Oriflame w ostatnich latach zaczęło mnie ciekawić głównie przez wzgląd na perfumy jakie mają w ofercie. Kiedyś nazamawiałam całkiem sporo próbek i niektóre zapachy okazały się naprawdę ciekawe i godne uwagi, wcale nie kojarzyły się tanio. Oczywiście część zapachów to także zwyczajne i bardziej "oklepane" kompozycje. Jednymi z najładniejszych perfum od Ori są bez wątpienia Sublime Nature Tuberose, zapach który zbiera bardzo pozytywne opinie.
Tuberose bardzo spodobał mi się właśnie z próbki i w efekcie skusił mnie cały flakon. Jeśli lubicie tuberozę i białe kwiaty to zdecydowanie polecam testy! Moim zdaniem to bardzo przyjemny białokwiatowiec, przypomina odurzający zapach bukietu kwiatów. Jest bardzo kobiecy i pasuje zarówno na co dzień jak i na wieczór, a do tego ma naprawdę ładny i prosty flakon!
Kolejnymi perfumami, które od dawna bardzo za mną chodziły były klasyczne Love Potion. W ich przypadku akurat flakon przekonuje mnie mniej (zatyczka jest po prostu mało poręczna), ale sam zapach jest nietypowy i idealny na jesień. Love Potion mają mocno wyczuwalne nuty kakao, czuć w nich również czekoladę, rum, wanilię i imbir. Idealna mieszanka na jesień i zimę jeśli lubicie słodkie, nieco jadalne zapachy. Ja bardzo się z nim polubiłam.
Z kolorówki wypróbowałam ostatnio trzy produkty. Idąc od prawej jest to pomadka - balsam do ust z serii The One Lip Spa Care Lip Balm. Zawsze chciałam mieć pomadkę z takim odżywczym bezbarwnym"wkładem" w środku, ale jakoś ostatecznie nigdy takiej nie miałam, aż do teraz :)! Balsam to produkty bardzo pod mój gust: nabłyszczający i odżywiający usta a przy tym nadający minimalnie kolor. Uwielbiam takie produkty i ten również przypadł mi do gustu. Moja pomadka to odcień Natural Pink.
W środku już klasyczna pomadka OnColour w kolorze Coral Red. To pomadka kremowa, nawilżająca, ale o mocnej pigmentacji. Jeśli lubicie klasyczne kremowe pomadki to możecie próbować tej serii, tym bardziej że te pomadki bardzo fajnie pachną. Z kolei po lewej tusz do rzęs, klasyk Oriflame - Wonder Lash Mascara 5w1. Tutaj szczerze się przyznaję, że tuszu jeszcze niespecjalnie udało mi się wypróbować, bo miałam otwarty akurat inny tusz, ale jeśli chodzi o ten typ kosmetyku to zawsze staram się najpierw zużyć, a potem otwierać kolejny.
Przejdźmy do pielęgnacji, której Ori ma naprawdę sporo! Ja jestem sceptykiem jak chodzi o pielęgnację twarzy, bo wiele kremów mi nie odpowiada, ale zawsze chętnie testuję kosmetyki do pielęgnacji ciała. Właśnie dlatego musiałam sprawdzić płyn do kąpieli Sparkling Collection Bubble Bath <3. Uwielbiam gadżety do kąpieli, a płyn w stylu szampana to już coś co musiałam koniecznie przetestować ;). Płyn robi oczywiście fajną pianę, a do tego ładnie pachnie, może nie całkiem jak szampan, ale ma coś podobnego w tym zapachu.
Wypróbowałam także dezodorant w kulce i ten znakomicie się u mnie sprawdził. Wiem, że to taki zwyczajny produkt, ale jednocześnie dość istotny. To kulka Giordani Gold Original, pachnie super i do tego fajnie działa - dobrze chroni ale nie podrażnia. Dla mnie produkt na piątkę z plusem!
Troszkę zawiodłam się z kolei na kremie do ciała i dłoni Milk & Honey. I tutaj znów zapach jest świetny, otulający, kremowy, ale nie pachnie jak mleko z miodem :). Lekki zawód pod kątem właściwości, dla mnie te balsamy są po prostu trochę za mało treściwe. Skóra szybko je pije, nawilżenie mogłoby być mocniejsze. Jeśli jednak takie lekkie nawilżenie i szybko wchłaniająca się formuła są dla Was w porządku to nie odradzam. Nie polecałabym jednak dla mocniej przesuszonej skóry. Na plus konsystencja i zapach <3.
Dla mnie takim prawdziwnym bestsellerem Oriflame są bez wątpienia ich masełka-jajeczka Tender Care. Nie wiem ile już wersji zapachowych przetestowałam, na pewno miałam różę, cynamon, jagody, porzeczkę i miód. Teraz przyszła kolej na wersję klasyczną, bezzapachową. Zdecydowanie polecam Wam te balsamiki, mogą mieć uniwersalne, różnorodne zastosowanie, ale ja najbardziej lubię je do stosowania na usta. Świetnie je regenerują i mają taką nietypową, jakby woskową formułę, z którą nie spotkałam się wśród innych balsamów.
Z Oriflame nie jeden raz zamawiałam mydełka (i maseczki!). W katalogach często pojawiają się limitowane edycje mydeł w ciekawych kształtach i zapachach. Są przy tym bardzo tanie i ładnie pachną. Ogółem cała marka kojarzy mi się z bardzo fajnymi zapachami - większość kosmetyków Ori zapachem trafia w mój gust! Na zdjęciu jedno z mydeł, różane Radiant Rose. Pachnie świeżą różą.
Na marginesie powiem Wam jeszcze, że zanim w moje ręce wpadła woda Love Potion, miałam już wcześniej jej inny wariant: Love Potion Secrets. To już mniej charakterystyczny zapach, taki słodko-pudrowy z nutą białej czekolady, ale jest w nim coś takiego, że bardzo chętnie po niego sięgam. Żałuję jedynie, że nie jest bardziej trwały.
Jeśli macie w planach jakieś zakupy z Oriflame to poprzez http://orioffice.pl/ macie 20% taniej. Ciekawa jestem czy macie swoje typy z tej marki?