Carmex to mój ulubiony balsam do ust od lat. Testuję różne masełka i balsamy ochronne, ale do Carmexu zawsze wracam, bo moim zdaniem jak żaden inny balsam potrafi momentalnie poprawić kondycję naszych ust. Świetnie sprawdza się także w kufrze wizażysty: czasem w tej pracy zdarzają się osoby, które mają spierzchnięte usta, a chciałyby mieć je pomalowane np. matową pomadką. Carmex nałożony przed makijażem naprawdę potrafi podratować takie przesuszone usta. Niektórym jednak przeszkadza jego specyficzny mentolowy zapach (mowa o wersji oryginalnej), w takim wypadku lepiej sprawdzą się inne warianty zapachowe. Ostatnio przy okazji zakupów perfumowych wypatrzyłam limitowaną wersję Carmexu - Sugar Plum, której nie widziałam u nas w drogeriach. Oczywiście nie mogłam się nie skusić :).
Sugar Plum pachnie bardzo ładnie i tego charakterystycznego zapachu Carmexu jest w tej wersji bardzo mało. Jest to zapach słodki, cukierkowy, bardzo przyjemny. Moim zdaniem razem z arbuzowym Carmexem, te dwa smaki pachną najmniej wspomnianą nutą mentolu. Jak widzicie jest to wersja w słoiczku, którą lubię chyba najbardziej. Jest co prawda może i najmniej higieniczna, ale używam jej tylko w domu. Carmex w sztyfcie lub w tubie lubię nieco mniej pod względem formuły i właściwości, ale za to te wersje sprawdzają się dobrze do torebki.
Jeśli nie próbowaliście jeszcze słynnego Carmexu to bardzo polecam, ale z drugiej strony też ostrzegam, że to dość nietypowy produkt. Ma chyba tylu zwolenników co przeciwników, wiem że niektórzy szczerze go nie znoszą. U mnie akurat sprawdza się świetnie, lekko mrowi w usta po nałożeniu i momentalnie je wygładza/nawilża. Nie polecam natomiast nadużywania Carmexu. Moim zdaniem daje fajne rezultaty przy stosowaniu raz dziennie. W moim przypadku używany kilka razy w ciągu dnia potrafił wręcz przesuszać usta, dlatego ja trzymam się stosowania max jeden raz na dzień (a najczęściej na noc) i ten sposób jest dla mnie idealny.
Przetestowałam chyba większość dostępnych wariantów: oczywiście wersję classic, ale też wanilię, Carmex tropikalny, ananasowy, arbuzowy, wiśnię, truskawkę czy miętę. Póki co najgorzej wspominam miętę (wypadała dość chemicznie). Sugar Plum to zdecydowanie jeden z faworytów - na taką słodką wersję Carmexu czekałam. Szkoda, że u nas nie jest dostępny, ale dostaniecie go na notino.pl -> Carmex Sugar Plum.
niedziela, 31 maja 2020
niedziela, 24 maja 2020
ZAKUPY Z ROSSMANNA 🎀 -55% FIESTA!
Właśnie trwa wielka promocja na kosmetyki kolorowe w Rossmannie - jak co sezon kolorówkę kupimy z rabatem -55%. Tradycyjnie skusiłam się na zakupy i jak zwykle celowałam raczej w marki własne drogerii. Kosmetyki takich marek jak L'Oreal, Max Factor czy Bourjois często można dostać taniej w drogeriach online niż podczas rossmannowej promki dlatego ja tego typu marki ostatnio odpuszczam. Za to Lovely czy Wibo można kupić w naprawdę bardzo tanio, choć obydwie marki to i tak w dużej mierze tanioszka :). Z obniżką można złożyć zamówienie również online i odebrać sobie w sklepie. Promocja trwa do 31 maja.
Od pewnego czasu miałam ochotę na jedną z palet Surprise Me Lovely. Nie da się ukryć, że palety bardzo przypominają te od Huda Beauty z serii Obsessions, a że jedną paletkę z tej linii mam (wersję Ruby) bardzo kusiło mnie ich porównanie. Zdecydowałam się na wariant Peachy Sight - ciepłe, brzoskwiniowo-brązowe odcienie. Lovely zawsze kojarzyło mi się z suchymi, kredowymi i marnymi jakościowo cieniami, ale ta paleta to pozytywne zaskoczenie. Maty są intensywne, a cienie błyszczące wręcz kremowe, mocno napigmentowane. Jakość na piątkę! Cena regularna palety to 26,99zł, a po obniżce wychodzi około 12zł, więc cena jest naprawdę korzystna.
Jak wypada w stosunku do palety Hudy? Oczywiście kolorystycznie są zupełnie różne. Sama paletka Lovely jest lżejsza i bez lusterka, "czuć" że to tańszy produkt. Cienie w palecie Hudy są bardziej wielowymiarowe, błyszczące ciekawie się mienią, a w Lovely to takie zwyczajne kolory jakich wiele. Mimo wszystko Lovely wypada bardzo dobrze i przy teście w ciemno w życiu bym nie powiedziała, że te palety dzieli aż taka różnica w cenie.
Od pewnego czasu miałam ochotę na jedną z palet Surprise Me Lovely. Nie da się ukryć, że palety bardzo przypominają te od Huda Beauty z serii Obsessions, a że jedną paletkę z tej linii mam (wersję Ruby) bardzo kusiło mnie ich porównanie. Zdecydowałam się na wariant Peachy Sight - ciepłe, brzoskwiniowo-brązowe odcienie. Lovely zawsze kojarzyło mi się z suchymi, kredowymi i marnymi jakościowo cieniami, ale ta paleta to pozytywne zaskoczenie. Maty są intensywne, a cienie błyszczące wręcz kremowe, mocno napigmentowane. Jakość na piątkę! Cena regularna palety to 26,99zł, a po obniżce wychodzi około 12zł, więc cena jest naprawdę korzystna.
Jak wypada w stosunku do palety Hudy? Oczywiście kolorystycznie są zupełnie różne. Sama paletka Lovely jest lżejsza i bez lusterka, "czuć" że to tańszy produkt. Cienie w palecie Hudy są bardziej wielowymiarowe, błyszczące ciekawie się mienią, a w Lovely to takie zwyczajne kolory jakich wiele. Mimo wszystko Lovely wypada bardzo dobrze i przy teście w ciemno w życiu bym nie powiedziała, że te palety dzieli aż taka różnica w cenie.
Kolejny zakup to już sprawdzony produkt: korektor Lovely Liquid Camoflage. Lubię go, u mnie fajnie się sprawdza i ma ładny, jasny ale żółtawy odcień (nr 01). Zadowolona jestem także z trwałości i krycia. Cena 15,49zł - po obniżce około 7zł.
Summer Nude to nowość od Lovely - błyszczyk o formule powiększającej usta, a więc można wyczuć lekkie mrowienie. Błyszczyk pięknie wyglądał na zdjęciu promocyjnym, na żywo jednak podoba mi się mniej. Wybrałam nr 01, to przezroczysty błyszczyk z masą drobinek. Wygląda ładnie na ustach, ale drobinki trochę czuć. Zobaczymy po kolejnych testach czy coś z tego będzie. Cena 14,99zł - w promocji około 6,80zł.
Na próbę wzięłam lakier hybrydowy Wibo. Nie miałam ich nigdy, nie znam ich jakości. Jeśli ich używałyście to dajcie znać co sądzicie o tym produkcie. Lakier jest z kolekcji Fitfreak, a odcień wybierałam właściwie w ciemno. Padło na Paradise Pink, intensywny róż. Lakier jeszcze nie wypróbowany, wydaje się troszkę transparentny. Cena 21,99zł - w promocji około 10zł.
Gąbeczki do makijażu to produkt, który zawsze się u mnie przyda. Testuję różne, mam swoje ulubione, a tym razem postanowiłam spróbować innych, od Wibo i od Long4lashes. Gąbka Wibo Pro Beauty Sponge kosztowała około 10zł (cena regularna to 22,49zł), a Blender Precision od L4L wchodziła na promocję 40% na akcesoria tej marki i kosztowała około 13zł (cena regularna 21,99zł).
Na kolorówkowej promocji zawsze biorę coś z pielęgnacji ust (ta kategoria również wchodzi na 55%). Jestem uzależniona od balsamów i masełek do ust, używam ich codziennie i uwielbiam kiedy oprócz fajnego działania można liczyć na ładny zapach. W ten sposób do koszyka wpadł mi EOS Toasted Marshmallow w formie sztyftu o zapachu pieczonych pianek. Pachnie słodko, trochę karmelowo, ma dobrą formułę i ładne opakowanie. Kosztował około 6,40zł (cena regularna to 14,29zł). Poza promocją na kolorówkę dorzuciłam żel pod prysznic AA, który akurat też był przeceniony. Skusił mnie zapachem figi i lawendy.
Skusiliście się na zakupy w promocji? :)
niedziela, 10 maja 2020
Świeżo z CALVIN KLEIN: WOMEN
W ubiegłym roku marka Calvin Klein wydała nowy zapach - Women. Myślę, że pierwsze co zwracało uwagę w przypadku Women to nietypowy transparentny korek z okiem. Oczywiście kwestia gustu czy komuś się spodobał czy też nie, ale na pewno jest nieprzeciętny. Nie jest to do końca moja estetyka, ale myślę że flakon będzie pasował do nowoczesnej lub minimalistycznej toaletki.
Wracając jednak do zapachu: moja wersja Women to Eau de Toilette - woda toaletowa. Nie mylić z perfumowaną, gdyż butelka na pierwszy rzut oka wygląda bardzo podobnie, a nuty w zapachu są jednak odmienne. Women to typowy współczesny świeży zapach oparty o cytrusy, piżmo i kwiaty. Jeśli lubicie lekkie, niemęczące i zdecydowanie świeże perfumy to jest spora szansa, że Women przypadną Wam do gustu. Jest to kompozycja bardzo uniwersalna i bezpieczna, będzie pasować na co dzień, do biura, do pracy, na oficjalne okazje, a nawet na wizytę u lekarza. Zapach, który nie powinien nikogo drażnić.
Niech jednak nie zmyli Was tytułowe Women, bo moim zdaniem jest w tym zapachu coś lekko unisexowego, a już na pewno nie powiedziałabym o nim, że to typowa kobieca kompozycja. Tuż po aplikacji czuć wybuch cytrusów, a konkretniej kwaśnej, orzeźwiającej cytryny. Ten moment jednak tylko chwilkę i już możemy poczuć ten "właściwy" zapach. Jest cytrynowo-piżmowy z dodatkiem białego piżma (które często kojarzy się ze świeżym praniem), cedru i kwiatów. Delikatny, rześki zapach. Na pewno nie jest charakterystyczny czy oryginalny, raczej trudno będzie go zapamiętać bądź rozróżnić w tłumie, co może być zarówno wadą lub zaletą. Zależy czego poszukujemy w zapachach.
Jeśli jesteście zwolennikami świeżych perfum to możliwe, że sięgacie po nie przez cały rok. Dla mnie Women to kompozycja dobra na wiosnę i lato, bo jest odświeżająca, lekka, więc nie powinna przytłaczać nawet w gorące dni. Dla osób lubiących świeże cytrusowo-kwiatowe zapachy. Women kupicie na notino.pl -> Calvin Klein Women EDT. Cena jest całkiem przyjazna, bo 30ml można kupić za około 100zł.
Wracając jednak do zapachu: moja wersja Women to Eau de Toilette - woda toaletowa. Nie mylić z perfumowaną, gdyż butelka na pierwszy rzut oka wygląda bardzo podobnie, a nuty w zapachu są jednak odmienne. Women to typowy współczesny świeży zapach oparty o cytrusy, piżmo i kwiaty. Jeśli lubicie lekkie, niemęczące i zdecydowanie świeże perfumy to jest spora szansa, że Women przypadną Wam do gustu. Jest to kompozycja bardzo uniwersalna i bezpieczna, będzie pasować na co dzień, do biura, do pracy, na oficjalne okazje, a nawet na wizytę u lekarza. Zapach, który nie powinien nikogo drażnić.
Niech jednak nie zmyli Was tytułowe Women, bo moim zdaniem jest w tym zapachu coś lekko unisexowego, a już na pewno nie powiedziałabym o nim, że to typowa kobieca kompozycja. Tuż po aplikacji czuć wybuch cytrusów, a konkretniej kwaśnej, orzeźwiającej cytryny. Ten moment jednak tylko chwilkę i już możemy poczuć ten "właściwy" zapach. Jest cytrynowo-piżmowy z dodatkiem białego piżma (które często kojarzy się ze świeżym praniem), cedru i kwiatów. Delikatny, rześki zapach. Na pewno nie jest charakterystyczny czy oryginalny, raczej trudno będzie go zapamiętać bądź rozróżnić w tłumie, co może być zarówno wadą lub zaletą. Zależy czego poszukujemy w zapachach.
Jeśli jesteście zwolennikami świeżych perfum to możliwe, że sięgacie po nie przez cały rok. Dla mnie Women to kompozycja dobra na wiosnę i lato, bo jest odświeżająca, lekka, więc nie powinna przytłaczać nawet w gorące dni. Dla osób lubiących świeże cytrusowo-kwiatowe zapachy. Women kupicie na notino.pl -> Calvin Klein Women EDT. Cena jest całkiem przyjazna, bo 30ml można kupić za około 100zł.
sobota, 9 maja 2020
BELL Feel the Nature 🍃 kolekcja z Biedronki 🐞
W kwietniu marka Bell wprowadziła ciekawą kolekcję - Feel the Nature. Seria była limitowana i pojawiła się w sieci Biedronka. Od razu rzuciły mi się w oczy ładne marmurkowe opakowania. Nie wiem jak Wy, ale ja naprawdę lubię kosmetyki od Bell, są bardzo tanie a większość z nich trzyma poziom. O tej kolekcji słyszałam wiele dobrego, więc skusiłam się na bronzer oraz sypki cień, a także na sztyft do konturowania z innej serii, który dostępny był już wcześniej. Z Bell zawsze mam swojego pewniaka - sypkie cienie. Zgromadziłam ich już kilka, właśnie z różnych limitowanych serii dostępnych w Biedronkach. Każdy z tych cieni okazał się dobrym zakupem, zawsze zadowolona byłam z pigmentacji i formuły, dlatego jak widzę nową serię, w której są takie cienie to już wiem co brać :).
Skusiłam się na bronzer prasowany Amber Bronze Powder. Już dawno nie kupowałam sobie żadnego bronzera, więc miałam ochotę na coś nowego z tej kategorii. Spodobał mi się odcień - neutralny, ani zbyt zimny/szary/przybrudzony ani też za ciepły z rudymi tonami. Moim zdaniem idzie w stronę ocieplania cery, ale nie ma mowy o pomarańczu. Odcień jest naprawdę fajny, a sam produkt dobrze się rozciera - jednym słowem bardzo przyzwoity bronzer za śmieszne pieniądze (kosztował około 10zł).
Oprócz bronzera kupiłam sztyft do konturowania More Sculpt Contour Stick. I znów pozytywne zaskoczenie! Sztyft przypomniał mi nieco takie sztyfty z Maybelline, które miałam dość dawno temu, ale były bardzo dobre i miały ładne odcienie. Sztyft od Bell ma przyjemną kremową formułę i znów - udany odcień. Zdecydowanie chłodniejszy od bronzera w kamieniu, ale wciąż nie wygląda na twarzy zbyt szaro-buro.
Porównałam te dwa produkty ze sobą i jak widzicie sztyft jest ciemniejszy, jednak podczas blendowania traci z intensywności, więc na twarzy kolor nie wypada tak mocno. Jest też chłodniejszy niż bronzer w kamieniu. Z kolei prasowany bronzer na skórze twarzy wychodzi troszkę cieplej niż na swatchu na dłoni.
Perełką jest oczywiście cień sypki Crystal Loose Pigment. Wzięłam odcień 01 Quartz, ale dostepny był także piękny odcień oliwki/khaki. Quartz jest lekko miedzianym brązem, ale dość jasnym. Ciepły odcień, świetny i na co dzień i do mocniejszych makijaży. Uwielbiam takie kolory w makijażu. Do tego ma mocny połysk, ale również migoczące drobinki. Przypomina mi nieco pigment od Makeup Geek, mam akurat w dość podobnym odcieniu. Jeśli lubicie sypkie cienie to szczerze polecam te z biedronkowych kolekcji Bell, to porządne cienie za dyszkę :).
W kolekcji był jeszcze rozświetlacz - też wyglądał na bardzo fajny, ale mam już tyle rozświetlaczy, że daję sobie na wstrzymanie. Poza tym znalazły się pomadki i błyszczyki.
Podsumowując, kolejne udane kosmetyki od Bell. Tanie też potrafi być dobre! Jedynie co mnie nie raz denerwuje to fakt, że te kolekcje po prostu bardzo szybko się wyprzedają i czasem niestety nie udaje się kupić tego co było w planach.
Skusiłam się na bronzer prasowany Amber Bronze Powder. Już dawno nie kupowałam sobie żadnego bronzera, więc miałam ochotę na coś nowego z tej kategorii. Spodobał mi się odcień - neutralny, ani zbyt zimny/szary/przybrudzony ani też za ciepły z rudymi tonami. Moim zdaniem idzie w stronę ocieplania cery, ale nie ma mowy o pomarańczu. Odcień jest naprawdę fajny, a sam produkt dobrze się rozciera - jednym słowem bardzo przyzwoity bronzer za śmieszne pieniądze (kosztował około 10zł).
Oprócz bronzera kupiłam sztyft do konturowania More Sculpt Contour Stick. I znów pozytywne zaskoczenie! Sztyft przypomniał mi nieco takie sztyfty z Maybelline, które miałam dość dawno temu, ale były bardzo dobre i miały ładne odcienie. Sztyft od Bell ma przyjemną kremową formułę i znów - udany odcień. Zdecydowanie chłodniejszy od bronzera w kamieniu, ale wciąż nie wygląda na twarzy zbyt szaro-buro.
Porównałam te dwa produkty ze sobą i jak widzicie sztyft jest ciemniejszy, jednak podczas blendowania traci z intensywności, więc na twarzy kolor nie wypada tak mocno. Jest też chłodniejszy niż bronzer w kamieniu. Z kolei prasowany bronzer na skórze twarzy wychodzi troszkę cieplej niż na swatchu na dłoni.
Perełką jest oczywiście cień sypki Crystal Loose Pigment. Wzięłam odcień 01 Quartz, ale dostepny był także piękny odcień oliwki/khaki. Quartz jest lekko miedzianym brązem, ale dość jasnym. Ciepły odcień, świetny i na co dzień i do mocniejszych makijaży. Uwielbiam takie kolory w makijażu. Do tego ma mocny połysk, ale również migoczące drobinki. Przypomina mi nieco pigment od Makeup Geek, mam akurat w dość podobnym odcieniu. Jeśli lubicie sypkie cienie to szczerze polecam te z biedronkowych kolekcji Bell, to porządne cienie za dyszkę :).
Podsumowując, kolejne udane kosmetyki od Bell. Tanie też potrafi być dobre! Jedynie co mnie nie raz denerwuje to fakt, że te kolekcje po prostu bardzo szybko się wyprzedają i czasem niestety nie udaje się kupić tego co było w planach.
niedziela, 3 maja 2020
Perfumy o zapachu owoców leśnych 🍇 LALIQUE AMETHYST
Majowe wpisy rozpoczynam od pięknych Amethyst od Lalique! To świetne, niebanalne perfumy, moim zdaniem doskonałe na wiosnę i na jesień. Pachnące jak garść słodkich owoców leśnych dopiero co zebranych podczas spaceru po lesie. Ostatnio pomyślałam, że wiosną wiele osób wybiera lekkie kwiatowe lub owocowe zapachy, ale wiele z tych kompozycji jest już dosyć oklepanych i powtarzalnych. I wtedy do głowy przyszedł mi Amethyst - zapach, który jest oryginalny, wyróżniający się z tłumu ale jednocześnie nie jest trudny czy ciężki, a wręcz odwrotnie: lekki, słodki, owocowy. Naprawdę udany mix porzeczek, jagód i jeżyn!
Jeśli nuty owoców leśnych są Wam bliskie to jest duża szansa, że Amethyst to zapach, który przypadnie Wam do gustu. Nigdy nie szukałam specjalnie perfum o takich nutach, ale kiedy powąchałam je w perfumerii to od razu mnie zauroczyły. Najładniejsze są w otwarciu, w pierwszych minutach od aplikacji: pachną jak świeże liście porzeczki wymieszane ze słodkimi jeżynami i jagodami. Realistyczny, słodko-orzeźwiający zapach, boski. Z czasem się zmieniają, czuć już bardziej owoce leśne bez wspomnianych liści. Można wyczuć w nich również piżmo, różę i trochę pieprzu. Jest to jednak głównie zapach leśnych owoców, piękny, ciekawy, nawiązujący do natury.
Amethyst to kolejny zapach od Lalique, który bardzo przypadł mi do gustu. Marka intryguje mnie coraz bardziej i na pewno sprawdzę resztę ich perfum. Z Amethystem polubiłam się od tak zwanego "pierwszego wejrzenia", a nazwa i flakon dodatkowo kusiły (uwielbiam fiolet:)). Zrobiłam też mały test - dałam kilku osobom do powąchania Amethyst i o dziwo wszystkim się spodobał. Żałuję jedynie, że nie są trwalsze. Co prawda nie trzymają się wcale źle, kilka godzin na pewno dają radę, ale to tak piękny zapach, że chciałoby się aby był wyczuwalny na sobie od rana do wieczora.
Jak wiecie lubię polecać produkty, które nie rujnują portfela i Amethyst jest kolejnym przykładem na to, że można mieć świetny i oryginalny zapach za mniej niż 100zł. Ja swoją butelkę kupiłam za 89zł na notino.pl -> Amethyst Lalique 50ml. Polecam testy jeśli lubicie zapach jagód i porzeczek!
Jeśli nuty owoców leśnych są Wam bliskie to jest duża szansa, że Amethyst to zapach, który przypadnie Wam do gustu. Nigdy nie szukałam specjalnie perfum o takich nutach, ale kiedy powąchałam je w perfumerii to od razu mnie zauroczyły. Najładniejsze są w otwarciu, w pierwszych minutach od aplikacji: pachną jak świeże liście porzeczki wymieszane ze słodkimi jeżynami i jagodami. Realistyczny, słodko-orzeźwiający zapach, boski. Z czasem się zmieniają, czuć już bardziej owoce leśne bez wspomnianych liści. Można wyczuć w nich również piżmo, różę i trochę pieprzu. Jest to jednak głównie zapach leśnych owoców, piękny, ciekawy, nawiązujący do natury.
Amethyst to kolejny zapach od Lalique, który bardzo przypadł mi do gustu. Marka intryguje mnie coraz bardziej i na pewno sprawdzę resztę ich perfum. Z Amethystem polubiłam się od tak zwanego "pierwszego wejrzenia", a nazwa i flakon dodatkowo kusiły (uwielbiam fiolet:)). Zrobiłam też mały test - dałam kilku osobom do powąchania Amethyst i o dziwo wszystkim się spodobał. Żałuję jedynie, że nie są trwalsze. Co prawda nie trzymają się wcale źle, kilka godzin na pewno dają radę, ale to tak piękny zapach, że chciałoby się aby był wyczuwalny na sobie od rana do wieczora.
Subskrybuj:
Posty (Atom)