środa, 16 września 2020

beGLOSSY Tropical Island 🌺

    Ostatnia edycja beGlossy - Tropical Island to jeszcze zdecydowanie letnie klimaty, co już widać po samym pudełku (oczywiście zostawiam je sobie na drobiazgi!). W tej edycji mamy mix kosmetyków pielęgnacyjnych i do makijażu: maseczki, kremy, coś do włosów i paznokci. W dużej mierze zawartość została już przeze mnie przetestowana :). Moim zdaniem pudełko na plus, a do tego sporo pełnowymiarowych kosmetyków.


AA Hydro Sorbet Korean Formula | Blue Bomb to krem silnie nawilżający od AA. Jest to pełnowymiarowy krem (50ml - całkiem sporo) w śmiesznym opakowaniu w formie niebieskiej kuli. Ma lekką formułę, coś pomiędzy żelem a kremem. Bardzo szybko się wchłania i faktycznie bardzo dobrze nawilża (a przy tym nie zapycha, uff). Sprawdził się u mnie zarówno na noc jak i pod makijaż. Pierwsze wrażenia pozytywne!

GLISS Szampon Split Ends Miracle | Produkt pełnowymiarowy i jednocześnie nowość rynkowa czyli szampon Schwarzkopf przeznaczony do włosów zniszczonych i z rozdwojonymi końcówkami. Jeszcze go nie zdążyłam wypróbować, ale szampony tej marki z reguły sprawdzają się u mnie dość dobrze. 

AA Wings of Color Eyeliner | W pudełku znalazł się także eyeliner od AA. Byłam przekonana, że to czarny eyeliner, ale okazało się, że odcień jest nieco nietypowy, bo granatowy/kobaltowy. Bardzo lubię kreski w takim kolorze, do brązowych tęczówek wyglądają bardzo fajnie, jednak sama formuła eyelinera nieco mnie rozczarowała. Nie jest źle, ale liczyłam na mocniejszą pigmentację, więc akurat w przypadku tego produktu mam nieco mieszane odczucia.

MARION Maski na tkaninie | Maseczki zawsze mnie cieszą, a już szczególnie te w formie płachty. Tym razem można przetestować dwie maski od Marion: Efekt Motyla (maska nawilżająco-kojąca) i Koci Zmysł (odświeżająco-odmładzająca). Marion to marka, którą słabo znam, więc tym bardziej na plus.

DELIA Lakier do paznokci | W letnim klimacie lakier do paznokci - nie wiem jakie były inne kolory, ale z tego co widziałam raczej letnie, żywe (widziałam jasny fiolet i malinę). W moim pudełku znalazł się lakier w koralowo-pomarańczowym kolorze.

CONCERTINO Antybakteryjny krem do rąk | Przypuszczam, że z myślą o obecnej sytuacji: krem do rąk o właściwościach antybakteryjnych. Dedykowany skórze suchej, więc powinien być dobry na dłonie przesuszone po ciągłym używaniu środków do dezynfekcji. Ja już go wypróbowałam - ładnie nawilża, ale nie jest tłusty. Ma przyjemny, lekki, kosmetyczny zapach.

CANNABIGOLD Smart | Jako prezent kapsułki (10 sztuk) CannabiGold - suplement z olejem z ekstraktem z konopi włóknistych. 


środa, 2 września 2020

MAYBELLINE Super Stay MATTE INK

    O pomadkach Maybelline Matte Ink słyszał chyba każdy, kto kiedyś rozglądał się za super trwałą matową pomadką. Jedni je uwielbiają, inni nienawidzą, ale to zdecydowanie te pozytywne opinie przeważają. Na jakiś czas zapomniałam o tych pomadkach, ale przypomniałam sobie o nich niedawno na nowo, bo potrzebowałam czegoś co przetrwa nawet pod maseczką bez obaw o rozmazywanie. I tak, Matte Ink dają radę! Uwielbiam te pomadki, naprawdę mało który produkt do ust jest aż tak trwały jak Matte Ink. U mnie wytrzymują dosłownie cały dzień, w tym noszenie maseczki, jedzenie i picie. Pod koniec dnia kolor jest tylko lekko starty, ale nigdy nie rozmazany. 


PLUSY: Mega trwałość 10/10. To jak wspomniałam trwałość właściwie całodzienna. Świetnie się sprawdzają na różne okazje, albo po prostu w sytuacjach gdzie np. nie ma czasu na poprawki jak często u mnie w pracy. Dodam też, że nawet jeśli pomadka zaczyna się lekko wycierać to nigdy nie ma sytuacji z wykruszaniem się pomadki. Wielką zaletą jest także pigmentacja, bo każda z pomadek ma bardzo nasycony pigment, nawet te jasne odcienie. Zawsze wystarcza mi cienka warstwa i pomadka wygląda po prostu bardzo dobrze na ustach. Matte Ink są wyczuwalne na ustach, pozostawiają minimalnie lepką warstwę, ale dzięki temu są bardziej komfortowe w noszeniu, bo nie robią efektu skorupy. Na plus także wygodny aplikator i przystępna cena. 

WADY: Matte Ink są tak trwałe, że zwyczajnie ciężko je zmyć ;). Polecam domywać czymś tłustym, olejkiem albo płynem dwufazowym do demakijażu. Dla niektórych wadą może być fakt, że to takie cięższe pomadki, wyczuwalne na ustach, zastygające, ale coś za coś - dzięki temu są trwałe. Trochę wysuszają usta, ale nie ma tragedii.



Póki co posiadam trzy odcienie pomadek, ale pewnie dokupię jeszcze jakieś kolory. Najjaśniejszy z moich Matte Ink to 10 Dreamer - delikatny, łososiowy róż. Obawiałam się, że będzie za jasny dla mnie, ale okazał się całkiem fajnym dziennym odcieniem. Kolejny to 30 Romantic - nasycona, bardzo intensywna fuksja. Ten kolor robi za cały makijaż :). Niestety na moich zdjęciach wyszedł niekorzystnie, jakoś delikatniej i zbyt ciepło. W rzeczywistości to intensywny róż bez domieszki czerwieni/koralu. Ostatni, najmniej trafiony kolor to 95 Visionary - szaro-brązowo-fioletowy, dość ciemny kolor. Kupiłam go, bo wydawał się fajny, nietypowy, ale niestety kompletnie nie pasuje mi taki odcień.



   Jeśli nie lubicie Matte Ink to polecam sprawdzić Ink Crayon Maybelline w formie kredek-sztyftu. One też są bardzo trwałe, ale mają bardziej kremową konsystencję (to nie są pomadki płynne zastygające). Nie wytrzymają może aż tylu godzin co Matte Ink, jednak są po prostu delikatniejsze, bardziej komfortowe w noszeniu. Jeśli zaś chodzi o nasze Matte Ink to przy jaśniejszych odcieniach lepiej wyglądają rozklepane palcem przy wewnętrznej krawędzi ust. Do jasnych kolorów wolę też używać konturówki w zbliżonym, ale lekko ciemniejszym odcieniu.


   Matte Ink można kupić bez problemu w większości drogerii, najlepiej szukać na promocjach. Ja swoje zamawiałam na Notino (tutaj: Maybelline Super Stay Matte Ink), bo po prostu dorzucałam je do innych zakupów perfumowych, a Notino też ma je w dobrej cenie i jest większy wybór kolorów niż w niektórych drogeriach. Polecam jeśli szukacie naprawdę trwałej pomadki i lubicie pomadki płynne, zastygające :).