | Pierwszą nowością rynkową jest peeling do twarzy od Nivea w pełnowymiarowej wersji. Te peelingi występują w kilku wariantach, mój to zielona tubka - wersja aloesowa o najmocniejszej sile ścierania. Peeling faktycznie ma dość spore i ostre drobiny, to delikatnych zdecydowanie nie należy. Zapach taki jak się spodziewałam, delikatny i świeży. Fajny patent z oznaczeniem intensywności peelingu na tubie, coś w sam raz dla laików.

GLISS KUR Intensywna odżywka | Kolejna nowość to odżywki w saszetkach-tubkach marki Gliss Kur. Z GlissKurem lubimy się od dawna, a szczególnie z mgiełkami do włosów, które u mnie zawsze fajnie się sprawdzały. Odżywka jest produktem pełnowymiarowym, ale saszetka nie jest zbyt duża (50ml), więc zostawię ją sobie na basen lub na wyjazd. Tak samo jak w przypadku peelingu jest kilka rodzajów odżywki.

TOŁPA Mydło borowinowe | Mydło w kostce z serii Spa Detox z dodatkiem olejków eterycznych. Ja mydła w kostce bardzo lubię, zwłaszcza te mniej typowo-drogeryjne. Mydełko to również pełny produkt. Kostka ma bardzo przyjemny zapach, choć pewnie nie dla wszystkich, bo jest raczej specyficzny. Pachnie naturalnie, ziołowo i właśnie wspomnianymi olejkami eterycznymi, aczkolwiek ja takie zapachy bardzo lubię, więc od razu mi się spodobało.

GOLDEN ROSE Metallic Lip Crayon | Tak, jest także kolorówka! Tutaj jeden z dwóch wymiennych produktów (w drugiej opcji to także była pomadka ale z marki Revers). Te metaliczne kredki od Golden Rose naprawdę lubię, chociaż częściej używam oczywiście wersji matowej. Metaliki są bardziej wymagające i nie każdy się w nich odnajdzie, chociaż dzięki pudełku będzie okazja żeby wypróbować je na własnej skórze ;). Trafił mi się odcień nr 8, który jest pięknym wiśniowym kolorem, takim w sam raz na jesień.

COSNATURE Balsam do ciała | Z marką Cosnature już miałam kiedyś okazję się poznać, ale na ten moment nie mogę sobie przypomnieć jaki był to konkretnie kosmetyk. W beGlossy otrzymaliśmy balsam do ciała o lekkiej, szybko wchłaniającej się formule. Wersja z lilią wodną pachnie bardzo delikatnie, więc nie będzie kolidowała np. z perfumami.

KILLYS Pędzle | Bardzo fajnym dodatkiem są pędzelki od KillyS, to nowa seria marki, którą pewnie większość z Was kojarzy. Na pierwszy rzut oka bardzo zachęcające, pastelowe opakowania i trzonki pędzli :). Jednak byłabym ostrożna w kwestii polecania, bo te pędzle które ja otrzymałam (pędzle do cieni) mają miłe, aczkolwiek zbite i syntetyczne włosie, które zazwyczaj fajnie sprawdza się przy kremowych formułach ale niekoniecznie dobrze współgra z klasycznymi cieniami prasowanymi.



Nowa seria KillyS trafia do Rossmannów, możliwe że już się z nimi zetknęłyście (w "moim" Rossmannie już są). Ja będę testować jeszcze gąbeczkę do podkładu, która całkiem fajnie się zapowiada. Co ciekawe to gąbka z dodatkiem zielonej herbaty :D.



środa, 2 października 2019

SHINYBOX Spring Kiss

   Ostatnio odnalazłam na półce zaległe pudełeczko Shinybox, o którym musiałam zupełnie zapomnieć. Edycja nazywała się Spring Kiss i pojawiła się w sprzedaży wiosną tego roku. Zawartość tym razem akurat niespecjalnie mnie oczarowała, pewnie dlatego trochę minęło zanim zabrałam się do testów.


REVERS COSMETICS Rozświetlacz w płynie | Z marką Revers spotkałam się już przy okazji beauty boxów, choć nadal jest dla mnie mało znana. Prasowane rozświetlacze Revers okazały się fajnym produktem, więc przyszła pora na płynną formułę. Powiem szczerze, że rzadko używam tego typu rozświetlaczy do twarzy, ale za to bardzo lubię używać ich na dekolt, ręce i po prostu wszystkie inne partie skóry poza twarzą.

HIMALAYA HERBALS Tonik | Z kolei Himalaya to marka, z którą się znamy i lubimy :). Toniki zawsze znajdą u mnie zastosowanie, więc są przeze mnie mile widziane w boxach. Plus za fakt, że tonik jest pełnowymiarowym kosmetykiem w tym pudełku.

MOLLYLAC Lakier hybrydowy | Wiem, że nie będzie to przydatny produkt dla każdego, ale mnie zawsze bardzo cieszą lakiery hybrydowe w boxach. Z Mollylac jeszcze hybryd nie testowałam, więc chętnie się przekonam jak wypadają w porównaniu do innych znanych marek. Trafiłam na fajny kolor - intensywny róż <3! Dla mnie to najfajniejszy kosmetyk z pudełka.

CARLO BOSSI Spring Kiss | Niewypałem okazały się dla mnie miniaturowe perfumy Carlo Bossi... Generalnie jestem wielkim maniakiem perfum i kocham miniaturki, ale ten zapach zupełnie mi nie podszedł, raz że to nie moje klimaty zapachowe, a dwa że pachnie po prostu bazarkowo :(.

BISPOL Podgrzewacze zapachowe | Małe świeczki sprawdzą się nawet bardziej teraz, jesienią niż wiosną. Będą w sam raz do mojego kominka zapachowego.


   Dodatkowo w pudełku znalazły się: maseczka Dermaglin oraz próbka kremu One Ingriedient oraz coś dla ambasadorek - książka "Prosty układ" K. A. Figaro. Wiem, że nie powinno się oceniać książki po okładce, ale czuję że nie jestem tutaj odpowiednim targetem - nie lubię z reguły romansów, ale kto wie może w wolnej chwili dam jej szansę.

   Ta edycja Shiny nieszczególnie mnie porwała. Najbardziej ucieszył mnie tym razem lakier hybrydowy :).